Skocz do zawartości


Zdjęcie

Jak osiągnąć szczęście ?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
24 odpowiedzi w tym temacie

#16

.?..

    Medicus

  • Postów: 974
  • Tematów: 89
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 10
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dajmy na to, że skoro ateista żył pełnią życia, to był dobry dla innych, pomagał bliskim i żyj zgodnie z kanonem swoich praw... więc czego tu się bać, nawet jeśli by się mylił to nie sądzę by Bóg był na tyle głupi by skazywać go na wieczne potępienie tylko i wyłącznie z tego powodu iż ateista w niego nie uwierzył
  • 0



#17 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

Moim zdaniem prawdziwe szczęście może zagwarantować nam nauka, która daje możliwość, poznania świata takim jakim jest.
  • 0

#18

Bobek.
  • Postów: 476
  • Tematów: 30
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Moim zdaniem prawdziwe szczęście może zagwarantować nam nauka, która daje możliwość, poznania świata takim jakim jest.


Bayakus, to nie jest takie proste.
Nie można jednoznacznie określić, że To nam da szczęście na 100%.
Każdy ma swoje kryteria określania do czego musi dążyć by być szczęśliwym.
Uwierz mi, że nauka dla jednych jest źródłem poznania co daje im szczęście, a dla innych, którzy nie mają zielonego pojęcia o świecie i jego realiach są także szczęśliwi i nie potrzebują tego o czym mówisz.

Ja marze o podróżach i o zwiedzaniu świata.
Inni mogą poprostu tego chcieć, ale celem który da im szczęście jest np. skok ze spadochronu.

Poza tym jest wiele naukowców, którzy poznali świat, poznali go takim jaki jest i wręcz ich to pogrążyło.
Tylko ludzie o mocnej psychice mogą wyzbyć się wyimaginowego świata i zacząć odkrywać i poznawać go prawdziwym.
Inni natomiast spoglądając na to, że ludzie od wieków się mordują i na to, że przeważnie światem rządzi prawo dżungli...
Ja nie mam potrzeby wiedzieć zbyt wiele, bo nie dało by mi to szczęścia, ja poprostu chce czuć otaczającą mnie przyrodę ale nie koniecznie, żeby ją poczuć musze znać wzory i metody obliczania, wzory strukturalne i sumaryczne, żeby się nią cieszyć.

Niebo jest błekitne, trawa jest zielona, latem wiatr jest przyjemniejszy niż zimą, gwiezdna noc zapewnia mnie o tym, że jutro będzie ładna pogoda i tylko tyle mi jest potrzebne.
Nie mam potrzeby wiedzieć zbyt wiele na te tematy, ponieważ stracił bym magię.
Oczywiście moje wykształcenie dalej jest 'rzeźbione', ale sęk w tym, że to co już się nauczyłem z różnych dziedzin nie wykorzystuje w patrzeniu się przed siebie, kiedy spoglądam na łąkę, bądź morze czy góry.
Staram podziwiać się piękno tych rzeczy i tylko tyle.
Mam nadzieję, że każdy zrozumiał o co mi chodziło, choć się troche pogmatwałem ;)

Podkreślam, że każdy kieruje się własnymi kryteriami, ja mam takie, ktoś ma inne i tyle.
Każdy sam wyznacza sobie kierunek o znaku 'szczęście' i podąża tą drogą.
  • 0

#19 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

Więc po co zakładałeś ten temat?
To przecież logiczne, że dla każdego z nas szczęście to coś innego.
Zresztą ja napisałem tylko co mi daje szczęście.Ale powiedzmy że rozumiem twój ostatni post.
  • 0

#20

dżek.

    Muzyka Śnieżnych Pól

  • Postów: 1196
  • Tematów: 280
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 39
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Co ciekawe, naukowcy odkryli, że uwarunkowania genetyczne sprawiają, iż wzrost naszego szczęścia jest ograniczony. Istnieje bowiem w naszych genach pewien zapisany poziom szczęścia, którego nie jesteśmy w stanie przekroczyć.
Nie oznacza to jednak, że szczęście, jakie możemy osiągnąć nie jest dla nas satysfakcjonujące. Należy jednak zdać sobie sprawę z tego, co sprawia nam najwięcej radości i co zrobić by ta towarzyszyła nam jak najczęściej.

Jak najbardziej zgadzam się z Makbetem ,ze wiara ogranicza poziom szczęścia ;)
dobrze, ze jest coraz więcej osób na tyle trzeźwych na umyśle, że potrafią zrozumieć to :]


dla mnie szczęściem jest to, że potrafię swoją osobą, dać radość innym..
  • 0



#21 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

Czym jest szczęście, które wybierasz odwracając wzrok od prawdy, jaka by ona nie była?
  • 0

#22

lunatyk.
  • Postów: 214
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

jak komus pasuje byc uległym katolem, sztywno trzymającym się zasad ustalonych przez społeczeństwo, codziennie dbającym o swój wizerunek to pewnie i on będzie szczęśliwym robiąc to co robi;)
  • 0

#23

Krukol.
  • Postów: 7
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Nie chodzi tutaj o to żeby być "uległym katolem, sztywno trzymającym się zasad ustalonych przez społeczeństwo, codziennie dbającym o swój wizerunek" lecz człowiekiem który ma świadomość, że po śmierci nie czeka go pustka ale coś więcej...
  • 0

#24

judas666.
  • Postów: 1468
  • Tematów: 12
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Po śmierci zdecydowanie nie czeka nas pustka. 100% pewności nie ma, ale jeśli po śmierci nie ma nic, co jest najprawdopodobniejsze, to nie ma pustki.
  • 0

#25

.?..

    Medicus

  • Postów: 974
  • Tematów: 89
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 10
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Czasy marzeń
Autor tekstu: Anna Odziomek

Ostatnio wiele się mówi o postępie cywilizacyjnym, którego jednym z negatywnych skutków jest pogoń za czasem, zaś subiektywnym odczuciem często bywa właśnie jego brak. Czy jednak prawdą jest, że większość z nas tak ciężko w życiu pracuje, że nie znajduje pojedynczych sekwencji czasowych na spełnianie własnych marzeń, swojego "ja" z dzieciństwa i "ja" dorosłości? A może jest to pewnego rodzaju zatracenie, którego jesteśmy w pewnym momencie po prostu mniej lub bardziej świadomi? Czy warto marzyć i jak poradzić sobie z upływem czasu, który bądź co bądź jest z góry ograniczony? Kiedy i jak spełniać dziecięce marzenia?

Zapewne większość z Was prowadzi „normalne” życie, próbując pogodzić sfery rodzinne, zawodowe, towarzyskie – może także z własnym rozwojem. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie cząstka ukryta w niektórych z nas, a nazwana przez mnie darem marzenia. Lecz uwaga, nie jest ona dana wszystkim. Nie ma również pewności, że posiadany — a nie pielęgnowany — posiada nadal swoją moc.

Opowiem Wam pewną historię, a wnioski wyciągnijcie proszę sami…

Joe był młodym mężczyzną, miał wspaniałą rodzinę, prowadził intensywne życie naukowe, był znanym specjalistą w branży elektrycznej. Oto pewnego dnia w trakcie badań kontrolnych dowiedział się tego, o czym często przez zaskoczenie dowiadują się inni ludzie (a my wciąż myślimy, że nam to się nie przydarzy) – choroba nowotworowa. Perspektywa przeżycia w najbardziej optymistycznym wariancie – jeżeli w ogóle takowy mógł zaistnieć – wskazywała na sześć, góra osiem miesięcy. Reakcja Joe? Zatrzymać czas? Skądże znowu, po prostu zacząć się nim cieszyć razem z rodziną. Postawa heroiczna? A może spojrzenie prawdzie w oczy i zdanie sobie sprawy z wartości, jaką ma dla nas życie doczesne i czas jaki przyszło nam spędzić tu, na ziemi. Bo często jest tak, że każdy kolejny dzień jest możliwy do zaplanowania, przewidzenia. Coś odwleczemy — za kilka tygodni, miesięcy, albo lat. Jak skończymy ważny projekt, własną edukację, zdobędziemy wymarzoną posadę. A co z tym, co ważne teraz – z naszymi marzeniami?

Lidia Beata BarejJoe odkrywa, że życie jest piękne i nagle ożywa w nim Joe-dziecko. Zafascynowany skokami na spadochronie, lotem awionetką, Joe przebrany za „prawdziwego kowboja”, jako maszynista …Rodzą się obrazy kolorowe, z dzieciństwa, przepełnione wiarą w nadzwyczajne siły każdego człowieka. Nagle chęć spróbowania zjedzenia największej pizzy w mieście w jak najkrótszym czasie wcale nie wydaje się być infantylna. W końcu kiedy, jak nie teraz. Zaczyna poważnie myśleć o swoich pragnieniach, których nie udało mu się zrealizować, bo …nigdy nie było na to czasu.

Podejmuje rękawicę z ufnością i spokojem obmyślając plan na następne kilka miesięcy życia. I sam nie może dać wiary, że można tak wiele zaplanować mając tak niewiele czasu. A może odkrywa, że czasu wcale nie mamy tak mało, jakby nam się wydawało. A rzeczy dotychczas istotne tracą na wartości. Denerwujące szczekanie psa sąsiadów przestaje być drażniące, a zepsuta kosiarka nie wzbudza już tak negatywnych emocji jak niegdyś. Staje się bardziej wyrozumiały dla siebie i innych, zaczyna patrzeć na życie inaczej. Z perspektywy chorego? Ależ skąd, z perspektywy człowieka, który odkrył na nowo wartość życia, ujrzał piękno otaczającego świata i nade wszystko zapragnął się nim nacieszyć.

Wyrusza z rodziną do stanu Your Dreams gdzie wszyscy przebierają się w kowbojskie ubrania, chodzą do wesołego miasteczka, lecz tym razem najbardziej rozbawionym dzieckiem staje się Joe. W końcu zawsze chciał, aby ktoś w Zamku Strachu przestraszył go nie na żarty. I to się udaje. Joe z wielkim wrzaskiem i skulony w kłębek wyjeżdża w jednym z wagoników, prosząc o litość. Strach, który przychodzi mu przeżyć, jest pozytywnym przeżyciem, które motywuje go do realizacji dalszego planu. Wypożycza łyżworolki i jedzie na największy owalny plac, gdzie przez moment staje się zgrabnym tancerzem, wirującym z gracją wśród figur innych akrobatów. Jest szczęśliwy, wykonuje obroty, choć przewraca się miliony razy, z jego twarzy nie znika dziecinne zauroczenie nowym wyzwaniem. Przemierzają następne mile, obserwując dzikie zwierzęta i najpiękniejsze zachody słońca, o których Joe mógł tylko poczytać w swoich mądrych książkach. Po powrocie z podróży, postanawia dać swoim dzieciom radość, pragnie, by takim go właśnie zapamiętały. Zaczyna spełniać ich marzenia, udowadniając potęgę i siłę tych, którzy mają odwagę, by marzyć. Przemalowuje ich pokoje w kolorowe królestwa, w których wszystko staje się równie magiczne, co rzeczywiste. Gwiazdy na ścianach, żyrafa sięgająca sufitu, książę z księżniczką w karecie, magiczne kwiaty… Kupują latający dywan, wierząc że niegdyś dane im będzie unieść się wysoko nad miastem, aż po sam horyzont. Podróż na Marsa staje się kwestią kilku dni. Joe wyrusza nie informując nikogo, bo chyba wie, że ta wyprawa może być jego ostatnią. Pozostawia dzieci, które w ciągu ostatnich kilku miesięcy dostały od Joe prawdziwą lekcję życia, efektem której staje się kontynuacja dzieła ojca w ich dorosłym życiu…

Więc jak to w zasadzie jest? Gdzie zaczyna się, a gdzie kończy czas przeznaczony dla nas samych? Kiedy spojrzeć na swój los z perspektywy upływu czasu, obmyślając plan według Joe’a. Czy faktycznie trzeba coś utracić, by zacząć tego pragnąć?

Z drugiej strony, czy wiecie ile frajdy można mieć, gdy zaczyna się planować i realizować własne pragnienia – nawet te dziecinnie śmieszne. Ja wiem. I po raz kolejny zgadzam się ze stwierdzeniem, iż „ten, kto powiedział, że życie jest piękne, z pewnością rację miał”…


racjonalista.pl
  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych