Skocz do zawartości


Zdjęcie

Ci tam, na górze


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
10 odpowiedzi w tym temacie

#1

grzegorz07.
  • Postów: 26
  • Tematów: 5
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ci tam, na górze

Już od pół wieku wsłuchujemy się w radiowy szum Galaktyki w poszukiwaniu inteligentnych istot. Seth Shostak, główny astronom SETI Institute, twierdzi, że punkt zwrotny jest bliski

Przyjdźcie do Hat Creek Radio Observatory o świcie, kiedy 42 radioteleskopy macierzy Allen Telescope Array (ATA) w zgodnym rytmie obracają swe jajowate czasze. Jakby spode łba spoglądają w ciemne jeszcze niebo, jedna po drugiej skanując gwiazdy Drogi Mlecznej. Przyjdźcie do Hat Creek, wszyscy poszukiwacze inteligentnego (i opartego na węglu) życia we Wszechświecie.

Jeśli tylko takie życie w naszej Galaktyce istnieje i jeśli zdecydowało się ten fakt obwieścić na falach radiowych, to tu, na otoczonym stożkami wygasłych wulkanów płaskowyżu w północnej Kalifornii, dowiecie się tego pierwsi.

Jeśli szacunkowe rachunki Carla Sagana, Franka Drake'a i innych na wpół już dziś legendarnych astronomów związanych z programem badawczym SETI (Search for Extra Terrestrial Intelligence) nie kryją zasadniczych błędów, to zaawansowanych technologicznie cywilizacji powinny być tysiące. I jeśli ludzka wiedza o prawach natury jest zasadniczo słuszna, sygnał z kosmosu odbierzemy jeszcze za naszego życia, przekonuje Seth Shostak.

Dołączona grafika


Shostak, główny astronom Instytutu SETI (który koordynuje działania rozproszonej inicjatywy SETI), jest jak jego niestrudzony apostoł – ale werbalnie daleki od sakralnych porównań. Pamięta, jak parę lat temu pisarz Michael Crichton określił SETI mianem kultu, czym nie przysporzył programowi ani dobrej prasy, ani skorych do datków wyznawców. – Gdybyśmy byli religią – śmieje się Shostak – bylibyśmy znacznie bogatsi. Gdyby SETI było religią, pyszniłoby się też bardziej okazałą siedzibą niż parę pomieszczeń w pozbawionym znaków szczególnych biurowcu w kalifornijskim Mountain View.

SETI ma niefart – mimo solidnego naukowego zaplecza przyciąga uwagę wszelkiej maści ufologicznych fiksatów lub – nie wiadomo co gorsze – polityków. 16 lat temu kongresman Richard Bryan (demokrata) z Newady zamanifestował swoje istnienie ośmieszając SETI i odbierając programowi i tak niewielkie rządowe dotacje, co skazało go na humory prywatnych darczyńców. Od 1995 r. kierowany przez Jill Tarter Instytut SETI działa za 4 mln dol. rocznie i zatrudnia na stałe zaledwie kilkunastu naukowców, co może się wydać kompromitujące, bo to w końcu jedyna tego typu inicjatywa na Ziemi. – Tyle mniej więcej pracuje w lokalnym oddziale McDonalda – rzuca Shostak.

Honor ludzkości ratują, jak zwykle, Amerykanie. Żadna inna nacja nie przejawia chęci wsłuchiwania się w szum kosmosu. Rosjanie mają wspaniały dorobek teoretyczny (to m.in. prace astronoma Josifa Szkłowskiego inspirowały Sagana – astronoma, pioniera egzobiologii i wielkiego promotora SETI), badania na małą skalę prowadzili Włosi – i to wszystko. – Europejczycy mają pieniądze, teleskopy, wiedzę. Mogliby to robić. Ale nie robią. O co więc chodzi? O amerykański etos pioniera, o ducha pogranicza? Sam nie wiem. O jakiś specyficzny rodzaj duchowości? Nie sądzę – duma Shostak. – Szukając Antarktydy kapitan Cook płynął uparcie na północ nie z powodów natury duchowej, ale dlatego, że o istnieniu tego lądu dyskutowano od paru tysięcy lat. Płynął, bo był ciekawski.

Gdybyśmy żyli we wszechświecie równoległym, zamyśla się Shostak, gdzie pieniędzy jest więcej, szybko dokończylibyśmy budowę ATA. Gdyby było ich naprawdę dużo, powiedzmy tyle, ile kosztuje kilka dni wojny w Afganistanie, ustawilibyśmy radioteleskopy na ciemnej stronie Księżyca, z dala od ziemskich zakłóceń. A teraz? Teraz naszym głównym zmartwieniem jest zebranie kwoty, która sprawi, że cały projekt nie wyparuje. W innym wszechświecie SETI intensywniej przeczesywałaby też zakres fal świetlnych. Dziś prowadzi (razem z University of California) tylko jeden taki eksperyment – trzy fotodetektory zamontowane w teleskopie Anny L. Nickel, należącym do górującego nad Krzemową Doliną Lick Observatory na Mt. Hamilton (najstarszym całorocznym górskim obserwatorium astronomicznym na świecie), badają okolice gwiazd w poszukiwaniu krótkich, silnych impulsów laserowych.

W bardziej sprzyjających okolicznościach szum z kosmosu byłby, być może, choćby częściowo rejestrowany, a nie jak dziś analizowany wyłącznie w czasie realnym. Gdyby naukowcy z SETI zechcieli w przyszłości sięgnąć do archiwum i raz jeszcze, za pomocą skuteczniejszych niż dzisiejsze metod, wypatrywać ukrytych w nim regularności – cóż, nie będą mogli. – Słuchamy stu milionów kanałów jednocześnie i zwykle próbkujemy je co sekundę. Co godzinę musielibyśmy więc wypalać co najmniej jeden cały terabajtowy twardy dysk, na co nas zwyczajnie nie stać – wyjaśnia Shostak. Tylko niewielki ułamek danych – zbieranych przez UC Berkeley w Arecibo i przesyłanych do Kalifornii pocztą (Portoryko ma kiepski dostęp do sieci) – zostaje ocalony od zapomnienia (i udostępniony do obróbki rozproszonej w systemie SETI@home). Generalnie jednak, co raz zostanie przeoczone, przepadnie na zawsze. SETI okazuje się więc przedsięwzięciem o zaskakująco ulotnym, wręcz metafizycznym – cokolwiek by Shostak mówił – charakterze.

Czy w doskonałym świecie SETI zaczęłoby także nadawać, a nie tylko odbierać sygnały? Ziemia oglądana w paśmie radiowym gaśnie – przesyłane coraz częściej kablami sygnały rozgłośni i stacji telewizyjnych nie ulatują w przestrzeń kosmiczną jak dawniej, a wszelkiego rodzaju nadajniki, choćby te w telefonach komórkowych, mają coraz mniejszą moc. Już ćwierć wieku minęło od liczącej 1679 bitów pierwszej i zarazem ostatniej znaczącej mocy wiadomości rozmyślnie wysłanej przez ludzi. Radiowe ślady naszego istnienia ulegają zatarciu. – Rozważamy pomysł nadawania – mówi Shostak – nawet niekoniecznie po to, by natychmiast otrzymać odpowiedź, bo od adresata może nas dzielić tysiąc lat świetlnych. Wysyłając sygnały dowiedzielibyśmy się, jak je najskuteczniej odbierać. Ale nie ma sensu nadawać przez parę godzin czy dni, bo szansa, że nas ktoś usłyszy, byłaby praktycznie żadna. To musiałby być większy, trwający dłużej projekt.

Poza finansową jest jeszcze jedna – mała, ale uciążliwa – przeszkoda. Sceptycy. Kto i co miałby mówić w imieniu Ziemian, pytają? Sam tylko pomysł wysyłania czegokolwiek bez uprzedniego uzgodnienia budzi nie lada kontrowersje – absurdalne w kontekście praw fizyki. – Czy to znaczy, że miałbym nie móc wyjść do ogrodu i wymierzyć w niebo laserowy wskaźnik bez pozwolenia jakiegoś międzynarodowego komitetu? – pyta Shostak. – Stacje telewizyjne i radary na lotniskach codziennie emitują fale wykrywalne z kosmosu.

Grupa oponentów jest hałaśliwa, ale nieliczna. Na co dzień SETI prowadzi badania w strefie wolnej od mediów i polityki i nawet kiedy coś rzeczywiście się dzieje (jak w 1997 r., kiedy Shostak z kolegami odebrali zagadkowy sygnał, dopiero po wielu godzinach obserwacji przypisany satelicie SOHO), nikt nie wydaje się tym zainteresowany. Oczywiście, gdyby pozaziemski i nienaturalny (czyli niezwiązany z aktywnością ciał niebieskich) charakter sygnału został potwierdzony, machina rządowa w końcu włączyłaby się do akcji. Poderwałaby się też społeczność naukowa – radioteleskopy na całym świecie skierowano by na fragment nieba, z którego nadszedł sygnał, próbując znaleźć w jego obrębie jakąś gwiazdę. Potem astronomowie użyliby teleskopów optycznych, próbując wypatrzyć krążące wokół niej planety. Powstałyby większe teleskopy. I tak dalej. Pomarzyć – bo od pół wieku ani widu, ani słychu.

Gdzie jest próg bólu, po przekroczeniu którego Shostak powie, że najwyższy czas zebrać zabawki? – Poddać się? – pyta zdziwiony. – Ja? Nie sądzę. No może powiedzmy, że jeśli nie znajdziemy niczego do 2050 r. i jeśli będę wtedy jeszcze wśród żywych, to będzie to jakaś data graniczna. Ale nawet wtedy powiem raczej, że prowadziliśmy badania niewłaściwie. Do tego czasu może się nieco zmienić nasza znajomość fizyki. Może się okazać, że postępujemy tak jak uczeni w latach 60. XIX w., którym wydawało się, że mogą porozumiewać się z Marsjanami za pomocą lamp naftowych i lusterek. Ale to nie znaczy, że mamy odpuścić. Zawsze można znaleźć wymówkę, żeby nie robić eksperymentu.

Potencjalne wymówki trudno zliczyć. Ponad 40 lat temu Frank Drake oszacował liczbę cywilizacji technicznych w Drodze Mlecznej na ok. 10 tys. Tylko czym w takim razie wytłumaczyć ciszę w eterze (ten paradoks w 1975 r. sformułowali Enrico Fermi i Michael H. Hart)? Być może inteligentni obcy już są wśród nas; może to my sami jesteśmy obcymi; może żyjemy w matriksie; może obcy wydają się nam bogami? A może żyją w kosmosie, ale za daleko, by sygnał zdołał już do nas dotrzeć; albo wcale nie nadają; ewentualnie nadają, ale my nie potrafimy słuchać; albo posługują się inną niż nasza matematyką; albo Wszechświat jest jeszcze dziwniejszy, niżby się zdawało? A może wcale ich nie ma?

Z drugiej wszakże strony Wszechświat, a nawet sama tylko Galaktyka – z jej setkami miliardów gwiazd – to niewyobrażalnie wielkie pole do popisu dla praw fizyki i ewolucji. Shostak aż się żachnie: – Nie wydaje mi się, by kiedykolwiek ktoś zdołał zmusić mnie do powiedzenia, że w kosmosie nikogo nie ma. To takie nieprawdopodobne. Choć, oczywiście, to już kwestia mojej wiary w sprawę, a nie nauki. Lecz nie sądzę, by uległa ona zachwianiu. Zawsze można jakoś wytłumaczyć to, że nie znajdujemy inteligentnych obcych. Możemy ich przeoczyć na tysiące sposobów.

Optymizm Shostaka może mieć jeszcze jedno źródło. Ziemia może nie być pępkiem Wszechświata, ale Instytut SETI jest ulokowany w samym centrum współczesnego świata wiedzy, innowacji i technologii. Kilkaset metrów na północ od jego siedziby, tuż za autostradą 101, wzdłuż której rozciąga się Krzemowa Dolina, wznoszą się gigantyczne hangary Ames Research Center – kluczowego dla NASA centrum badań kosmicznych (by wspomnieć tylko misję poszukującej planet pozasłonecznych sondy Kepler). Parę kroków na wschód – kompleks Google'a. Krótki spacer na pobliskie wzgórze, rzut oka na wieżę Hoovera w Stanford University, białe ściany San Francisco i, nieco na zachód, University of California w Berkeley, i staje się jasne, że jeśli (pozornie) szalone pomysły, by stać się ciałem, muszą osiągnąć masę krytyczną, to najłatwiej ten stan osiągnąć właśnie tutaj. Tu są ludzie, z którymi warto rozmawiać.

SETI obchodzi właśnie 50 urodziny. Wprawdzie na pomysł nasłuchiwania Wszechświata w zakresie mikrofal fizycy Giuseppe Cocconi i Philip Morrison z Cornell University wpadli już w 1959 r., ale czas liczymy od początku 1960 r., kiedy to Frank Drake skierował mały radioteleskop w Green Bank na gwiazdy Tau Ceti i Epsilon Eridani. 80-letni dziś Drake ustawił odbiorniki na częstotliwość bliską „dziurze wodnej” (to charakterystyczna częstotliwość 1420 MHz, musi ją znać każdy amator radioastronomii w Galaktyce) i przez dwa miesiące nagrywał na zwykłe taśmy magnetofonowe dochodzące stamtąd szumy, które potem cierpliwie odsłuchiwał. Bez skutku – ale to niepowodzenie skłoniło go do intensyfikacji poszukiwań i, w 1985 r., do założenia SETI Institute. Jeśli wszystko pójdzie po myśli jego, Shostaka oraz Tarter i rząd dorzuci kilkadziesiąt milionów dolarów (Paul Allen z Microsoftu, główny sponsor macierzy ATA, obiecał dołożyć drugie tyle), wkrótce w Hat Creek zwieszą swe nosy kolejne radioteleskopy (docelowo w macierzy ma ich być ponad 400), tworząc najczulszy radioodbiornik na świecie. Na razie ATA działa dzięki finansowemu udziałowi partnerów SETI – UC Berkeley i US Air Force.

Szczęśliwie dziś o powodzeniu projektu SETI decydują już nie tylko fizyczne rozmiary czaszy, jak to dawniej bywało. Rosnąca moc komputerów obrabiających sygnały pozwala tworzyć równie czułe sieci złożone z wielu mniejszych i znacznie tańszych (130 tys. dol. za sztukę w przypadku ATA) radioteleskopów – również dlatego, że sterowanych za pośrednictwem Internetu. Urządzenia w Hat Creek, podobnie zresztą jak w na wpół opustoszałym Lick Observatory, zabytku astronomii sprzed ery komputerów, obsługuje zwykle zaledwie kilku techników.

Jak na razie – cisza aż piszczy. Nie tylko w Hat Creek nad ranem. Galaktyka też zdaje się milczeć. Ale Shostak z kolegami słuchają coraz uważniej. – Do tej pory zawsze musieliśmy korzystać z cudzej anteny. Teraz pracujemy 24 godziny na dobę – Shostak aż zaciera ręce.

Jest się o co starać. Nie chodzi przecież – najwyższy czas powtórzyć za Drake'em – o zielone ludki. W każdym razie nie tylko o nie. Jak to się dzieje, że z atomów powstałych we wnętrzach gwiazd rodzi się coś, co jest w stanie zbudować komputer, teleskop i ma czelność te gwiazdy przebadać – oto jest pytanie, na które SETI w istocie szuka odpowiedzi. Chodzi też o nadzieję. Jeśli zdołamy odebrać sygnał, to znaczy, że wejście na pułap wysokiej technologii nie musi się kończyć zagładą cywilizacji. Jeśli tym tam, w górze, ta sztuka się udała, to może i nam się powiedzie?


Źródło: Mój odnośnik

Użytkownik grzegorz07 edytował ten post 07.03.2010 - 10:18

  • 3

#2

Templariusz.
  • Postów: 499
  • Tematów: 35
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Aż mi się przypomniały słowa mojego św pamięci wujka "Ci tam na górze...pilotem sterują!".Już niestety był zbyt chory i gadał takie rzeczy.To jest już raczej (a raczej zawsze była) tylko kwestia czasu, nasz wszechświat jest zbyt wielki i skomplikowany, aby był tylko dla nas.Problemem jest to że ludzie nie wierzą w UFO za sprawą całkiem "kosmicznych" opowieści na temat obcych, dla sceptyka to wystarczy aby w to nie wierzyć, a na domiar złego mamy takie programy telewizyjne jak "Przedziwne opowieści o UFO", który w sposób prześmiewczy traktuje tą tematykę.
  • 0



#3

rolpiek.
  • Postów: 577
  • Tematów: 3
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

hmm z drugiej strony jeśli wszechświat jest taki ogromny i możnaby założyć że istnieje masa innych cywilizacji inteligentnych - które pewnie są w wielu przypadkach na wyższym od nas poziomie ale na pewno część z nich przechodziła przez podobną ścieżkę rozwoju jak my więc posiadali tv radio itp. i nadawali jakieś fale radiowe !

więc tego sygnału radiowego w eterze powinno być pełno gdyż niektóre cywilizacje mogły nadawać nawet miliony lat temu więc sygnał powinien do nas dotrzeć lub docierać non stop, nieważne jak daleko są...

a jednak nic nie dociera ... powinniśmy łapać przecież sygnał jakiejś ich TV lub czegoś podobnego :)

w zasadzie są dwa wytłumaczenia - albo coś w kosmosie pochłania te fale radiowe i nie dochodzą one daleko albo smutna wersja - jesteśmy w tym mega olbrzymim kosmosie sami ...


ja mam wrażenie że ten cały seti zakłada chyba jeden błąd - że ONI też nadają dopiero od ok. 100 lat ...
skoro 1 mln lat w skali kosmosu to nic to mogli nadawać już od dawna jednak seti nic "nie łapie" czyli nic nie nadaje albo nie ma kto nadawać

Użytkownik rolpiek edytował ten post 20.03.2010 - 23:41

  • 0

#4

FCrimson.
  • Postów: 310
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Kurcze Przemo, przestań tak mówić, bo zaczynam żałować, że większości tych rzeczy nie zobaczę :P Zacznę szukać eliksiru nieśmiertelności, a to nigdy nie prowadzi do dobrych rzeczy :mrgreen:. SETI, tak proste i tak złożone zarazem. Sądzę, że kontakt przyjdzie raczej w innej formie, bardziej rzekłbym osobowej :) ale każdy sposób jest dobry jeśli jest skuteczny.

Pozdrawiam

P. S. grzegorz07 popraw odnośnik :)
  • 0



#5

rolpiek.
  • Postów: 577
  • Tematów: 3
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

które pewnie są w wielu przypadkach na wyższym od nas poziomie ale na pewno część z nich przechodziła przez podobną ścieżkę rozwoju jak my więc posiadali tv radio itp. i nadawali jakieś fale radiowe !



Czy zdajesz sobie sprawę Z możliwych kombinacji nadawania i dekodowania fal radiowych?
My najpierw nauczyliśmy się modulacji amplitudowej, a później falowej, (Częstotliwościowej) FM.
Czy zdajesz sobie sprawę ile jest różnych standardów nadawania telewizji na planecie Ziemia?



no i co z tego ?
a oni szukają sygnału tylko w 1 standardzie czy w wielu ?
poza tym na tyle cywilizacji co teoretycznie istnieją to kilka nadawałoby na pewno sygnał taki jak my ;)
  • 0

#6 Gość_radoslaw

Gość_radoslaw.
  • Tematów: 0

Napisano

http://www.youtube.com/watch?v=gjLNCKyrbkc

http://www.youtube.com/watch?v=N0EKBu3exAE

http://www.youtube.com/watch?v=OdYpsfUmWa4



pozdrawiam
  • 0

#7

rolpiek.
  • Postów: 577
  • Tematów: 3
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Szukają jakiegokolwiek sygnału, który wyróżniał by się w tle promieniowania kosmicznego.

Chodzi mi o to, że droga rozwoju, jaką my przeszliśmy nie jest z całą pewnością jedyną z możliwych. Dla przykładu, cywilizacja która wykształciła by telepatyczne formy komunikacji przed mową, nie miała by potrzeby poszukiwania technicznych rozwiązań porozumiewania się na odległość.




no dobra, niektóre mogły pójść inną drogą itd. ale skoro istnieje ich teoretycznie tysiące jak nie miliony to któreś poszły tą samą lub bardzo zbliżoną drogą co my i to mogło być wiele lat wcześniej !

więc jakiś sygnał powinien być ciągle w eterze a nawet powinno być tych sygnałów tak wiele że wręcz zakłocałyby się nawzajem itd.

a jednak nic nie odbierają


być może są to tak wielkie odległości że po prostu ten sygnał rozprasza się za bardzo i ginie
i komunikacja na takie odległości jest możliwa ale sposoabmi których jeszcze nie znamy

Użytkownik rolpiek edytował ten post 21.03.2010 - 16:09

  • 0

#8

Indoctrine.
  • Postów: 1450
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Sęk w tym, że sygnały, które dałoby się wykryć, są prawdopodobnie emitowane przez bardzo krótki okres trwania cywilizacji.

Na przykład, Ziemia emitowała swego czasu bardzo dużo sygnałów radiowych i telewizyjnych w na falach dość długich. Takie fale odbijają się od jonosfery i wracają na planetę. Zatem nie da się ich wykryć mimo, że nadajniki mają bardzo dużą moc.
Obecnie emitujemy na falach ultrakrótkich, które owszem, mają większą znacznie przenikliwość, ale jednocześnie nadajniki mają małą moc i poza planetę to te fale nie wyjdą za bardzo. Nie wspominając o tym, że coraz więcej idzie po kablu i światłowodzie.

Tak naprawdę dałoby się wychwycić jakieś sygnały astronomiczne, na przykład wymianę wiadomości między planetą a orbitą itp. Niestety i tu jest problem, bo im dalej, tym bardziej wiązka musi być wąska (koszty energii), a więc przy dobrej technologii sygnał dostanie odbiorca i nikt poza nim..

Znacznie lepszą metodą (puszczę wodze wyobraźni), byłoby nastawienie się na szukanie efektów statków międzygwiezdnych o napędzie fotonowym czy antymateryjnym. Robert Zubrin (też puszczając wodze wyobraźni trochę), o tym pisał w jednej ze swoich książek.
  • 0

#9

rolpiek.
  • Postów: 577
  • Tematów: 3
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

no to skoro nic prawie w kosmos nie leci (sygnał) to po kiego oni ten seti prowadzą ?


po tylu latach powinni zrozumieć że ta metoda jest bez sensu ...
  • 0

#10

crc.
  • Postów: 712
  • Tematów: 34
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Ale po co przerywać takie odnoszące sukcesy badania, skoro można na tym dobrze zarobić :)

Użytkownik crc edytował ten post 22.03.2010 - 00:19

  • 0

#11

Pędnik Nie-Łągiewki.
  • Postów: 136
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

A czy brana jest pod uwagę sytuacja "minięcia się" w czasie i przestrzeni istotnych dla kontaktu czynników: kiedy są (albo ich jeszcze?-już? nie ma) nasłuchujący kosmosu odbiorcy, i jest(albo go jeszcze?-już? nie ma) w przestrzeni oczekiwany sygnał? Kombinacji jest kilka: kiedy jedno znika zanim nastąpi drugie, kiedy pojawia się drugie zanim pierwsze osiągnie odp. poziom, i wszelkie inne możliwe kombinacje powyższego... Czy nie może być tak, że w chwili, kiedy właśnie osiągnęliśmy możliwości odbioru-"dorośliśmy" technicznie właśnie minęły nas bezpowrotnie ulatując w przestrzeń ostatnie fale nadawane od milionów lat przez jakąś nieodległą cywilizację, która z nieznanych powodów (samozagłada, impakt, pandemia?) przestała istnieć, a do tej pory byliśmy zatopieni w jej transmisjach? Fakt - byłby to pech nad pechy, żeby "otworzyć oczy i uzyskać słuch" akurat w momencie, kiedy spektakl pt."światło i dźwięk" właśnie się skończył, i nie ma już na co patrzeć, ale i taka opcja "minięcia się" - coś w rodzaju pojawienia się możliwości złapania rzadkiego i pięknego motyla akurat w momencie jego c wyginięcia, przecież jest możliwa i powinna być brana pod uwagę... To może też działać w drugą stronę: nasza cywilizacja ginie bądź też mocno naukowo i technicznie się cofa o kilka stuleci, np. skutek światowego panzwycięstwa jakiejś skrajnej wersji islamu - jak swego czasu Pol Pot - polującego na inteligentnie wyglądających, "motykami i kijami" wybijającego ludziom z głowy techniczno-technologiczny pochód Nauki - a w tym czasie do Ziemi dociera lawina silnych transmisji, których nikt nie odbiera.... Gdy po eonach sytuacja się klaruje - emisji już dawno nie ma, a my nawet nie wiemy, jaka okazja przeszła właśnie ludzkości koło nosa... Może być też tak, że od milionów lat lecąca od dawno "umarłej" cywilizacji emisja nadleci, gdy naszej cywilizacji już nie będzie... Kombinacji "minięcia się" i nieusłyszenia przez jednych co nadali drudzy jest wiele, czy to z powodu "niezgrania w czasie" czy to istnienia, czy to nieuzyskania w odpowiednim czasie poziomu rozwoju techniki radiowej. Bardzo być może, że "najciekawsze" wciąż ku nam leci i jest epoki przed nami, sęk w tym, byśmy wtedy nie "spali" i jako cywilizacja dotrwali, albo "to" przeleciało koło nas w czasach, kiedy skakali'śmy po drzewach, ciągnęli'śmy kamienie na piramidy czy gorliwie zbierali'śmy chrust na stosy... i uleciało w głębiny kosmosu.

Użytkownik Pędnik Nie-Łągiewki edytował ten post 10.06.2012 - 21:18

  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych