Wskrzeszają bogów Słowian
Dziś zapłoną rytualne ogniska, przy których ludzie w białych szatach oddadzą cześć Mokoszy, Perunowi i Swarożycowi
To ci, którzy w poszukiwaniu własnej tożsamości odrzucają chrześcijaństwo i kłaniają się bóstwom przepędzonym z polskich puszcz przed tysiącem lat. Kim są i w kogo wierzą?
O zachodzie słońca wszyscy stają w kręgu. Płoną rytualne ogniska. Żerca w białej szacie zaczyna obrzęd: dziś jest dzień Jarego Święta, chwalmy Mokosz; Matkę Ziemię, by wilgocią przesiąknięta, udźwignęła plonu brzemię.
Kapłani i kapłanki kolejno oddają cześć bogom: Mokoszy, Perunowi, Swarożycowi. Miecz wbija się w miękką ziemię: to pierwsza wiosenna błyskawica boga grzmotów Peruna symbolicznie zapładnia Matkę-Ziemię. Dwóch wojów staje do pojedynku: Perun walczy z uosabiającym siły chaosu Żmijem. Jak co roku zwycięża władca gromów. Kapłani składają bogom obiatę: kołacz, malowane jajka, miód pitny. Ich śladem idą wszyscy zgromadzeni: ofiarę kładą przed posągami bóstw, wrzucają do ognia lub zakopują w ziemi. Grają bębny, miód pitny leje się strumieniami, formuje się taneczny korowód, który zatrzymuje się dopiero nad pobliskim strumieniem. Zewsząd słychać: odejdź martwe, odejdź stare, my palimy ognie jare. Podpalona słomiana Marzanna ląduje w wodzie. Bogini zimy i śmierci została przepędzona. Czas na wiosnę, czas na nowe życie.
W ten sposób neopoganie z Zachodniosłowiańskiego Związku Wyznaniowego "Słowiańska Wiara" od czterech lat świętują Jare Gody. Tak będzie i dziś na Ślęży. Rytualne ogniska zapłoną także w innych częściach Polski: rodzimowiercy będą wzywać słowiańskich bogów, składać ofiary i oddawać cześć Mokoszy , bogini opiekującej się ziemią, wodą, kobietami i płodnością. Dla nich dzień wiosennej równonocy to święty czas. Wskrzeszają bogów, którzy odeszli z polskich puszcz tysiąc lat temu.
New Age? To nie my
Znawcy tematu, pytani o liczbę polskich neopogan-rodzimowierców, z zakłopotaniem kręcą głowami. Przyznają, że niełatwo zdefiniować wyznawców religii funkcjonującej wśród Słowian przed chrystianizacją. Czy będą to członkowie jednego z trzech oficjalnie zarejestrowanych w Polsce związków wyznaniowych skupiających czcicieli słowiańskich bóstw? Czy są to osoby regularnie biorące udział w pogańskich rytuałach? A może to ci, którzy po prostu wierzą w świętość natury i czasami przyjdą na uroczystość Jarych Godów, Kupały czy Dziadów?
Scott Simpson, Amerykanin od 17 lat mieszkający w Polsce, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego i autor monografii polskich neopogan ocenia, że zadeklarowanych rodzimowierców, którzy nigdy nie zapomną o obiacie dla Świętowita i zawsze pokłonią się świętemu dębowi jest ok. 2 tys. Liczbę sympatyków ruchu rodzimowierczego może sięgać 10 tys. Czy to dużo? Zależy jaki przyjmie się punkt widzenia. Polacy budowali swoją tożsamość w oparciu o silny związek z religią katolicką. Datę chrztu Polski uznaje się za początek państwa polskiego. W takiej sytuacji odwoływanie się do wierzeń przedchrześcijańskich nie jest łatwe. Dla przeciętnego Polaka może stanowić kompletną egzotykę; mówi Simpson.
Sami rodzimowiercy za prekursora badań nad Słowiańszczyzną uznają Zoriana Chodakowskiego (prawdziwe nazwisko to Adam Czarnocki); entografa, archeologa i historyka. W swojej pracy "O Sławiańszczyźnie przed chrześcijaństwem" z 1818 r. twierdził, że chrześcijaństwo zatarło cechy Słowian, zniszczyło ich dorobek kulturowy. Elementy pogańskiej historii, religii i kultury miały przetrwać w folklorze ludowym. Twierdził, że odrodzenie duchowe narodu stanie się możliwe dzięki szeroko zakrojonym badaniom nad mieszkańcami wsi i ich obyczajami. To między innymi dzięki Chodakowskiemu wieszczowie romantyzmu w swoich dziełach mogli nawiązywać do zwyczajów i mitologii słowiańskiej. Romantyczna eksplozja ludowości sprawiła, że polskie elity intelektualne po raz pierwszy od wieków zetknęły się znów z pojęciami wywodzącymi się z kultury pogańskiej. Pojawiały się kolejne prace naukowe i popularyzatorskie.
W II RP powstały organizacje jawnie odwołujące się do pogańskiego dziedzictwa: nacjonalistyczna, tworząca własną ideologię Zadruga i skupiające się na rekonstrukcji dawnych wierzeń Lechickie Koło Czcicieli Światowida. Po wojnie neopoganie nie mogli działać oficjalnie, ale spotykali się nadal, starali się odprawiać obrzędy, przyciągali do swojego środowiska ludzi zafascynowanych słowiańską przeszłością. Władza nie zawracała sobie nimi głowy. Prawdziwym przeciwnikiem komunistów był Kościół katolicki.
Gdy po 1989 r. możliwe stało się zakładanie stowarzyszeń i związków wyznaniowych, rodzimowiercy wyszli z podziemia. Rodzimy Kościół Polski, Polski Kościół Słowiański, Zrzeszenie Rodzimej Wiary czy odwołujące się do tradycji przedwojennej Zadrugi Stowarzyszenie na Rzecz Tradycji i Kultury "Niklot" to tylko niektóre z organizacji skupiających dziś ludzi poszukujących tożsamości w wierze przodków. Ruch przeżywa rozkwit nie ma wątpliwości Igor Górewicz, zastępca naczelnika Rodzimej Wiary. Od razu jednak zastrzega: Mamy jednak do czynienia z typowym dla tego etapu rozwoju rozbiciem. Przychodzi wielu nowych ludzi. To głównie studenci, ludzie myślący, poszukujący swojej tożsamości, zafascynowani przeszłością. Pojawia się dużo nowych, działających niezależnie od siebie, inicjatyw. Tak to już jest u Słowian ; śmieje się.
Górewicz w ma 34 lata, w ruchu neopogańskim działa od kilkunastu lat. Mieszka w Szczecinie, zawodowo zajmuje się rekonstrukcją historyczną pomaga filmowcom, reżyseruje walki, organizuje festiwale historyczne. Przewodzi "Drużynie Grodu Trzygłowa" jego wojowie wystąpili w kilkunastu filmach dokumentalnych i fabularnych, m.in. w "Starej Baśni". Jego trzyletni syn Czcibor na co dzień bawi się elementami rynsztunku słowiańskich wojowników.
Górewicz, zanim został zastępcą naczelnika Rodzimej Wiary, działał w "Niklocie", stowarzyszeniu sprzeciwiającym się m.in. "mieszaniu kultur, języków, narodów i ras". To właśnie ludzie "Niklota", w tym Górewicz, brali udział w jedynym jak do tej pory flircie neopogan z polityką. Sześć lat temu dostali się do władz szczecińskiej Samoobrony i bez powodzenia kandydowali w wyborach samorządowych z jej list. Dziś Górewicz podkreśla, że ten etap ma już za sobą. To była inicjatywa kilku osób, a nie całego ruchu. Rodzimowiercy szanują tradycję, ale nie należy wiązać nas z żadną partią czy ruchem politycznym. Nie jesteśmy też sektą, nie stosujemy żadnych psychomanipulacji, nie mamy nic wspólnego z okultyzmem czy ruchami New Age. My nie tworzymy żadnych nowych religii. Odtwarzamy tylko to, co zostało zapomniane mówi.
To nie jest religia pocieszenia
Nie jest to łatwe zadanie. Słowianie praktycznie nie zostawili po sobie źródeł pisanych, materiały archeologiczne też są skromne. Mniej więcej wiadomo w co i w kogo wierzyli, ale odprawiane dziś przez rodzimowierców rytuały są raczej wyobrażeniem na temat zachowań religijnych naszych przodków niż ich wiernym odtworzeniem. Pewne elementy wierzeń pogańskich przetrwały w kulturze ludowej, ale nikt poważny nie będzie twierdził, że wie, jak dokładnie wyglądały obrzędy Jarych Godów czy Kupały ponad tysiąc lat temu mówi antropolog kultury, dr Jan Witold Suliga.
Przemysław Mrugacz, 28-letni historyk, członek zarządu Słowiańskiej Wiary tłumaczy: - Oczywiście, że nie jesteśmy w stanie dokładnie odtworzyć obrzędów Słowian, ale po to cały czas konsultujemy się z lingwistami, antropologami i archeologami, by robić to możliwie wiernie.
Każda grupa rodzimowierców posługuje się własnymi wzorami rytuałów, ale wszyscy słowiańscy neopoganie obchodzą pięć głównych świąt, opartych na kalendarzu słonecznym. Jare Gody to święto ku czci odradzającego się życia i początek słowiańskiego nowego roku. Podczas nocy Kupały (23 czerwca) czci się ogień, wodę, słońce, życie i miłość. Święto Plonów (21 września) to powitanie jesieni należy wtedy podziękować bogom za plony i poprosić ich o przychylność w następnych. W Dziady (w okolicach 2 listopada, wedle faz księżyca) przodkowie wracają do świata żywych. Rodzimowiercy wspominają zmarłych i spożywają z nimi symboliczną wieczerzę. W dzień przesilenia zimowego, 23 grudnia, obchodzi się Godowe Święto. To moment symbolicznego zwycięstwa światła nad ciemnością - zaczyna przybywać dnia, a nocy ubywać. Słoneczny bóg Swaróg znów odzyskuje władzę nad światem, niesie ludziom nadzieję, napełnia ich radością i wiarą.
Najważniejszymi elementami rytuałów jest obecność żerców, czyli kapłanów prowadzących obrzęd; palenie ognia; składanie bogom, demonom i żywiołom ofiary zwanej obiatą; zanoszenie do bóstw próśb i podziękowań; dzielenie się chlebem i miodem; wznoszenie toastów; wspólne śpiewy i tańce.
- Każde z tych świąt ma swoje znaczenie, nierozerwalnie związane z cyklem natury. Poprzez uczestnictwo w nich wyrażamy swój szacunek dla przyrody, podkreślamy jej mistyczną naturę. Jednak nie należy utożsamiać rodzimowiercy z człowiekiem, który kilka razy w roku ubierze słowiański strój i wypije w kręgu miód. Rodzima wiara to filozofia życia przekonuje Mrugacz.
I wymienia jednym tchem: - To głęboki szacunek dla swoich korzeni, przyrody i przodków. To umiejętność dostrzegania w otaczającym nas świecie elementów sacrum. To życie w sposób godny, czyli taki, który nie krzywdzi innych i prowadzi do rozwoju.
Górewicz dodaje: - Zostając rodzimowiercą trzeba przygotować się na poświęcenie. To nie jest religia pocieszenia. Nie ma objawienia, dogmatów, nie udziela odpowiedzi na wszystkie pytania. Zmusza do ciągłej refleksji intelektualnej, wspólnej dyskusji o rzeczach ostatecznych i najważniejszych.
Rodzimowierca jak katolik
Jan Witold Suliga podkreśla, że nie istnieje zwarta doktryna rodzimego neopogaństwa. Bo też Słowianie nigdy nie mieli takiej doktryny. Nie było sformalizowanego kultu, plemiona nazywały bogów w odmienny sposób. Poszczególne bóstwa Słowian miały przede wszystkim odniesienie do świata natury, a nie jak u Germanów do świata społecznego. W takich religiach nie ma mowy o przykazaniach czy świętych księgach mówi.
W co więc wierzy polski rodzimowierca? Dobre pytanie. Istnieją spore różnice między poszczególnymi organizacjami. Rodzimy Kościół Polski twierdzi, że istnieje Bóg Najwyższy, czyli Świętowit, a pozostali bogowie są jego emanacjami. Dla nich Świętowit to ten sam Bóg, któremu na swój sposób oddają cześć chrześcijanie czy katolicy. Inne grupy są natomiast zdecydowanie politeistyczne - oddają cześć wielu bogom odpowiedzialnym za poszczególne dziedziny życia i będącym źródłem życia, mocy i szczęścia mówi Scott Simpson.
Rodzimowiercy nie zastrzegają sobie prawa do posiadania monopolu na prawdę. Uznają pluralizm religijny. Żadna z grup nie prowadzi działalności misyjnej, nie poszukuje aktywnie nowych wiernych. Wyznawcy dawnych bogów nie znają pojęcia grzechu w chrześcijańskim rozumieniu. Jeżeli popełnią czyn niegodny, nie mieszczący się w ramach dopuszczalnych norm moralnych, podlegają potępieniu ze strony społeczności, ale bogowie nie mają w tej sprawie nic do powiedzenia. Nie potępią go ani nie odpuszczą win. W rodzimej wierze nie istnieją też poza ogólnym postulatem dążenia do dobra i samorozwoju - ostre kryteria moralnej oceny danego postępowania. Refleksja nad zasadami moralnymi i ich realizacją w codziennym życiu praktycznie nie istnieje. Rodzimowiercy skupiają się na obrzędowości. To pochłania ich najwięcej uwagi i stanowi główną formę uczestnictwa w życiu religijnym podkreśla Simpson. W tym względzie nie różnią się wiele od polskich katolików, którzy w zdecydowanej większości przedkładają udział w obrzędach nad moralną refleksję. Widać, że Polacy, nawet pochodzący z tak różnych religijnie światów, i tak wyznają jedną tradycję. Choć nie wiem, czy akurat świadczy to o nich najlepiej.
Jednym z takich miejsc gdzie dziś będą odbywały się rytualne obrzędy jest tzw. "Polskie Stonehenge"
Największe kamienne kręgi w Polsce, a drugie pod tym względem w Europie po sławnej brytyjskiej budowli, znajdują się Odrach, 14 km na północ od Czerska. Liczą sobie prawie dwa tysiąclecia i są fascynującą pamiątką po pobycie germańskiego ludu Gotów na dzisiejszym pograniczu kociewsko-kaszubskim.
Chociaż megalityczne cmentarzysko w Odrach od lat przyciąga poszukiwaczy czakramu, badaczy mandali, wyznawców tajemnych kultów i wszelkiego rodzaju maniaków, jego aura wynikająca z tajemniczej historii i urody tego miejsca jest wystarczająco magiczna dla każdego, kto je odwiedzi. Ten malowniczy zakątek, będący intrygującym skupiskiem archeologicznym, jest również od prawie 50-ciu lat rezerwatem przyrody*.
Na 17 hektarach przylegającego do rzeki Wdy rzadkiego boru sosnowego znajduje się 10 całych kręgów kamiennych i 2 częściowo zachowane o średnicach od 15 do 33 metrów. Na ich obwodach ustawione są kamienie (w liczbie od 16 do 29 sztuk w jednym kręgu) wystające do 70 centymetrów ponad powierzchnię ziemi. Jeden lub dwa kamienie zwane stelami znaczą także środek każdego kręgu. Oprócz tego doliczono się na tym obszarze ponad dwudziestu kurhanów usypanych z kamieni i ziemi oraz kilkuset grobów płaskich, niejednokrotnie także oznaczanych głazami.
Badane przez naukowców od ponad stu lat kręgi i kurhany są grobowcami, pod którymi odkryto groby szkieletowe oraz ciałopalne, czyli gliniane popielnice z prochami. Złoty wisiorek, zapinki, bransolety i igły z brązu, paciorki ze szkła i bursztynu, grzebienie z kości, ostrogi, a także resztki tkanin i glinianych naczyń z okresu rzymskiego to typowe znaleziska przedmiotów towarzyszących zmarłym w ich ostatniej wędrówce.
Ścieżka przez krąg
Pierwszym z polskich archeologów badających cmentarzysko w Odrach był odkrywca Biskupina, prof. Józef Kostrzewski, który przypisał je ludności słowiańskiej. Obecnie uważa się, że na obszarze zamieszkałym przez miejscowych Słowian palących zwłoki swoich zmarłych pojawił się wędrujący ze Skandynawii germański lud Gotów. Zostawił on po sobie kręgi, kurhany i groby szkieletowe, w których ubóstwu grobów męskich towarzyszy bogate wyposażenie grobów kobiecych. Charakterystyczny jest fakt, że głowy zmarłych zwrócone są w nich ku północy. Goci, którzy pojawili się tu ok. 70 r. n.e., przebywali wśród naszych przodków zaledwie 150 lat. Cmentarzysko w Odrach jest świadectwem koegzystencji obydwu kultur w tzw. okresie wpływów rzymskich.
Stele w centrum kręgu
Przedmiotem rozlicznych legend i domysłów jest znajdujące się na uboczu cmentarzyska "oczko straceńców", zagłębienie po zanikłym leśnym stawie. Ponoć z drewnianego pomostu, którego szczątki odnaleziono, Goci wrzucali do oczka spalone szczątki współplemieńców niegodnych lepszego pochówku. Być może dlatego kamienne kręgi w Odrach miały sporo szczęścia. Uchodziły przez wieki za miejsce naznaczone mroczną tajemnicą, więc uniknęły dewastacji polegającej na użyciu kamieni jako budulca.
Zakręty
O wiele większym przekleństwem tego miejsca są jednak teorie dotyczące występującego tu silnego promieniowania radiestezyjnego oraz domysły kosmologiczne przypisujące budowlom rolę zegara wskazującego równonoc i przesilenie letnie. Sprowadza to do Odrów licznych dziwaków rozwiązujących swoje problemy psychofizyczne poprzez dotykanie, pocieranie lub wręcz wchodzenie na głazy. Skutkiem jest bezpowrotny zanik ostatnich występujących w przyrodzie gatunków porostów, dla których ludzka głupota oznacza po prostu śmierć.
Choć skromniejsze od Stonehenge, kamienne kręgi w Odrach są cudem podarowanym nam przez historię i zjawiskiem przechowanym przez naturę. Są także cmentarzem zasługującym na szacunek. Odwiedzając Kaszuby lub Bory Tucholskie nie przegapcie tego miejsca, bowiem jego surowego uroku nie zapomnicie nigdy. I nie dotykajcie tych kamieni pod żadnym pozorem.
*
mapa dojazdu z Gdańska
źródłą: onet.pl
vulcan.edu.pl