Na społeczeństwo składają się różni ludzie. Np. ta społeczność, która nas otacza,
to ludzie, którzy są mocno przywiązani do ciał swoich i ciał swych bliskich
(zakładam, że większość). Z ciałami wiążą swoją prawdziwą i jedyną tożsamość
(w końcu używają go przez całe życie, co z resztą jest nieuniknione).
Jak więc mogą się czuć w obliczu faktu, że martwe ciało ich babci/mamy/dziadka/stryjka/siostry
zostało wykorzystane przez nekrofila?
Tu głównie chodzi o bliskich, o tych, którzy znali tę osobę, i dla których ta osoba coś znaczyła.
Samo ciało ofiary rzeczywiście już nie jest za bardzo skrzywdzone, bo i jak?
Dusza (w którą wierzę) wyfrunęła, w związku z tym zostało samo pudełko. Kiedyś karton
służył nektarowi za ochronę, za szczelne opakowanie, ale w końcu zostało tylko kartonem,
bo nektar został przelany. Ale...
zależy dla kogo. Każdy człowiek to tylko kupa mięcha, ale większość z nas ma kogoś, dla kogo jest ważny.
Otóż to. I mam za złe nekrofilom tę znieczulicę. Samolubni są, dbają tylko o swoje korzyści.
I nie okłamujmy się, ale tylko swoje korzyści, bo raczej są świadomi tego, że żadnej przyjemności
"partnerowi/partnerce" nie sprawią (chyba, że jednak mają coś z głową).
Sobie - korzyści, innym - przykrość (o ile tylko przykrość).
Nekrofilia to po prostu jakieś urojone rządze, niespełnione fantazje, które nekrofil
próbuje wcielić w życie; zboczenie. I nawet nie porównuję nekrofilii do homoseksualizmu
na przykład, który również przyjęty jest za odchył. W homoseksualizmie przynajmniej
(mam taką nadzieję) ludzie uprawiają seks z miłości, nie biorąc pod uwagę tych, którymi po prostu rządzą fascynacje seksualne, bo takie coś zdarza się (bardzo często)nawet w związkach heteroseksualnych.
Nekrofil chyba raczej nie "uprawia seksu" z miłości, bo i miłości do czego? Do ciała?
To materializm albo nie wiem co...
Wolność dla wszystkich,
ale wolność istnieje tak daleko, dopóki nie narusza wolności innych.
Naprawdę szkoda bliskich osób "ludzi poszkodowanych".