Skocz do zawartości


Zdjęcie

Prawdziwa historia homo dla najmłodszych


  • Zamknięty Temat jest zamknięty
249 odpowiedzi w tym temacie

#121

livin.
  • Postów: 532
  • Tematów: 11
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Wybacz, ale tak odebrałam twój ostatni post. Co do genetycznej podstawy homoseksualizmu spory na ten temat są prowadzone nawet w środowisku naukowych, dlatego też pisałam być może, ponoć. Nikt do końca nie wie skąd naprawde i dlaczego bierze się homoseksualizm. Zgodzę się, ewolucji nie sprzyja, ale trzeba pamiętać, równiez o chorobach typu bezpłodność, które de facto ewolucji nie sprzyjają również.



#122

martius.
  • Postów: 545
  • Tematów: 14
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Nie należy tępić homoseksualistów z tego powodu, jednakże jeżeli naukowcy udowodnią raz na zawsze, iż homoseksualizm nie jest wrodzony, że każdy rodzi się hetero, no to wtedy nie powinni miec tacy ludzie prawa do adopcji i małżeństwa. Jeżeli jednak naukowcy udowodnia badaniami inaczej, to wtedy należy takim ludziom dać szansę równouprawnienia hetero i homo u nas. Czas pokaże, kto ma rację.

#123 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

Nie należy tępić homoseksualistów z tego powodu, jednakże jeżeli naukowcy udowodnią raz na zawsze, iż homoseksualizm nie jest wrodzony, że każdy rodzi się hetero, no to wtedy nie powinni miec tacy ludzie prawa do adopcji i małżeństwa. Jeżeli jednak naukowcy udowodnia badaniami inaczej, to wtedy należy takim ludziom dać szansę równouprawnienia hetero i homo u nas. Czas pokaże, kto ma rację.


W świecie nauki, homoseksualizm, zbiera argumenty.Choć nie jest to ostatecznie udowodnione, traktowany jest jako jedna z trzech orientacji seksualnych.Co pozwala nam afirmować takie stanowisko, chociażby obserwacja.Jeśli znamy osobę homoseksualną od dziecka, już wtedy mogliśmy zauważyć jej upodobania.

Wszakże, jeśliby homoseksualizm, biseksualizm faktycznie okazał się stanem patologicznym, z jakiego powodu, ci ludzie, mieliby być pozbawieni, prawa do adopcji oraz innych przywilejów człowieczeństwa?

Orientacja nie jest dziedziczona, gdyż zapłodnienie musiało zajść pomiędzy mężczyzną a kobietą, aby narodziło się dziecko o odmiennej, od rodziców seksualności.

#124

Trajan.
  • Postów: 358
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Wszakże, jeśliby homoseksualizm, biseksualizm faktycznie okazał się stanem patologicznym, z jakiego powodu, ci ludzie, mieliby być pozbawieni, prawa do adopcji oraz innych przywilejów człowieczeństwa?

Powyższy cytat jest przykładem bardzo smutnej tendencji z jaką mamy do czynienia w ostatnim czasie, czyli właśnie twierdzeniu, że istnieje coś takiego jak "prawo do adopcji".
Otóż nie ma czegoś takiego jak prawo do adopcji, dziecko to nie jest zabawka która się komuś należy jak psu zupa. To nie jest tak, że jak ktoś poczuje nagły atak instynktu rodzicielskiego to może pójść do urzędu odebrać należne mu dziecko.

Adopcja nie jest narzędziem realizacji prywatnych pragnień osób chcących mieć dzieci, ten element występuje niejako przy okazji właściwego sensu adopcji, ale w żadnym wypadku nie jest jej celem. Adopcja jest niezwykłym przywilejem polegającym na tym, że komuś kto tego chce, po zweryfikowaniu jego osobistych możliwości, przymiotów itd. pozwala się nawiązać stosunek prawnorodzinny z obcym dzieckiem dla dobra tego dziecka. Tej osobie państwo powierza wychowanie obcego dziecka, przygotowanie go do życia w społeczeństwie i obarcza obowiązkiem zastąpienia dziecku naturalnej rodziny. Adopcja dokonywana jest i zawsze powinna być dokonywana przede wszystkim dla dobra dziecka - bo to właśnie jego dobro, a nie czyjeś roszczenia, jest w centrum uwagi instytucji adopcji. Tylko dobro dziecka się liczy. W żadnym wypadku nie można mówić o tym, że ktoś ma "prawo do adopcji", a coraz bardziej powszechne tendencje zmierzające do zmiany tego stanu rzeczy są bardzo niebezpieczne.

Dziecko powinno być wychowywane przez matkę i ojca, gdyż tylko taka naturalna konfiguracja daje możliwość przekazania dziecku właściwych wzorców w procesie wychowania. Jednym z elementów wychowania jest budowa właściwej tożsamości dziecka w tym przede wszystkim tożsamości płciowej. Dziecko rozumie męskość/kobiecość poprzez obserwację rodziców, ale co istotne - relacji rodziców, czyli rozumie męskość/kobiecość poprzez obserwację relacji ojca do matki i matki do ojca. To właśnie związek rodziców i relacja zachodząca pomiędzy nimi kształtują pojmowanie przez dziecko swojej tożsamości, w tym oczywiście także tożsamości płciowej (przy czym nie chodzi tylko o orientacje seksualną a o np. umiejętność pełnienia roli mężczyzny/kobiety, ojca/matki, męża/żony itd.)
Z tej m. in. przyczyny psychologowie wskazują sytuacje gdy dziecko jest wychowywane przez osobę samotną jako dla dziecka bardzo niekorzystną, a w sytuacji tzw. "homorodzicielstwa" jest jeszcze gorzej, bo nie dość, że nie ma prawidłowego wzorca to jeszcze wzorzec jest zaburzony.

Należy również podkreślić, że relacja dziecka z jakimiś osobami trzecimi (innymi krewnymi, nauczycielami itd.) nie może skutecznie zastąpić relacji z rodzicami.

Kolejnym istotnym elementem tożsamości dziecka jest świadomość pochodzenia od kobiety i mężczyzny i świadomość bycia kolejnym ogniwem w łańcuchu pokoleń, czyli filiacja. Jest ona w pewnym stopniu zaburzona także w przypadku adopcji (ew. poza tzw. przysposobieniem całkowitym w którym dziecko nie wie, że jest adoptowane), a w przypadku adopcji przez parę homo byłaby ona nie tyle zaburzona co po prostu zburzona.


Takie sytuacje jak niepełna rodzina, patologie w rodzinie itd. najczęściej prowadzą do zaburzenia powyżej zarysowanego procesu, dlatego są niekorzystne dla dziecka i odbijają się na jego przygotowaniu do właściwego pełnienia ról w społeczeństwie. Ale czymś jeszcze gorszym niż "tylko" brak prawidłowego wzorca jest wzorzec nieprawidłowy a z taką sytuacją mamy do czynienia w przypadku pomysłu aby homoseksualiści mieli adoptować dzieci.

Jeżeli do powyższego dodamy, że są tysiące par heteroseksualnych, które oczekują na możliwość adopcji, to proponowanie aby umożliwić homoseksualistom adopcję jest bez wątpienia pomysłem dla dzieci szkodliwym. tego typu rozwiązania nie służą dobru dziecka, a wręcz przeciwnie, służą zaspokojeniu roszczeń i żądań osób homoseksualnych kosztem dobra dziecka i to właśnie żądania homoseksualistów i ich subiektywny interes a nie dobro dziecka są przyczyną dozwalania na tego typu praktyki w niektórych krajach.

#125 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

Skoro, pary homoseksualne, nie mają prawa do adopcji [nie we wszystkich krajach], zupełnie niezrozumiałe jest twierdzenie, jakoby dziecko, miało zostać wychowane niewłaściwie.Jaka norma, określa, szkielet wychowawczy.Wystarczy, iż będzie ono, wychowywane w duchu miłości i obiektywizmu, zostanie należycie uświadomione.Kwestia orientacji seksualnej, nie jest w żaden sposób aplikowana.

Jest tak wiele związków heteroseksualnych, które są niszczone przez agresje, kłótnie, alkoholizm, czy choćby akty przemocy.To akurat, zostało pominięte.Rodzice, niezależnie od orientacji, wychowują dziecko w oparciu o kanony, często absurdalne.W każdym związku, dziecko jest indoktrynowane, ponieważ uczy się je tolerancji, zabiera tym samym wolną wolę.Czy takie rozumowanie, jest prawidłowe?

W środowisku zwierzęcym, dwoje samców, wypełnia swoje obowiązki należycie, zastępując samicę.Czy taka analogia, zachodzi wśród ssaków naczelnych, naukowe ekspertyzy wydają się to potwierdzać.Awersje, powstały na gruncie antyspołecznych uprzedzeń, towarzystwa naukowe, stwierdzają, iż prawidłowe wychowanie dzieci, nie ma związku, z orientacją seksualną rodziców.

Rozwój psychospołeczny dzieci, jest na równym poziomie, w odniesieniu do par homoseksualnych.Potwierdzają to badania, Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego.

Adopcja dzieci, jest wywołana, chęcią macierzyństwa, jakiej pary homoseksualne, nie otrzymały, w wyniku przypadkowości natury.Demagogia, jest w tym przypadku zbyteczna, gdyż pary homoseksualne, głosząc takie hasła, nie odniosły by żadnej korzyści, co więcej naraziłyby się na antypatię społeczeństwa.Na jakiej podstawie, został wysunięty taki zarzut?

Wzorzec ojca i matki, jest tym samym godnie zastąpiony, przez pary, o odmiennej seksualności, niż heteroseksualna.

Nie dostrzegając, rzeczywistego stanu rzeczy, na tle osobistych przekonań, można zaprzeczyć wszystkiemu.

#126

Trajan.
  • Postów: 358
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Skoro, pary homoseksualne, nie mają prawa do adopcji [nie we wszystkich krajach], zupełnie niezrozumiałe jest twierdzenie, jakoby dziecko, miało zostać wychowane niewłaściwie

Dlaczego? Zupełnie jasne dla wszystkich jest to, że dziecko bez matki i ojca jest wychowywane w niewłaściwych warunkach. Psychologowie od lat trąbią o negatywnych skutkach dla psychiki dziecka życia w rozbitych rodzinach, czy niepełnych rodzinach.... To nie jest żadna nowość, zupełnie nie rozumiem dlaczego nagle wszyscy przestają stosować tę wiedzę gdy sprawa zahacza o homoseksualistów.

Wystarczy, iż będzie ono, wychowywane w duchu miłości i obiektywizmu, zostanie należycie uświadomione

Wychowanie to nie akcja agitacyjno - propagandowa, czy zajęcia z "przygotowania do życia w rodzinie", czy jakieś "przeszkolenie" do życia, a tworzenie tożsamości dziecka i przygotowywanie go do tego ażeby jako mężczyzna czy kobieta potrafił dobrze wypełniać właściwą sobie rolę w społeczeństwie. Sama miłość nie wystarczy (nomen omen książka Xaviera Lacroix o homoadopcji nosi właśnie tytuł "Miłość nie wystarczy"), nikt nie wątpi, że np. samotna matka kocha swoje dziecko ale również nikt nie neguje faktu, że bez ojca jest ono wychowywane w zaburzonych warunkach. Pozwolę sobie również wyrazić obawę że pojęcie "wychowania w duchu miłości i obiektywizmu" jest wyzutym z treści sofizmatem. Wychowanie nie polega na zapewnieniu wiktu i opierunku i lekcji jak żyć, to wieloletni proces kształtowania tożsamości człowieka za pomocą prezentowanych na co dzień wzorców postaw, zachowań itd. charakterystycznych dla danej płci, zapewniania mu miejsca w łańcuchu pokoleń itd. Natomiast postawy i zachowania homoseksualistów w sferze relacji rodzinnych są z definicji sprzeczne z właściwymi dla danej płci zachowaniami, a już pierwszy kontakt z pytaniem "skąd się biorą dzieci" będzie dla dziecka trwałym ciosem w poczucie filiacji.

Kwestia orientacji seksualnej, nie jest w żaden sposób aplikowana.

Pozwolę sobie zauważyć. że to nie do końca prawda, gdyż czynniki środowiskowe są jedynymi naprawdę znanymi nauce przyczynami homoseksualizmu, reszta to teorie które próbuje się na siłę lansować. Ale podstawową obawą nie jest to, że dzieci wychowane przez homo będą wszystkie same homo (choć spotkałem się z danymi wg. których 20% dzieci wychowywanych przez swoich naturalnych rodziców ale będących homoseksualistami i żyjących bez rodzica płci przeciwnej [jeszcze zanim zaczęto legalizować adopcję] rozpoczyna życie seksualne od stosunków homoseksualnych), ale to, że ich tożsamość będzie w pewien sposób zaburzona a one same nie będą właściwie przygotowane do pełnienia swoich społecznych ról, będą w pewien sposób pokaleczone jako mężczyzna czy kobieta przez brak właściwego wzorca, punktu odniesienia w procesie wychowania. Pary homoseksualne w żaden sposób nie mogą zastąpić normalnych wzorców występujących w normalnej rodzinie, gdyż dziecko wychowuje się i przygotowuje do pełnienia ról społecznych poprzez obserwację relacji rodziców - heteroseksualistów.

W ogóle małżeństwo, rodzicielstwo i rodziną są z natury rzeczy heteroseksualne. Adopcja dziecka przez normalną parę heteroseksualną jest swego rodzaju analogia do naturalnej rodziny. Para homoseksualna w żaden sposób takiej analogii nie stanowi.

Jest tak wiele związków heteroseksualnych, które są niszczone przez agresje, kłótnie, alkoholizm, czy choćby akty przemocy.To akurat, zostało pominięte

Ale... co z tego? Posługujemy się przykładami jednostkowymi, czy omawiamy instytucje? Rodzina heteroseksualna jako instytucja jest jedynym właściwym i naturalnym środowiskiem wychowania dziecka.
Zresztą czy wyżej wspomniane patologie nie dotyczą homoseksualistów?

towarzystwa naukowe, stwierdzają, iż prawidłowe wychowanie dzieci, nie ma związku, z orientacją seksualną rodziców.

To ciekawe, bo na gruncie znanej nam wiedzy na temat roli rodziców, ich postaw, relacji pomiędzy nimi itd. w procesie wychowania stanowisko takie jest co najmniej nielogiczne (i znowu, wiadomo, że dziecko potrzebuje ojca i matki i to obojga na raz, ale gdy przychodzi do kwestii "homo" to chowamy tę wiedzę glęboko w kieszeń żeby nie oberwać po głowie pałą politycznej poprawności). A miałem okazję zapoznać się z opracowaniem wyraźnie przeczące takim tezom i wskazujące jak i dlaczego homoseksualiści nie mają możliwości dobrze wychować dziecka (choćby wspomniana książka "Miłość nie wystarczy"). W tej książeczce jest również opisana "osobliwa" metodologia właśnie amerykańskich badań mających udowodnić, że nie ma różnicy pomiędzy dziećmi wychowanymi przez homo i normalną rodzinę, jak choćby opieranie badań na... zadawaniu pytań tylko rodzicom, czy badanie jedynie dzieci na tyle małych, żeby różnice (występujące głównie w procesie dojrzewania i później) nie mogły zostać zaobserwowane, czy też np. porównywanie dzieci lesbijek nie z dziećmi z normalnej rodziny a z dziećmi wychowanymi przez samotne matki i inne podobnie "uczciwe" metody.
W świetle znanej nam wiedzy twierdzenie, że orientacja seksualna "rodziców" i w ogóle brak odmienności ich płci nie ma znaczenia jest co najmniej rewolucyjne. W związku z tym powstaje też pytanie w jaki sposób tak rewolucyjne tezy udowodniono, skoro adopcja przez pary homo jest zjawiskiem na tyle nowym, że dzieci tak wychowane nie miały jeszcze okazji założyć własnych rodzin i pełnić funkcji ojca/matki, męża/żony, ani wychować własnych dzieci? Po prostu tego zbadać empirycznie się nie da bo nie ma odpowiedniego "materiału badawczego". Tym niemniej nie ma żadnego powodu by przypuszczać, że zwykłe mechanizmy negatywnie wpływające na wychowanie a obserwowane już od pokoleń nagle w przypadku homoseksualistów przestaną występować.

Adopcja dzieci, jest wywołana, chęcią macierzyństwa, jakiej pary homoseksualne, nie otrzymały, w wyniku przypadkowości natury.Demagogia, jest w tym przypadku zbyteczna, gdyż pary homoseksualne, głosząc takie hasła, nie odniosły by żadnej korzyści, co więcej naraziłyby się na antypatię społeczeństwa.Na jakiej podstawie, został wysunięty taki zarzut?

Przepraszam, ale nie rozumiem o cho chodzi w powyższym cytacie, czy można nieco jaśniej? :) Nie wiem o jaką demagogię i jaki konkretnie zarzut chodzi?
Jedyne co mi się nasuwa to to, że kolega próbuje zanegować mój zarzut, że homo chcą ażeby umożliwić im zaspokojenie instynktu rodzicielskiego, a czy to ma sens i czy jest zgodne z sensem adopcji, czyli dobrem dziecka, już się nie za bardzo liczy, bo oni "chcą" i mają "dostać". Ale to by się nie "trzymało kupy" w kontekście pierwszego zdania cytowanej wypowiedzi.

#127 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

Dlaczego? Zupełnie jasne dla wszystkich jest to, że dziecko bez matki i ojca jest wychowywane w niewłaściwych warunkach. Psychologowie od lat trąbią o negatywnych skutkach dla psychiki dziecka życia w rozbitych rodzinach, czy niepełnych rodzinach.... To nie jest żadna nowość, zupełnie nie rozumiem dlaczego nagle wszyscy przestają stosować tę wiedzę gdy sprawa zahacza o homoseksualistów.


Pary homoseksualne, próbują odwzorować, system matki i ojca.Choćby podział ról, na pracę i dom, jest stereotypowym, aczkolwiek próbuje się w ten sposób wykazać różnicę.Oczywiście bez matki i ojca, okres dzieciństwa, jest niepełny.Pytanie polega na tym, czy pary homoseksualne, są wstanie zastąpić te realia, najwyraźniej tak, jeśli zachowania matki i ojca, będą przyswojone przez dwóch mężczyzn, czy dwie kobiety.

Wychowanie to nie akcja agitacyjno - propagandowa, czy zajęcia z "przygotowania do życia w rodzinie", czy jakieś "przeszkolenie" do życia, a tworzenie tożsamości dziecka i przygotowywanie go do tego ażeby jako mężczyzna czy kobieta potrafił dobrze wypełniać właściwą sobie rolę w społeczeństwie. Sama miłość nie wystarczy (nomen omen książka Xaviera Lacroix o homoadopcji nosi właśnie tytuł "Miłość nie wystarczy"), nikt nie wątpi, że np. samotna matka kocha swoje dziecko ale również nikt nie neguje faktu, że bez ojca jest ono wychowywane w zaburzonych warunkach. Pozwolę sobie również wyrazić obawę że pojęcie "wychowania w duchu miłości i obiektywizmu" jest wyzutym z treści sofizmatem. Wychowanie nie polega na zapewnieniu wiktu i opierunku i lekcji jak żyć, to wieloletni proces kształtowania tożsamości człowieka za pomocą prezentowanych na co dzień wzorców postaw, zachowań itd. charakterystycznych dla danej płci, zapewniania mu miejsca w łańcuchu pokoleń itd. Natomiast postawy i zachowania homoseksualistów w sferze relacji rodzinnych są z definicji sprzeczne z właściwymi dla danej płci zachowaniami, a już pierwszy kontakt z pytaniem "skąd się biorą dzieci" będzie dla dziecka trwałym ciosem w poczucie filiacji.


Zależne od poziomu, intelektualnego rodziców.Wiedza pedagogiczna, może być równie dobrze przyswajana przez homoseksualistów.Czy moja poprzednia wypowiedź, jest sofizmatem, oczywiste jest to, iż wychowanie, nie polega wyłącznie na wskazaniu, prawidłowych wartości, podałem prostą paralele.Dziecko, będzie, dostrzegało różnicę już po wejściu do supermarketu, to oczywiste, kwestia tego skąd się biorą dzieci, jeszcze nie dawno była tematem tabu, wśród heteroseksualistów, leży to w gestii rodziców, którzy mają za zadanie wyjaśnić, w jaki sposób dochodzi do rozmnażania, edukacja szkolna, także będzie ważnym aspektem zrozumienia tego zjawiska.Jeśli ta wiedza, zostanie przekazana prawidłowo i będzie odzwierciedleniem rzeczywistości, nie spowoduje to regresji bądź odcisku w świadomości młodego odbiorcy.

Pozwolę sobie zauważyć. że to nie do końca prawda, gdyż czynniki środowiskowe są jedynymi naprawdę znanymi nauce przyczynami homoseksualizmu, reszta to teorie które próbuje się na siłę lansować. Ale podstawową obawą nie jest to, że dzieci wychowane przez homo będą wszystkie same homo (choć spotkałem się z danymi wg. których 20% dzieci wychowywanych przez swoich naturalnych rodziców ale będących homoseksualistami i żyjących bez rodzica płci przeciwnej [jeszcze zanim zaczęto legalizować adopcję] rozpoczyna życie seksualne od stosunków homoseksualnych), ale to, że ich tożsamość będzie w pewien sposób zaburzona a one same nie będą właściwie przygotowane do pełnienia swoich społecznych ról, będą w pewien sposób pokaleczone jako mężczyzna czy kobieta przez brak właściwego wzorca, punktu odniesienia w procesie wychowania. Pary homoseksualne w żaden sposób nie mogą zastąpić normalnych wzorców występujących w normalnej rodzinie, gdyż dziecko wychowuje się i przygotowuje do pełnienia ról społecznych poprzez obserwację relacji rodziców - heteroseksualistów.

W ogóle małżeństwo, rodzicielstwo i rodziną są z natury rzeczy heteroseksualne. Adopcja dziecka przez normalną parę heteroseksualną jest swego rodzaju analogia do naturalnej rodziny. Para homoseksualna w żaden sposób takiej analogii nie stanowi.


Nie, nie są jedynymi, ponieważ główną rolę odgrywają hormony.Reszta, komercjalizacji nie podlega.Wystarczy przeanalizować dzieciństwo, dorosłego homoseksualisty, gdzie widoczna była różnica, pomiędzy nim, a jego kolegą.Analogia występuje, w odniesieniu do środowiska zwierząt, adopcja również, jest analogią, co do porzucenia dziecka przez matkę, gdzie para homoseksualna, pod nieobecność bądź co bądź naturalnego opiekuna [kwestia rozrodcza], wychowuje potomstwo, obcych ludzi.

Ale... co z tego? Posługujemy się przykładami jednostkowymi, czy omawiamy instytucje? Rodzina heteroseksualna jako instytucja jest jedynym właściwym i naturalnym środowiskiem wychowania dziecka.


Nie jest to kwestia jednostki, takich przypadków jest zbyt wiele, by określić je w taki sposób.Właściwie, środowisko, kształtującego się dziecka, zależne jest, od sposobu przekazywania informacji.Odwołujemy się tylko, do aktu stworzenia, mentalność rodziny, nie ma tutaj żadnego znaczenia, możemy odróżnić rodziny heteroseksualne, stosujące się do prawidłowych metod wychowania jak i te które, łamią wszystkie zasady światowych realiów, ograniczając kwestie wychowawcze, do stosunków biurokratycznych, stosując dodatkowo przemoc.

To ciekawe, bo na gruncie znanej nam wiedzy na temat roli rodziców, ich postaw, relacji pomiędzy nimi itd. w procesie wychowania stanowisko takie jest co najmniej nielogiczne (i znowu, wiadomo, że dziecko potrzebuje ojca i matki i to obojga na raz, ale gdy przychodzi do kwestii "homo" to chowamy tę wiedzę glęboko w kieszeń żeby nie oberwać po głowie pałą politycznej poprawności). A miałem okazję zapoznać się z opracowaniem wyraźnie przeczące takim tezom i wskazujące jak i dlaczego homoseksualiści nie mają możliwości dobrze wychować dziecka (choćby wspomniana książka "Miłość nie wystarczy"). W tej książeczce jest również opisana "osobliwa" metodologia właśnie amerykańskich badań mających udowodnić, że nie ma różnicy pomiędzy dziećmi wychowanymi przez homo i normalną rodzinę, jak choćby opieranie badań na... zadawaniu pytań tylko rodzicom, czy badanie jedynie dzieci na tyle małych, żeby różnice (występujące głównie w procesie dojrzewania i później) nie mogły zostać zaobserwowane, czy też np. porównywanie dzieci lesbijek nie z dziećmi z normalnej rodziny a z dziećmi wychowanymi przez samotne matki i inne podobnie "uczciwe" metody.
Powstaje też pytanie w jaki sposób można stwierdzić, że dzieci wychowane przez pary homoseksualne zostały wychowane prawidłowo, skoro adopcja przez pary homo jest zjawiskiem na tyle nowym, że dzieci tak wychowane nie miały jeszcze okazji założyć własnych rodzin i pełnić funkcji ojca/matki, męża/żony, ani wychować własnych dzieci? Po prostu tego zbadać się nie da bo nie ma odpowiedniego "materiału badawczego". Tym niemniej nie ma żadnego powodu by przypuszczać, że zwykłe mechanizmy negatywnie wpływające na wychowanie a obserwowane już od pokoleń nagle w przypadku homoseksualistów przestaną występować.


W kręgach laików, bynajmniej nie była to aluzja do twórcy książki.W społeczności naukowej, to większość popiera kwestie homoseksualizmu, jako odmiennej orientacji homoseksualnej, nie choroby.Zbadania, tej kwestii, jest jak najbardziej możliwe, tyle, że eksperymentów, nie wykonuje się na ludziach.W kręgach zwierzęcych, przypuśćmy u żyraf, czy czarnych łabędzi, potomstwo w większości wychowywane jest, przez pary tej samej płci.Człowiek jest jednak istotą, na tyle różniącą się od reszty zwierząt, iż porównania mogą wydać się mało trafne.Lecz podkreślają, iż nawet wśród zdecydowanie mniej inteligentnych organizmów, w naturalnym środowisku, zjawiska homoseksualne, występują niekiedy, z takim samym nasileniem, jak heteroseksualne.

Wszystko zależne jest od jednostek, który mogą, prawidłowo naśladować, standardy rodzin heteroseksualnych.Mówimy o kwestii adopcji, więc czy korzystniejsze warunki, zapewnia brak ojca i matki w domu dziecka, czy posiadanie, jednego prawnego opiekuna, przypuśćmy heteroseksualisty.W przypadku adopcji, przez pary homoseksualne, osoby tej samej płci, zapewniają korzystniejsze warunki, niż realia domów dziecka.Formalnie, dzieci wychowywane przez osoby trzecie, opiekunów w dużej mierze niekompetentnych.Prawo równej adopcji, nie ograniczy jednej ze stron.

Zataczamy błędne koło.Praktyka, będzie najlepszym rezultatem, pokazującym prawdę, o dorastaniu w rodzinie homoseksualnej oraz wychowywaniu przez to pokolenie, kolejnego.

Przepraszam, ale nie rozumiem o cho chodzi w powyższym cytacie, czy można nieco jaśniej? :) Nie wiem o jaką demagogię i jaki konkretnie zarzut chodzi?
Jedyne co mi się nasuwa to to, że kolega próbuje zanegować mój zarzut, że homo chcą ażeby umożliwić im zaspokojenie instynktu rodzicielskiego, a czy to ma sens i czy jest zgodne z sensem adopcji, czyli dobrem dziecka, już się nie za bardzo liczy, bo oni "chcą" i mają "dostać". Ale to by się nie "trzymało kupy" w kontekście pierwszego zdania cytowanej wypowiedzi.


Działania tych osób, nie są ostentacyjne.Grupa, która domaga się takich samych praw, również praw do posiadania dzieci, nie miałaby celu, adaptować na pokaz.Równie dobrze, nie musieliby wnioskować o prawa rodzicielskie, zachowując przy tym pełną swobodą, na innych płaszczyznach.

Polemika, na temat, praw do adopcji przez pary homoseksualne, nadal jest zjawiskiem spornym.Większość psychologów jest przychylnego zdania, pozostają pewne wątpliwości, środowisko negujące, jest liczebnie mniejsze.Co nie zmienia samego faktu, jako iż jest to nadal, kwestia dyskusyjna, co do obydwu, nie jesteśmy pewni.Obieramy tylko, dane stanowisko.

Niektóre wypowiedzi, padające od mojej osoby, zostały pominięte, mogę tylko przypuszczać, czy było to zamierzone działanie.

Czy jest pan katolikiem, chrześcijaninem.Wiara, nie ma związku z samą kwestią, poparcia bądź nie, na dane kwestie, choć nie zawsze, również nie to mam na celu.Więc gdybym mógł wiedzieć, zadałbym jedno pytanie.

#128

Trajan.
  • Postów: 358
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Pary homoseksualne, próbują odwzorować, system matki i ojca.Choćby podział ról, na pracę i dom, jest stereotypowym, aczkolwiek próbuje się w ten sposób wykazać różnicę.Oczywiście bez matki i ojca, okres dzieciństwa, jest niepełny.Pytanie polega na tym, czy pary homoseksualne, są wstanie zastąpić te realia, najwyraźniej tak, jeśli zachowania matki i ojca, będą przyswojone przez dwóch mężczyzn, czy dwie kobiety.

Odniosłem wrażenie, że sprowadzasz wzory zachowań płci do, kwestii tzw. tradycyjnych zadań, prac itd. wykonywanych przez rodziców. W żadnym wypadku nie można spłycać problemu do pytania kto będzie prał pieluszki, a kto grał z dzieckiem w piłkę. Tu chodzi o coś zupełnie innego, o wzory, archetypy postaw mężczyzny/kobiety i proces ich kształtowania. Podam dość oczywisty przykład: dziecko uczy się obserwując rodziców tego, że jak mężczyzna jest dorosły to wiąże się z kobietą i że łączy ich szczególna więź, a razem tworzą coś co nazywamy rodziną. Tego co to znaczy być mężczyzną uczy się obserwując ojca, ale co najistotniejsze - obserwując ojca w relacji do matki (analogicznie z kobietą i jej relacją do ojca). To jest wiedza jaką ma posiąść od samego początku, musi ona stać się elementem jego tożsamości jako człowieka, żeby potrafił się odnaleźć, żeby miał świadomość swojego zakorzenienia w instytucji rodziny. Nie da się tego wytłumaczyć, nauczyć w szkole itd. Konieczny jest tu bezpośredni punkt odniesienia jakim są osoby dziecku najbliższe, czyli rodzice. To właśnie z rodzicami, z konkretnym mężczyzną i konkretną kobietą, dziecko nawiązuje więź w którą angażuje na przestrzeni całego swojego życia całą swoją tożsamość. W przypadku par homoseksualistów konieczne elementy tej "układanki" w ogóle nie występują.

Pary homoseksualne nie mają żadnych szans nawet zasymulować powyżej zarysowanego zjawiska. Z samej swojej natury - bo po prostu nie ma tam różnicy płci. Czyli po pierwsze mamy brak punktu odniesienia potrzebnego do dobrego wychowania. A po drugie przekaz jaki kierują do dziecka homoseksualiści jest od początku toksyczny, fałszywy. Dziecko obserwuje związek osób homoseksualnych i automatycznie przyswaja to jako wzór, normę prawidłowego zachowania. Symptomatyczny był przykład dziecka odebranego niepełnosprawnej kobiecie w Anglii i przekazanego parze homo - na spotkaniu z matką chłopiec zapytał ją: "mamo, czy jesteś gejem".

kwestia tego skąd się biorą dzieci, jeszcze nie dawno była tematem tabu, wśród heteroseksualistów, leży to w gestii rodziców, którzy mają za zadanie wyjaśnić, w jaki sposób dochodzi do rozmnażania (...)

Oj widzę, że zupełnie się nie rozumiemy. Pisałem o poczuciu filiacji, poczuciu bycia jednym z elementów łańcucha pokoleń. Dziecko nabywa świadomość, że pochodzi od konkretnej kobiety i konkretnego mężczyzny, którzy też pochodzą u mężczyzny. To oni są jego rodzicami, od nich pochodzi i ta swiadomośc jest bardzo ważnym elementem tożsamości każdego człowieka. Podczas zwykłej adopcji próbuje się po prostu kobietę i mężczyznę "podmienić" i skonstruować poczucie filiacji w drodze analogii do sytuacji naturalnej. Podczas adopcji homo filiacja jest po prostu burzona. W przypadku par homo coś takiego jest w oczywisty sposób w ogóle niemozliwe.

Jeżeli sięgniemy jeszcze głębiej zakorzenienie i posiadanie własnego miejsca w łańcuchu pokoleń jest także elementem tożsamości człowieka jako członka społeczeństwa, gdyż zawsze to rodzina jest podstawową komórką społeczeństwa i na niej opiera się tożsamość człowieka.

Zależne od poziomu, intelektualnego rodziców.Wiedza pedagogiczna, może być równie dobrze przyswajana przez homoseksualistów.

Szczerze mówiąc nie rozumiem co chcesz przez to powiedzieć, o co chodzi? :)

Analogia występuje, w odniesieniu do środowiska zwierząt, adopcja również, jest analogią, co do porzucenia dziecka przez matkę, gdzie para homoseksualna, pod nieobecność bądź co bądź naturalnego opiekuna [kwestia rozrodcza], wychowuje potomstwo, obcych ludzi.
(…)
W kręgach zwierzęcych, przypuśćmy u żyraf, czy czarnych łabędzi, potomstwo w większości wychowywane jest, przez pary tej samej płci.Człowiek jest jednak istotą, na tyle różniącą się od reszty zwierząt, iż porównania mogą wydać się mało trafne.Lecz podkreślają, iż nawet wśród zdecydowanie mniej inteligentnych organizmów, w naturalnym środowisku, zjawiska homoseksualne, występują niekiedy, z takim samym nasileniem, jak heteroseksualne.

Jeżeli odnosisz powyższe słowa do mojego stwierdzenia, że adopcja "zwykła" jest dla dziecka analogią normalnej rodziny, to jestem w szoku. Po pierwsze, w takim wypadku rozminąłbyś się z tematem, ale czy tak jest to nie wiem, może się wszakże mylę co do interpretacji. A po drugie nie można budować wiedzy na temat wychowania dzieci w analogii do świata zwierząt! Przecież to zupełnie różne realia, nie da się ich porównać, tak jak np. z pingwinami będącymi rzekomo przykładami "homorodzicielstwa". Tylko że osoby powołujące się na ten przykład zdają się nie wiedzieć, że samce pingwinów zawsze opiekują się młodymi, trzymając je w specjalnej kieszeni w dolnej części ciała, a nawet walczą o nie próbując się niekiedy bić o młode popychając innego samca w bok, żeby wytrącić mu młode z "kieszeni" i je "zająć" jako swoje.
Po prostu kategorie ludzkie zawodzą w przypadku zwierząt i vice versa, dlatego takie porównania nie zbliżają nas do poznania prawdy.

Są absurdalne również dlatego, że w przypadku zwierząt o jakich pisałeś w ogóle nie można mówić o czymś takim jak związki homoseksualne porównywalne do tych występujących u ludzi. Gdyby było inaczej owe zwierzęce „pary tej samej płci” nie miałyby żadnej okazji aby doczekać się potomstwa poza może sporadycznymi przypadkami podrzucenia im jaja przez pracowników zoo.

Człowiek jest istotą o wiele bardziej skomplikowaną w szczególności w sferze życia społecznego. W dużo mniejszym stopniu kieruje się instynktem a w o wiele większym tym jak ukształtowano jego osobowość itp. Dlatego porównywanie ludzi i zwierząt jest delikatnie mówiąc nadużyciem, a stosowany w sferze publicznej niejednokrotnie nosi znamiona manipulacji .

Piszesz, że badań nie przeprowadza się na ludziach. Otóż całe to „homoriodzicielstwo” to jeden wielki eksperyment szalonych piewców „postępu” na nieświadomych niczego dzieciach. A już na pewno nie można opierać przyzwolenia na takie pomysły analogiami do świata zwierząt.

W kręgach laików (...)

Usiłujesz sugerować, że można ot, tak sobie zaprzestać stosowania naszej wiedzy na temat wychowania do kwestii „homoadopcji”, a kto twierdzi inaczej jest laikiem? Czy może cała nasza wiedza na temat wychowania i roli rodziców, ich relacji, ich płci itd. w procesie wychowania nagle została zakwestionowana przez „nie laików”? Czy właśnie to ci „nie laicy” przyzwalają na eksperyment pod tytułem „homoadopcja” na podstawie analogii do zwierząt?

A może ta nagła wolta badaczy jest spowodowana strachem przed ideologicznym pałkarstwem w wykonaniu politycznie poprawnej policji myśli aktywnej szczególnie w USA i Europie zachodniej? A może chęcią uczestnictwa w owocach państwowego finansowania badań, które dają "właściwe" rezultaty jak to ma miejsce w przypadku problemu tzw. "globalnego ocieplenia". Nie wiem, ale w każdym razie postawa naukowców mówiących, że owszem, są wątpliwości, ale spróbujmy najwyżej się nie uda jest nazwijmy to "średnio"etyczna. Problem wszakże nie dotyczy szczurów laboratoryjnych, ani pieniędzy podatnika a żywych dzieci.

Należy również podkreślić, że zaprezentowana również i przez Ciebie alternatywa dom dziecka albo „homoadopcja” jest fałszywa. Tysiące par heteroseksualnych oczekują na możliwość adopcji, można i należy wspierać instytucje typu rodzinny dom dziecka. Można być może uprościć czy skrócić procedury adopcyjne. W ostateczności w wyjątkowych przypadkach można powierzać wychowanie dziecka osobie samotnej.

Działania tych osób, nie są ostentacyjne.Grupa, która domaga się takich samych praw, również praw do posiadania dzieci, nie miałaby celu, adaptować na pokaz.Równie dobrze, nie musieliby wnioskować o prawa rodzicielskie, zachowując przy tym pełną swobodą, na innych płaszczyznach.

Hmm. Albo ja nie rozumiem Ciebie albo Ty mnie. Homoseksualiści domagając się adopcji niekoniecznie muszą chcieć tego "na pokaz", (chociaż już spotkałem się z obawami osób homo przychylnym, że jak się pojawi moda na dzieci, to homo zaczną masowo adoptować) oni naprawdę mogą odczuwać instynkt rodzicielski i chcą go zaspokoić. I właśnie temu ma służyć cały ten ambaras – zaspokojenie ich potrzeb, ich pragnień, ich żądań, a nie dobru dziecka.
Jak już pisałem nikomu nie przysługuje żadne prawo do tego ażeby mu dostarczono dziecko kiedy sobie tego zażyczy bo mu akurat nagły atak instynktu rodzicielski nie daje spokoju.

Na marginesie można dodać, że sformułowania walka „takie same prawa” jest dość zabawne, gdyż homoseksualiści nie są pozbawieni żadnych praw. Wszelkie żale na rzekomą dyskryminację biorą się z tego, że ci ludzie albo nie znają albo nie rozumieją przysługujących im praw, czy instytucji prawnych o jakich mówią.
Również twierdzenie, że działania tych osób nie są ostetnacyjne zdaje się nie wytrzymywać konfrontacji z... działaniami tych osób właśnie :)

Nie, nie są jedynymi, ponieważ główną rolę odgrywają hormony.

Znalazłem taka informację:
"Równie chętnie kolportowano też teorie B. A. Glaudego, że o skłonnościach homoseksualnych decydują hormony, czy tezy Laury Allen i Roberta Gorskiego, że za orientację tę odpowiedzialne jest spoidło przednie, czyli wiązka włókien nerwowych łączących płaty czołowe mózgu. Również te twierdzenia zostały później przez naukę obalone."
Źródło: http://www.rzeczposp...opinie_a_3.html

Twierdzenie, że już u niektórych małych chłopców da się dostrzec skłonności homoseksualne, nawet gdyby były to naprawdę skłonności homoseksualne a nie coś innego, nie jest jeszcze dowodem na uwarunkowanie owych skłonności wadliwym działaniem hormonów (to wszakże wnioskowanie redukcyjne). Homoseksualizm kształtuje się w różnych okresach z naciskiem na okres dojrzewania, w którym psychikę młodego człowieka można wypaczyć najłatwiej.

Nie jest to kwestia jednostki, takich przypadków jest zbyt wiele, by określić je w taki sposób. (...)

Próbujesz porównać ze sobą przykłady i instytucje, to absurd, nie dostrzegasz tego? Posłużmy się przykładem aby unaocznić problem.
Załóżmy, że toczy się debata pomiędzy osobami chcącymi umożliwić małpom prowadzenie samochodów i przeciwnikami tego pomysłu. Przeciwnicy argumentują, że małpa z natury rzeczy nie jest w stanie kierować pojazdem i skończy się to wypadkami. A zwolennicy na to: ale przecież to właśnie ludzie kierujący pojazdami powodują miliony wypadków!

Porównać można ze sobą instytucje, ale nie można porównać instytucji z przykładami.

Zresztą czy homoseksualiści są wolni od patologii? Wręcz przeciwnie, wiele z nich występuje w ich środowiskach z większym natężeniem niż u heteroseksualistów.
Jeśli chcesz debatować w taki sposób, to dlaczego nie wspominasz o wodnotowanych przykładach homo adoptujących dzieci po to, żeby je gwałcić, a nawet wynajmować innym w takim celu? Czy może przykłady patologii wśród hetero można, a wśród homo już nie można przywoływać?

Niektóre wypowiedzi, padające od mojej osoby, zostały pominięte, mogę tylko przypuszczać, czy było to zamierzone działanie.

Wskaż proszę które, a ustosunkuje się do nich.

Czy jest pan katolikiem, chrześcijaninem.Wiara, nie ma związku z samą kwestią, poparcia bądź nie, na dane kwestie, choć nie zawsze, również nie to mam na celu.Więc gdybym mógł wiedzieć, zadałbym jedno pytanie.

Dyskusje internetowe cechują się swego rodzaju odformalizowaniem, dlatego formuła „pan” raczej nie jest konieczna.
Co do pytania natomiast, to czy usiłujesz mnie wepchnąć w jedną z przygotowanych przez siebie szufladek dla ideologicznych adwersarzy?

#129 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

Odniosłem wrażenie, że sprowadzasz wzory zachowań płci do, kwestii tzw. tradycyjnych zadań, prac itd. wykonywanych przez rodziców. W żadnym wypadku nie można spłycać problemu do pytania kto będzie prał pieluszki, a kto grał z dzieckiem w piłkę. Tu chodzi o coś zupełnie innego, o wzory, archetypy postaw mężczyzny/kobiety i proces ich kształtowania. Podam dość oczywisty przykład: dziecko uczy się obserwując rodziców tego, że jak mężczyzna jest dorosły to wiąże się z kobietą i że łączy ich szczególna więź, a razem tworzą coś co nazywamy rodziną. Tego co to znaczy być mężczyzną uczy się obserwując ojca, ale co najistotniejsze - obserwując ojca w relacji do matki (analogicznie z kobietą i jej relacją do ojca). To jest wiedza jaką ma posiąść od samego początku, musi ona stać się elementem jego tożsamości jako człowieka, żeby potrafił się odnaleźć, żeby miał świadomość swojego zakorzenienia w instytucji rodziny. Nie da się tego wytłumaczyć, nauczyć w szkole itd. Konieczny jest tu bezpośredni punkt odniesienia jakim są osoby dziecku najbliższe, czyli rodzice. To właśnie z rodzicami, z konkretnym mężczyzną i konkretną kobietą, dziecko nawiązuje więź w którą angażuje na przestrzeni całego swojego życia całą swoją tożsamość. W przypadku par homoseksualistów konieczne elementy tej "układanki" w ogóle nie występują.

Pary homoseksualne nie mają żadnych szans nawet zasymulować powyżej zarysowanego zjawiska. Z samej swojej natury - bo po prostu nie ma tam różnicy płci. Czyli po pierwsze mamy brak punktu odniesienia potrzebnego do dobrego wychowania. A po drugie przekaz jaki kierują do dziecka homoseksualiści jest od początku toksyczny, fałszywy. Dziecko obserwuje związek osób homoseksualnych i automatycznie przyswaja to jako wzór, normę prawidłowego zachowania. Symptomatyczny był przykład dziecka odebranego niepełnosprawnej kobiecie w Anglii i przekazanego parze homo - na spotkaniu z matką chłopiec zapytał ją: "mamo, czy jesteś gejem".


Dziecko, musi wiedzieć o zależnościach, jakie występują pomiędzy jego rodzicami, a opiekunami sąsiada.Kwestia prawidłowego przekazania tej wiedzy, odegra główny czynnik, w rozumowaniu młodej osoby.

Choć, nie będzie potrafiło rozgraniczyć samoistnie, poprzez obserwacje, czy taki stosunek jest właściwy, nie oznacza to, iż dojdzie do ubytku, luki w ukształtowaniu aplikowanych cech.Najważniejsze jest to, czy takie wychowanie, wśród osobników tej samej płci, spowoduje zachwianie czynników psychospołecznych, co także nie jest potwierdzone.Odchodząc od podziału na czynności.Sztuczna imitacja zachowań, w podziale na matkę i ojca, przy koncepcji homoseksualnej, nie musi okazać się mniej efektywna, jaka zasada reguluje taką zależność, skoro środowiska naukowe, nie podają zjawisk regresji, u dzieci par homoseksualnych.

Nie ma ekspertyzy, która potwierdza, jakoby pary homoseksualne, negatywnie wypływałyby, na psychofizyczny rozwój dziecka.

Oj widzę, że zupełnie się nie rozumiemy. Pisałem o poczuciu filiacji, poczuciu bycia jednym z elementów łańcucha pokoleń. Dziecko nabywa świadomość, że pochodzi od konkretnej kobiety i konkretnego mężczyzny, którzy też pochodzą u mężczyzny. To oni są jego rodzicami, od nich pochodzi i ta swiadomośc jest bardzo ważnym elementem tożsamości każdego człowieka. Podczas zwykłej adopcji próbuje się po prostu kobietę i mężczyznę "podmienić" i skonstruować poczucie filiacji w drodze analogii do sytuacji naturalnej. Podczas adopcji homo filiacja jest po prostu burzona. W przypadku par homo coś takiego jest w oczywisty sposób w ogóle niemozliwe.


Czyli w takim razie, dziecko pary homoseksualnej, będzie żyć w przekonaniu, iż narodziło się poprzez stosunek dwóch kobiet.Kolejny raz, przychodzi kwestia, racjonalizacji przekazu.Przedstawione powyżej zdanie, jest subiketywną oceną, nie posiadają medycznych dowodów.Przy tym, iż każdy homoseksualista, pochodzi ot tak zawnego, naturalnego związku, osobików płci przeciwnych.

Szczerze mówiąc nie rozumiem co chcesz przez to powiedzieć, o co chodzi? :)


Im więcej wie rodzic, tym dziecko mniej narażone jest, na wywołanie szkody psychicznej.Utrapieniem par homoseksualnych, jest wygórowany cenzus, chociaż sprawa seksualności opiekunów, nie odgrywa roli w psychice dziecka.I tak kanon ojca, matki, nie musi być nawet replikowany przez związki homoseksualne.

Jeżeli odnosisz powyższe słowa do mojego stwierdzenia, że adopcja "zwykła" jest dla dziecka analogią normalnej rodziny, to jestem w szoku. Po pierwsze, w takim wypadku rozminąłbyś się z tematem, ale czy tak jest to nie wiem, może się wszakże mylę co do interpretacji. A po drugie nie można budować wiedzy na temat wychowania dzieci w analogii do świata zwierząt! Przecież to zupełnie różne realia, nie da się ich porównać, tak jak np. z pingwinami będącymi rzekomo przykładami "homorodzicielstwa". Tylko że osoby powołujące się na ten przykład zdają się nie wiedzieć, że samce pingwinów zawsze opiekują się młodymi, trzymając je w specjalnej kieszeni w dolnej części ciała, a nawet walczą o nie próbując się niekiedy bić o młode popychając innego samca w bok, żeby wytrącić mu młode z "kieszeni" i je "zająć" jako swoje.
Po prostu kategorie ludzkie zawodzą w przypadku zwierząt i vice versa, dlatego takie porównania nie zbliżają nas do poznania prawdy.
Jeżeli odnosisz powyższe słowa do mojego stwierdzenia, że adopcja "zwykła" jest dla dziecka analogią normalnej rodziny, to jestem w szoku. Po pierwsze, w takim wypadku rozminąłbyś się z tematem, ale czy tak jest to nie wiem, może się wszakże mylę co do interpretacji. A po drugie nie można budować wiedzy na temat wychowania dzieci w analogii do świata zwierząt! Przecież to zupełnie różne realia, nie da się ich porównać, tak jak np. z pingwinami będącymi rzekomo przykładami "homorodzicielstwa". Tylko że osoby powołujące się na ten przykład zdają się nie wiedzieć, że samce pingwinów zawsze opiekują się młodymi, trzymając je w specjalnej kieszeni w dolnej części ciała, a nawet walczą o nie próbując się niekiedy bić o młode popychając innego samca w bok, żeby wytrącić mu młode z "kieszeni" i je "zająć" jako swoje.
Po prostu kategorie ludzkie zawodzą w przypadku zwierząt i vice versa, dlatego takie porównania nie zbliżają nas do poznania prawdy.


Nie do końca, gdyż człowiek od zwierzęcia, głównie różni się wielkością mózgu.Taka analogia, ukazuje, iż, homoseksualizm, nie jest zjawiskiem, występującym tylko w środowisku ludzi.Homoseksualizm wśród zwierząt, często jest niewyłączny, znacznie różni się od homoseksualizmu, wśród cro magnon.Pomimo tych różnic, wyraźnie zauważamy precedens, w stosunku do innych środowisk.
Nie tylko u pingwinów, zauważalne są zachowania homoseksualne.Adopcja na podstawie porównań ludzi ze zwierzętami, stosowana nie jest.W Ameryce oraz innych cywilizowanych krajach, pary tej samej płci wychowują dzieci, nie powodując recesji, dewastacji ich psychiki.

Dlaczego środowiska naukowe, powołują się na taki przykład.Ponieważ jesteśmy spokrewnieni ze zwierzętami.

Usiłujesz sugerować, że można ot, tak sobie zaprzestać stosowania naszej wiedzy na temat wychowania do kwestii „homoadopcji”, a kto twierdzi inaczej jest laikiem? Czy może cała nasza wiedza na temat wychowania i roli rodziców, ich relacji, ich płci itd. w procesie wychowania nagle została zakwestionowana przez „nie laików”? Czy właśnie to ci „nie laicy” przyzwalają na eksperyment pod tytułem „homoadopcja” na podstawie analogii do zwierząt?

A może ta nagła wolta badaczy jest spowodowana strachem przed ideologicznym pałkarstwem w wykonaniu politycznie poprawnej policji myśli aktywnej szczególnie w USA i Europie zachodniej? A może chęcią uczestnictwa w owocach państwowego finansowania badań, które dają "właściwe" rezultaty jak to ma miejsce w przypadku problemu tzw. "globalnego ocieplenia". Nie wiem, ale w każdym razie postawa naukowców mówiących, że owszem, są wątpliwości, ale spróbujmy najwyżej się nie uda jest nazwijmy to "średnio"etyczna. Problem wszakże nie dotyczy szczurów laboratoryjnych, ani pieniędzy podatnika a żywych dzieci.

Należy również podkreślić, że zaprezentowana również i przez Ciebie alternatywa dom dziecka albo „homoadopcja” jest fałszywa. Tysiące par heteroseksualnych oczekują na możliwość adopcji, można i należy wspierać instytucje typu rodzinny dom dziecka. Można być może uprościć czy skrócić procedury adopcyjne. W ostateczności w wyjątkowych przypadkach można powierzać wychowanie dziecka osobie samotnej.


Światowa organizacja zdrowia, nie popiera rezolucji, w której orientacja seksualna byłaby stanem patologicznym lub miała, niepożądany wpływ w wychowaniu dziecka, jest wręcz odwrotnie.To, iż nie ma, reżymowego podziału na ojca i matkę, nie stanowi żadnej bariery, nie wywołuje u potomstwa, stanu regresji psychicznej.Laikami nazwałem poniekąd nas, dyskutujących, należy pamiętać także, jakie jest stanowisko oficjalnej instytucji, Światowej Organizacji Zdrowia.W społeczeństwie naukowym, to mniejszości, konstruktywiści, starają się sprzeciwić, przedstawić dowody, iż homoseksualizm jest stanem jakościowo gorszym, od heteroseksualizmu.

Hmm. Albo ja nie rozumiem Ciebie albo Ty mnie. Homoseksualiści domagając się adopcji niekoniecznie muszą chcieć tego "na pokaz", (chociaż już spotkałem się z obawami osób homo przychylnym, że jak się pojawi moda na dzieci, to homo zaczną masowo adoptować) oni naprawdę mogą odczuwać instynkt rodzicielski i chcą go zaspokoić. I właśnie temu ma służyć cały ten ambaras – zaspokojenie ich potrzeb, ich pragnień, ich żądań, a nie dobru dziecka.
Jak już pisałem nikomu nie przysługuje żadne prawo do tego ażeby mu dostarczono dziecko kiedy sobie tego zażyczy bo mu akurat nagły atak instynktu rodzicielski nie daje spokoju.

Na marginesie można dodać, że sformułowania walka „takie same prawa” jest dość zabawne, gdyż homoseksualiści nie są pozbawieni żadnych praw. Wszelkie żale na rzekomą dyskryminację biorą się z tego, że ci ludzie albo nie znają albo nie rozumieją przysługujących im praw, czy instytucji prawnych o jakich mówią.
Również twierdzenie, że działania tych osób nie są ostetnacyjne zdaje się nie wytrzymywać konfrontacji z... działaniami tych osób właśnie :)


http://www.youtube.com/watch?v=ACb9w-4VNDg

http://www.youtube.com/watch?v=56BnTSX-bz0&feature=related

Uważasz, że w Polsce, prawa homoseksualistów, nie są ograniczane, z tego też powodu, organizują marsze równości.Tak samo związki heteroseksualne, mogłyby adoptować, w celu zaspokojenia własnych niepohamowanych korzyści, nie patrząc na sytuacje dzieci.Skoro homoseksualiści nie mają tego prawa, implikacją tego, jest jego chęć.Gdyby zabronić tego parą heteroseksualnym, reakcja byłaby taka sama.

Znalazłem taka informację:
"Równie chętnie kolportowano też teorie B. A. Glaudego, że o skłonnościach homoseksualnych decydują hormony, czy tezy Laury Allen i Roberta Gorskiego, że za orientację tę odpowiedzialne jest spoidło przednie, czyli wiązka włókien nerwowych łączących płaty czołowe mózgu. Również te twierdzenia zostały później przez naukę obalone."
Źródło: http://www.rzeczposp...opinie_a_3.html

Twierdzenie, że już u niektórych małych chłopców da się dostrzec skłonności homoseksualne, nawet gdyby były to naprawdę skłonności homoseksualne a nie coś innego, nie jest jeszcze dowodem na uwarunkowanie owych skłonności wadliwym działaniem hormonów (to wszakże wnioskowanie redukcyjne). Homoseksualizm kształtuje się w różnych okresach z naciskiem na okres dojrzewania, w którym psychikę młodego człowieka można wypaczyć najłatwiej.


Każde środowisko naukowe, nie stwierdza jednoznacznie, iż, aspekt biologiczny jest jedynym warunkiem i faktycznie, w okresie dojrzewania buduje się świadomość seksualna.Gdzie zatem grupa nacisku, nawołująca do seksu analnego.Skoro to jednostka podejmuje decyzje.Autorzy takich słów, jak zaprezentowane powyżej są hipokrytami, ponieważ na orientacje seksualną składają się warunki biologiczno-społeczne, hormony odgrywają znaczącą rolę, oficjalne stanowisko, opowiada się za:

Nie ma zgody między naukowcami co do dokładnych przyczyn tego, że u danej osoby rozwija się orientacja heteroseksualna, biseksualna czy homoseksualna. Pomimo znacznej ilości badań na temat ewentualnego wpływu na orientację seksualną czynników genetycznych, hormonalnych, rozwojowych, społecznych czy kulturowych, to jednak nie ma wyników, które zezwalałyby naukowcom stwierdzić, iż orientacja seksualna determinowana jest przez jakiś szczególny czynnik lub czynniki. Wiele osób uważa, że istotną rolę odgrywa zarówno natura jak i środowisko czy wychowanie (nature and nurture). Większość osób jest przekonanych, że ma niewielki wpływ na swoją orientację lub nie ma go wcale

Źródło: http://pl.wikipedia..../Homoseksualizm



Próbujesz porównać ze sobą przykłady i instytucje, to absurd, nie dostrzegasz tego? Posłużmy się przykładem aby unaocznić problem.
Załóżmy, że toczy się debata pomiędzy osobami chcącymi umożliwić małpom prowadzenie samochodów i przeciwnikami tego pomysłu. Przeciwnicy argumentują, że małpa z natury rzeczy nie jest w stanie kierować pojazdem i skończy się to wypadkami. A zwolennicy na to: ale przecież to właśnie ludzie kierujący pojazdami powodują miliony wypadków!


Paralela, zupełnie nie oddaje faktycznego stanu rzeczy, przyrównanie homoseksualistów do małp, jest twierdzeniem rasistowskim, traktującym ich, jako ludzi drugiej kategorii.

Porównać można ze sobą instytucje, ale nie można porównać instytucji z przykładami.

Zresztą czy homoseksualiści są wolni od patologii? Wręcz przeciwnie, wiele z nich występuje w ich środowiskach z większym natężeniem niż u heteroseksualistów.
Jeśli chcesz debatować w taki sposób, to dlaczego nie wspominasz o wodnotowanych przykładach homo adoptujących dzieci po to, żeby je gwałcić, a nawet wynajmować innym w takim celu? Czy może przykłady patologii wśród hetero można, a wśród homo już nie można przywoływać?


W obydwu środowiskach, dziecko narażone jest, na deprawacje, demoralizacje.90% pedofilów, stanowią heteroseksualiści.Z tym, że skala demograficzna, jest skrajna, co nie przeszkadza stereotypowi, każdy gej to pedofil.

Wskaż proszę które, a ustosunkuje się do nich.


Rozwój psychospołeczny dzieci, jest na równym poziomie, w odniesieniu do par homoseksualnych.Potwierdzają to badania, Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego.

Wszystko zależne jest od jednostek, który mogą, prawidłowo naśladować, standardy rodzin heteroseksualnych.Mówimy o kwestii adopcji, więc czy korzystniejsze warunki, zapewnia brak ojca i matki w domu dziecka, czy posiadanie, jednego prawnego opiekuna, przypuśćmy heteroseksualisty.W przypadku adopcji, przez pary homoseksualne, osoby tej samej płci, zapewniają korzystniejsze warunki, niż realia domów dziecka.Formalnie, dzieci wychowywane przez osoby trzecie, opiekunów w dużej mierze niekompetentnych.Prawo równej adopcji, nie ograniczy jednej ze stron.


Dyskusje internetowe cechują się swego rodzaju odformalizowaniem, dlatego formuła „pan” raczej nie jest konieczna.
Co do pytania natomiast, to czy usiłujesz mnie wepchnąć w jedną z przygotowanych przez siebie szufladek dla ideologicznych adwersarzy?


"Miłuj bliźniego swego, jak siebie samego".

#130

Trajan.
  • Postów: 358
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Ażeby możliwa była dyskusja potrzebna jest nić porozumienia pomiędzy interlokutorami, a my niekiedy wciąż się nie rozumiemy. Zacznę od kwestii która najbardziej mną wstrząsnęła.

Paralela, zupełnie nie oddaje faktycznego stanu rzeczy, przyrównanie homoseksualistów do małp, jest twierdzeniem rasistowskim, traktującym ich, jako ludzi drugiej kategorii.

Tyle zrozumiałeś z tego co napisałem? Że porównuje homoseksualistów do małp? Wiesz w ogóle co to jest rasizm? Homoseksualizm jest rasą? :o
Użyłem porównania do instytucji prowadzenia pojazdów przez ludzi i przez małpy ażeby wykazać absurd przyjętej przez Ciebie metody porównywania przykładów i instytucji. Próbowałem za pomocą jak sądzę w miarę klarownego przykładu unaocznić absurdalność stosowanej przez Ciebie metodologii. A Ty wyciągnąłeś z tego... to co wyciągnąłeś. Szczerze przyznam, mam nadzieje, że to jednak wybieg mający oddalić nas od właściwego sensu tego co pisałem i postawić mnie w sytuacji w której muszę udowadniać, że nie jestem koniem, a nie Twoje prawdziwe wnioski z tego co napisałem.

Czyli w takim razie, dziecko pary homoseksualnej, będzie żyć w przekonaniu, iż narodziło się poprzez stosunek dwóch kobiet.Kolejny raz, przychodzi kwestia, racjonalizacji przekazu.Przedstawione powyżej zdanie, jest subiketywną oceną, nie posiadają medycznych dowodów.Przy tym, iż każdy homoseksualista, pochodzi ot tak zawnego, naturalnego związku, osobików płci przeciwnych.

Teraz napraw już nie wiem co napisać, jak jeszcze jaśniej niż poprzednio mam wyjaśnić o co mi chodzi? Spróbuje.
Tu absolutnie nie chodzi o to kiedy dziecko dowie się skąd się biorą dzieci. Zapomnij o tej kwestii w tym kontekście.
Problem dotyka budowy tożsamości dziecka, poczucia pochodzenia od swoich biologicznych rodziców - kobiety i mężczyzny. Jest ono istotnym elementem tożsamości każdego człowieka a w przypadku par homoseksualnych w ogóle nie występuje. Nie da się zbudować swojej filiacji na bazie dwóch osób tej samej płci, jest to po prostu niemożliwe.

Choć, nie będzie potrafiło rozgraniczyć samoistnie, poprzez obserwacje, czy taki stosunek jest właściwy, nie oznacza to, iż dojdzie do ubytku, luki w ukształtowaniu aplikowanych cech. Najważniejsze jest to, czy takie wychowanie, wśród osobników tej samej płci, spowoduje zachwianie czynników psychospołecznych, co także nie jest potwierdzone. (...)

Dlaczego uważasz, że nie dojdzie do ubytku? Jak to w ogóle możliwe? Rodzice jako najbardziej pierwotny i najważniejszy punkt odniesienia są w procesie wychowania najistotniejsi. Jeżeli ich postawy obarczone są patologiami to te patologie najczęściej odbijają się na wzorcach przyswajanych przez dzieci. Np. dzieci alkoholików najbardziej jak to możliwe świadome dramatu alkoholizmu o wiele częściej niż inni ludzie same popadają w alkoholizm. Inny przykład, jeżeli dziecko życie w rodzinie w której rodzice nie nawiązują pomiędzy sobą zdrowej, poprawnej więzi emocjonalne, ono samo w przyszłości często samo nie jest zdolne do nawiązania takiej więzi, właśnie dlatego, że nie przyswoiło odpowiedniego wzorca w dzieciństwie. Jeżeli np. córka jest wychowywana przez samotną sfrustrowaną matkę żywiącą niechęć do mężczyzn taką ;postawę nierzadko przejmuje na całe życie jej córka. Dziecko potrzebuje i matki i ojca i to matki w relacji do ojca i ojca w relacji do matki, dodajmy: zdrowej relacji. Ani matki ani ojca ani relacji damsko męskiej nie da się "udawać", albo zastąpić w jakikolwiek sposób.
I teraz nagle, nie wiadomo dlaczego, w przypadku par homoseksualistów nasza wiedza o tych zjawiskach ulega "zawieszeniu", czy wręcz uznana jest za "niebyłą". Naprawdę osobliwe zjawisko.

Koncepcja "symulowania" matki/ojca przez jednego z homoseksualistów i założenie, że da się dziecko "nabrać" i da się zastąpić prawdziwy wzorzec jaką imitacją jest co najmniej naiwna. Naprawdę nasuwa się pytanie dlaczego ktoś sądzi, że coś takiego miałoby się udać, skoro nie jest to możliwe w innych przypadkach?
Powtórzę raz jeszcze: jest to przerażający eksperyment na dzieciach.

Nie do końca, gdyż człowiek od zwierzęcia, głównie różni się wielkością mózgu.Taka analogia, ukazuje, iż, homoseksualizm, nie jest zjawiskiem, występującym tylko w środowisku ludzi.Homoseksualizm wśród zwierząt, często jest niewyłączny, znacznie różni się od homoseksualizmu, wśród cro magnon.Pomimo tych różnic, wyraźnie zauważamy precedens, w stosunku do innych środowisk.
Nie tylko u pingwinów, zauważalne są zachowania homoseksualne.Adopcja na podstawie porównań ludzi ze zwierzętami, stosowana nie jest.W Ameryce oraz innych cywilizowanych krajach, pary tej samej płci wychowują dzieci, nie powodując recesji, dewastacji ich psychiki.

Dlaczego środowiska naukowe, powołują się na taki przykład.Ponieważ jesteśmy spokrewnieni ze zwierzętami.

Raczysz chyba żartować...
Człowiek jest istotą niewyobrażalnie bardziej od innych społeczną, kieruje się głównie wyuczonymi wzorcami zachowań a nie instynktem (żółwi nie trzeba uczyć jak i gdzie składać jaja, same to wiedzą, u człowieka coś takiego nie występuje). Nasze zachowania, ich kształtowanie, ich patologie itd. są o niebo bardziej skomplikowane niż ma to miejsce w przypadku zwierząt a Ty piszesz, że różnimy się "głównie wielkością mózgu"? Raczysz żartować przyjacielu.
Czy stara Amiga od współczesnego PC rożni się głównie ilością podzespołów? Czy też może różne elementy tych urządzeń złożone razem dają w obu przypadkach bardzo skomplikowane efekty?

Jeżeli pogląd jaki przywołujesz jest oficjalnym poglądem współczesnej nauki, to jestem przerażony. To naprawdę nie trzeba mieć wielkiej wiedzy z zakresu biologii, żeby zdawać sobie sprawę z gigantycznych różnic pomiędzy człowiekiem z zwierzętami. Jak już pisałem u człowieka wychowanie potomstwa ma o niebo większe znaczenie niż u zwierzat, ewentualne "związki tej samej płci" wśród zwierząt mają zupełnie inny charakter niż te u ludzi i ich ewentualna opieka nad dziećmi jest również czymś zupełnie innym niż ma to miejsce u ludzi.

W społeczeństwie naukowym, to mniejszości, konstruktywiści, starają się sprzeciwić, przedstawić dowody, iż homoseksualizm jest stanem jakościowo gorszym, od heteroseksualizmu.

Po pierwsze mniejszość, ba, jeden człowiek może mieć rację w opozycji do całej reszty. A postępująca, szczególnie od drugiej połowy XX wieku ideologizacja, upolitycznienie środowisk naukowych, zwłaszcza w kwestii najbardziej kontrowersyjnych problemów, nie sprzyja zaufaniu do owej jakże często "elastycznej" (szczególnie w zależności od aktualnego kierunku strumienia grantów, stypendiów i innych źródeł finansowania) większości.

Po drugie, żeby wykazać jakościową przewagę heteroseksualizmu nad homoseksualizmem naprawdę nie trzeba wiele umieć i rozumieć. Wystarczy zadać sobie pytanie o sens seksualności. Po co ona w ogóle jest i jaki jest jej cel?
Otóż seksualność istnieje po to, żeby miała miejsce prokreacja, temu i tylko temu jest ona podporządkowana. Nawet funkcje poboczne seksualności pełnią jedynie funkcję subsydiarną względem prokreacji. Tak np. partnerów łączy i zbliżają do siebie erotyczne emocje po to, ażeby nie rozstawali się po spłodzeniu potomstwa a łączyli się na stałe w celu wspólnego jego wychowania. Np. u żółwi wspólne wychowanie potomstwa nie występuje, dlatego też te istoty nie łączą się w pary i nie jest im potrzebna długotrwałą erotyczna więź pomiędzy partnerami.

Seksualność, która nie prowadzi do prokreacji jest w mniejszym lub większym stopniu nienaturalna. W przypadku homoseksualistów owa nienaturalność i sprzeczność z celem i funkcją seksualności jest w zasadzie stu procentowa. Homoseksualizm jest zaprzeczeniem sensu seksualności. W ogóle kobiecość i męskość jest immanentnie sprzężona z heteroseksualizmem, podział na płci bez heteroseksualizmu nie miałby sensu. Dlatego twierdzenie że nie ma jakościowej różnicy pomiędzy homo i heteroseksualizmem jest dość osobliwe, żeby nie powiedzieć że pozbawione sensu. To mniej więcej tak jakby twierdzić, że nie ma jakościowej różnicy pomiędzy żytnim a betonowym chlebem...

Rozwój psychospołeczny dzieci, jest na równym poziomie, w odniesieniu do par homoseksualnych.Potwierdzają to badania, Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego.

Już o tym pisałem, ale mogę to powtórzyć. Tego nie da się sprawdzić. Adopcja poprzez pary homo jest na tyle młoda, że nie ma żadnej możliwości empirycznego sprawdzenia jakie są jej długofalowe efekty, takie dzieci nie pozakładały jeszcze własnych rodzin i nie doczekały się potomstwa, a w związku z tym nie wiadomo jakimi będą mężami/żonami czy ojcami/matkami.
O przerażająco nieuczciwej metodologii przynajmniej niektórych amerykańskich badań już pisałem, dlatego radzę do takich sensacji podchodzić ze zdrową nutą sceptycyzmu. Zwłaszcza, że takie rewelacje przecza temu co wiemy na temat wychowywania dzieci.

A jak już pisałem spotkałem się z wynikami badań dot. jednego małego wycinka ludzkiego życia jakim jest rozpoczynanie życia seksualnego - w przypadku osób wychowanych przez swoich biologicznych rodziców będących wszakże homo i żyjących bez partnera płci przeciwnej, wedle których aż 20% takich dzieci rozpoczyna życie seksualne od stosunków homoseksualnych.

Uważasz, że w Polsce, prawa homoseksualistów, nie są ograniczane, z tego też powodu, organizują marsze równości.Tak samo związki heteroseksualne, mogłyby adoptować, w celu zaspokojenia własnych niepohamowanych korzyści, nie patrząc na sytuacje dzieci.

Związki heteroseksualne oczywiście również mogą chcieć adoptować dziecko z pobudek egoistycznych, po to m.in. weryfikuje się ich intencje i sytuację, ażeby zweryfikować czy tak się nie stanie. Adopcja dokonywana jest tylko i wyłącznie dla dobra dziecka. Ale znów powracamy do niedostrzeganej przez Ciebie różnicy pomiędzy instytucjami a przykładami. Instytucja heteroseksualnej rodziny jest naturalnym środowiskiem wychowania dziecka, z natury rzeczy w niej wychowuje się dzieci. Sensem tej instytucji jest wychowanie dzieci, dlatego takim parom powierza się adopcję dzieci. Natomiast tego samego powiedzieć nie można o parach homo, instytucja "homorodzicielstwa" od samego początku służy zaspokajaniu interesów samych homoseksualistów a nie dzieci. Wystarczy spojrzeć na uzasadnienie, bo... "dyskryminacja", bo "równouprawnienie", bo "my chcemy", a "jak nam nie dacie", to znaczy że (i od początku) "dyskryminacja", "homofobia".. itd. Ten ich brak wątpliwości w tak trudnej kwestii jest oznaką braku jakiejkolwiek pokory. Można wręcz stawiać sobie pytanie, czy ta zgoda na adopcję, "małżeństwa" itd. nie ma uwiarygodnić rzekomej "normalności" homoseksualizmu w ich własnych oczach.

I kategorycznie twierdzę, że polskie prawo nie dyskryminuje homoseksualistów, jeżeli ktoś twierdzi inaczej niech wskaże przykład owej rzekomej dyskryminacji.
Nawet w przypadku adopcji nie ma formalnych przeszkód ażeby homoseksualista adoptował dziecko, ale jak już pisałem podstawową przesłanką ustanowienia przez sąd stosunku przysposobienia jest dobro dziecka, dlatego też poza wyjątkowymi przypadkami adopcja następuje na rzecz małżeństwa (czyli mężczyzny i kobiety, którzy założyli rodzinę i dają rękojmie prawidłowego wychowania dziecka).

#131

mycroft.
  • Postów: 117
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Dzisiaj sąd wydał wyrok, że nie można używać słowa "pedał"... no cóż ok. Jest to obraźliwe. Ale czy dla heteroseksualisty może być obraźliwe jak ktoś go nazwie "ty wstrętny heteryku?" Poprawność poprawnością ale to już jest przegięcie w drugą stronę.

Zresztą mam znajomych homo - i wytłumaczyli mi różnicę między gejem a ciotą. Po prostu gej to na przykład Tomasz Raczek. A ciota to na przykład Pajacyków. :) Jest różnica ? Jest. :) Jeden zachowuje się normalnie a drugi jest przegięty w paragraf...


I proszę nie mówić, że jestem homofobem bo bywałem na imprezach gdzie dziesięciu chłopa orientacji przeciwnej pytało mnie czy dana dziewczyna jest fajna bo sami nie potrafili stwierdzić, bo mieli ambiwalentny stosunek do płci którą prezentowała... :)

Co do homoseksualizmu na poważnie - z reinkarnacji wynika, po prostu, że homoseksualista w poprzednich wielu lub wszystkich wcieleniach był płci przeciwnej niż jest teraz - i stąd pozostał mu pociąg do płci którą teraz po raz pierwszy, albo po raz pierwszy od długiego czasu reprezentuje. I tyle.

#132

CrAxMaN.
  • Postów: 223
  • Tematów: 18
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

[...] Na początku proponuje zabrać się za słownik i zobaczyć czzym jest perwersja bo np; przebieranie się za kobiety-co robią homo, jest nazywane perwersją. [...]


To ja tobie proponuje najpierw zabrać się za fachową literaturę, a dopiero potem brać udział w temacie odnośnie homosexualizmu.
Osoba, która przebiera się za kobietę to transwestyta (TV) bądź też transsexualista (TS) A NIE PEDAŁ!!!

#133 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

Ażeby możliwa była dyskusja potrzebna jest nić porozumienia pomiędzy interlokutorami, a my niekiedy wciąż się nie rozumiemy. Zacznę od kwestii która najbardziej mną wstrząsnęła.


Polemika, zaczyna przeradzać się w egzaltacje, niektóre kwestie, w jej przebiegu, były kilkakrotnie powtarzane.

Tyle zrozumiałeś z tego co napisałem? Że porównuje homoseksualistów do małp? Wiesz w ogóle co to jest rasizm? Homoseksualizm jest rasą? :o
Użyłem porównania do instytucji prowadzenia pojazdów przez ludzi i przez małpy ażeby wykazać absurd przyjętej przez Ciebie metody porównywania przykładów i instytucji. Próbowałem za pomocą jak sądzę w miarę klarownego przykładu unaocznić absurdalność stosowanej przez Ciebie metodologii. A Ty wyciągnąłeś z tego... to co wyciągnąłeś. Szczerze przyznam, mam nadzieje, że to jednak wybieg mający oddalić nas od właściwego sensu tego co pisałem i postawić mnie w sytuacji w której muszę udowadniać, że nie jestem koniem, a nie Twoje prawdziwe wnioski z tego co napisałem.


Przede wszystkim, sama nazwa, słowa rasizm, jasno wskazuje na jego znaczenie, czyli awersja do koloru skóry.Pozwoliłem sobie przyrównać do tego dyskryminacje, jako gałąź, gdyż moje stanowisko, uznaje homoseksualizm, za czynnik wrodzony.W poprzedniej wypowiedzi, dokonałeś zabiegu, wyniesienia jednej grupy nad drugą, tym samym dzieląc ludzi, na lepszych i gorszych.Podany przykład był zupełnie niestosowny.Pragnę teraz wyjaśnić, zrozumienie tego przekazu, jaki został skierowany ku mojej osobie.Pan Wojciech C, również potraktował na równi, pewne dwa zjawiska, które znacznie od siebie odbiegają.Homoseksualizm, jest traktowany na równi z heteroseksualizmem, dlatego nie potwierdzę, traktowania tego zjawiska, jako drugorzędnego.

Nie, małpy, nie prowadzą aut, gdyż spowodowałoby to, utratę czyjegoś zdrowia, tylko czy takie odniesienie, jest rzeczywiste, skoro istnieje spór.Trynitarnym jest dla nas, jakoby małpa prowadząca auto, nie była najlepszym, właściwie paradoksalnym rozwiązaniem, koncepcją.

Chyba, że wkroczymy w sferę, skrajnych poglądów lobby, sporu ideologicznego, wtedy wszystko jest możliwe.Akurat ten temat, jest na tyle deformowany w środowiskach naukowych, iż nasze dyskusje, są subiektywną ich oceną, ponieważ stanowimy dwie odmienne strony, jesteśmy adwersarzami, z tym, że twoje poglądy, są tak bardzo radykalne, że znajdą się ludzie, którzy wezmą je za prawdziwe.Odnosząc się po raz setny, do usankcjonowanej, przez Światową Organizację Zdrowia, oficjalnej wersji naukowej, otrzymujemy argumenty, będące ostoją dla homoseksualistów.Skoro istnieją dowody, twarde podstawy, na których możemy się opiewać, niech strona przeciwna, oprócz negacji, pokaże nam, błąd, jakim rzekomo ma być homoseksualizm, biseksualizm.

Stosując stanowisko ofiary, przyciągasz więcej owieczek.

EDIT

Teraz napraw już nie wiem co napisać, jak jeszcze jaśniej niż poprzednio mam wyjaśnić o co mi chodzi? Spróbuje.
Tu absolutnie nie chodzi o to kiedy dziecko dowie się skąd się biorą dzieci. Zapomnij o tej kwestii w tym kontekście.
Problem dotyka budowy tożsamości dziecka, poczucia pochodzenia od swoich biologicznych rodziców - kobiety i mężczyzny. Jest ono istotnym elementem tożsamości każdego człowieka a w przypadku par homoseksualnych w ogóle nie występuje. Nie da się zbudować swojej filiacji na bazie dwóch osób tej samej płci, jest to po prostu niemożliwe.


Rozumiem.
Pytanie nie polega na tym, czy para dwóch mężczyzn będzie odpowiednikiem pary kobiety z mężczyzną, tylko czy taka alternatywa, dla dziecka będzie równie korzystna, filiacja w tym przypadku jest niezwykle ordynarna, my nie szukamy rodziców dziecka w wersji standardowej, staramy się odnieść do tego, czy prawidłowe wychowanie pedagogiczne, ma wpływ na orientacje seksualną.Zresztą jak filiacja, może zostać użyta w tego typu polemice, skoro nie sposób, nie zauważyć pleonazmu.Czy dziecko, poprzez fakt, iż jego rodzice, to przedstawiciele tej samej płci, będą wstanie, być alternatywne, godne do synchronizacji, w odniesieniu do par heteroseksualnych.Czy dziecko, poprzez brak naturalnego podziału na matkę i ojca, podlegnie procesowi recesji bądź psychonerwicy w przyszłości.Obydwie strony, nie przedstawiają faktów tylko teorie i tak samo faktem nie jest twierdzenie, uświadamiające społeczeństwo, jakoby rodziny homoseksualne, poprzez oczywisty brak podziału ról, są wstanie udostępnić te same warunki egzystencji dziecku.

Dlaczego uważasz, że nie dojdzie do ubytku? Jak to w ogóle możliwe? Rodzice jako najbardziej pierwotny i najważniejszy punkt odniesienia są w procesie wychowania najistotniejsi. Jeżeli ich postawy obarczone są patologiami to te patologie najczęściej odbijają się na wzorcach przyswajanych przez dzieci. Np. dzieci alkoholików najbardziej jak to możliwe świadome dramatu alkoholizmu o wiele częściej niż inni ludzie same popadają w alkoholizm. Inny przykład, jeżeli dziecko życie w rodzinie w której rodzice nie nawiązują pomiędzy sobą zdrowej, poprawnej więzi emocjonalne, ono samo w przyszłości często samo nie jest zdolne do nawiązania takiej więzi, właśnie dlatego, że nie przyswoiło odpowiedniego wzorca w dzieciństwie. Jeżeli np. córka jest wychowywana przez samotną sfrustrowaną matkę żywiącą niechęć do mężczyzn taką ;postawę nierzadko przejmuje na całe życie jej córka. Dziecko potrzebuje i matki i ojca i to matki w relacji do ojca i ojca w relacji do matki, dodajmy: zdrowej relacji. Ani matki ani ojca ani relacji damsko męskiej nie da się "udawać", albo zastąpić w jakikolwiek sposób.
I teraz nagle, nie wiadomo dlaczego, w przypadku par homoseksualistów nasza wiedza o tych zjawiskach ulega "zawieszeniu", czy wręcz uznana jest za "niebyłą". Naprawdę osobliwe zjawisko.


Większość wyjaśniłem wcześniej, lecz czy powyższe twierdzenie, nie wynika z osobistych uprzedzeń.O to samo mogę zapytać ciebie, skąd wiedza o tym, iż w środowisku seksualnym dziecko, wychowa się bądź na osobą homoseksualną, bądź osobę skrzywdzoną, nie spełniającej norm, osobników z rodzin heteroseksualnych.Przecież nasza polemika, nie ma na celu, znalezienia prawdy po jednej ze strony, ma natomiast na celu wymianę zdań.I tak narodziło się kolejne pytanie retoryczne, gdyż wiedza mieszkańców tej planety, jednoznacznie nie potwierdza, przedstawianych tu argumentów.Po raz kolejny staje najwyższy organ medycyny, który udowodnił, iż seksualność dziedziczona nie jest, jak mogłaby być, jeżeli istnieją osoby homoseksualne.Czynniki społeczne, błędna alegoria, przeprowadzane ekspertyzy, wśród rodzin homoseksualnych, jasno pokazują, że kwestia nabycia orientacji, przez oddziaływanie rodziców, nie ma swego odzwierciedlenia w rzeczywistości.

Raczysz chyba żartować...
Człowiek jest istotą niewyobrażalnie bardziej od innych społeczną, kieruje się głównie wyuczonymi wzorcami zachowań a nie instynktem (żółwi nie trzeba uczyć jak i gdzie składać jaja, same to wiedzą, u człowieka coś takiego nie występuje). Nasze zachowania, ich kształtowanie, ich patologie itd. są o niebo bardziej skomplikowane niż ma to miejsce w przypadku zwierząt a Ty piszesz, że różnimy się "głównie wielkością mózgu"? Raczysz żartować przyjacielu.
Czy stara Amiga od współczesnego PC rożni się głównie ilością podzespołów? Czy też może różne elementy tych urządzeń złożone razem dają w obu przypadkach bardzo skomplikowane efekty?

Jeżeli pogląd jaki przywołujesz jest oficjalnym poglądem współczesnej nauki, to jestem przerażony. To naprawdę nie trzeba mieć wielkiej wiedzy z zakresu biologii, żeby zdawać sobie sprawę z gigantycznych różnic pomiędzy człowiekiem z zwierzętami. Jak już pisałem u człowieka wychowanie potomstwa ma o niebo większe znaczenie niż u zwierząt, ewentualne "związki tej samej płci" wśród zwierząt mają zupełnie inny charakter niż te u ludzi i ich ewentualna opieka nad dziećmi jest również czymś zupełnie innym niż ma to miejsce u ludzi.


Nie zostało zrozumiane twierdzenie, w którym wskazałem, iż pomiędzy nami, a światem zwierząt występują znaczące różnice, jednakże są to nasi kuzyni i pewne zachowania, wspólne są dla jednych i drugich.Zwierzęta nie mają tak rozwiniętej gamety, w sferze psychologicznej, aby mogła odpowiadać ludzkim standardom, co nie znaczy, iż pewne zależności, cechują obydwa środowiska.


Po pierwsze mniejszość, ba, jeden człowiek może mieć rację w opozycji do całej reszty. A postępująca, szczególnie od drugiej połowy XX wieku ideologizacja, upolitycznienie środowisk naukowych, zwłaszcza w kwestii najbardziej kontrowersyjnych problemów, nie sprzyja zaufaniu do owej jakże często "elastycznej" (szczególnie w zależności od aktualnego kierunku strumienia grantów, stypendiów i innych źródeł finansowania) większości.


Oczywiście, to jednostki takie jak Karol Darwin, utwierdzają nas w tym przekonaniu, w momencie gdy znajdą na tyle mocne argumenty, by zrewolucjonizować, dotychczasowe koncepcje.
Nauka nie podlega stagnacji, podlega ciągłej progresji, opiewamy się na większości, w przypadku, gdy przedstawione dowody, ukazują aktualny stan rzeczy, już w meritum naszego tematu, to stanowiska, pozbawione uprzedzeń na tle religijno-politycznym, wyznaczają światowe racje.Jedni budują drudzy niszczą, cóż z tego, jeśli nie łatają dziur.Mity będą krążyć, tak samo jak będą osoby, które staną się ich prekursorami.

Każdy ma naturalnie prawo, do prezentowania poglądów, jednej ze stron.

Już o tym pisałem, ale mogę to powtórzyć. Tego nie da się sprawdzić. Adopcja poprzez pary homo jest na tyle młoda, że nie ma żadnej możliwości empirycznego sprawdzenia jakie są jej długofalowe efekty, takie dzieci nie pozakładały jeszcze własnych rodzin i nie doczekały się potomstwa, a w związku z tym nie wiadomo jakimi będą mężami/żonami czy ojcami/matkami.
O przerażająco nieuczciwej metodologii przynajmniej niektórych amerykańskich badań już pisałem, dlatego radzę do takich sensacji podchodzić ze zdrową nutą sceptycyzmu. Zwłaszcza, że takie rewelacje przecza temu co wiemy na temat wychowywania dzieci.

A jak już pisałem spotkałem się z wynikami badań dot. jednego małego wycinka ludzkiego życia jakim jest rozpoczynanie życia seksualnego - w przypadku osób wychowanych przez swoich biologicznych rodziców będących wszakże homo i żyjących bez partnera płci przeciwnej, wedle których aż 20% takich dzieci rozpoczyna życie seksualne od stosunków homoseksualnych.


Dlatego też, naszych sprzecznych stanowisk, obiektywnie, sądami apodyktycznymi, pryncypialnymi, nazwać nie można.Tak samo, istnieją analizy, ukazujące zupełnie inny obraz.Choćby bliźniaczy efekt.Sam piszesz, nie można ocenić czegoś, co nie miało miejsca w praktyce, a odwołujesz się do poczucia filiacji, która również może być halucynacją, na chwile obecną teorią.

Związki heteroseksualne oczywiście również mogą chcieć adoptować dziecko z pobudek egoistycznych, po to m.in. weryfikuje się ich intencje i sytuację, ażeby zweryfikować czy tak się nie stanie. Adopcja dokonywana jest tylko i wyłącznie dla dobra dziecka. Ale znów powracamy do niedostrzeganej przez Ciebie różnicy pomiędzy instytucjami a przykładami. Instytucja heteroseksualnej rodziny jest naturalnym środowiskiem wychowania dziecka, z natury rzeczy w niej wychowuje się dzieci. Sensem tej instytucji jest wychowanie dzieci, dlatego takim parom powierza się adopcję dzieci. Natomiast tego samego powiedzieć nie można o parach homo, instytucja "homorodzicielstwa" od samego początku służy zaspokajaniu interesów samych homoseksualistów a nie dzieci. Wystarczy spojrzeć na uzasadnienie, bo... "dyskryminacja", bo "równouprawnienie", bo "my chcemy", a "jak nam nie dacie", to znaczy że (i od początku) "dyskryminacja", "homofobia".. itd. Ten ich brak wątpliwości w tak trudnej kwestii jest oznaką braku jakiejkolwiek pokory. Można wręcz stawiać sobie pytanie, czy ta zgoda na adopcję, "małżeństwa" itd. nie ma uwiarygodnić rzekomej "normalności" homoseksualizmu w ich własnych oczach.

I kategorycznie twierdzę, że polskie prawo nie dyskryminuje homoseksualistów, jeżeli ktoś twierdzi inaczej niech wskaże przykład owej rzekomej dyskryminacji.
Nawet w przypadku adopcji nie ma formalnych przeszkód ażeby homoseksualista adoptował dziecko, ale jak już pisałem podstawową przesłanką ustanowienia przez sąd stosunku przysposobienia jest dobro dziecka, dlatego też poza wyjątkowymi przypadkami adopcja następuje na rzecz małżeństwa (czyli mężczyzny i kobiety, którzy założyli rodzinę i dają rękojmie prawidłowego wychowania dziecka).


Gdybyśmy na każdym tle, w każdym poruszanym temacie, stosowali wstecznictwo, na pewno moglibyśmy zatrzymać się na średniowieczu lub okresach wcześniejszych.Mówimy o teraźniejszości, postmodernistycznej, czy nam się to podoba, czy też nie.Z perspektyw homoseksualnej, zagadką nie jest, czy nasza orientacja ma wpływ na dziecko, zagadkowe jest, iż jedni posiadają prawo, które należy się wszystkim, nie wszyscy takie prawo jednak mają.Czy w Polsce, legalnie są pary homoseksualne, które wychowują adoptowane dziecko?

Społeczeństwo jest uprzedzone, prezydent również, aczkolwiek prawa osób homoseksualnych nie są naruszane, radzę obejrzeć film "In The Life Coming Out In Poland", ponownie.Który konstruktywista, zauważa, że wśród takich osób, rośnie napięcie, prowadzące często do depresji, czasami samobójstwa, ponieważ Pan G z wioski pod Kaszubami, jest zniesmaczony widokiem dwóch całujących się mężczyzn, kobiet nieco mniej.Ludzie z wioski G, to większość ojczystego społeczeństwa, myślę, iż ten trywialny schemat, ukazuje realia, w jakich żyją polscy homoseksualiści.

Dyskusje internetowe cechują się swego rodzaju odformalizowaniem, dlatego formuła „pan” raczej nie jest konieczna.
Co do pytania natomiast, to czy usiłujesz mnie wepchnąć w jedną z przygotowanych przez siebie szufladek dla ideologicznych adwersarzy?


"Miłuj bliźniego swego, jak siebie samego".


Jako interlokutor, chciałbym dowiedzieć się, jak działa miłość do bliźniego, jeśli oczywiście, jest pan chrześcijaninem.

#134

Trajan.
  • Postów: 358
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

[Przede wszystkim, sama nazwa, słowa rasizm, jasno wskazuje na jego znaczenie, czyli awersja do koloru skóry]

Czyli jednak nie rozumiesz słowa rasizm.
Rasizm jest to przekonanie o naturalnej wyższości jednych ras nad innymi. Jeżeli np. Azjata jest zafascynowany fizycznością czarnoskórych, to oczywiście nie odczuwa awersji do ich koloru skóry, ale jeżeli jednocześnie jest przekonany, że przedstawiciele ras czarnych są z natury rzeczy gorsi od Azjatów, to można by wtedy o nim powiedzieć, że jest rasistą.

[W poprzedniej wypowiedzi, dokonałeś zabiegu, wyniesienia jednej grupy nad drugą, tym samym dzieląc ludzi, na lepszych i gorszych.]

O nie drogi przyjacielu, to jedynie Ty to sobie dopowiedziałeś. Aż boję się pytać czy tyle właśnie zrozumiałeś z tego co napisałem, czy próbujesz jedynie uciec od meritum sprawy.

[Nie, małpy, nie prowadzą aut, gdyż spowodowałoby to, utratę czyjegoś zdrowia, tylko czy takie odniesienie, jest rzeczywiste, skoro istnieje spór.Trynitarnym jest dla nas, jakoby małpa prowadząca auto, nie była najlepszym, właściwie paradoksalnym rozwiązaniem, koncepcją.]

Otóż to! Zaczynasz chwytać! Małpy nie kogą prowadzić aut – pomysł aby powołać do życia konstrukcję, instytucję małp prowadzących pojazdy jest absurdalny. Ale gdyby zwolennicy takiego pomysłu wykorzystywali podobną do Twojej argumentację to próbowaliby porównać tę instytucję z przykładami powodowania wypadków przez ludzi, których są miliony! Dlaczego małpy nie mogą prowadzić pojazdów, skoro ludzie powodują miliony wypadków? Powiedzieliby, że może niech lepiej samochodem zaopiekuje się małpa, która je będzie szanować i dbać o nie jakiś człowiek, który jeździ pijany, nieuważnie i z nadmierną prędkością! A czy ktoś w ogóle udowodnił, że małpy nie mogą prowadzić pojazdów? Mogliby również dodać, że gdyby ktoś poznał osobiście jakąś sympatyczną małpę to zaraz wyzbyłby się wobec niej wszelkich uprzedzeń i pozwoliłby jej prowadzić auto. Przecież równią się od nas jedynie wielkością mózgów czyż nie?

Irracjonalne? Oczywiście, ale takie właśnie argumenty padają z ust orędowników "homoadopcji". Z uporem godnym, lepszej sprawy usiłujesz wmówić mi pogardę dla kogoś a nie potrafisz dostrzec że krytykuję jedynie pewien sposób argumentacji i rozumowania.

[Odnosząc się po raz setny, do usankcjonowanej, przez Światową Organizację Zdrowia, oficjalnej wersji naukowej, otrzymujemy argumenty, będące ostoją dla homoseksualistów. Skoro istnieją dowody, twarde podstawy, na których możemy się opiewać, niech strona przeciwna, oprócz negacji, pokaże nam, błąd, jakim rzekomo ma być homoseksualizm, biseksualizm.]

Te „twarde podstawy” to opinia Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego bodajże z lat 70. XX wieku, wydana na podstawie głosowania korespondencyjnego w atmosferze sporu ideologicznego i ostrej nagonki medialnej na lekarzy i naukowców. Zresztą to w ogóle jest dość osobliwy pomysł, aby w drodze głosowania ustalać obowiązującą na dziś wersję „prawdy”. Przy czym jeden z głównych orędowników wykreślenia homoseksualizmu z listy chorób dr. Robert Spitzer później zmienił zdanie i „nagle” przestał być „czołowym psychiatrą”.
Jeżeli interesują Cię standardy WHO, to organizacja ta za chorobę uważa tyko taki stan, który prowadzi do pogorszenia zdrowia pacjenta. Wiele dolegliwości powszechnie identyfikowanych jako choroby zatem „odpada” z tej listy, co bynajmniej nie zmienia faktu, że chorobami nadal są.

Jeżeli natomiast chcesz dowiedzieć się na czym polega „błąd homoseksualizmu”, to pozwolę sobie odesłać Ciebie do mojego poprzedniego, skierowanego do Ciebie postu, w którym w jednym z akapitów pisałem na temat sensu i celu seksualności w ogóle i relacji homoseksualizmu do tych zagadnień.

[filiacja w tym przypadku jest niezwykle ordynarna]

Jak filiacja może być ordynarna? Wyjaśnij proszę co masz na myśli.

[Zresztą jak filiacja, może zostać użyta w tego typu polemice, skoro nie sposób, nie zauważyć pleonazmu.]

O! To jest jeszcze ciekawsze, wyjaśnij zatem gdzie dostrzegasz błąd?

[staramy się odnieść do tego, czy prawidłowe wychowanie pedagogiczne, ma wpływ na orientacje seksualną]

Nie widzę żadnego powodu, ażeby kwestię problemu „homoadopcji” sprowadzać do pytania, czy homo wychowa homo. Podstawowe pytanie jest takie, czy homo wychowa zdrowego heteroseksualistę, zdrowego mężczyznę/kobietę zdolnego do bycia mężem/żoną i dobrym ojcem/matką.
Naprawdę nie ma również żadnego powodu, ażeby sprowadzać problem do pytania, czy dziecko „podlegnie procesowi recesji bądź psychonerwicy w przyszłości”.
Skąd taki pęd do zawężania pola widzenia. Czyżby inne problemy były zbyt niewygodne?
Nie rozumiem również poniższego:

[filiacji, która również może być halucynacją, na chwile obecną teorią.]

Uważasz, że filiacja może być teorią? Poczucie zakorzenienia w określonej wspólnocie rodzinnej i świadomość pochodzenia od konkretnych rodziców może być teorią? Czy Ty aby nie próbujesz Bayakusie zlewce sobie ważyć zagadnienie tożsamości człowieka i miejsca jakie w budowie tej tożsamości zajmuje filiacja? Na pewno co najmniej coś słyszałeś o więzi uczuciowej z biologicznymi rodzicami, dziadkami, dalszymi krewnymi, z rodem itd. a w zasadzie są to podstawowe uczucia i podstawowe elementy tożsamości człowieka. Na pewno sam je odczuwasz, choć może nie analizujesz ich na co dzień i w związku z tym są dla Ciebie tak oczywiste, że nawet o nich nie wiesz. Zapewniam Cię, że filiacja ma „miejsce w praktyce” odkąd człowiek jest człowiekiem.

[skąd wiedza o tym, iż w środowisku seksualnym dziecko, wychowa się bądź na osobą homoseksualną, bądź osobę skrzywdzoną, nie spełniającej norm, osobników z rodzin heteroseksualnych]

Jak już pisałem umiejętność bycia ojcem, mężem, mężczyzną itd. nie jest wrodzona, jest wyuczona. Wyuczona w środowisku rodzinnym na bazie przykładów zaczerpniętych z obserwacji najbliższych dziecku osób – rodziców i ich relacji.
Jeżeli dziecko jest pozbawione możliwości obserwowania np. relacji rodziców: męża z żoną to nie może się nauczyć jak być mężem czy żoną. Jeśli jest pozbawione obserwacji życia rodziny w której jest matka i ojciec to jak ma się nauczyć jak w takiej rodzinie funkcjonować w przyszłości.
A pary homoseksualne z samej swojej natury pozbawiłyby dziecko możliwości czerpania z takich wzorców.

[Z perspektyw homoseksualnej, zagadką nie jest, czy nasza orientacja ma wpływ na dziecko, zagadkowe jest, iż jedni posiadają prawo, które należy się wszystkim, nie wszyscy takie prawo jednak mają.]

Bayakusie po raz kolejny napiszę, że nie ma czegoś takiego jak prawo do dostanie dziecka od państwa. Proszę zatem abyś przestał to powtarzać, albo dowiódł, że jest inaczej niż piszę.
Prawo do adopcji nie należy się wszystkim, jak w ogóle można wpaść na taki pomysł. Takie stwierdzenie jest doskonałą egzemplifikację tego co pisałem poprzednio o egoistycznym nastawieniu osób afirmujących „homoadopcję” i homoseksualistów. Z Twoich postów przebija ten sposób myślenia – nie ważne co z dziećmi, to się zobaczy, a homo mają mieć „prawo” i koniec, a jak nie to „dyskryminacja”, „homofobia”. Z dyskryminacją mamy do czynienia tylko wówczas, gdy podmioty posiadające takie same cechy istotne z danego punktu widzenia (tzw. cechy relewantne) traktowane są w różny sposób. Homoseksualiści nie posiadają koniecznych cech relewantnych ale krzyczą o dyskryminacji.

[Czy w Polsce, legalnie są pary homoseksualne, które wychowują adoptowane dziecko?]

Cóż to znaczy „legalne pary homoseksualne”? Czy ktoś zabrania homoseksualistom łączyć się w pary? Konkubinaty homoseksualne nie dostaną dziecka na wychowanie bo adopcja jest dokonywana dla dobra dziecka, a nie po to, żeby ktoś mógł zaspokoić swój instynkt rodzicielski. Ale tak samo i z takiej samej przyczyny konkubinaty heteroseksualne nie dostaną dziecka na wychowanie gdyż brak w przypadku takich osób pewności, czy założyły rodzinę czy tylko aktualnie „są ze sobą”. Jak już pisałem dzieci powierza się przede wszystkim małżeństwom, czyli związkom kobiety i mężczyzny co do których wiadomo, ze jako instytucja mogą dziecko dobrze wychować.

[Jako interlokutor, chciałbym dowiedzieć się, jak działa miłość do bliźniego]

Jeśli jesteś zainteresowany zagadnieniem chrześcijańskiej miłości bliźniego, to dlaczego pytasz kogoś na forum zamiast zajrzeć do opracowań teologicznych? Wydaje Ci się, że wymusisz na chrześcijanach akceptację takich pomysłów jak „homoadopcja” pod ryzykiem przekroczenia nakazu miłości bliźniego? Otóż Bayakusie miłość do bliźniego polega między innymi na tym, ażeby wskazywać mu jego błędy gdy źle postępuje, pomagać mu prostować swoje ścieżki, a nie pozwalać mu robić wszystko na co ten ma ochotę, a szczególnie gdy odbywa się to kosztem kogoś innego, jak np. dzieci.

#135 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

Czyli jednak nie rozumiesz słowa rasizm.
Rasizm jest to przekonanie o naturalnej wyższości jednych ras nad innymi. Jeżeli np. Azjata jest zafascynowany fizycznością czarnoskórych, to oczywiście nie odczuwa awersji do ich koloru skóry, ale jeżeli jednocześnie jest przekonany, że przedstawiciele ras czarnych są z natury rzeczy gorsi od Azjatów, to można by wtedy o nim powiedzieć, że jest rasistą. n


Wcześniej przyrównałem rasizm, do kwestii homoseksualizmu, gdyż homofobi, stawiają jednych nad drugich, z przyczyny naturalnej koncepcji, gdzie jedna z grup, nie może dokonać zapłodnienia swego partnera, nie stosując się do osiągnięć nauki.Z mojego aspektu widzenia, homoseksualizm, to czynnik wrodzony, więc jeśli te dwie orientacje, trafiają na różne półki, mówimy tu o innego rodzaju
rasizmie, na odmiennym tle.Możesz to nazywać dyskryminacją.

Jeśli Azjata, odczuwałby awersję, wskazując tylko na kolor skóry, czarnoskórego człowieka, zrzuciłby go, rangę niżej, stając się rasistą, nawet nie musiałby, wychwalać własnej rasy ponad drugą, sama niechęć, sprowadziłaby rasę czarnoskórą, piętro niżej.

O nie drogi przyjacielu, to jedynie Ty to sobie dopowiedziałeś. Aż boję się pytać czy tyle właśnie zrozumiałeś z tego co napisałem, czy próbujesz jedynie uciec od meritum sprawy.


Już tu, po raz kolejny, nie rozumiesz mojego toku myślenia, chcesz uciec, od przyrównania homoseksualistów do małp.Czy małpa, ma takie same prawa jak człowiek i obdarzona jest tym samym intelektem, nie.Jasno stwierdziłeś, iż homoseksualizm jest czymś gorszym.Zobacz co zrobiłeś, po przeczytaniu reszty mojej wypowiedzi.

[Nie, małpy, nie prowadzą aut, gdyż spowodowałoby to, utratę czyjegoś zdrowia, tylko czy takie odniesienie, jest rzeczywiste, skoro istnieje spór.Trynitarnym jest dla nas, jakoby małpa prowadząca auto, nie była najlepszym, właściwie paradoksalnym rozwiązaniem, koncepcją.]


Rozumiałem od samego początku, ustosunkowałem się do twojego błędnego porównania, stąd też raczyłeś oświadczyć, jakobym nie zrozumiał metafory.Może jednak małpy, prowadzą auta, równie dobrze co ludzie.

Te „twarde podstawy” to opinia Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego bodajże z lat 70. XX wieku, wydana na podstawie głosowania korespondencyjnego w atmosferze sporu ideologicznego i ostrej nagonki medialnej na lekarzy i naukowców. Zresztą to w ogóle jest dość osobliwy pomysł, aby w drodze głosowania ustalać obowiązującą na dziś wersję „prawdy”. Przy czym jeden z głównych orędowników wykreślenia homoseksualizmu z listy chorób dr. Robert Spitzer później zmienił zdanie i „nagle” przestał być „czołowym psychiatrą”.


Muszę cię rozczarować, ponieważ homoseksualizm, od roku 1990, w dalszym ciągu, uważany jest za odmienną orientację seksualną.To, że są ludzie, negujący takie stanowisko, wynika także z wykrycia pewnych niedociągłości, pozostawiając puste miejsca.Owa nagonka, nie zmieniłaby ich postawy, jeśli nie mieliby wystarczających argumentów, z kolei konstruktywiści, nie zgadzający się z organizacjami takimi jak WHO i APA, próbują nieudolnie leczyć homoseksualizm, kalecząc psychikę, zdrowego pacjenta.

Jak filiacja może być ordynarna? Wyjaśnij proszę co masz na myśli.


O! To jest jeszcze ciekawsze, wyjaśnij zatem gdzie dostrzegasz błąd?


Ordynarny sposób jej użycia, w twoim wykonaniu.Możliwe, iż na Ziemi, są tak wybitne jednostki, które nie wiedzą o tym, skąd pochodzi dziecko i tak filiacja, nie może zachodzić w związkach homoseksualnych, co nie znaczy, że dziecko, nie zostanie uświadomione, iż pochodzi z łona matki, zapłodnionej wpierw przez mężczyznę.

Nikt nie udowodnił, jakoby egzystencja, wśród rodziny, gdzie takowa filiacja, zachodzić, nie może, byłoby zachwianiem higieny psychicznej dziecka.Prawne pochodzenie młodego człowieka, nie da mu poczucia, zachodzącego pomiędzy dwiema osobami, z której jedna pochodzi od drugiej, zatem pleonazmem, oczywistym jest to dla wszystkich z nas, zupełnie nie potrzebne, było tego typu odwołanie.Stąd też argument ten, jest fikcją, nie jest potwierdzone, iż przez brak takiego oddziaływania, dojdzie do dyskomfortu dziecka.

Nie widzę żadnego powodu, ażeby kwestię problemu „homoadopcji” sprowadzać do pytania, czy homo wychowa homo. Podstawowe pytanie jest takie, czy homo wychowa zdrowego heteroseksualistę, zdrowego mężczyznę/kobietę zdolnego do bycia mężem/żoną i dobrym ojcem/matką.


My wiemy, że homoseksualna para, nie wychowa homoseksualnego dziecka, nie stosują terapii recesywnej, tak jak chcieliby tego i oczekiwali niektórzy geniusze.Nareszcie to zrozumiałeś.Kuracja nie daje efektów, grupa partyzantów walcząca o shoah dla homoseksualistów, na tym opiera, wyniki swoich "badań".

Uważasz, że filiacja może być teorią? Poczucie zakorzenienia w określonej wspólnocie rodzinnej i świadomość pochodzenia od konkretnych rodziców może być teorią? Czy Ty aby nie próbujesz Bayakusie zlewce sobie ważyć zagadnienie tożsamości człowieka i miejsca jakie w budowie tej tożsamości zajmuje filiacja? Na pewno co najmniej coś słyszałeś o więzi uczuciowej z biologicznymi rodzicami, dziadkami, dalszymi krewnymi, z rodem itd. a w zasadzie są to podstawowe uczucia i podstawowe elementy tożsamości człowieka. Na pewno sam je odczuwasz, choć może nie analizujesz ich na co dzień i w związku z tym są dla Ciebie tak oczywiste, że nawet o nich nie wiesz. Zapewniam Cię, że filiacja ma „miejsce w praktyce” odkąd człowiek jest człowiekiem.


Filiacja jest faktem, nie zamierzam tego podważać, tyle, że to poczucie pokrewieństwa, właściwie w przypadku rodziny homoseksualnej jego brak, nie stoją u podstaw, które miałyby wpłynąć negatywnie, na umysł dziecka, czy też rodzić obawy, co do jego przyszłości.

Jak już pisałem umiejętność bycia ojcem, mężem, mężczyzną itd. nie jest wrodzona, jest wyuczona. Wyuczona w środowisku rodzinnym na bazie przykładów zaczerpniętych z obserwacji najbliższych dziecku osób – rodziców i ich relacji.
Jeżeli dziecko jest pozbawione możliwości obserwowania np. relacji rodziców: męża z żoną to nie może się nauczyć jak być mężem czy żoną. Jeśli jest pozbawione obserwacji życia rodziny w której jest matka i ojciec to jak ma się nauczyć jak w takiej rodzinie funkcjonować w przyszłości.
A pary homoseksualne z samej swojej natury pozbawiłyby dziecko możliwości czerpania z takich wzorców.


Nie ma aksjomatu, orzekającego, że dzieci z rodzin homoseksualnych, nie stworzą rodziny heteroseksualnej, tylko dlatego, iż nie miały wzorca, za czasów swej młodości.Kolejny raz piszesz coś odgórnie oczywistego, wrodzoną być nie może, jest nabytą, patosem zostało to przyjęte, od czasów Kolumba, dziś ujawniono nowy kontynent.Pomijając wstęp, rodzina jaką utworzy to dziecko, w głównej mierze, zależeć będzie, od niej samej, w zależności od własnej seksualności.

Cóż to znaczy „legalne pary homoseksualne”? Czy ktoś zabrania homoseksualistom łączyć się w pary? Konkubinaty homoseksualne nie dostaną dziecka na wychowanie bo adopcja jest dokonywana dla dobra dziecka, a nie po to, żeby ktoś mógł zaspokoić swój instynkt rodzicielski. Ale tak samo i z takiej samej przyczyny konkubinaty heteroseksualne nie dostaną dziecka na wychowanie gdyż brak w przypadku takich osób pewności, czy założyły rodzinę czy tylko aktualnie „są ze sobą”. Jak już pisałem dzieci powierza się przede wszystkim małżeństwom, czyli związkom kobiety i mężczyzny co do których wiadomo, ze jako instytucja mogą dziecko dobrze wychować.


Czy w Polsce można adoptować dziecko, będąc homoseksualista, nie naruszając prawa?

Bayakusie po raz kolejny napiszę, że nie ma czegoś takiego jak prawo do dostanie dziecka od państwa. Proszę zatem abyś przestał to powtarzać, albo dowiódł, że jest inaczej niż piszę.
Prawo do adopcji nie należy się wszystkim, jak w ogóle można wpaść na taki pomysł. Takie stwierdzenie jest doskonałą egzemplifikację tego co pisałem poprzednio o egoistycznym nastawieniu osób afirmujących „homoadopcję” i homoseksualistów. Z Twoich postów przebija ten sposób myślenia – nie ważne co z dziećmi, to się zobaczy, a homo mają mieć „prawo” i koniec, a jak nie to „dyskryminacja”, „homofobia”. Z dyskryminacją mamy do czynienia tylko wówczas, gdy podmioty posiadające takie same cechy istotne z danego punktu widzenia (tzw. cechy relewantne) traktowane są w różny sposób. Homoseksualiści nie posiadają koniecznych cech relewantnych ale krzyczą o dyskryminacji.


Homoseksualiści, nie mieliby prawa, otrzymać dziecko, jeśli dana rodzina, byłaby rodziną, o aspiracjach, jak najwyższego stanu promili we krwi, przykładowo.
Pary tej samej płci, legalnie nie mogą wychowywać dziecka, stąd też, jak mogłyby je adoptować, skoro pierwsza zależność, samoistnie wyklucza drugą.

Jeśli jesteś zainteresowany zagadnieniem chrześcijańskiej miłości bliźniego, to dlaczego pytasz kogoś na forum zamiast zajrzeć do opracowań teologicznych? Wydaje Ci się, że wymusisz na chrześcijanach akceptację takich pomysłów jak „homoadopcja” pod ryzykiem przekroczenia nakazu miłości bliźniego? Otóż Bayakusie miłość do bliźniego polega między innymi na tym, ażeby wskazywać mu jego błędy gdy źle postępuje, pomagać mu prostować swoje ścieżki, a nie pozwalać mu robić wszystko na co ten ma ochotę, a szczególnie gdy odbywa się to kosztem kogoś innego, jak np. dzieci.


Tego brakuje, bym sięgnął porady fantastów literatury, wystarczy mi już i tak stara schorowana Biblia.Kościół katolicki, nie uznaje humanitaryzmu czy egalitaryzmu, ten przykaz jest stosowany, tylko do wyznaczonej, ugrzecznionej grupy osób, nie do całej cywilizacji tejże planety.
Pytanie było retoryczne, ponieważ kościół jak i Biblia, nie traktują na równi wszystkich mieszkańców Ziemi.
Grzesznicy są wśród nas, dyskryminowani za własne człowieczeństwo, lecz dlaczego nie zacząć walki z własną naturą, skoro wymaga tego, tak czysta idea, jak chrześcijańska.

Obalasz wszystko, gdyż jesteś temu przeciwny, ale to nie są szczerozłote fakty.

Zapytajmy się ponownie za klika stuleci, odpowiedzi będą bardziej dokładne.


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych