Skocz do zawartości


Czy wyjdziemy poza czas?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
10 odpowiedzi w tym temacie

#1 Gość_radoslaw

Gość_radoslaw.
  • Tematów: 0

Napisano

*
Popularny

Witam!

Pierwotnie zamierzałem dołączyć ten tekst do tematu o transformacji Układu Słonecznego ale tam jest już tyle spamu napisanego przez ludzi uważających się za myślących że postanowiłem założyć nowy temat :mrgreen:

Wg niektórych źródeł jest całkiem prawdopodobne że ludzkość ma właśnie narodzić się na nowo w następnym wymiarze, w wymiarze w którym nasze dzisiejsze liniowe pojmowanie czasu utraci sens - mamy wyjść poza czas, cokolwiek to oznacza :mrgreen:

Okazuje się jednak że tak naprawdę nasze dzisiejsze. liniowe pojmwanie czasu już utraciło sens - problem tylko w tym że nie wszyscy o tym wiedzą :mrgreen:

Tekst traktuje o wycieczce na Syberię do nowoczesnego ośrodka badawczego autora książki "Apokalipsa 2012":

"
Otaczali mnie coraz liczniejsi wiebiciele Dmitriewa. nabrałem więc odwagi i zapytałem go o rok 2012. Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę, a potem przeskoczył na inny temat.

...

Dmitriewa odciągnięto na bok, a mnie przedstawiono Aleksandrowi W. Trofimowowi, naczelnemu dyrektorowi Międzynarodowego Instytutu Naukowo Badawczego Antropologii Kosmicznej (ISRICA) i szefowi pracowni helioklimatopatologii w Naukowym Centrum Medycyny Klinicznej i Eksperymentalnej Syberyjskiego Oddziału Rosyjskeij Akademii Nauk.
Razem poszliśmy do podziemia, gdzie pokazał mi bardzo osobliwe urządzenie.
Zwierciadło Kozyriewa wyglądało jak beczka ze stopu aluminium o niemal dwumetrowej długości. W środku znajduje się materac i kilka poduszek do leżenia.
Jest to jedno z wielu niezwykłych urządzeń wynalezionych przez Mikołaja A. Kozyriewa, legendarnego rosyjskiego fizyka, określanego jako szarlatan lub geniusz- zależnie od tego kto nam o nim opowiada i o czym jest mowa.

Kozyriew twierdził że czas płynie w postaci promieni, które swobodnie przemieszczają się w przestrzeni kosmicznej, ale pole magnetyczne Ziemii zakłóca ich bieg, podobnie jak światło poruszające się bez przeszkód w próżni rozprasza się i odbija przy zetknięciu z ziemią lub chmurami.
Dotarcie do promieni czasu, rozumował Kozyriew, ułatwiłoby łączność psychiczną, ponieważ większość zjawisk określanych mianem telepatii. a zwłaszcza przepowiadanie przyszłości, można po prostu interpretować jako podróże w czasie.

Kozyriew wraz z zespołem przebadali wiele świętych miejsc, naturalnych i stworzonych przez człowieka, i ustalili, że ogromna ich część znajduje się w punktach, w których natężenie pola magnetycznego jest niskie. Sprowadzili tam osoby mające zdolności parapsychologiczne i porównali wyniki przeprowadzonych badań z opisami doświadczeń wykonanych w miejscach, gdzie pole magnetyczne jest silniejsze. Z uzyskanych wyników wynikało. że im mniejsze natężenie pola magnetycznego. tym lepsze są rezultaty mediów.

Kozyriew postanowił więc stworzyć sztuczne słabe pole magnetyczne - zwierciadło zmniejszające natężenie pola 500 razy, co z grubsza odpowiada warunkom panującym tysiąc kilometrów nad Ziemią. Zawiózł swoje urządzenia w miejsca o niskich wartościach pola - pola magnetyczne są bardziej zróżnicowane daleko na północy i południu - aby przeprowadzić tam kolejne doświadczenia. Polegały one na tym, że medium przekazywało myślą sygnały do oddalonych od niego odbiorców, którzy rysowali to co odebrał ich umysł i o tym opowiadali.

Wyniki eksperymentów były najwyraźniej obiecujące, skoro Sowieci zaliczyli badania parapsychologiczne do priorytetów naukowych i militarnych. Możliwe że ówczesne władze zwalczające jedną z podstawowych ludzkich potrzeb - wiarę, rekompensowały ten niedostatek zwiększoną uwagą poświęconą zjawiskom parapsychicznym. Telepatię traktowano jako broń o wielostronnym zastosowaniu: od unieszkodliwiania urządzeń namierzających w pociskach balistycznych (opisał to Thomas Pynchon w powieści "V") aż po zwyczajne szpiegostwo. Pogłoski o parapsychicznych metodach zdobywania informacji krążyły zwłaszcza po II wojnie światowej. Infrastruktura sowieckiej gospodarki leżała wówczas w gruzach, ocalały tylko nieliczne placówki badawcze, a jednak Związek Sowiecki niemal równie szybko jak USA wyprodukował bombę wodorową. Czyżby jakiś niedoceniany sowiecki biurokrata, odpowiednik kapitana Kristoffersona, dowiedziawszy się dzięki parapsychologicznemu szpiegostwu o sekretach atomowych, przełamał własny sceptycyzm i docenił wartość informacji, mimo że zdobyto je za pomocą dziwnych i nienaukowych metod?

Trofimow zaprowadził mnie z powrotem do swego biura. Ni z tego, ni z owego spytałem go o rok 2012.
- To pytanie powinien Pan skierować raczej do naszego kolegi, Jose Arquellesa. Prowadzi tu z nami pewne doświadczenia - Trofimow wskazał na zwierciadło Kozyriewa.

...

Zasady eksperymentu były proste. Między 29 maja i 24 czerwca 2005 roku Arguelles o ustalonej porze miał przez pół godziny przekazywać myśli i obrazy z dowolnego miejsca na świecie. Nikt z uczestników doświadczenia nie wiedział wcześnej, gdzie Arguelles przebywa podczas transmisji. :udzie z zespołu ISRICA pod kierownictwem Taisy Kuzniecowej. doktora medycyny, kardiologa z uniwersytetu w Nowosybirsku mieli w określonym czasie czekać wewnątrz zwierciadła Kozyriewa by zarejestrować to co uda im się odebrać z przekazu.
W lipcu 2006 roku spędziłem cały dzień w towarzystwie dr Kuzniecowej, żwawej pani profesor, która zachowała gruby dziennik z rysunkami i symbolami odbieranymi w czasie trwania eksperymentu. Dziennik podzielony był na 3 części, ponieważ przekazy nadchodziły w 3 falach. Jak powiedziała mi pani Kuzniecowa, a potwierdził Trofimow, pierwsza fala odbieranych informacji zaczęła się pod koniec kwietnia 2005 roku.
- Sądziłem że Arquilles zaczął nadawać dopiero w końcu maja 2005 - wyjąkałem, przeglądając strona po stronie rysunki świątyń, przedmiotów oraz hieroglifów i symboli w stylu Majów.

Dwa koty, dwa kanarki. Twarze Trofimowa i Kuzniecowej zdradzają poczucie oszałamiającego sukcesu, o którym większość naukowców może tylko pomarzyć.
Udało im się udowodnić szokującą hipotezę: telepatia i inne zjawiska parapsychologiczne obalają konwencjonalne pojęcie czasu.

...

W sumie w eksperymencie uczestniczyły 42 osoby nadające i odbierające., łącznie z Arquillesem i Kuzniecową. Trofimow z zespołem porównał dane z przekazów odbieranych w czasie rzeczywistym, tzn. w ustalonych porach transmisji i odkrył wyjątkowo wysoki stopień zbieżności pomiędzy obrazami nadawanymi i odbieranymi; współczynnik korelacji przekroczył 0,7.
Oznacza to że przynajmniej w 70% przypadków odbiorca na Syberii zanotował obraz, który odpowiadał obrazowi nadanemu z Meksyku. Ze statystycznego punktu widzenia jest to zbieżność duża. Na ogół eksperyment uważa się za udany kiedy można mówić o korelacji na poziomie 60% lub więcej.
Trofimow potwierdza że wyniki eksperymentu są zgodne z uzyskiwanymi przez zespół ISRICA od początku lat 90-tych. Obalają pogląd, że parapsychiczne prognozy są jedynie trafnymi domysłami albo przykładami zwiększonej zdolności tradycyjnej percepcji.
Eksperymenty grupy ISRICA wyraźnie wskazują że zjawiska parapsychologiczne przeczą konwencjonalnemu, przyczynowo-skutkowemu pojmowaniu czasu.

"
źródło:
fragment książki "Apokalipsa 2012" Lawrence E. Joseph'a

pozdrawiam
  • 6

#2 Gość_radoslaw

Gość_radoslaw.
  • Tematów: 0

Napisano

*
Popularny

Dziękuję za niezaśmiecanie tematu :mrgreen:

Dzisiaj coś o fraktalnej naturze czasu, czyli poniższym obrazku:

Dołączona grafika

Tutaj krótki opis by Wilcock:

http://www.youtube.com/watch?v=vVUm6l_oAr4

I wybrane feagmenty w temacie z konferencji "Przebudzeni i świadmoi":

http://www.youtube.com/watch?v=QfhOfGX-_wY

„Omawiałem eksperyment, w którym maleńka tzw. kulka Buckiego (Buckminster Fuller)
została wystrzelona przez kratę.
Otwory w tej kracie mają wielkość 100 nanometrów.
Kulka Buckiego ma wielkość tylko około 1 lub 2 nanometrów.
Przechodzi przez kratę i zamienia się w falę.
Kulka Buckiego, która przypuszczalnie powinna być makroskopijnym obiektem
przechodzi przez ten mały otwór i z jakiegoś powodu przemienia się w nielokalną falę.
Co naprawdę oznacza kwantowa nielokalność?
Oznacza, że nie wiecie gdzie ta fala znajduje się w przestrzeni,
nie wiecie również gdzie ta fala znajduje się w czasie.
Kwantowa nielokalność pokazuje, że im bardziej starasz się odnaleźć ją w czasie tym mniej możesz odnaleźć ją w przestrzeni.
Im bardziej starasz się ją odnaleźć w przestrzeni tym mniej możesz ją odnaleźć w czasie.
A kiedy patrzysz na fizykę - równania fizyki kwantowej - jest to bardzo dobrze znane w mechanice kwantowej:
czas musi biec jednocześnie wstecz, naprzód...
musi być kompletnie nielinearny w tradycyjnym sensie.


Jak Einstein nazywał przestrzeń?
Nie nazywał jej przestrzenią, tylko czasoprzestrzenią.
Powód dla którego nazywał ją czasoprzestrzenią jest taki, że jak mówił poruszasz się przez coś co sprawia, że czas zaczyna poruszać się szybciej
kiedy przemierzasz przestrzeń.


Kiedy poruszasz się w przestrzeni to poruszasz się również przez tzw. fabrykę czasu...
Fabrykę czasoprzestrzeni - jak ją nazywał Einstein.

Ten świat stale wymienia się energią tam i z powrotem z czasoprzestrzenią.
Nazywamy to przestrzenioczasem po tamtej stronie, a czasoprzestrzenią po naszej stronie.
Więc sfera przestrzenioczasu po tamtej stronie wysyła energię do czasoprzestrzeni tutaj,
która przeprawia się tam i z powrotem, i tworzy to co nazywamy materią.
Powód dla którego jest to tak ważne jest taki, że jeśli możesz wejść do przestrzenioczasu,
to możesz w rzeczywistości przebyć fizyczną odległość,
powrócić do czasoprzestrzeni i w taki sposób podróżujesz w czasie.
I nie chodzi tylko o przyszłość.
Możesz w rzeczywistości podróżować w przeszłość.
Jeśli podróżujesz w kierunku, w którym Ziemia się obraca
i podróżujesz przed miejsce do którego Ziemia zmierzała gdy wybrałeś się w podróż
to znajdziesz się w przyszłości. Ponieważ wynurzasz się w czasoprzestrzeni przed miejscem gdzie Ziemia była
na tej linii czasu w momencie Twojego odejścia.
Jeśli podróżujesz na zachód to jest to przeszłość.
Wschód to przyszłość, a zachód to przeszłość.

----------------------------------------
Wejdź na www.reciprocalsystem.com - przeczytaj książki Dewey'a Larsona, bo jest ich kilka i sam się przekonaj
jak przełamuje on po kolei każdy problem w mechanice kwantowej, i pokazuje, że musisz mieć trójwymiarowy czas.
Wszystko co mówimy to, że jeśli możesz dostać się do przestrzenioczasu, to będzie to wyglądało jak wszystko tutaj
ponieważ każdy atom i molekuła jest tutaj ponieważ wymienia swoją energię z przestrzenioczasem.
Materiał z przestrzenioczasu istnieje wszędzie dookoła mnie.
Oznacza to, że wszystkie te rzeczy istnieją w formie równoległej struktury w równoległym wszechświecie.
Kiedy się tam dostaniesz staje się to Twoimi trzema wymiarami przestrzeni.
Będzie wyglądać tak samo, ponieważ energia tego jest tą samą energią, która istnieje tu w czasoprzestrzeni.

,,,

Mówiłem o eksperymencie, gdzie kulki Buckiego zostały wystrzelone przez kratownicę o wielkości 100 nanometrów przez bardzo mały otwór. Przemieniły się w falę zwyczajnie uderzając w kratę.
To jest jak wywrócenie się wnętrzem na zewnątrz i przejście z czasoprzestrzeni, w której są cząsteczką, do przestrzenioczasu.
Ta trwała cząsteczka, która złożona jest ze 120 atomów, to nie jest zwykła mała rzecz,
to jest kulka, posiada strukturę, posiada formę, posiada kształt...
dosłownie wyskoczyła całkowicie z naszej czasoprzestrzeni,
przeskoczyła do wymiaru, w którym czas jest trójwymiarowy, a przestrzeń jest jednowymiarowa i rozmazała się.
Jest teraz częściowo w przeszłości, częściowo w teraźniejszości, częściowo w przyszłości.
W tym stanie wygląda jak fala ponieważ nie możesz już przebadać gdzie wszystko się znajduje.
Więc teraz przyjrzyjcie się temu:
Molekuła DNA jest tylko nieco szersza od kulki Buckiego.
Co oznacza, że molekuła DNA również podlega efektom kwantowym,
w których molekuły w waszym DNA przechodzą stadia bycia tutaj w czasoprzestrzeni i bycia w przestrzenioczasie
gdzie w rzeczywistości są rozciągnięte w czasie liniowym, i są czułe na wszystkie inne pola energii dookoła nich.


Rosjanie zidentyfikowali pole czasu, co znaczy, że jeśli przyspieszasz pole czasu na małym obszarze to czas będzie biegł szybciej lub wolniej w tym obszarze w porównaniu do wszystkiego innego co jest dookoła.
Mają wiele eksperymentów z małymi zegarkami i innymi rzeczami, które kładą w polu czasu, a pole czasu je przyspiesza lub spowalnia.
Piramidy są jedną z tych rzeczy, które sprawią, że te zegarki zmienią prędkość.
Więc piramida jest w rzeczywistości symbolem czegoś, co spowoduje powstanie zmiany.
Piramida jest symbolem, ale jest to również technologia. Jest to również maszyna.
Symbol piramidy oznacza sięganie ku górze.
To coś co sięga niebios. Reprezentuje geometrię.
Istnieje geometria, która tworzy pole energetyczne pola czasu o którego funkcjonowaniu mówię. To wszystko jest oparte na geometrii.


Pole czasu to coś co nie tylko oddziałuje na korytarz czasu liniowego.
Oddziałuje również na zdrowie waszego ciała.
Im więcej tego pola czasu przepływa przez wasze ciało
tym będziecie zdrowsi i paradoksalnie tym wolniej będziecie się starzeć.
To kiedy przepływ pola czasu się zatrzymuje - to opuszczacie wieczność...
opuszczacie ponadczasowość.
To kiedy czas przestaje przez was przepływać,
to przestajecie być wiecznymi istotami i zaczynacie się starzeć.


_____

Pamiętacie to naukowe badanie, o którym mówił Dr Deepak Chopra w "Bezwiekowym ciele, bezczasowym umyśle" ("ageless body timeless mind")
gdzie bierze grupę starszych ludzi i umieszcza ich w pokoju z czasopismami sprzed 40 lat,
z audycjami radiowymi, meblami, wszystkim...
To co odkrył, to że w bardzo krótkim przedziale czasowym wszyscy ci ludzie mieli znaczący zwrot,kiedy to zaczęli odwracać proces starzenia.
Zaczęli stawać się młodsi w sposób, który jest molekularnie, biologicznie do udowodnienia.
To dlatego, że pole czasu zaczęło napływać znowu - zaczęli mieć nadzieję.
Pole czasu jest tym, które daje wam inspirację.
Jeśli chcecie wiedzieć, czy pole czasu przez was przepływa czy nie,
to możecie to powiedzieć ponieważ będziecie w stanie uniesionej wdzięczności
i pozytywnej emocji.
Jest to naukowy fakt, że im bardziej wasz umysł wchodzi w ten stan rezonansu, pozytywnego nastawienia
bycia ponad strachem, stanu odwagi to sprawiacie, że czas przepływa przez was szybciej, co znaczy że posiadacie moc wieczności w waszych palcach, co znaczy, że jesteście strażą przednią procesu ludzkiej ewolucji.


Fragment książki Wilcocka opisującej cykliczność czasu

Link do prac rosyjskich naukowców którzy na podstawie Kalendarza Majów sporządzili mapę fraktalnego czasu.

Na koniec wywiad z Gregiem Bradenem, autorem książki "Fraktalny czas"

http://www.youtube.com/watch?v=u9wYZK1ub7U

pozdrawiam
  • 5

#3

popokatepetl.
  • Postów: 9
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

radoslaw-czas mija...nie można go zatrzymac , jeżęli nie wierzysz popatrz na zegarek wymyslony przez ludzkość -wskazówka sekundnika działa na naszą niekorzysc -nie obali tego nikt .chyba ze przyłożysz mocny magnes do metalowych wskazówek ..mojego ciała.ani ciała Mojej dziewczyny nic nie odmłodzi ..itd. Czas mija i zadna książka go nie zatrzyma ...
  • -1

#4 Gość_osiris

Gość_osiris.
  • Tematów: 0

Napisano

radoslaw-czas mija...nie można go zatrzymac , jeżęli nie wierzysz popatrz na zegarek wymyslony przez ludzkość -wskazówka sekundnika działa na naszą niekorzysc -nie obali tego nikt .chyba ze przyłożysz mocny magnes do metalowych wskazówek ..mojego ciała.ani ciała Mojej dziewczyny nic nie odmłodzi ..itd. Czas mija i zadna książka go nie zatrzyma ...

Brak wiary powoduje, że nie możesz tego powstrzymać.
  • 2

#5 Gość_radoslaw

Gość_radoslaw.
  • Tematów: 0

Napisano

radoslaw-czas mija...nie można go zatrzymac


"
MAGICZNE KROKI

Po raz pierwszy don Juan opowiedział mi szczegółowo o magicznych krokach po tym, gdy wyraził się nieprzychylnie na temat mojej wagi.
– Cholerny z ciebie grubas – powiedział, przyglądając mi się od stóp do głów i z dezaprobatą kręcąc głową. – Niewiele ci brakuje do otyłości. Widać po tobie, że jesteś wyeksploatowany. Jak każdy człowiek twojego czasu, zaczynasz obrastać tłuszczem na karku, jak byk. Czas najwyższy, byś poważnie pomyślał o największym odkryciu czarowników, o magicznych krokach.
– O jakich znowu magicznych krokach, don Juanie? – spytałem. – Do tej pory nic mi o nich nie wspominałeś. A jeśli nawet, to tylko mimochodem, bo nie mogę sobie niczego takiego przypomnieć.
– Opowiedziałem ci o nich bardzo dużo – powiedział – a co więcej, mnóstwo ich już znasz. Cały czas cię ich uczę.
Jeśli o mnie chodzi, nie było prawdą, jakoby cały czas uczył mnie jakichkolwiek magicznych kroków. Zaprzeczyłem bardzo zapalczywie.
– Nie musisz wkładać tyle uczucia w obronę swojego cudownego ja – zażartował, poruszając komicznie brwiami z przepraszającym wyrazem twarzy. – Chciałem powiedzieć, że naśladujesz wszystko, co robię, wykorzystuję więc twoją umiejętność naśladowania. Przez cały czas pokazuję ci przeróżne magiczne kroki, a ty zawsze myślisz, jak to ja uwielbiam rozprostowywać kości i słuchać, jak mi w stawach trzeszczy. Podoba mi się ta twoja interpretacja – rozprostowywanie kości. Dalej będziemy to tak określać.
– Pokazałem ci dziesięć różnych sposobów rozprostowywania kości – ciągnął. – Każdy z nich to magiczny krok, idealnie pasujący do twojego i mojego ciała. Można by rzec, że te dziesięć magicznych kroków doskonale nam obydwu odpowiada. Są naszą osobistą własnością, tak jak były własnością czarowników pochodzących z dwudziestu pięciu pokoleń przed nami, którzy byli dokładnie tacy sami jak my dwaj.
Jak to ujął don Juan, magiczne kroki były różnymi pozycjami, które – w moim mniemaniu – przyjmował dla rozprostowania kości. Poruszał wówczas w określony sposób ramionami, nogami, tułowiem i biodrami; sądziłem, że robi to, by maksymalnie rozciągnąć mięśnie, kości i ścięgna. Z mojego punktu widzenia efektem tych ruchów było trzeszczenie w stawach, które, jak wierzyłem, don Juan demonstrował, by mnie zadziwić i rozweselić. Pamiętam, że za każdym razem mówił, abym go naśladował. Zachęcał mnie nawet, w duchu współzawodnictwa, bym zapamiętał ruchy, które mi pokazywał, i powtarzał je w domu, aż będę umiał wydobyć z moich stawów podobne trzeszczenie.
Nigdy mi się nie udało usłyszeć tego trzeszczenia w moich stawach, jednakże bez wątpienia nauczyłem się wszystkich ruchów, zupełnie mimochodem. Teraz wiem, że fiasko moich usilnych starań, by wydobyć trzeszczenie ze stawów, wyszło mi w końcu na dobre, ponieważ mięśni i ścięgien ramion oraz pleców nigdy nie wolno rozciągać tak forsownie. Stawy don Juana po prostu miały to do siebie, że trzeszczały przy naciąganiu, podobnie jak stawy palców dłoni niektórych ludzi trzeszczą przy zaciskaniu pięści.
– Jak dawni czarownicy wymyślili magiczne kroki, don Juanie? – spytałem.
– Nikt ich nie wymyślił – odparł surowo. – Z założenia, że zostały one wymyślone, automatycznie wynika wniosek o ingerencji umysłu, a w wypadku magicznych kroków jest on błędny. Prędzej już zostały one odkryte przez dawnych szamanów. Mówiono mi, że wszystko się zaczęło od niezwykłego poczucia błogości, którego szamani doznawali w szamańskich stanach podwyższonej świadomości. Uczucie rozpierającego ich wigoru było to tak niesamowite i fascynujące, że usiłowali je przenieść również do stanu normalnej świadomości.
– Z początku szamani byli przekonani, że to uczucie błogości jest po prostu wytworem stanu podwyższonej świadomości – wyjaśnił mi kiedyś don Juan. – Wkrótce spostrzegli, że nie wszystkie stany szamańskiej podwyższonej świadomości wywołują w nich owo uczucie. Po dokładnej analizie okazało się, że błogość pojawiała się zawsze w trakcie wykonywania określonych ruchów ciałem. Szamani uświadomili sobie, że w stanach podwyższonej świadomości ich ciała mimowolnie się poruszały na różne sposoby i że właśnie te ruchy były powodem owego niezwyczajnego odczucia fizycznej i psychicznej pełni.
Don Juan powiedział, że zawsze mu się wydawało, iż ruchy, które dawni szamani wykonywali automatycznie w stanach podwyższonej świadomości, są pewnego rodzaju dziedzictwem ludzkości, czymś głęboko ukrytym i wyjawianym tylko tym, którzy tego szukają. Wyobrażał sobie owych czarowników jako badaczy podwodnych głębin, którzy odzyskali ten skarb, nawet o tym nie wiedząc.
Don Juan mówił, że dawni czarownicy zaczęli mozolnie łączyć ze sobą niektóre z zapamiętanych ruchów. Ich wysiłki nie poszły na marne. Udało im się odtworzyć ruchy, którymi, jak sądzili, ciało reaguje automatycznie w stanach podwyższonej świadomości. Zachęceni tym powodzeniem, odtworzyli jeszcze setki ruchów, które powtarzali, nie próbując nawet ich poskładać w jakiś zrozumiały schemat. Sądzili, że w podwyższonej świadomości ruchy te wykonuje się spontanicznie, a ich efekt zależy od działania jakiejś siły, zupełnie niezależnej od woli szamanów.
Don Juan stwierdził, że z natury spostrzeżeń czarowników starożytności zawsze wywodził, iż musieli oni być niezwykłymi ludźmi, ponieważ odkryte przez nich ruchy nie zostały podobnie objawione współczesnym szamanom, którzy również wchodzili w stany podwyższonej świadomości. Być może było tak dlatego, że współcześni szamani nauczyli się tych ruchów, w takiej czy innej formie, od swoich poprzedników, a może brało się to stąd, że czarownicy starożytności mieli większą masę energetyczną.
– Jak to rozumiesz, don Juanie, że mieli większą masę energetyczną? – spytałem. – Byli więksi?
– Nie przypuszczam, by byli więksi w sensie fizycznym – odparł. – Jednakże na poziomie energetycznym w oczach widzących jawili się jako podłużne kształty. Samych siebie nazywali świetlistymi jajami. Nigdy w życiu nie widziałem świetlistego jaja. Widywałem jedynie świetliste kule. Przypuszczalnie więc przez pokolenia człowiek utracił nieco masy energetycznej.
Don Juan wyjaśnił mi, że dla widzącego wszechświat składa się z nieskończonej liczby pól energetycznych. Widzącemu przedstawiają się one jako świetliste włókna, które strzelają dookoła na wszystkie strony. Don Juan powiedział, że owe włókna przeszywają świetliste kule ludzi pod wszelkimi możliwymi kątami i że śmiało można przyjąć, iż skoro kształty ludzi jawiły się niegdyś w formie podłużnej, podobnej do jaja, to były one znacznie wyższe od kuł. Stąd też pola energetyczne, które obejmowały ludzi w górnej części ich świetlistych jaj, obecnie, gdy ludzie są świetlistymi kulami, już ich nie obejmują. Dla don Juana oznaczało to niejako utratę masy energetycznej, która miała być kluczem do odzyskania owego ukrytego skarbu: magicznych kroków.
– Dlaczego te kroki dawnych szamanów nazywa się magicznymi krokami, don Juanie? – zapytałem go pewnego razu.
-To nie tylko nazwa – odrzekł. – One są magiczne! Skutków ich działania nie da się ogarnąć umysłem, odwołując się do zwykłych wyjaśnień. Te ruchy nie są ćwiczeniami fizycznymi czy jedynie jakimiś pozycjami ciała; to prawdziwe próby osiągnięcia optymalnego stanu trwania. Magia tych ruchów – ciągnął don Juan – to subtelna zmiana, którą odczuwają ćwiczący podczas ich wykonywania. To pewna aura efemeryczności, która naznacza ich ciało i ducha, rodzaj lśnienia, światło w oczach. Ta subtelna zmiana to dotyk ducha. To tak, jakby praktykujący poprzez te ruchy odnawiali dawno zapomnianą więź z siłą życiową, dzięki której trwają.
Dalej wyjaśnił, że ruchy te nazywa się magicznymi krokami również dla tej przyczyny, że przenoszą szamanów, w obrębie postrzegania, do odmiennych stanów trwania, w których odczuwają oni świat w sposób nie dający się opisać.
– Ze względu na to właśnie, ze względu na tę magię – powiedział mi don Juan – magiczne kroki trzeba praktykować nie w ramach gimnastyki, lecz jako metodę przywoływania mocy.
– Ale czy można je traktować jako ćwiczenia fizyczne, mimo że wcześniej nigdy ich tak nie traktowano? – zapytałem.
– Możesz je praktykować tak, jak ci się żywnie podoba – odparł don Juan. – Magiczne kroki wzbogacają świadomość niezależnie od tego, jak je traktujesz. Mądrze byłoby jednak nazywać je po imieniu, magicznymi krokami, które pozwalają praktykującym odrzucić maskę uspołecznienia.
– Co to za maska uspołecznienia? – spytałem.
– To taki pancerz, którego zażarcie bronimy i za który umieramy – powiedział. – Pancerz, który narzuca na nas świat. Nie pozwala nam osiągnąć wszystkich naszych możliwości. Każe nam wierzyć, że jesteśmy nieśmiertelni. W tych ruchach żyje intencja tysięcy czarowników. Wykonując je nawet zupełnie od niechcenia, doprowadzasz do unieruchomienia umysłu.
– Jak to rozumieć, że doprowadzam do unieruchomienia umysłu? – spytałem.
– Wszystko, co robimy w naszym świecie – odrzekł – uznajemy i rozpoznajemy, przetwarzając to w ciągi podobieństwa, ciągi rzeczy, powiązane ze względu na funkcję, jaką spełniają. Na przykład, jeżeli powiem ci “widelec", natychmiast przyjdą ci do głowy: łyżka, nóż, obrus, serwetka, talerz, filiżanka z podstawkiem, kieliszek wina, chili con carne, przyjęcie, urodziny, zabawa. Śmiało mógłbyś tak jeszcze długo wyliczać rzeczy funkcjonalnie ze sobą powiązane, być może bez końca. Wszystko, co robimy, jest tak właśnie powiązane. Dziwne u czarowników jest to, że widzą oni, iż wszystkie te ciągi pokrewieństwa, wszystkie ciągi rzeczy powiązanych ze sobą funkcjonalnie w mniemaniu ludzi są niezmienne i wieczne, niczym słowo boże.
– Nie wiem, don Juanie, po co mieszasz słowo boże do swoich wyjaśnień. Co ma wspólnego słowo boże z tym, co usiłujesz mi wyjaśnić?
– Wszystko! – odpowiedział. – Wygląda na to, że w naszych głowach cały wszechświat jest niczym słowo boże, absolutny i niezmienny. Tym się kierujemy. Gdzieś głęboko w sobie mamy taki mechanizm, który nie pozwala nam się zatrzymać i stwierdzić, że słowo boże – w naszym pojęciu – odnosi się do świata, który jest martwy. Za to żywy świat nieustannie płynie. Porusza się. Zmienia. Przeistacza się. Najbardziej abstrakcyjnym powodem, dla którego magiczne kroki czarowników mojej linii są magiczne – ciągnął don Juan – jest to, że w czasie ich wykonywania ciało praktykującego uświadamia sobie, iż wszystko, zamiast być nieprzerwanym łańcuchem pokrewnych sobie obiektów, jest strumieniem, nieustającym przepływem. A skoro wszystko we wszechświecie płynie niczym strumień, można ów strumień zatrzymać. Można postawić na nim tamę i tak wstrzymać lub zmienić jego przepływ.
Don Juan wyjaśnił mi kiedyś, jak praktykowanie magicznych kroków wpłynęło na czarowników z jego linii, i porównał ich sytuację z tym, co się stanie ze współczesnymi praktykującymi.
– Gdy czarownicy mojej linii uświadomili sobie – rzekł – że praktykowanie ich magicznych kroków powoduje wstrzymanie zwykle nieprzerwanego przepływu zdarzeń, przeżyli szok i omal nie umarli z przerażenia. Wymyślili cały układ metafor dla opisu tego wydarzenia i kiedy starali się je objaśnić i zanalizować, spaprali całą sprawę. Zaplątali się w rytuały i ceremonie. Zaczęli odgrywać akt wstrzymania przepływu zdarzeń. Wierzyli, że jeśli z określonym aspektem swoich magicznych kroków zwiążą pewne ceremonie i rytuały, same magiczne kroki przyniosą pożądany rezultat. Po niedługim czasie bardziej grzęźli w nieprzebranej liczbie swoich niezwykle złożonych rytuałów i ceremonii niż w samych magicznych krokach. To bardzo ważne, aby skierować uwagę praktykujących na pewien określony aspekt magicznych kroków – ciągnął don Juan. – Jednakże to zapatrzenie powinno być swobodne, na wesoło, bez śmiertelnej powagi i posępności. Magiczne kroki powinno się praktykować dla samej przyjemności, jaką to przynosi, nie przejmując się zbytnio korzyściami.
Podał przykład jednego ze swoich towarzyszy, czarownika o imieniu Silvio Manuel, którego ulubionym zajęciem było dostosowywanie magicznych kroków czarowników starożytności do kroków jego współczesnego tańca. Don Juan określił Silvia Manuela jako niezrównanego akrobatę i tancerza, który tak naprawdę tańczył swoje magiczne kroki.
– Nagual Elias Ulloa byt najważniejszym innowatorem mojej linii – podjął don Juan. – To on właśnie, że tak powiem, wyrzucił cały ceremoniał przez okno i praktykował magiczne kroki wyłącznie z tą myślą, z jaką pierwotnie ich używano, kiedyś w zamierzchłej przeszłości – aby rozprowadzać energię. Nagual Julian Osorio, który był po nim – mówił dalej – ostatecznie dobił cały ceremoniał. Jako że był w rzeczywistości zawodowym aktorem i kiedyś się utrzymywał z występów w teatrze, wielką wagę przykładał do – jak to określali czarownicy – teatru szamańskiego. On nazwał go teatrem nieskończoności i zawarł w nim wszystkie dostępne mu magiczne kroki. Każdy ruch odgrywanych przez niego postaci był na wskroś przesycony magicznymi krokami. To jeszcze nie wszystko, przekształcił on ten teatr w nową metodę ich nauczania. Wszystko się zamknęło pomiędzy nagualem Julianem, aktorem nieskończoności, a Silviem Manuelem, tancerzem nieskończoności. Na horyzoncie zabłysła nowa era! Era czystego rozprowadzania!
Don Juan, wyjaśniając rozprowadzanie, mówił, że ludzie, postrzegani jako skupiska pól energii, są zamkniętymi jednostkami energetycznymi o ustalonych granicach, które nie pozwalają ani na przedostawanie się energii z zewnątrz, ani wydostanie z wewnątrz. Z tego powodu energia zawarta w takim skupisku pól energetycznych to wszystko, na czym każdy człowiek może bazować.
– Naturalną skłonnością ludzi – mówił – jest wypychanie energii jak najdalej od ośrodków witalności, które się mieszczą po prawej stronie ciała na samej krawędzi klatki piersiowej, w okolicy wątroby i woreczka żółciowego, oraz po lewej stronie ciała, również na krawędzi klatki piersiowej, w okolicy trzustki i śledziony; na plecach, dokładnie za tymi dwoma pierwszymi ośrodkami – w okolicy nerek, i dokładnie ponad nimi – w okolicy nadnerczy; jak również u nasady szyi, w dołku u zbiegu obojczyka i mostka, a także dokoła macicy i jajników u kobiet.
– Jak ludzie wypychają tę energię, don Juanie? – zapytałem.
– Zamartwiając się – odparł. – Poddając się napięciom powszedniego życia. Przymus załatwiania codziennych spraw odbija się na ich zdrowiu.
– A co się dzieje z tą energią, don Juanie? – spytałem.
– Zbiera się na obrzeżach świetlistej kuli – rzekł. – Czasem tworzy nawet rodzaj grubej korowatej powłoki. Magiczne kroki oddziałują na całego człowieka, pojmowanego jako ciało fizyczne i jako skupisko pól energetycznych. Pobudzają energię nagromadzoną w świetlistej kuli i przekazują ją z powrotem do ciała fizycznego. Magiczne kroki uaktywniają zarówno samo ciało jako pewien układ fizyczny, osłabiony przez rozproszenie energii, jak również ciało jako pewien układ energetyczny, który jest w stanie rozprowadzić tę rozproszoną energię. Energia na obrzeżach świetlistej kuli – ciągnął – energia, która nie jest rozprowadzona, jest równie nieprzydatna jak kompletny brak energii. To naprawdę przerażające, przechowywać gdzieś nadmiar energii, która jest w praktyce niedostępna. To tak, jakbyś był na pustyni i umierał z powodu odwodnienia, choć masz ze sobą zbiornik z wodą, którego nie możesz otworzyć, bo nie masz czym. A na tej pustyni nie ma nawet jednego kamienia, którym mógłbyś ten zbiornik rozbić.
Prawdziwą magią magicznych kroków jest to, że kierują one złogi energii z powrotem do ośrodków witalności; stąd właśnie bierze się owo poczucie błogości i nieprawdopodobnej sprawności fizycznej, które udziela się praktykującym. Czarownicy z linii don Juana, zanim się zagubili w nadmierne rozbudowanych rytuałach i ceremoniach, określili warunek rozprowadzenia. Nazwali go nasyceniem, co miało oznaczać, że zanurzali swoje ciała w obfitości magicznych kroków, pozwalając sile, która nas spaja, kierować magicznymi krokami tak, aby jak najskuteczniej rozprowadzały one energię.
– Jak to, don Juanie? Chcesz mi wmówić, że za każdym razem, gdy rozprostowujesz kości, i za każdym razem, kiedy ja próbuję cię naśladować, faktycznie rozprowadzamy energię? – spytałem go pewnego razu bez cienia ironii.
– Za każdym razem, gdy wykonujemy jakiś magiczny krok – odparł – tak naprawdę zmieniamy podstawową strukturę naszej istoty. Energia, zazwyczaj zalegająca gdzieś i bezużyteczna, zostaje uwolniona i zaczyna przenikać do wirujących ośrodków witalności w ciele. Tylko i wyłącznie z pomocą tej odzyskanej energii jesteśmy w stanie zbudować groblę, zaporę, która jako jedyna może powstrzymać ów niepowstrzymany i zawsze szkodliwy dla nas strumień zdarzeń.
Poprosiłem don Juana, aby podał mi przykład takiej tamy na tym, jak to określił, szkodliwym strumieniu. Powiedziałem mu, że chciałbym to sobie jakoś wyobrazić.
– Podam ci przykład – rzekł. – W moim wieku powinno mi dokuczać, dajmy na to, wysokie ciśnienie. Gdybym się udał do lekarza, ten, widząc mnie, przyjąłby zapewne, że oto ma przed sobą starego Indianina, którego wyczerpały tysiące różnych trosk, rozgoryczenie i kiepskie odżywianie; skutkiem tego wszystkiego, jak łatwo przewidzieć i czego należy się spodziewać, jest nadciśnienie. W moim wieku to normalne. Nie mam najmniejszych kłopotów z nadciśnieniem – mówił dalej. – Nie dlatego, że jestem silniejszy od przeciętnego człowieka albo mam lepsze geny, ale dlatego, iż moje magiczne kroki pozwoliły mojemu ciału wyłamać się z wszelkich wzorców zachowań, których skutkiem jest nadciśnienie. Mogę śmiało powiedzieć, że za każdym razem, gdy rozprostowuję kości, wykonując jeden z moich magicznych kroków, blokuję strumień statystycznych założeń i typów zachowań, które normalnie w moim wieku powodują nadciśnienie. Innym przykładem, który mogę ci podać, jest sprawność moich kolan – ciągnął. – Nie zauważyłeś, że jestem o wiele zwinniejszy od ciebie? Poruszam kolanami jak mały chłoptaś! Dzięki moim magicznym krokom stawiam tamę na strumieniu zachowań i zmian w strukturze fizycznej, które z wiekiem przyczyniają się do zesztywnienia kolan, zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn.
Chyba nic mnie tak nigdy nie złościło jak to, że don Juan Matus, który z powodzeniem mógłby być moim dziadkiem, był nieporównywalnie młodszy ode mnie. Przy nim byłem sztywnym i twardogłowym rutyniarzem. Byłem niczym starzec. On zaś był żwawy, pomysłowy, zwinny i praktyczny. Krótko mówiąc, był obdarzony czymś, czego ja, mimo że byłem młody, nie posiadałem – młodością. Bardzo lubił rozprawiać, że być młodym to nie to samo, co być obdarzonym młodością, i że bycie młodym nie stanowi żadnej przeszkody dla starości. Kierował moją uwagę na to, że gdybym się dokładnie i spokojnie przyglądał innym ludziom, zgodziłbym się z tym, iż już w wieku dwudziestu lat są oni starcami, idiotycznie klepiącymi w kółko to samo.
– Jak to możliwe, don Juanie – zapytałem – że możesz być młodszy ode mnie?
– Przezwyciężyłem mój umysł – rzekł i wytrzeszczył oczy, udając wielką dezorientację. – Nie mam umysłu, który by mi mówił, że już czas najwyższy się zestarzeć. Nie honoruję umów, których nie zawierałem. Zapamiętaj to sobie... to nie tylko puste hasło, kiedy czarownicy powiadają, że nie honorują umów, których nie zawierali. Dać się starości to jedna z takich umów.
Długo milczeliśmy. Wydawało mi się, jakby don Juan czekał, by zobaczyć, jaki efekt wywołały jego słowa. Moje wewnętrzne ja, zdawałoby się niepodzielne, rozdzierało się jeszcze bardziej w obliczu moich jawnie przeciwstawnych reakcji. Z jednej strony całą siłą woli odżegnywałem się od bzdur, które wygłaszał don Juan; z drugiej strony jednak nie mogłem nie dostrzegać, jak trafne były jego spostrzeżenia. Don Juan był stary, a jednak wcale stary nie był. Był młodszy ode mnie o całe wieki. Nie wiązały go żadne myśli i nawyki. Wydeptywał ścieżki niewyobrażalnych światów. Był wolny, a ja byłem więźniem moich ciężkich konstrukcji myślowych i moich przyzwyczajeń, banalnych i jałowych refleksji nad sobą, które – jak poczułem wówczas po raz pierwszy w życiu – nie były nawet moje.
Przy innej sposobności spytałem don Juana o coś, co nie dawało mi spokoju już od dłuższego czasu. Powiedział mi wcześniej, że czarownicy starożytnego Meksyku odkryli magiczne kroki, które były niejako ukrytym skarbem, przechowywanym gdzieś do czasu, aż ludzie go odnajdą. Chciałem wiedzieć, kto mógłby coś takiego przechowywać z myślą o ludziach. Jedyne rozwiązanie, które przychodziło mi do głowy, nawiązywało do katolicyzmu. Sądziłem, że zrobił to Bóg, jakiś anioł stróż albo Duch Święty.
– To nie Duch Święty, który jest święty tylko dla ciebie, gdyż w skrytości ducha jesteś katolikiem – rzekł don Juan. – I z całą pewnością nie jest to Bóg, ów dobrotliwy ojciec, jak go sobie wyobrażasz. Nie jest to też jakaś bogini, matka żywicielka, pod której pieczą są wszelkie ludzkie sprawy, w co wielu wierzy. To raczej pewna bezosobowa siła, która przechowuje nieprzebrane bogactwa dla śmiałków mających odwagę ich szukać. Jest to siła pochodząca z tego wszechświata, tak jak światło czy grawitacja. To pewien czynnik spajający, wibrująca siła, która łączy skupiska pól energetycznych – ludzi – w jedną zwartą całość. Ta wibrująca siła jest czynnikiem, który nie pozwala na przedostawanie się energii do wewnątrz i na zewnątrz świetlistej kuli. Czarownicy starożytnego Meksyku – ciągnął – byli przekonani, że wykonywanie magicznych kroków jest jedynym czynnikiem, który przygotowuje ciało i doprowadza je do transcendentalnego potwierdzenia istnienia owej spajającej siły.
Z objaśnień don Juana wywnioskowałem, że wibrująca siła, o której mówił, spajająca nasze pola energetyczne, musi bardzo przypominać zjawisko, które według współczesnych astronomów zachodzi w jądrach wszystkich istniejących we wszechświecie galaktyk. Ich zdaniem tam właśnie, w jądrach galaktyk, działa jakaś niewyobrażalna siła, która utrzymuje gwiazdy galaktyki w ich położeniu. Siła ta, nazywana czarną dziurą, jest pewnym tworem teoretycznym, dzięki któremu w najbardziej chyba sensowny sposób można wyjaśnić, dlaczego gwiazdy nie oddalają się, wypychane na zewnątrz przez własną prędkość orbitalną.
Don Juan mówił, że dawni czarownicy wiedzieli, iż ludzie – będący skupiskami pól energetycznych utrzymują się w sobie nie dzięki jakimś energetycznym zwojom albo więzom, lecz dzięki pewnego rodzaju wibracji, która nadaje wszystkiemu naraz istnienie i właściwe miejsce. Don Juan wyjaśniał, że czarownicy poprzez swoje praktyki i dzięki zdyscyplinowaniu nabrali umiejętności obchodzenia się z tą wibrującą siłą, gdy tylko w pełni sobie uświadomili jej istnienie. Biegłość, do jakiej doszli w operowaniu nią, była tak niesamowita, że ich czyny obrosły legendą, przeobrażone w wydarzenia mityczne, które przetrwały do naszych czasów w formie baśniowej. Na przykład jedna z opowieści o starożytnych czarownikach, którą usłyszałem od don Juana, mówiła o tym, że potrafili z niezwykłą łatwością rozproszyć swą fizyczną masę, opierając po prostu całą swą świadomość i intencję na tej sile.
Don Juan stwierdził, że chociaż w razie konieczności potrafili oni dosłownie przejść przez ucho igielne, to jednak nigdy nie byli zupełnie zadowoleni z rezultatów rozpraszania swej masy. Powodem tego niezadowolenia było to, że po utracie masy zanikała ich zdolność do działania. Pozostawała im jedynie możliwość biernego śledzenia wydarzeń, w których nie mogli uczestniczyć. Rozgoryczenie, będące następstwem tego wykluczenia z czynnego uczestnictwa w zdarzeniach, obróciło się, jak twierdził don Juan, w słabość, która w końcu przyczyniła się do ich zguby – w obsesję ujawnienia natury owej wibrującej siły, obsesję, która żywiła się ich konkretnością; szamani zaczęli marzyć o pochwyceniu i ujarzmieniu tejże siły. Tym, czego najbardziej pożądali, była umiejętność uderzania z eterycznego stanu bezmasowości – mrzonka, jak powiedział don Juan, która nigdy się nie ziści.
Współcześni praktykujący, spadkobiercy kulturowej spuścizny po czarownikach starożytności, uświadomili sobie, że traktowanie wibrującej siły w kategoriach konkretności i użyteczności nie jest możliwe, i opowiedzieli się za jedyną rozsądną alternatywą – postanowili uświadomić sobie istnienie tej siły, za cel sobie stawiając jedynie elegancję i błogość wypływające z wiedzy.
– Współczesnym czarownikom wolno wykorzystać moc owej wibrującej siły spajającej tylko raz, gdy pochłania ich wewnętrzny ogień, gdy zbliża się czas, by opuścić ten świat – powiedział mi kiedyś don Juan. – Dla czarowników nie ma nic prostszego niż oprzeć swą absolutną i całkowitą świadomość na owej wibrującej sile wraz z intencją spalenia – i pyk! znikają niczym bańki mydlane.
"
... "Mago=iczne Kroki", Castaneda
  • 3

#6 Gość_mag1-21

Gość_mag1-21.
  • Tematów: 0

Napisano

Kiedy zaglebiam sie w przemyslenia, np. nad tym co czytam, czy to co mnie nurtuje, wydaje mi sie, ze mija zaledwie pol godziny, ale w rezultacie mija ich 6, czasem wiecej. Mysle sobie, ze wlasnie doswiadczam spowolnienia czasu, moj umysl go nie rejestruje, a wiec smiem twierdzic, ze dla mojego umyslu, a wiec i ciala, uplynelo nie wiecej jak 30 minut. Ile to jest w skali roku? Ok 2007,5 godzin. Jesli moj umysl nie zarejestrowal tych godzin, to znaczy, ze ich dla niego nie bylo.Moje cialo zaoszczedzilo ponad 2000 godzin. Wydluzylam swoje zycie o tyle? A moze tylko sprawnosc ciala i umyslu, tego nie wiem napewno. Powiedzmy, ze stan fizyczny mojego ciala daje prawdopodobienstwo przezycia ok.80 lat, ale ja mam juz w zapasie 2000 godzin, ktore moge do tego dodac, bo moj umysl nie wie, ze je juz przezyl. To nie znaczy, ze w takim stanie mam przezywac cale swoje zycie, ale mysle, ze rozmyslanie o tym ile mam lat ile godzin minelo, a ile mam srednio wedlug nauki przezyc, jest dzialaniem przeciwko sobie.Starzejemy sie i to szybciej niz chcemy, bo postrzegamy tak czas, jak nam wpojono.
Byc moze i tak przezyje tylko te 80 lat, ale napewno bede bardziej sprawna niz ci, co przez caly czas pilnowali i obserwowali jaki niekorzystny wplyw wywiera na nich uplyw czasu. To jest taka moje teoria, ze mozna zatrzymac uplyw czasu, lub go przyspieszyc, mowiac bez przerwy: jak ten czas leci mam juz (40, 50, 60....lat). A ja nie mysle, ani nie pamietam ile ich na karku mam. Czas jest wymyslem umyslu, jego ograniczeniem, po to zeby wiedzial co ma robic z cialem. Mozna go przechytrzyc i wprowadzic inne dane. To swiadomosc tego, jak mozesz wplywac umyslem na procesy fizjologiczne twojego ciala. Chcesz sie starzec, to sie starzej, nie chcesz, to badz mlody i cialem i umyslem. Nasz wybor. Pojecie czasu jest wzgledne.

Użytkownik mag1-21 edytował ten post 26.06.2010 - 03:14

  • 0

#7

2501.
  • Postów: 49
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

@up
filmik wydaje sie byc ciekawy, ale te liczne bledy ortograficzne, stylistyczne wzbudzaja poje watpliwosci. powazny temat, powazni ludzie i czy aby napewno dobrze przetlumaczone z rosyjskiego na polski? patrzac na to z perspektywy jakosci polskich znakow mozna miec obawy o wystapenia przeinaczen
  • 0

#8

ramziramzes.
  • Postów: 43
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Nie mam wklęsłego lustra, ale uważam to za możliwe, chętnie bym przetestował. Dawno temu sprawdzałem zachowanie umysłu na zwykłym, próbowałem przenieść świadomość. Co się okazało? Udało się, ale mój mózg zwariował. Medytując, patrząc się w lustro i próbując przenieść świadomość, udało się to kilkadziesiąt razy. W szybkim tempie byłem świadomy gdzie indziej i wracałem do punktu wyjściowego. Jakby umysł nie mógł się zdecydować co jest właściwe, a co nie. Wpadł w taką małą pętlę (wybaczcie, jestem programistą :) )

Użytkownik ramziramzes edytował ten post 16.11.2011 - 04:55

  • 0

#9

iwosz.
  • Postów: 50
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Temat ciekawy, gdyż wielu rzeczy jeszcze nie poznaliśmy, nie rozumiem jak do końca działa nasz świat. Może kiedyś dojdzie do jakiegoś przełomu, znajdziemy 'lek' na starzenie się a podróże w czasie staną się możliwe :)

Kiedy zaglebiam sie w przemyslenia, np. nad tym co czytam, czy to co mnie nurtuje, wydaje mi sie, ze mija zaledwie pol godziny, ale w rezultacie mija ich 6, czasem wiecej. Mysle sobie, ze wlasnie doswiadczam spowolnienia czasu, moj umysl go nie rejestruje, a wiec smiem twierdzic, ze dla mojego umyslu, a wiec i ciala, uplynelo nie wiecej jak 30 minut.

Na jakiej podstawie? :) ok może nie myślałaś o upływie czasu przez te 5h i wydawało Ci się że upłynęło 30min ale to nie znaczy że tyle właśnie upłynęło dla Twojego ciała, bo ono się postarzało dokładnie o 5h. Praw natury nie oszukasz tak łatwo, łatwo możesz oszukać jedynie swój umysł :) Gdyby tak było to np. ja bym się w ogóle nie starzał bo w pracy b. szybko upływa mi czas :>

Byc moze i tak przezyje tylko te 80 lat, ale napewno bede bardziej sprawna niz ci, co przez caly czas pilnowali i obserwowali jaki niekorzystny wplyw wywiera na nich uplyw czasu. To jest taka moje teoria, ze mozna zatrzymac uplyw czasu, lub go przyspieszyc, mowiac bez przerwy: jak ten czas leci mam juz (40, 50, 60....lat). A ja nie mysle, ani nie pamietam ile ich na karku mam. Czas jest wymyslem umyslu, jego ograniczeniem, po to zeby wiedzial co ma robic z cialem. Mozna go przechytrzyc i wprowadzic inne dane. To swiadomosc tego, jak mozesz wplywac umyslem na procesy fizjologiczne twojego ciala. Chcesz sie starzec, to sie starzej, nie chcesz, to badz mlody i cialem i umyslem. Nasz wybor. Pojecie czasu jest wzgledne.

Masz rację, ale to jest zupełni inny temat, nie związany z tym konkretnym wątkiem. Nie ma nic wspólnego z faktyczną zmianą biegu czasu :)

Użytkownik iwosz edytował ten post 16.11.2011 - 10:22

  • 0

#10 Gość_mag1-21

Gość_mag1-21.
  • Tematów: 0

Napisano

Mylisz sie moj Drogi...i nie wiesz jak bardzo....
Gosc Radoslaw ma swoj kawalek ulozonych puzzli, a jesli madry czlek zlozy jedno do drugego to.... ma wiekszy kawalek fragmentu, a co myslales ze oswiecenie to co jest?
Nie wiem czy Radoslaw wie dokladnie jak plynie czas, bo ja nie dokladnie go rozumiem..., znaczy jego plyniecie, bo to co czuje i widze wykraczaa troche ..mac poza ta fizyke jaka udalo mi sie poznac, nawet majac Einsteina za kolege...
Pisac nie chce mi sie, bo po co dostac diagnoze schzofrenik? Szkoda tylko tych wzorow co mi sie snia i pisze na scianach..Ale co tam forumowi badacze i naukowcy sa lepsi. A w koncu to i tak do konca ne niewiem...paranormalna, czy nie normalne!
Pozdrawiam bliskich duchem.
Tak mi sie jakos udaje cos umyslowo, czego, nie zawsze ujme jezykowo
Mam nadzieje, ze zmiescilam sie w temacie... :rotfl: .
Edit:
A co myslicie, ze jestem gorsza i przyznam sie do czegps wiecej jak literowki, a nie przemyslenia?

Użytkownik mag1-21 edytował ten post 06.12.2011 - 00:37

  • 0

#11

ramziramzes.
  • Postów: 43
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Mylisz sie moj Drogi...i nie wiesz jak bardzo....
Gosc Radoslaw ma swoj kawalek ulozonych puzzli, a jesli madry czlek zlozy jedno do drugego to.... ma wiekszy kawalek fragmentu, a co myslales ze oswiecenie to co jest?
Nie wiem czy Radoslaw wie dokladnie jak plynie czas, bo ja nie dokladnie go rozumiem..., znaczy jego plyniecie, bo to co czuje i widze wykraczaa troche ..mac poza ta fizyke jaka udalo mi sie poznac, nawet majac Einsteina za kolege...
Pisac nie chce mi sie, bo po co dostac diagnoze schzofrenik? Szkoda tylko tych wzorow co mi sie snia i pisze na scianach..Ale co tam forumowi badacze i naukowcy sa lepsi. A w koncu to i tak do konca ne niewiem...paranormalna, czy nie normalne!
Pozdrawiam bliskich duchem.
Tak mi sie jakos udaje cos umyslowo, czego, nie zawsze ujme jezykowo
Mam nadzieje, ze zmiescilam sie w temacie... :rotfl: .
Edit:
A co myslicie, ze jestem gorsza i przyznam sie do czegps wiecej jak literowki, a nie przemyslenia?


Pisz, jeśli boisz się uznania za schizofrenika na forum paranormalnym, to naprawdę współczuję. Jakie wzory, co piszesz na ścianach? Pochwal się! Co widzisz? Co czujesz?
Nie chcesz się pochwalić i wypisujesz dyrdymały, przy okazji drwiąc z "forumowych badaczy"? W czym oni są gorsi od Ciebie? Przynajmniej opisują to, co zaobserwowali i myślą.
Twój tekst wygląda na: "ja wiem, ale Ci nie powiem", iście żałosne.
Zwrócę honor, gdy opiszesz to, o czym mówisz. Przy okazji postaraj się, by Twoja wypowiedź nie była tak chaotyczna, bo tego się czytać nie da.
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych