Oczywiście dzieciaki nie były kryształowe i z przekleństwami różnie to bywało
Czuło się jednak respekt przed starszymi, ale nie tylko dorosłymi ale również kolegami. Dla nas 7-8 latków chłopak 15-16 letni to był już staruszek, i choć sam nie był święty bo palił papierochy za budką trafo, to potrafił nieźle uprzykrzyć życie idąc do rodziców z informacjami o naszych wybrykach. Dziś nazwałoby się to donosicielstwem, ale wtedy uznać to było można za samokontrolę podwórkowej społeczności. Starsze dzieciaki miały oko na młodsze i nikt nikomu nie miał tego za złe. Często "nadzorcy" sami wychodzili z inicjatywą zabaw. Pamiętam któreś mistrzostwa świata w piłce nożnej. Oczywiście na podwórku odtwarzaliśmy mecze obejrzane w TV, a wspólnie ze starszymi obok naszego boiska ustawiliśmy szałasy które udawały szatnie, naściągaliśmy chłopaków z całego osiedla i zrobiliśmy swój "mundial". Ktoś prowadził nawet tabelę w zeszycie, "trenerzy" powrzaskiwali zza linii bocznych, a na finał przybyła cała zgraja z osiedla
W każdym razie coś się działo i to działo się pozytywnie.
W szkołach faktycznie panował rygor, a słowo nauczyciela było prawem. Ponadto istniało coś w rodzaju wojskowej fali, tylko o wiele lżejsze w praktycznym zastosowaniu. Starszemu po prostu należał się szacunek, a ten kto dobrze żył z "dziadkami" zawsze mógł zwrócić się do nich o pomoc. Udzielało się więc w różnych szkolnych przedsięwzięciach, aby starsi nas doceniali i szacunek działał w obie strony.
Kolega
pawaw1 wie gdzie jest elektrociepłownia na Starej Woli Gołębiowskiej. Wyczekiwaliśmy z kuzynem transportów węgla i podróżowaliśmy najpierw próżnymi węglarkami na Gołębiów, a kiedy spalinówka popięła się pod załadowany skład powracaliśmy uczepieni pełnych wagonów. Któregoś razu w trakcie powrotu pomieszały nam się składy i wylądowaliśmy w Kozienicach (ok. 20 km od miasta. Pociąg wiózł co prawda węgiel, ale do elektrowni w Świerżach
Naszą sytuację "skumaliśmy", kiedy okazało się, że skład nie skręca na charakterystycznym rozjeździe i coraz bardziej się rozpędza. Skok w takiej sytuacji groził poważnymi urazami. Dopiero przed bocznicą elektrowni wyskoczyliśmy ze zwalniających wagonów. Czym jednak był dla nas powrót wzdłuż torów. 18-17 kilometrów? Pestka
W domu byliśmy wieczorem - czarni od węglowego pyłu i cuchnący impregnatem do podkładów kolejowych.
Prawdą jest, że możemy powiedzieć "ach ta młodzież..." Podstawą naszego zdrowia był ciągły ruch. Nikt nie słyszał o alergiach, otyłość zdarzała się rzadko (przypominaliśmy raczej biegające anatomiczne modele układu kostnego
homo sapiens.), a ADHD było nam nieznane - każdy wrzeszczał i wył jak półdiablę, wskakiwał, zeskakiwał. Do psychologów z nami nie chadzano. To raczej ten, który siedział spokojnie był podejrzewany o jakieś problemy zdrowotne. Nie trzeba dziwić się narastającym problemom psychicznym. Dzieci nieświadomie zamyka się w klatkach. Nie wychowuje, a prowadzi chów, nierzadko z podręcznikiem w dłoni, według najnowszych badań amerykańskich naukowców. Dzieci się nie myje, a wyjaławia. Wiele domów przypomina stopniem czystości kardiochirurgiczną salę operacyjną tylko dlatego, bo jest tam dziecko (nie niemowlę, ale np. 4-5 latek) Potem mamusia żali się lekarzowi, że dzieciaczek zaziębia się przy 22 stopniach ciepła. Niby jak jego organizm ma nauczyć się walki z zagrożeniem, skoro to zagrożenie jest sztucznie usuwane? Jeszcze niech mama posłucha w TV o sepsie... Wtedy nie ma wyjścia - pomiędzy każdym pokojem śluza jak na bloku operacyjnym, autoklaw w kuchni i odkażanie po każdym spacerze (oczywiście w kombinezonie ochrony biologiczno-chemicznej
)