Napisano
08.06.2010 - 09:15
Relacja z dzisiejszego wieczoru, na świeżo. Zasypiam, uczucie coraz silniejszych wibracji i powolne zawroty głowy, już wiem co się dzieje, próbuję sie wybudzić, otworzyć oczy, poruszyć, uciec od tego, ale już nie potrafię. Zaczynam się dusić do tego uczucie jakby coś miażdzyło mi głowę. Otwieram oczy, w mojej głowie widzę palec, wsadzony mi przez jakąś postać tuż w środek czoła. Patrzenie na to przyprawia mnie o takiego zeza jak wtedy gdy przykłąda się palec oczy. Wszystkie odczucia narastają aż w końcu pojawiam się na nogach w swoim pokoju. Pierwsze pare kroków jak zawsze bardzo ciężkie, ale potem coraz łatwiej. Oglądam pokój, nie jest to ani dzień, ani noc, nie da się tego określić, w każdym bądź razie jest dość jasno a źródło swiatła nie jest znane. Próbuję otworzyć oczy, ale ból i drgania się zwiększają im bardziej sie o to staram. Po prostu usiadłem aby przeczekać całe to zjawisko, w między czasie oglądając pokój i zastanawiąc się co w nim nie pasuje. Nie był idealny, Brakowało w nim wielu przedmiotów, był trochę większy a podłoga gdzieś zanikła pozostawiając za sobą tylko gips. Na prześwicie w pokoju widziałem jak chodzi moja matka, brakowało tych wszystkich negatywnych postaci, tak więc mogłem siebie kontrolować i trochę nad tym popracować. Na środku pokoju wyobraziłem sobie piramidkę, którą chciałem poobracać żeby zobaczyć jak mogę wpłynąć na ten świat. Piramidka pokazała się, chciałem by lewitowała i obracała się. Zamiast tego pojawiła się wielka piramidka wydająca straszne dźwięki, które przyprawiały mnie o dreszcze i łzy(wiem dziwne ale to nie koniec). Postanowiłem opuścić pokój i wyjść na dwór. Nie dało się otworzyć drzwi ani okien, za oknami szarość, a drzwi jak by w topione były w tło. Próbując wybić szybę moja ręka na jakieś 10 cm przed spowalniała, by całkowicie zatrzymać się centymetr przed szybą. Odwróciłem się. W pokoju znowu pojawiła się moja matka. Spoczątku zastygnięta, nieruchoma, by po czasie odpalić papierosa i jeść swoje palce(SIC ! ) Nie reagowała na mnie. Postanowiłem rozpędzić się i uderzyć w szyby tak aby przelecieć na drugą stronę. Rozpęd, skaczę, przelatuję przez szybę i spadam na dół. Rozbijam się na jakichś skałach. z perspektywy osoby trzeciej oglądam swoje marwe zwłoki(norma). Pojawia się jakaś postać która wyciąga z nich duszę, i znów jestem, wiszę nad moimi martwymi zwłokami(Zwróccie uwagę, czasem wiszę jak w oobe, a czasami moja postać jest typowa dla Ld) mija parę chwil po czym budzę się. Idę do pokoju sie napić, wracam do łóżka bardzo zniszczony, sprawdzam na telefonie która jest godzina, po czym dochodzi do mnie że to jakaś stara, niedziałająca cegła. Zrozumiałem, to dalej jest sen. Telefon wydaje dziwne zgrzytania a mnie zawroty głowy powoli przenoszą w inną "krainę". Budzę się tym razem w jednym z momentów mojego życia. Wypad z kumplami nad jezioro. Jeden kumpel karmi mnie wódką(odczuwam ten upojony stan)a ja mówie do niego że to jest tylko sen i chce się już obudzić. Odpowiedział że pier**** i poszedł do innego pokoju(Tak było jezioro, nagleie zawieszona jest jakaś dziewczyna, a w pokoju pojawiły się dwie negatywne istoty. Zaczęła się ta jazda którą mam najczęsciej. Zaczęły mi pękać kości, pulsować klatka piersiowa, wszystko to połączone z ogromnym bólem. Zacząłem biec i modlić się w biegu. Moje palce, dłonie, stawy, kości, wszystko zaczęło pekać łamać się krwawić,a krew sklejała moje dłonie poczym połączyły się w jedno. Jedna z postaci powtarzała, że tu nie ma Boga, a druga że już się nie obudzę. nie widziałem ich za bardzo, były po prostu obecne, tak jak nie słyszę ich głosu, a ich słowa po prostu do mnie przenikają(chociaż bywają odstępstwa) Po chwili obudziłem się w pokoju, na parę sekund, ale musiał dalej to być sen, gdyż w pare sekund wciągło mnie z powrotem, tym razem gdzieś na ulicę. Było tam pełno ludzi którzy płakali, chciałem podejść, ale już na szczęście obudziłem się naprawdę. Jak widać, to co mnie spotyka jest bardzo nieogarnięte, co dziwne, po drugiej stronie jestem w 100% świadomy, robię co chcę, gdy czasem przysiąde moją głowę nachodzą bardzo mądre myśli, czasami któraś z postaci palnie tak że potrafię przez tydzień myśleć nad jej słowami. Gdy nie ma negatywnych postaci nie ma źle, nad wszystkim mam jakąś kontrolę i powoli uczę sie nad tym panować jednak dobrowolne wybudzenie nie ma szans. Gdy pojawia się któraś z negatywów, zazwyczaj umieram, widzę swoją śmierć, lub śmierć bliskich, lub inne złe rzeczy, Ale czasem słyszę o tym że to wszystko ma pewien sensnigdy w tym takowego sensu nie odnalazłem, chociaż raz gdy skoczyłem z dachu następnego dnia w realnym świecie jakiś chłopak na moich oczach popełnił samobójstwo skacząć rónież z 11 piętrowego wieżowca, ale nie przykuwam do tego uwagi gdyż takich skoków po drugiej stronie trochę miałem). Jest mi głupio z tym wszystkim, w cztery oczy opowiadałem o tym paru osobą, do teraz krzywo patrzą więc było mi to nie potrzebne. Co o tym wszystkim powiecie?