Może i coś w tym jest..., ale, z drugiej strony to "ty" zwracasz się do "świata naukowego" po pieniądze aby sfinansować swoje eksperymenty, więc to do "ciebie" należy pokazać, że "twoje" przypuszczenia, "twoja" hipoteza jest warta wydania tych pieniędzy, a jeśli nie jesteś w stanie tego zrobić to mogą "cię" poprosić abyć spadał na przysłowiowe drzewo;). Zawsze można próbować pozyskać fundusze w inny sposób.Chęć nie, to naturalna sprawa. Liczy się sposób, a także to, naukowcy swoim tłustym tyłkiem zastawiają "dziury" które właśnie chcesz przebadać. Kiedy mówisz: zróbcie miejsce, to udowodnię, albo przynajmniej zacznę badać. Oni mówią: "najpierw udowodnij, a potem damy dostęp do "dziury". A Ty mówisz: no właśnie ja chcę się dostać do tej dziury, o którą się tu rozchodzi, a w której może coś jest. A oni "ale nie wiemy, czy jest". No właśnie, nie wiemy - mówisz - więc chcę zbadać. "My uznajemy, że dziury nie ma, więc nie ma co badać".
I tak w "koło Macieju".
Świat nigdy uczciwy nie był, nie żyje się na nim prosto:)
A jakiego rodzaju są to dowody na istnienie kosmitów czy też "UFOnautów"?Zgadza się. Zostały udowodnione ponad wszelką wątpliwość. ŻADEN prawdziwie poszukujący człowiek NIE ma wątpliwości, że UFOnauci oraz kosmici i ich pojazdy istnieją fizycznie ponad wszelką wątpliwość.
Spoko, ja sobie czytuje Pana Pająka, choć nie zgadzam się z jego "filozofią", ale to oczywiście nic nie znaczy:)Owszem, ja akurat obstaję przy teoriach, które promuje swoimi monografiami Jan Pająk.
Ja generalnie to stoje po stronie tych, którzy twierdzą że to ten kto stawia jakąś hipoteze powinien ją udowadniać, a nie na odwrót....Jak chociażby Daeniken. Co prawda, trochę fantazjuje na temat pochodzenia statków czy ufo - jednak NIKT mu nie udowodnił fałszerstwa czy naciągania w jednej sprawie: w tym, że ponad wszelką wątpliwość starożytne cywilizacje były odwiedzane i inspirowane przez inne cywilizacje.
Nie znam dokładnie twórczości Denikena więc przemilcze ten temat.
Dziekuje i zycze szcześcia przy szukaniu pracy.Tak się nieszczęśliwie składa, że jestem bezrobotny, za to mam czas na słuchanie wiadomości na różnych kanałach. Tom odpowiedział...
Jak najbardziej. Tylko dlaczego tak często Ci, którzy jak Pan mówi, nie mają czasu i umiejętności, tak łatwo krytykują, opluwają, ośmieszają, podlewają wszystko ironią. Odpowiedź: bo BARDZO łatwo jest to zrobić.
To fakt, jest mnóstwo takich którzy zbyt pochopnie wyrywają się z krytyką. Mnie także drażnie krytyka osób którzy niezapoznawszy się z danym tematem próbują go dyskredytować.
A poczytam sobie o tym panu.Jak Pan Allan Hynek, doktor, który przez lata ze wściekłością starał się udowodnić fałszerstwa uprowadzeń (że to idioci, nawiedzenie, żądni sławy ludzie). W końcu po dziesiątkach lat badań (AŻ tyle!!!) przyznał coś w rodzaju, że jednak pod naporem faktów musi stwierdzić jako naukowiec, że uprowadzenia są prawdziwe, nie są fałszerstwem a ludzie uprowadzeni nie symulują sytuacji.
Tu także się z Panem zgodze, ale z drugiej strony to na formach internetowych nie znajdziemy zbyt wielu "speców" od takich tematów, a dyskutować wolno każdemu, szkoda oczywiście jest tego, ze tak dużo jest ludzi zdolnych jedynie do pyskówki...Absolutnie. Każdy ma wolną wolę. Istnieją 2 kategorie ludzi w temacie o którym rozmawiamy: sceptyk (niedouczony pseudonaukowiec i klakier pseudonauki) oraz konstruktywny krytyk (bardzo rzadko spotykany osobnik). Nikogo nie oskarżam a jest wręcz na odwrót. Jednak patrzenie ze spokojem na wypowiedzi niektórych, którzy doskonale wiedzą, że fałszują rzeczywistość (zdradzając się w innych postach) udają wielce zaangażowanych w naukowość, która, jak to udowodnił mój kolega (free energy), raczej jest nikła.
Ale jak tu inaczej zweryfikować otrzymywane informacje, jak nie poprzez poproszenie rozmówcy o owe informacje?To jest to o czym mówiłem: daj mi dowody, podeślij linki, pokaż eksperyment, zaprezentuj - a ja, sobie z boczku, będę na łatwiźnie krytykować.
Wie Pan, ja także kiedyś za szybko wyśmiewałem osoby, które miały poglądy zupełnie nie trzymające się mojego zestawu, zbiorowi pojęć, mojemu zbiorowi wyobrażen funkcjonowania "Świata". Z czasem dostrzegłem mój błąd, który uniemozliwiał mi dłuższą wymiane zdań z tymi rozmówcami. Teraz raczej staram się sugerować, że coś mi nie pasuje w przedstawianych hipotezach, niż atakować.Oczywiście niczego nie sugeruję o Panu - pokazuję tylko MODEL postępowania.
Spróbuje pogooglować, choć u mnie ostatnio strasznie krucho z wolnym czasem.Bardzo wyraźnie skrytykował Randiego Krzysztof Jackowski wypowiadający się dla Fundacji Nautilus, tam trzeba szukać, ale który to był artykuł i z którego roku, nie pamiętam. Zresztą o Randim więcej ludzi się wypowiadało. Wpisać na googlach
Gratuluję wujka....
Dziekuje.
Ciekawe, choć bez szczegółów dość ciężko się do tego ustosunkować....... Nie pamiętam dokładnie o co chodziło, ale bodajże w XIX lub XVIII wieku jakiś naukowiec słabym prądem traktował pod mikroskopem jakieś substancje organiczne i...podobno (!) zaczęły się tworzyć jakieś małe żyjątka. Jak bum-cyk nie pamiętam dokładnie o co chodziło, wiem tylko tyle, że ktoś później powtórzył te eksperymenty i to samo mu wyszło. Oczywiście nauka odrzuciła te eksperymenty a koledzy wyśmiali.
Ok, rozumiem. Tyle że strasznie chciałbym dowiedzieć się teraz dlaczego wibracje ułozone w pewien wzór działają na mnie tak a nie inaczej:)Zaraz zaraz...przekonał Pan się na sobie, że muzyka uspokaja - więc dokonał Pan EKSPERYMENTU, który kojąco na Pana wpływa i nazywa Pan to wiarą? To przecież weryfikowalna za każdym razem nauka, eksperyment. Dla Pana naukowy eksperyment to tylko i wyłącznie zapisane stosem papieru wzory?
Eksperyment naukowy to oczywiście nie tylko wzory, ale także empiria. "Wzory" służą jedynie, że tak to nazwe, algorytmizacji eksperymentu. Stwożenie pewnej drogi postępowania służącej do przewidywania zachowań badanego układu dla różnych danych wejściowych (mam nadzieje że mnie Pan rozumie;).
Zgoda.Tesla, Edison i inni najpierw eksperymentowali z czymś, bo coś tam im się "uwidziało" - a dopiero potem ktoś wiele lat później objął to wzorami. ZAWSZE (może są wyjątki od reguły, ale mówmy o wielkich wynalazkach) pierwszy był wynalazek, myśl i działanie. Potem zaś dorabiano do czegoś teorie i wzory.
Zgadzam się z Panem w 100%. Tak bardzo często wygląda tworzenie nowości. Najpierw pomysł, potem bardzo często eksperyment, a nastepnie "wzory".Jestem gotów się założyć, że np. format MP3 który powstał w niemieckim instytucie Fraunhofera najpierw powstał jako pomysł (jak by tu upakować wav do małego rozmiaru). Potem jakiś naukowiec stwierdził, że człowiek pewnych częstotliwości nie słyszy - a trzeci stwierdził: skoro tak, to może da się tak zrobić, aby usunąć z pliku wav dźwięki nakładające się i niesłyszalne dla ucha. Dopiero potem zaś zapewne ruszyła machina naukowców, komputerów, modeli, obliczeń. Już sobie wyobrażam, jak Bracia Wright najpierw obliczają wszystko na papierze, zamiast budować modele teoretyczne. To byśmy jeszcze krzesiwem odpalali ogniska.
Ok. Tyle że ja jestem "wyznawcą" teorii zachowania energi, jakoś "ona" bardzo mi pasuje do moich wyobrażeń o "Świecie". Mysle sobie, ze energii jest zawsze tyle samo, a podlega jedynie przemianom. A to znaczy że takie urządzenia pobierają energie gdzieś z zewnątrz. To takie dodatkowe źródło zasilania, oprócz tego standardowego.Free energy - to urządzenie lub konstrukcja, która jest w stanie dostarczyć więcej energii, niż jest konieczne do jej funkcjonowania. Oczywiście, to też NIE jest prawda - ale tylko prawda modelowa. Dlaczego?
Hmmm, ale przecież ciepło się bardzo często zaprzęga do pracy. Jest model (choćby teoretyczny) takiego urządzenia?Otóż np. urządzenia telekinetyczne (tj. pobierające ciepło z otoczenia i zamieniające je na pracę) muszą to ciepło skądś pobrać - oczywiście z temperatury otoczenia (np. powietrza). Ale jednak to Słońce dostarcza energii więc de facto ona się zużywa. Jednak nawet gdyby na Ziemi istniał w każdym domu generator telekinetyczny, nie będą one w stanie ochłodzić Ziemi tak, aby Słońce nie zdążyło dostarczyć energii.
Po prostu ludzie dojrzewają do dyskusji internetowych;)Ów stonowany krytycyzm zaczyna się dopiero rodzić, budzić. To zjawisko dopiero jest obserwowane nieco szerzej od 2007-8 roku. Wcześniej albo ktoś był absolutnie za albo absolutnie przeciw. Tylko Wałęsa może być "za a nawet przeciw" a także uznawać "plusy dodatnie i plusy ujemne". Gdyby On zarządzał nauką - to mielibyśmy same chodzące paradoksy, np. Ja-sceptyk, czy Naukowiec-paranaukowiec. A to byłoby już co najmniej dziwne, jeśli nie głupie
eeetam, przesada. Na skutek zmiennych potencjałów elektrycznych (przylożonego napięcia") powstaje pole elektryczne w które to nadaje ruch elektronom. Elektrony walą w sieć jonów, przekazując swoją energię poprzez ową sieć dalej. I tak nadwyżka energi zostaje przekazana dalej;)Tak Pan sądzi? Że fakt przepływu prądu jest Pan w stanie obliczyć? A i owszem. A czym jest prąd? ))) Każę Panu posłać Złotego Mercedesa jak mi Pan na bazie dzisiejszej nauki odpowie. [def. "prąd elektryczny, to uporządkowany ruch elektronów swobodnych i dziur...bla bla bla"]. Co wywołuje ów ruch? Energia? A Czym jest energia ))))))))) Znowu nic.
Fakt, ze z wyjaśnieniem czym jest energia i skąd się wzięła są kłopoty, ale są jakieś tam modele wyjaśniające co i jak, a ze są niedoskonałe, no to cóż...trzeba dalej pracować i budować lepsze:).
Co do grawitacji to się zgodzę, nie bardzo wiadomo z nią co i jak, ale co jest nieznanego w magnetyźmie czy polu elektrycznym?Naukowcy dzisiaj NIE wiedzą czym jest magnetyzm, grawitacja, pole elektryczne. Jedynie jesteśmy w stanie na bazie nauki je obliczyć, wykorzystać.
Cosik dziwacznie mi to brzmi, ale to dlatego że nie wiem nic o telekinezie.Na stwierdzenie, że hałas telepatyczny wywołany telekinezą i wybuchami jądrowymi wywiera na społeczeństwie uwsteczniające wartości.
Odpowiedź: Tak to.
Niczego takiego nie twierdze, badać zawsze można, a jak się już wybada to fajnie było by to ubrać w spójny pakiet informacyjny i pokazać to szerszej publice aby i inni mogli się z nowościami zapoznac.Acha...czyli jeśli coś Pan uznał, albo społeczeństwo za znane "od dawien dawna" - to już nie trzeba badać, nawet jeśli to tylko kwestia wiary. Ale inne rzeczy to już tak...ciekawe podejście. Trochę filozofia Kalego.
"Kali coś wiedzieć - naukowca nie musieć badać, bo Kali wiedzieć i dowodów nie żądać. Kali czegoś nie wiedzieć, Kali żądać dowodów, bo to nie być naukowe".
Spoko, jeśli tegoria KDG tłumaczy poprawnie zjawiska fizyczne to czemu z niej nie korzystać.Nigdy nie będę neutralny, gdyż przekonałem się do prawdziwości KDG i większości teorii Jana Pająka - wszelkie paranormalne zjawiska + ufo rozpatruję pod jej kątem. Jest tak, ponieważ nikt nie wymyślił niczego lepszego na dzisiaj. Nie istnieje lepsze, bardziej naukowe i wiarygodne wyjaśnienie kwestii ufo czy nauk przeciw-świata.
pozdrawiam