Skocz do zawartości


Zdjęcie

Jak osiągnąć szczęście ?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
24 odpowiedzi w tym temacie

#1

Bobek.
  • Postów: 476
  • Tematów: 30
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Jak osiągnąć szczęście ?


To pytanie zaczeło zaprzątać mi głowe od jakiegoś czasu.

Jak mamy nazwać człowieka, który podporządkował się każdej regule i normie, która została uznana za właściwą ?

Co ma powiedzieć człowiek, który boi się postępować inaczej, niż 'wypada'

Świat w którym rządzi większość, świat w którym słowa krytyki wypowiedziane w strone drugiego człowieka zabijają jego kreatywność, taki człowiek boi się zrobić to co pozwoli mu osiągnąć stan, w który nazywamy szczęściem.

Nie można kochać innej osoby, która jest tej samej płci, nawet jeśli ta miłość jest prawdziwa?
Nie można wyznawać innych poglądów, jeśli nie podziela je większość, bo zawsze ta większość dobuduje do nazwy poglądu danego człowieka obraźliwy synonim, rzucając w między czasie słowami pełnymi nie zrozumienia, nienawiści.

Nie można się wyrózniać i być innym, bo sto par oczów skierują się w twoim kierunku i zaczną mówić 'kim on jest, skąd on się tu wziął..' tutaj pasuje stwierdzenie, iż inność rodzi złość.

Wielu ludzi boi się zrobić coś całkowicie spontanicznego, szalonego bo zaraz naskoczy na niego stado tych 'normalnych' i 'ułożonych'.
---------
Poruszę teraz sprawę religii.

Wielu ludzi być może jest wielką wartością, ale dla niektórych jest czymś co ich ogranicza.

Najgorsze jest to, że ludzie wierzący na siłe wpychają swoją wiarę i poglądy innym ludziom.

Każdy ma prawo wierzyć w co zechce, ale kiedy taki fanatyk zacznie przekabacać dzieci sprytem (dorośli nie są z reguły podatni aż tak na wpływ manipulacji)na swoją wiare i doszczętnie wypierze im mózgi, stworzy w zasadzie kolejne pokolenie fanatyków i tak w kółko.

Naszczęście istnieją jeszcze młodzi ludzie, którzy przełamują się i zacznają rozumieć, że postrzeganie otaczającego nas świata zależy tylko od nich i to oni kreują swoją wizje swojego życia, zaczynają szukać odpowiedzi na sprawy o których się nie mówi bo nie wypada, zaczynają myśleć samodzielnie.

Każdy z nich zaczyna rozumieć, że istnieje inny świat niż ten, który wciskąją im media, szkoła.
Zaczynają rozumieć, że życie nie polega na ciągłym imprezowaniu, chodzeniu na pizze, maszerowaniu co niedziele do kościoła i zajadaniu obiadu.

Mają już aspiracje na coś więcej, chcą się realizować i budować swój świat, który będzie oparty na ich własnych filarach, które będą się składały z tego, co uznają za racje.

Czyż przyjęta zasada przykładnego człowieka nie polega na tym, iż taki człowiek ma kilkoro dzieci, swój dom, codziennie chodzi do kościoła, ciągle pracuje i jest sztywny i ułożony ?
Ludzie powinni wybijać się ponad to, być choćby biednymi a szczęśliwymi i zadowoleni z życia jakie prowadzą, mieć swoje zainteresowania, spełniać się, bawić i żyć tak, żeby w godzinie która będzie ich dzieliła od śmierci niczego nie żałowali i pomyśleli 'zrobiłem już wszystko, bawiłem się, śmiałem, cieszyłem się światem jaki sam wykreowałem, jak go postrzegałem, zrobiłem tyle szalonych rzeczy, zrobiłem naprawdę wiele i żyłem tak, jakbym miał umrzeć jutro i to dało mi jedno - każdy dzień był wyjątkowy dzięki temu pamiętam je wszystkie'

Dziękuje za uwagę. ;)
  • 0

#2 Gość_eru75

Gość_eru75.
  • Tematów: 0

Napisano

Pozwolę sobie niektóre sprawy skomentować zgodnie z moim postrzeganiem rzeczy. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko ;)

Jak osiągnąć szczęście ?

Samo stwierdzenie, że można osiągnąć szczeście (co to w ogóle jest, jak to zdefiniować?) i trwać w nim jest dla mnie równie prawdziwe jak to, że można żyć i nie umrzeć. W przyrodzie wszystko ma swój początek i koniec, natura jest złożona z przeciwieństw - biały i czarny, dobro i zło, życie i śmierć, ciemność i światło. I tak samo jest ze szczęściem - jest ono przez coś zapoczątkowane, ale w pewnym momencie kończy się, tak jak kończy się wszystko co miało swój początek. Samo pytanie na początku tematu sugerować może, że jednak można stan ten osiągnąć i trwać w nim do Końca. Moim zdaniem sugerować może błędnie. Prosiłbym Cię, Bobek, o to, byś zdefiniował, albo choć trochę przybliżył mi Twoje szczęście.

Nie można się wyrózniać i być innym, bo sto par oczów skierują się w twoim kierunku i zaczną mówić 'kim on jest, skąd on się tu wziął..' tutaj pasuje stwierdzenie, iż inność rodzi złość.

Powiedziałbym raczej, że inność rodzi obawę, strach. Niezrozumienie spotyka się z odtrąceniem, odrzuceniem tego, czego nie znamy i nie potrafimy pojąć. I w konsekwencji ze strachem do tego. Człowiek boi się konfrontacji z własnymi słabościami, a jeśli to się pogłębia - wraz ze strachem do świata - człowiek marnieje i nie rozkwita w pełni, usychając przed osiągnięciem pełni życia.
Ci normalni i ułożeni o których piszesz później, to właśnie takie osoby - nie potrafią spojrzeć na świat inaczej, niż przez pryzmat własnych strachów. Sama myśl, że możesz zobaczyć to inaczej wzbudza lęk, tak myślę.

Najgorsze jest to, że ludzie wierzący na siłe wpychają swoją wiarę i poglądy innym ludziom.

Najważniejsze to nie uogólniać, z tego rodzą się niepotrzebne niezrozumienie i konflikt. Owszem, są ludzie, którzy wychowując się w takiej, a nie innej wierze, starają się przekonać do niej innych. Czasem wymaga tego od nich religia, czasem czują potrzebę pomocy drugiej osobie, zapewnienia jej zbawanienia, czasem... Powodów może być równie wiele, jak samych ludzi. Nie o to jednak chodzi. Oprócz ludzi wpychających swoją wiarę i poglądy innym, są też tacy, którzy znają granicę między jedną świadomością, a inną. Nie włażą nieproszeni, z brudnymi butami do cudzego domu, dziwiąc się potem i mając pretensje, że zostali wyrzuceni. Szanują cudze podwórka i jeśli chcą, zapukają do Ciebie. A ty otworzysz im, albo nie. A oni uszanują twój wybór i odejdą. Agresja rodzi agresję, nienawiść napędza nienawiść i koło kręci się, napędzane przez siebie samo. Perpetuum mobile.

Ludzie powinni wybijać się ponad to, być choćby biednymi a szczęśliwymi i zadowoleni z życia jakie prowadzą, mieć swoje zainteresowania, spełniać się, bawić i żyć tak, żeby w godzinie która będzie ich dzieliła od śmierci niczego nie żałowali i pomyśleli 'zrobiłem już wszystko, bawiłem się, śmiałem, cieszyłem się światem jaki sam wykreowałem, jak go postrzegałem, zrobiłem tyle szalonych rzeczy, zrobiłem naprawdę wiele i żyłem tak, jakbym miał umrzeć jutro i to dało mi jedno - każdy dzień był wyjątkowy dzięki temu pamiętam je wszystkie'

Nie zgodzę się z Tobą w pewnej kwesti. Ludzie nic nie powinni. Każdy człowiek jest inny, każdy podąża własną ścieżką aż do Końca. Każdy człowiek widzi świat odrobinę inaczej w całym swoim pojmowaniu. Nie ma dwóch identycznych ludzi, tak jak nie ma dwóch takich samych dni. Uniwersalność zasad, co ludzie powinni robić, a czego nie - aby być szczęśliwymi - wydaje mi się pozbawiona sensu. Jest taka zasada, której hołduję: moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna wolność drugiego człowieka. Tylko to wydaje mi się uniwersalne, mimo tego co napisałem wcześniej.
  • 0

#3

Bobek.
  • Postów: 476
  • Tematów: 30
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

''Samo stwierdzenie, że można osiągnąć szczeście (co to w ogóle jest, jak to zdefiniować?) i trwać w nim jest dla mnie równie prawdziwe jak to, że można żyć i nie umrzeć. W przyrodzie wszystko ma swój początek i koniec, natura jest złożona z przeciwieństw - biały i czarny, dobro i zło, życie i śmierć, ciemność i światło. I tak samo jest ze szczęściem - jest ono przez coś zapoczątkowane, ale w pewnym momencie kończy się, tak jak kończy się wszystko co miało swój początek. Samo pytanie na początku tematu sugerować może, że jednak można stan ten osiągnąć i trwać w nim do Końca. Moim zdaniem sugerować może błędnie. Prosiłbym Cię, Bobek, o to, byś zdefiniował, albo choć trochę przybliżył mi Twoje szczęście.''

Moim zdaniem szczęście można podzielić na 2 gałęzie.
Te trwałe i te przejściowe.
Przejściowe podam na prostym przykładzie : człowiek kupuje sobie wypasioną komórkę no i jest z jej powodu szczęśliwym, lecz wkońcu nudzi mu się ona i szczęście mija.
Te trwałe natomiast polega na tym, że człowiek ma coś niezbywalnego, swoją pasję, swój cel na tym świecie, który nadaje jego życiu sens i nie ogranicza się.

To prawda, że raz się jest szczęsliwym a raz smutnym.
Ale można być jednocześnie smutnym i szczęśliwy.
Można cieszyć się ze swojego życia tutaj na ziemi i czerpać z tego satysfakcje, a jednocześnie odczuwać smutek z powodu straty telewizoru - bynajmniej tak ja odczuwam.

===============

''Powiedziałbym raczej, że inność rodzi obawę, strach. Niezrozumienie spotyka się z odtrąceniem, odrzuceniem tego, czego nie znamy i nie potrafimy pojąć. I w konsekwencji ze strachem do tego. Człowiek boi się konfrontacji z własnymi słabościami, a jeśli to się pogłębia - wraz ze strachem do świata - człowiek marnieje i nie rozkwita w pełni, usychając przed osiągnięciem pełni życia.
Ci normalni i ułożeni o których piszesz później, to właśnie takie osoby - nie potrafią spojrzeć na świat inaczej, niż przez pryzmat własnych strachów. Sama myśl, że możesz zobaczyć to inaczej wzbudza lęk, tak myślę.''

Tak i mam identyczne zdanie.
Tylko, że tę wyrazy które użyłeś w końcowym efekcie sprowadzają się do złośći, nienawiści do osoby tylko dlatego, że właśnie tacy ludzie czują strach przed czymś nowym.

===============

''Najważniejsze to nie uogólniać, z tego rodzą się niepotrzebne niezrozumienie i konflikt. Owszem, są ludzie, którzy wychowując się w takiej, a nie innej wierze, starają się przekonać do niej innych. Czasem wymaga tego od nich religia, czasem czują potrzebę pomocy drugiej osobie, zapewnienia jej zbawanienia, czasem... Powodów może być równie wiele, jak samych ludzi. Nie o to jednak chodzi. Oprócz ludzi wpychających swoją wiarę i poglądy innym, są też tacy, którzy znają granicę między jedną świadomością, a inną. Nie włażą nieproszeni, z brudnymi butami do cudzego domu, dziwiąc się potem i mając pretensje, że zostali wyrzuceni. Szanują cudze podwórka i jeśli chcą, zapukają do Ciebie. A ty otworzysz im, albo nie. A oni uszanują twój wybór i odejdą. Agresja rodzi agresję, nienawiść napędza nienawiść i koło kręci się, napędzane przez siebie samo. Perpetuum mobile.''

Oczywiścię, że masz racje i, że nie mozna pisać o grupie ogólnie, bo każdy człowiek choć takiej samej wiary o poprzepaść inny od drugiego też wierzącego.
Ale są sprawy, w których się zgadzają.
Np. większość ludzi uważa, że religia w szkole powinna być.
Przykład :
Nastolatek wchodzi na lekcje Religii, słucha o tym skąd się wzieli pierwsi ludzie.
Pan od Religii mówi o Adamie i Ewie.
Po religii ma biologie.
Temat o teorii darwina, którą Ksiądz zdefiniował jako błędną (nie spotkałem się z księdzem, który by ją akceptował) i w efekcie pani od Biologii nie jest w stanie zaprzeczyć teorii Adama i Ewy, iż boi się, że dzieci powtórzą to rodzicom, że 'pani od biologii mówi, że Adam i Ewa to kłamstwo'.
I w efekcie zgadza się ze zdaniem księdza, który najzwyczajniej nie dopuszcza innego zdania niż on posiada.

Chodziło mi tu głównie o młodych, bo dorosły człowiek ma prawo wyboru, ale rodzice nastolatków nie odpiszą ot tak syna z religii, choć syn zdeklaruje się, iż nie wyznaje tej religii.
Tak samo jest z chodzeniem do kościoła.
Znam nastolatków, którzy muszą chodzić do kościoła jak zegarki, iż rodzice ich są wierzącymi ludźmi.
Ich rodzice podkreślam.

==============


''Nie zgodzę się z Tobą w pewnej kwesti. Ludzie nic nie powinni. Każdy człowiek jest inny, każdy podąża własną ścieżką aż do Końca. Każdy człowiek widzi świat odrobinę inaczej w całym swoim pojmowaniu. Nie ma dwóch identycznych ludzi, tak jak nie ma dwóch takich samych dni. Uniwersalność zasad, co ludzie powinni robić, a czego nie - aby być szczęśliwymi - wydaje mi się pozbawiona sensu. Jest taka zasada, której hołduję: moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna wolność drugiego człowieka. Tylko to wydaje mi się uniwersalne, mimo tego co napisałem wcześniej.''

Owszem masz racje.
Przedstawiłem wizje szczęścia w moim wydaniu, narzucając ją innym ludziom.
A co do tej zasady, także masz racje.
Nikt nie powinien swoją wolnością ograniczać innego człowieka.
  • 0

#4

limonka.
  • Postów: 920
  • Tematów: 29
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Wiecie co?
Mam rodziców, którzy mnie wkurzają do granic, ciągle narzekam, że jestem bez pieniędzy, szlag mnie trafia, gdy idzie sesja, denerwuję się, że zbyt wolno zrzucam zbędne kilogramy, płakać mi się chce, gdy pojawi mi się na twarzy coś, na co chyba jestem już za stara, ludzie mnie irytują samym swoim istnieniem i chociaż ciągle powtarzam, że "moje życie jest takie ciężkie"...

studiuję całkiem fajny kierunek, gram w pokera i mam z tego ogromną frajdę, czuję się totalnie zauroczona pewnym jegomościem, czytam dużo książek i codziennie uczę się czegoś nowego, słońce świeci i robi się zielono, mam rewelacyjnego brata i naszych wspólnych relacji nie zamieniłabym na żadne pieniądze świata i przede wszystkim żyję.

Czuję się szczęśliwa :) [choć i tak zawsze mówię, że nie :D]
Człowiekowi zawsze wydaje się, że to on ma najgorzej.
  • 1

#5

Rockmenka85.
  • Postów: 148
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jak to mówią pieniądze szczęścia nie dają :D
Z rodzicami zawsze można się dogadać,chociażby postawić ojczulkowi piwko z pianką
na dwa palce a mamuśce wykosić trawnik w ogrodzie hahah
Trzeba korzystać z życia,zbierać nowe doświadczenia,śmiać się z tego co nam nawet niewychodzi
A przede wszystkim traktować ludzi tak jakbyś chciał żeby Ciebie traktowano!
Przecież wszyscy jesteśmy mieszkańcami jednej planety:]

A przy okazji Wszystkiego Najlepszego...w Dniu Ziemi :)
  • 0

#6

rewolucjonalista.
  • Postów: 416
  • Tematów: 28
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Pieniądze szczęścia nie dają, jednak jeżeli ktoś by je miał życie było by o wiele lepsze.

Jednak wracając do głównego wątku, sądzę że nie tak łatwo te szczęście zdobyć/dostać?
Bo jeżeli każdy na Ziemi był szczęśliwy i żyło by mu się na tej planecie dobrze, to by nie było głodu, wojen i innego typu katastrof. Ja jestem człowiekiem nie wiedzącym co zrobić w dalszym okresie życia, nic nie planuje na przód, po prostu wiem że jestem tu, nie myślę o jutrze, bo przede mną jeszcze dzisiaj. Moje życie to chwile spontaniczności i innego tego typu porównań. Myślę, że wszystkie zakazy trzeba łamać a nie się im podporządkować. Powiem wam, że moim zdaniem osiągnąć szczęście w życiu to robić to co się kocha, nie ważne czy to, piłka nożna, czy rysunek, jeżeli sprawia Ci to przyjemność to robić to. Ja np. kocham grac w piłkę nożną i na boisku zapominam o wszystkim, wszystkich i moim problemach. Każdy ma inny przepis na szczęście, jednakże nie każdy chce z tego szczęścia korzystać.
  • 0

#7

.?..

    Medicus

  • Postów: 974
  • Tematów: 89
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 10
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Szczęście to wbrew pozorom bardzo kruchy temat, gdyż każdy odczuwa je inaczej, na swój wybrany sposób. Jedni spełniają swoje aspiracje i marzenia, wyrywają się spod betonowego kisielu zwanego tabu i robią to co im naprawdę daję uczucie szczęścia. Drudzy, żyją w swoim zakłopotanym świecie, zniewolonym przez media, telewizje, rząd i religię... żyją w złudzeniu, że to co im podadzą na tacy jest ich szczęściem. Czy fakt iż niektórzy z nas wyrwą się spod tego czyni nas lepszymi, mądrzejszymi ? Może połowicznie, ponieważ dostrzegamy różnicę sami kreujemy swoją rzeczywistość i nie potrzebujemy tutaj zdania rządku czy kościoła. Jednakże i to nie sprawia, iż nasza egzystencja różni się tak dużo o egzystencji zagorzałych fanatyków, którzy robią pranie mózgu nieletnim. Ci wielcy bracia moi, którzy okrzykują się ateistami i agnostykami, tak naprawdę wiele nie różnią się od zagorzałych fanatyków. Spójrzmy na to rzetelnie jak już się za to zabieramy. Każdy "wolny" człowiek, który oswobodził się spod macek religii w swym szczęściu będzie chciał wyrwać spod jej władzy też osoby mu bliskie...(przepraszam za te małe uogólnienie) Zacznie zaburzać jego światopogląd, mieszając jego zagmatwane ale może szczęśliwe życie, frazami typu :Boga nie ma, żyjesz w kłamstwie... A może taka osoba, chce tego? Może dobrze jest jej żyć w złudzeniu, iż gdzieś ponad nami istnieje dobry papa, który go kocha. Mi samemu było strasznie trudno wyrwać się spod tej religii, ciągłe biadolenie, że świat bez religii jest zły i zatrzymywanie mnie w niej na siłę, sprawiły, że zrozumiałem czym jest pojęcia prawdziwej wolności. Mimo iż sam jestem niewierzącym nie mam zamiaru przekabacać na ten pogląd innych, gdyż uważam iż sprawa religii to wybór osobisty, który powinien zależeć od nas samych. Choć cholernie irytuję mnie ślepowierstwo niektórych z moich rówieśników nie podejdę i nie powiem mu "ty idioto po co wierzysz w gówno" (Nie chciałem nikogo obrazić)... Uszanuję jego wybór mimo iż został mu narzucony, mimo iż drażni mnie samego. Oczywiście jestem w stanie wymienić z nim poglądy przedstawić mu swój pogląd by poznał obie strony medalu, lecz warunkiem tutaj są jego chęci, może rozmowa ze mną sprawi iż na podstawie własnych przemyśleń dojdzie do tego. Tudzież nie mam zamiaru upaść tak nisko jak fanatyczny katolik, z którym mierzę się w gimnazjum, dla którego wszystko co jest inne niż on to sobie wykreował, albo zostało mu wpojone jest złe... Mogę powiedzieć iż odczuwam pewne stadium spełnienia, gdyż po około pół roku, rozmów i poruszania pewnych kwestii z Mr. Fanatico... zauważyłem iż kilku z moich rówieśników, zaczęło dogłębnie zastanawiać się nad swoją wiarą, miłe jest iż sami doszli do tego i w dniu dzisiejszym już nie tylko ja, zadaję uwłaczające pytania i wygłaszam kwestie, które spychają katechetę w kąt... Przykładem może być ostatnia lekcja o aborcji, która zakończyła się porzuceniem tematu, przez katechetę.

Mówimy o szczęściu, o szczęściu, które może dawać chrześcijaństwo i w istocie rzeczywiście je dawało, lecz nie kościół i cała instytucja kościelna, lecz Jezus Chrystus, który swoim zachowaniem pokazał nam jak żyć, nie bał się żyć w taki sposób jaki dawał mu szczęście, nie bał się przeciwstawiać ortodoksyjnych żydom... umarł na krzyżu nie dla naszego zbawienia, lecz dlatego iż nie bał się tego, czuł iż żył pełnią życia, osiągał wyznaczone cele, czuł że żył godnie i tak jak chciał, więc śmierć na krzyżu będzie przypieczętowaniem radości jaką chciał przekazać swym uczniom, którzy źle ją zrozumieli. W rzeczywistości był tylko jeden chrześcijanin, tylko jeden człowiek, który mógł rzeczywiście nazwać się chrześcijaninem, Jezus Chrystus, który pojął iż życie we własnym szczęściu daje nam poczucie "Boskości" czujemy się "Synami Bożymi"... Aż wstyd pomyśleć co zrobił z tym Kościół, albo raczej uczniowie, którzy źle go zrozumieli. Wyobraźmy sobie co musieli myśleć, gdy ich mistrz i nauczyciel zawisł na krzyżu...
Zaraz pojawiło się pytanie: dlaczego? Następstwem czego było wyniesienie Jezusa z zwykłego cieśli radującego się życiem, do majestatu Bożego... a co za tym idzie, wspaniały Jahwe nie mógł pozwolić do tego by zabito jego syna, wykreowali więc baśń o tym, że Bóg dobrowolnie poświęcił swojego syna by odkupić nasze grzechy... Nagle wszyscy prorocy Izraela już na długo przed narodzeniem się Jeszuy przepowiadali jego przyjście w chwale. Znów zatriumfowała żydowska chęć podporządkowania sobie innych i czerpania z tego zysku. Pomijając wykreowaną bajkę zmartwychwstania, myślę iż sam Jezus przewrócił by się w grobie, gdyby ujrzał co z jego nauki zrobili jego uczniowie. Ścieżkę miłości, którą on zapoczątkował przeistoczyli w coś, co dla chrześcijaństwa samo w sobie powinno być obrzydliwe, zapoczątkowali wymiar "kary" "sądu ostatecznego"... Zniewalając coraz większe rzesze ludzi, strachem przed bogiem i obietnicą bogactwa w niebie... Nagle Ci okrutni żydzi, którzy niegdyś wymordowali prawie wszystkie ludu sąsiaduję z Ziemią Święta, zaczęli być biednymi i chowającymi się w cieniu chrześcijanami. Ale cóż mogło powstać z strachu, gniewu, osądu i wchłonięcia wszystkich kultów tępionych przez Imperium Romanum, niż religia pełna miłości i chwały... Tak więc istota szczęścia i w tym aspekcie została zamazana...



Inność, rzeczywiście jest matką nienawiści, wystarczy wyglądnąć przez okno... Żyjemy w Polsce, między rasistowskim ludem, dla którego każdy homo, czarny, obcokrajowiec,agnostyk czy ateista.... to wróg, którego trzeba stłamsić... wystarczyło by kilka lat temu przejść się na pierwszy lepszy stadion piłkarski by zobaczyć jak polacy kochają czarnych piłkarzy, wystarczyło posłuchać naszych posłów, kiedy Barack Obama został prezydentem USA, a znów usłyszeli byśmy jacy to oni tolerancyjni... Wystarczy usiąść na lekcji religii czy w kościele, by posłuchać jakie to "Zwierzęta" z tych pedałów... i idioci z niewierzących czy innowierców...

Dlatego, twardo będę stał przy swoim iż wybicie się ponad to wielkie gó*no to najskuteczniejszy sposób, by osiągnąć szczęście poprzez samorealizacje i spełnienie.
  • 0



#8

Adventus.
  • Postów: 386
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

"pieniądze szczęścia nie dają" powiedzenie niby prawdziwe, ale co by było gdyby ktoś z nas znalazł na ulicy 200 zł? cieszył by się czy smucił ? :mrgreen:
  • 0



#9

.?..

    Medicus

  • Postów: 974
  • Tematów: 89
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 10
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Slavio to kwestia bezapelacyjna, tyle, że kwestia znalezienia 200 zł na ulicy to nie wymiar prawdziwego szczęścia, ale najzwyklejszy fart... Mylimy pojęcia "radość" a "szczęście"...

Radość odczuwasz, gdy tak jak już wspomniałeś znajdziesz na ziemi 2 stówy, a szczęście to dłuższy wymiar radości.. jak na przykład, miło spędzone dni z dziewczyną.
  • 0



#10

Krukol.
  • Postów: 7
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

"Jak osiągnąć szczęście?"

Według mnie szczęście można osiągnąć poprzez wyznaczanie sobie celów w swoim życiu i realizacja ich, rozmyślanie o nich, ciągłe zdawanie sobie z nich sprawy zajmie nam nasz umysł co uniemożliwi zbytne zastanawianie się nad trudami życia, przemijania. Oczywiście będziemy świadomi naszych życiowych problemów ale przed oczami będzie nasz upragniony cel. To ciągłe dążenie, chęć osiągania jest źródłem naszego szczęścia.


Jeśli chodzi o religię to jak już wcześniej napisałem szczęście to ciągłe dążenie do czegoś a co jest lepszym celem w życiu jeśli nie świadomość, że na końcu naszej ziemskiej drogi czeka nas niebo i nieskończona dobroć Boga? Osobiście jestem ateistą ale głównie dlatego, że nie chce mi się chodzić do kościoła i przestrzegać przykazań. Myślę jednak, że to złe podejście, ponieważ z natury człowiek lepiej czuje się i jest "bliżej" szczęścia gdy jest świadomy czyjejś "wyższej" opieki. Religia wyznacza nam też pewne zasady moralne i etyczne dzięki którym ludziom na świecie żyje się lepiej (mam na myśli tych którzy w coś wierzą i przestrzegają zasad swojej religii). Dlatego bez obrazy ale absolutnie nie zgadzam się z Didim, że zasady trzeba łamać, zasady są po to żeby je przestrzegać bo to one ograniczają nie znające umiaru, świńskie a w pewnych sytuacjach bestialskie zachowanie gatunku ludzkiego. Bo jakby wyglądał nasz świat z ludźmi którzy nie przestrzegają żadnych zasad... a tak z innej beczki, wspólne wierzenie w to samo życie po śmierci samodzielnej grupy ludzi zapewnia jedność i maksymalne poświęcenie się obywateli w skrajnych sytuacjach. Dlatego utrzymywanie jednolitej religii w państwie powinno być rzeczą dość ważną.
  • 0

#11

sensyox.
  • Postów: 46
  • Tematów: 11
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Mozna sie zakochac, pomagac innym , robic cos dla kogos ;)
  • 0

#12

.?..

    Medicus

  • Postów: 974
  • Tematów: 89
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 10
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jeśli chodzi o religię to jak już wcześniej napisałem szczęście to ciągłe dążenie do czegoś a co jest lepszym celem w życiu jeśli nie świadomość, że na końcu naszej ziemskiej drogi czeka nas niebo i nieskończona dobroć Boga? Osobiście jestem ateistą ale głównie dlatego, że nie chce mi się chodzić do kościoła i przestrzegać przykazań. Myślę jednak, że to złe podejście, ponieważ z natury człowiek lepiej czuje się i jest "bliżej" szczęścia gdy jest świadomy czyjejś "wyższej" opieki.


Na samym wstępie chciałem pozdrowić kolegę ateistę... albo raczej ateistycznego lenia, oczywiście nie chcąc Cię obrazić. Nie uważasz, iż pogląd jaki w tym momencie respektujesz jest dość płytki i małostkowy, odrzucanie od siebie czegoś tylko ze względu na lenistwo, przejawiające się nie chodzeniem do kościoła i minimalnym zainteresowaniem swoją religią, jest dla mnie jeszcze większym absurdem od ślepej wiary. Trochę dziwnie to zabrzmi z moich słów, po tych wszystkich bojach i konfrontacjach, gdzie atakowałem religię... jednakże, uważam iż Twój ateizm, to jedno z gorszych rozwiązań dla Ciebie w danej sytuacji. To, że nie przestrzegasz przykazań jest skutkiem tego, że ich nie znasz. Nie mam na myśli tępych regułek słowo w słowo, ale zrozumienia ich treści bo przecież odrzucając przykazania traktujące o Bogu, nie pokazuję nam się nic więcej jak świeckie prawa, którymi kieruję się każdy człowiek. No może nie cudzołóż, powinno odnosić się tylko do nie zdradzaj... bo w innej postawie prowadzić to może do połowicznego celibatu tudzież obrzydzenia seksem a tak piękną rzecz, płynącą z miłości obojga partnerów trudno nazwać grzechem. Właśnie wytłumaczyłem Ci, jakie to twe podejście jest złe... A nie pomyślałeś, jak szczęśliwy jest człowiek, który odrzuca Boga po głębokich przemyśleniach... który zrzuca ciężką belę, która blokowała jego kreatywność i prawdziwe ja, które się przed tym buntowało. Bóg to nie jedyny obraz opieki i miłości, nie zapominajmy o osobach bliskich, przyjaciołach i partnerze.

Religia wyznacza nam też pewne zasady moralne i etyczne dzięki którym ludziom na świecie żyje się lepiej (mam na myśli tych którzy w coś wierzą i przestrzegają zasad swojej religii)


Może inaczej, gdyż sama religia zachęca nas do siebie za wszelką cenę by zarobić, uważam iż Kościół już dawno popadł w komercję i się sprzedał... powiedział bym raczej, że to bohaterowie monoteistycznych religii wyznaczają ścieżki, którymi dążąc możemy osiągnąć szczęście, pisałem o tym choćby w pierwszym poście w tym temacie.

Przy okazji, ja również popieram iż zasady są wyznacznikami, które należy respektować... choć nie wszystkie, są bowiem takie, które jawnie temperują nasze wolne Ja.

a tak z innej beczki, wspólne wierzenie w to samo życie po śmierci samodzielnej grupy ludzi zapewnia jedność i maksymalne poświęcenie się obywateli w skrajnych sytuacjach. Dlatego utrzymywanie jednolitej religii w państwie powinno być rzeczą dość ważną.


Altruizm nie jest cnotą, która wypływa tylko i wyłącznie z wiary. Spójrz na to z innej strony, załóżmy że daleko w dżungli żyją sobie dwa plemienia. Do jednego z nich docierają chrześcijańscy misjonarze a do drugiego ateiści(mówię o szczerych ateistach, dajmy na to na przykładzie forum: Ja, Vaherem, Bayakus i Don Corleone[to tylko przykład, nie miałem kim się posłużyć, sorry panowie jeżeli nie chcielibyście się znaleźć w tym poście ;)]). I dochodzi do wojny tych plemion, jak uważasz większe szanse na wygraną miało by pseudochrześcijańskie plemię czy plemię ateistów? Możesz się ze mną nie zgadzać, jednakże ja stanę po stronie ateistów. Spójrz na to z tej strony, dopiero co nawróceni na chrześcijaństwo ludzie, wierzyli by w to, że gdy polegną trafią do raju, nieba jak tam to im by wytłumaczono... zaś nowi ateiści rozumieli by już, że jest jedno życie, które trzeba szanować i w pełni wykorzystać, dlatego walczyli by zacieklej i nie bali by się poświęcić własnego życia, za swe rodziny, żony i partnerki, dla których to chcieli by jak najlepiej. Dla których to chcieliby, aby mogły przeżyć swe życie jego pełnią.
  • 0



#13

Krukol.
  • Postów: 7
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ja raczej postawiłbym na świeżych chrześcijan. Pomyślmy realnie: do wioski w dżungli przybywają ateiści którzy mówią, że po śmierci jest pustka, przerażająca pustka, człowiek z natury boi się śmierci, ten strach jest naturalny i nie da się go niczym zwalczyć da się go zmniejszyć w większym bądź w mniejszym stopniu przy pomocy religii. Mieszkańcy tej wioski też są ludźmi i też naturalnie boją się śmierci więc cały czas wierzyli we własnych Bogów a tu nagle przybywają ateiści i mówią im, że ich bogowie nie istnieją. Taki mieszkaniec wioski ma w głowie mętlik a nawet jak już to sobie poukłada nie będzie w stanie wyciągnąć logicznych wniosków, że jeżeli będzie żył pełnią życia uratuje swoją rodzinę. Teraz wyobraźmy sobie, że stoją w szeregu na polu bitwy i myślą nad słowami ateistów lecz po chwili refleksji perspektywa pustki i nicości przeraża ich i uciekają w popłochu. Natomiast Pseudo chrześcijanom życie nawet się polepszyło ich "religijne obowiązki" ze składania ofiar swoim Bogom ograniczyły się tylko do modlenia się do jednego Boga i przestrzegania Jego dziesięciu przykazań. Pewni siebie, spokojni, wierząc, że czuwa nad nimi Bóg mogą walczyć aż do śmierci bo wierzą, że po niej będzie tylko raj (o piekle myślą tylko ci którzy coś narozrabiali). Można porównać ich do kibiców meczu piłkarskiego którzy wspólnie wierząc w wygraną swojego klubu stają się na czas meczu prawie braćmi. Jak widać wspólna wiara czy to w Boga czy w awans górnika do ekstraklasy w przyszłym sezonie- silnie jednoczy ludzi.



Podsumowując to wszystko chcę zaznaczyć, że ateizm jest rzeczą nienaturalną, sztuczną bowiem każdy człowiek bez względu na to co by mówił i w co by wierzył boi się śmierci, ta myśl go przeraża więc zaczyna kreować w swoim umyśle Bogów, duszki itd. "Ofiarami" (nie obrażając żadnego ateisty) ateizmu są najczęściej dzieci młode mające przed sobą perspektywę długiego życia i nie jest im narazie potrzebny żaden Bóg. Te ateistyczne dzieci kiedy staną się staruszkami i uświadomią sobie, że mają bliżej niż dalej znowu przynajmniej znaczna ich część ponownie zacznie wierzyć. Jednak moim zdaniem starszy człowiek który leży na łożu śmierci i twierdzi, że jest ateistą dla mnie jest kłamcą. :)
  • 0

#14

.?..

    Medicus

  • Postów: 974
  • Tematów: 89
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 10
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ja raczej postawiłbym na świeżych chrześcijan. Pomyślmy realnie: do wioski w dżungli przybywają ateiści którzy mówią, że po śmierci jest pustka, przerażająca pustka, człowiek z natury boi się śmierci, ten strach jest naturalny i nie da się go niczym zwalczyć da się go zmniejszyć w większym bądź w mniejszym stopniu przy pomocy religii.


Przykro mi, ale nie mogę się z Tobą zgodzić... z mojego punktu widzenia to ateiści lepiej zachowali by się w boju, spójrz. Ateiści nie wierzą w życie po śmierci, zakładają iż po śmierci nic nie ma, więc szanują to co mają teraz i starają się przeżyć swe życie jak najlepiej tylko potrafią. Użyłeś frazy "człowiek boi się śmierci", ateista wie, że jego świadomość nie jest w stanie przetrwać rozkładu jego mózgu, nie boi się jej. Rozumie, że był martwy na długo przed tym nim się narodził, jednakże nie czuł z tego powodu jakiś niedogodności tak i po śmierci, sprawa będzie wyglądała tak samo.

Piszesz, że strach ten można zwalczyć za pomocą religii... jak? Już Dawkins poruszył sprawę pielęgniarek z domu starców, które opowiadały że najbardziej boją się śmierci osoby wierzące. Za sprawą indoktrynacji, której doświadczyli w dzieciństwie ich mózg wciąż zachowuję takie frazy jak "grzech" "wina" czy "piekło". Co dla mnie już samo w sobie jest pogwałceniem nauk Jezusa i tłumieniem chrześcijaństwa w wielkiej skorupie, nazywanej Kościołem.
Ludzie ci boją się śmierci, bo wiedzą iż mają jakieś grzechy... spędzają wiele czasu na przemyśleniach co się stanie jak umrą, czy Bóg będzie dla nich łaskawy? Ateiści z góry ten problem odrzucili.

Mieszkańcy tej wioski też są ludźmi i też naturalnie boją się śmierci więc cały czas wierzyli we własnych Bogów a tu nagle przybywają ateiści i mówią im, że ich bogowie nie istnieją. Taki mieszkaniec wioski ma w głowie mętlik a nawet jak już to sobie poukłada nie będzie w stanie wyciągnąć logicznych wniosków, że jeżeli będzie żył pełnią życia uratuje swoją rodzinę. Teraz wyobraźmy sobie, że stoją w szeregu na polu bitwy i myślą nad słowami ateistów lecz po chwili refleksji perspektywa pustki i nicości przeraża ich i uciekają w popłochu.


Pójdźmy krok dalej i odważmy się powiedzieć, że pionierzy ateiści walczą w tym boju razem z moimi nowo-ateistami, może rzeczywiście przeżywali by rozterki spowodowane jaźnią pomieszania poglądów, ale patrząc na zaciekłość z jaką do boju ruszyli by ateiści, porzucili by swe rozważania i pomogli ateistą. Zauważmy, że ze strony pionierskich ateistów był by to gest pomocy plemieniu, gdyż ich ta wojna w ogóle nie rusza a mimo to, nie boją się ryzykować własnym życiem by im pomóc. A nasi tchórzliwi chrześcijanie? Popatrz jaki oni by mieli mętlik, kilka dni temu ktoś usiłował im wcisnąć, że istnieje Jezus i Bóg, którzy chcą aby na świecie panowała miłość i spokój... a teraz cały męski szczep plemienia stoi na przeciwko nacierających już ateistów. Jaki w tym by odnajdywali sens, kto z nich miał by większy mętlik w głowie. Myślę, też iż chrześcijańscy bracia będący osobami duchownymi nie brudziły by se ]rączek bojem....

przestrzegania Jego dziesięciu przykazań.

Nie zabijaj pasuję jak ulał, nie sądzisz?

Podsumowując to wszystko chcę zaznaczyć, że ateizm jest rzeczą nienaturalną, sztuczną bowiem każdy człowiek bez względu na to co by mówił i w co by wierzył boi się śmierci, ta myśl go przeraża więc zaczyna kreować w swoim umyśle Bogów,


Skąd to wiesz? Skąd u licha pozwalasz sobie decydować za każdego z nas samemu? Nawet jeśli ty boisz się śmierci jako ateista to skąd wiesz, że i my? Ja na przykład nie tracę czasu na myślenie o śmierci, każdego dnia żyję pełnią życia i nawet zważając na swój młody wiek, nie bałbym się umrzeć dzisiaj, jutro.... wiem, że wszystko co robię w swym życiu, robię już na 100%, cieszę się z dobrych rzeczy i nie zaprzątam głowy smutkami. W odróżnieniu od Ciebie nie boję się śmierci i myślę, że wielu ateistów uważa tak jak ja...

Te ateistyczne dzieci kiedy staną się staruszkami i uświadomią sobie, że mają bliżej niż dalej znowu przynajmniej znaczna ich część ponownie zacznie wierzyć. Jednak moim zdaniem starszy człowiek który leży na łożu śmierci i twierdzi, że jest ateistą dla mnie jest kłamcą. smile2.gif


Dla Ciebie, on najwyraźniej jest pewny swojego wyboru i nie boi się tego co go czeka...

ateizmu są najczęściej dzieci młode mające przed sobą perspektywę długiego życia i nie jest im narazie potrzebny żaden Bóg.

Po pierwsze nie dzieci, bo jestem pewien, że każdy nastolatek by się oburzył o takie określenie a na pewno Bayakus i Don Corleone (dobra ja też:P) Ale czy to właśnie nie jest piękne? Mając tak młody staż zauważyć iż to co podaję Ci się ze wszystkich stron na tacy nie jest prawdą ostateczną, czyż nie jest piękny, że młody umysł wyswobodził się spod klerykalnych wpływów pedofilów kryjących się za miane kleru?(Z tymi pedofilami przesadziłem... przepraszam)
  • 0



#15

Krukol.
  • Postów: 7
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Napisałeś, że boje się śmierci… powiem Ci, że się jej nie boję ale nie wiem co będę czuł jak już przyjdzie. Jestem pewny natomiast, że religia pomaga w życiu a nie ogranicza, pomaga nawet w chwili śmierci. Wyobraźmy sobie, że idziemy do kościoła i łapiemy jakiegoś fanatyka, potem łapiemy prawdziwego ateistę. Sadzamy ich na krześle elektrycznym (przepraszam za tak brutalny przykład ale nic innego do głowy mi nie przyszło) i mówimy, że zaraz zginą. Jak myślisz kto bardziej bałby się śmierci, ateista który żył pełnią życia i widzi pustkę, czy chrześcijanin który czuje mały lęk z powodu swoich grzechów ale wie, że postępował w życiu dobrze: szanował Boga, kochał go, żył według Jego zasad. Oczywiście możesz powiedzieć, że jakbyśmy posadzili na krześle jakiegoś „niewzorowego” chrześcijanina bałby się piekła, bałby się śmierci ale na pewno mniej niż ateista, bo nasz chrześcijanin nawet jeśli wie, że trafi do piekła ma nadzieje, wierzy w łaskawość swojego Boga. Dla mnie religia nie jest tylko po to aby nie bać się śmierci (bo przecież nie o to w życiu chodzi żeby cały czas się bać) lecz dbanie o swoje życie po śmierci (modlitwy, składanie ofiar) zapewnia nam szczęście tu na ziemi. Moim zdaniem szczęście płynące z tego, że zagorzały fanatyk modlił się 2h i był na porannej mszy a teraz jest świadomy tego, że jest bliżej Boga i swojego życia po śmierci jest szczęściem pełniejszym dającym więcej satysfakcji niż to które przeżywa ateista żyjąc na 100% każdego dnia.:)
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych