Co do samego ocieplenia możliwe, że takie istnieje jednak wmawianie, że główny powód to CO2 wyprodukowany przez ludzi to kłamstwo. Para wodna stanowi 95% wszystkich gazów cieplarnianych. Wartość dla dwutlenku węgla to ok. 3,62%, z czego jedynie 0,117% pochodzi z działalności ludzkiej.
Muszę Cię zmartwić, ale masz fałszywe dane. Nawet tak popularne źródło jak Wikipedia twierdzi, że para wodna odpowiada za efekt cieplarniany w przedziale 36-66%, a biorąc pod uwagę oddziaływanie chmur 66-85%. Natomiast dwutlenek węgla w zakresie 9-25%. Najczęściej podawane wartości dla CO2 oscylują w granicach 15-25%, co wyraźnie odbiega od podanych przez Ciebie niecałych 4%. Natomiast co do CO2, który jest emitowany przez człowieka to guru denialistów i red. Wildstaina prof. Jaworowski stwierdził
ostatnio, że ludzkość emituje 4,5% globalnej ilości CO2. Przebił tym zresztą "spiskowców", którzy szacują, że jest to ok. 3%. Zapomniał tylko dodać, że jest to wartość roczna, a ilość CO2 w atmosferze kumuluje się. Przy czym o ile ilość CO2 pochodzącego z naturalnych źródeł pozostaje mniej więcej stała a jego (CO2) cyrkulacja w biosferze jest w stanie równowagi, to gazy cieplarniane emitowane przez człowieka są "extra-dodatkiem".
Drugą kwestią jest fakt, że mówiąc o procentowym udziale różnych czynników obecnych w atmosferze, mówimy o ich udziale nie w
globalnym ociepleniu, ale w
efekcie cieplarnianym, a to są dwie różne rzeczy.
Największy wpływ na Ziemię ma Słońce i to ono jest odpowiedzialne za zmiany temperatur.
Zapewne, tylko temperatura się wciąż podnosi nie bacząc na to, że od dłuższego czasu Słońce jest w fazie minimalnej aktywności.
Don Corleone - fajny obrazek, tylko co ma z niego wynikać? Jeśli chcesz, to zrobię podobny z wizerunkami wybitnych astronomów z dymkiem "Wmówiliśmy tym frajerom, że to Ziemia się porusza wokół Słońca".
Nie wierzę! Matko jedyna. Lynx, mamma, zaraz napiszę coś bardzo niemiłego, trzymajcie mnie.
Ależ napisz, nie krępuj się
Jak słucham tego gadania, to mnie skręca. To jest po prostu jakieś pieprzenie idiotyzmy Gazety Wyborczej (np. to - zemdliło mnie).
A mnie skręca, kiedy czytam coś takiego: "W tym samym wydaniu “Polski” rozmowa z profesorem Janem Żabą sekretarzem Komitetu Nauk Geologicznych PAN. Kwestionuje od w ogóle wpływ emisji gazów cieplarnianych przez człowieka na ocieplenie klimatu:
“Same erupcje wulkaniczne dostarczają nieporównanie więcej gazów cieplarnianych niż cała ludzkość od początku istnienia. Ciekawe wyniki dostarczyły badania temperatury i CO2 na jednym ze skrzyżowań w centrum Warszawy na przestrzeni kilkudziesięciu lat. W tym czasie zawartość CO2 wzrosła prawie tysiąckrotnie, ponieważ m.in. przybyło mnóstwo pojazdów. jednak średnia roczna temperatura nie zwiększyła się nawet o jednen stopień. To daje do myślenia”.
(źródło)Podoba Ci się? No przecież to sekretarz KNG PAN się wypowiedział, w dodatku doktor, a do tego habilitowany. No to jeśli Ci się podoba, to policzmy, bo matematyka podobno nie kłamie. Zawartość CO2 w atmosferze wynosi ok. 0,0385%, no, ale są dane spiskowców klimatycznych, więc weźmy wartość 0,03 i pomnóżmy przez 1000. Jakby na to nie patrzyć otrzymamy 30. Innymi słowy, na warszawskim skrzyżowaniu udział CO2 w atmosferze wynosi 30%. Wow! Czyli przechodnie umierają tam po drugim oddechu! I jak to jest możliwe, że udział dwutlenku węgla jest tam wyższy niż ilość tlenu w atmosferze (czyli 21%)? Wygląda na to, że cały zawarty w powietrzu tlen połączył się z węglem, aby stworzyć CO2, i jeszcze trochę zabrakło - musieli dowieźć z sąsiedniego skrzyżowania, czy jak? Dodam do tego, że stacje pomiarowe montowane na skrzywowaniach w Warszawie
nie rejestrują stężenia CO2 i będziemy mieli komplet idiotyzmów wypowiedzianych w jednym zdaniu przez utytułowanego geologa.
Powiedzmy sobie jedno - ta próba wywołania kaca moralnego na ludziach wiąże się i, to ściśle, z polityką. Jest zapotrzebowanie - jest i teoria.
Nie wiem czy zauważyłeś, ale to bardzo słaby argument, bo działa w obie strony. Jest zapotrzebowanie - jest i teoria (no, teoria to może za dużo powiedziane), że człowiek nie może wpływać na klimat. Swoją drogą jest rzeczą dość zaskakującą, że denialiści nie potrafią nawet uzgodnić wspólnego stanowiska: jedni twierdzą, że nie ma żadnego ocieplenia, drudzy, że oczywiście jest, ale wynika z przyczyn niezależnych od człowieka. Bo wbrew temu co mówi załączony przez Ciebie rysunek dane satelitarne
potwierdzają zwiększanie się średniej temperatury.
Niczym mydlany bąbel, rozdmuchano jakąś śmieszną koncepcję jakiegoś Szweda i BBC (program The Weather Machine, jakby kto chciał widzieć). Nikt jakoś nie wraca uwagi na nieścisłości; "Tak globalne ocieplenie może i zaczęło się na długo przed pierwszym lotem braci Wright i przejażdżką pana Forda, ale co tam. Przecież Al Gore musi mówić prawdę."
Nie wiem, co ma do tego Al Gore, ale to w sumie nie ma większego znaczenia. To, że stężenie dwutlenku węgla, metanu i ozonu wzrosło znacząco od początku ery przemysłowej (a zaczęła się ona sporo przed lotem braci Wright, więc nie rozumiem co ten lot ma do rzeczy) to są fakty sprawdzalne empirycznie. To, że wszystkie te substancje są gazami cieplarnianymi to jest fakt fizyczny, który można sprawdzić nawet w szkolnym laboratorium. Nie rozumiem, czy chcesz podważać wyniki obserwacji, czy unieważnić fizykę?
Wiecie co jest też dobrym sposobem wywoływania niepotrzebnej histerii i dramatyzmu? Ano skalowanie wykresów. Wystarczy zamiast co setki jednostek walnąć co dziesiątki i już mamy spektakularny wykresik.
Niezależnie od tego w jakiej skali zrobimy ten wykresik tendencja jest wyraźnie widoczna. Powiedziałbym nawet, że biorąc za jednostki setki lat byłby on bardziej "dramatyczny".
Kogo fascynuje stabilność i nuda? "Tak, temperatury rosną, potem maleją, ale w efekcie i tak wszystko się wyrównuje."
Co się wyrównuje? Wydaje mi się że zaprzeczasz jakimkolwiek zmianom klimatu na Ziemi, a przynajmniej temu, że miały one istotny wpływ na biosferę. Mamuty miałyby chyba na ten temat inne zdanie.
Proponowałem, aby nie robić książki telefonicznej, bo rzucanie nazwiskami jest mało przekonywającym argumentem, a Komitet Nauk Geologicznych, którego sekretarz w cytowanej wyżej wypowiedzi dał się poznać jako wybitny znawca problematyki zostawmy może w spokoju. Tym bardziej, że inni geologowie mają na ten temat jakby nieco inne zdanie:
Klimat Ziemi zmieniał się wielokrotnie. Bywał również znacznie cieplejszy od panującego dzisiaj. W skali regionalnej krótkotrwałe zmiany klimatu przebiegały często niezwykle gwałtownie.
Zawartość CO2 w atmosferze jest jednym z istotnych czynników kształtujących klimat Ziemi. Parametr ten zmieniał się w czasie geologicznym. Z powodu emisji antropogenicznej jego dzisiejsza wartość jest najwyższa w okresie ostatnich kilkuset tysięcy lat. Jednak jeszcze w eocenie, przed około 50 milionami lat, dwutlenku węgla było kilkakrotnie więcej niż dzisiaj.
Redukcja emisji CO2 może spowolnić ocieplenie globalnego klimatu i być może obniży jego skalę. Wtedy człowiek będzie miał więcej czasu na dostosowanie się do skutków naturalnie zmieniającego się klimatu.
Przestrzeń badawcza, w której to klimat zmieniał się bez ingerencji człowieka, obejmuje wiele milionów lat. Zawiera i tak wystarczająco dużą liczbę czynników, aby wiarygodne prognozowanie przyszłych zmian klimatycznych uczynić wyjątkowo trudnym. Dodawanie kolejnych, antropogenicznych elementów kształtujących klimat Ziemi nie tylko utrudnia jego prognozowanie, ale może doprowadzić do zachwiania panującego od wielu milionów lat skomplikowanego systemu jego zmian naturalnych.
Pozostawmy zmiany klimatyczne wyłącznie naturze.(...)
Państwowy Instytut Geologiczny Państwowy Instytut Badawczy
Warszawa, 1 grudnia 2009 r.
"
Surprise?
No dobrze, przejdźmy do poważniejszych rzeczy. Kiedy słyszę lamenty denialistów, w obronie mojego portfela i ich ostrzeżenia przed spiskiem komunistyczno-klimatycznym dążącym do ustanowienia
globalnej kontroli nad emisją CO2 (bo jak wiadomo taki np. Exxon jest maleńką lokalna firmą i nie ma nic wspólnego z globalizmem), to mam wrażenie jakbym słuchał producenta końskich uprzęży na początku XX wieku - "ludzie nie kupujcie tego badziewia, po co wam te metalowe skrzynki - najlepiej podróżować powozami". Nie rozumiem, dlaczego w XXI wieku mamy kurczowo trzymać się XIX-wiecznych technologii produkcji energii. Porozumienia mające na celu ograniczenie emisji CO2 nie są wymierzone w cywilizację techniczną, tylko w jej obecny kształt i wymuszają wdrażanie nowych technologii produkcji energii, oraz mniej energochłonnych technologii produkcji. Samochód tak samo sprawnie będzie jeździł na biopaliwie, jak na paliwie pozyskiwanym z ropy, energia słoneczna, czy wiatrowa jest tak samo skuteczna w oświetlaniu ulic i uruchamianiu maszyn jak ta pozyskiwana z węgla, a koszty masowej produkcji na pewno nie będą wyższe. Dlaczego pan Jaworowski straszy nas "zapaścią cywilizacyjną" i niemożnością rozwoju? Czy rozwój i wprowadzanie do powszechnego użytku nowczesnych technologii, których wiele już istnieje, cofa, czy rozwija cywilizację? Jeśli ktoś sądzi, że cofa, to najlepiej wróćmy od razu do jaskiń, gdzie nie było żadnych technologii, było natomiast tak przytulnie i nikt nie kazał oszczędzać drewna do ognisk.