Napisano
26.11.2008 - 19:26
Podobnie jak większość użytkowników VRP nie rozumiem, jak seks ze zwłokami może wywoływać jakiekolwiek uczucia inne od obrzydzenia. Jak można odczuwać pożądanie ku martwemu, zimnemu ciału... Dewiacje takie należałoby - zapewne nie jedynie moim zdaniem - poddawać odpowiednim terapiom, próbować leczyć.
Czym innym jest jednak samo zainteresowanie tym jakże fascynującym tematem, które w pewnej mierze podzielam (wampiryzm itd.). Czy ktokolwiek zasługuje na potępienie za swoje pasje? Czy winien być tępiony jedynie z powodu ich kontrowersyjności, nawet jeśli kryje się za nimi naukowa dociekliwość i pożyteczność działania? Temat ten opowiada o rodzinie fascynatów śmierci i nekrofilii, nie zaś o niej samej, toteż wydaje mi się, że w pewnym stopniu nie na miejscu są wypowiedzi krytykujące samą dewiację. Potępiacie tych ludzi czy same skłonności? Czy nie mogą żyć jak chcą, jeżeli nikogo nie ranią? I skąd wiara w krążące po tamtej wsi plotki? Wiara w prawdziwość słów społeczności zamkniętej na każdą inność, panicznie wystrzegającej się wszystkiego, co może zburzyć wybudowany przez nich ład, cienką fasadę małomiasteczkowego spokoju, stabilizacji, bez której tak trudno się obejść... Mimo co i tak jestem daleko bardziej skłonny potępić tych ludzi niż samą rodzinę. Solidaryzuję się z nią, gdyż jako swoisty "odmieniec" często przechodzę wciąż przez podobne sytuacje, zderzam się z plotkami, w których jest jedynie naprawdę niewielkie ziarno prawdy.
Jeszcze w temacie córki tamtych państwa: sam chciałbym być na jej miejscu. Ile wiedzy, nawet niechętnie zdobywanej, wpływa dzięki rodzicom do jej główki; jak bardzo pożyteczne jest wychowywanie się w takim miejscu :-) Choć pewne zagrożenia również można dostrzec i, starając się ich nie ignorować, winno się w pewnym stopniu zniwelować, np. przez kontakt ze "zwyczajnymi" rówieśnikami, co - jak mniemam - zapewne ma miejsce.
No i problem, który poruszył Frosti. Czy stykając się z ciągłymi deprawacjami, nie łatwiej samemu im ulec? Na ile ludzie ci mogą czuć się bezpiecznie? - Sądzę, że zależy to od ich umiejętności przystopowania, patrzenia na sprawy - mimo pasji - z jakąś dozą dystansu. Chciałbym wierzyć, że obchodzenie przez nich Hallowe'en, jak i w pewnej mierze "motywujące" plotki o zachowaniu takowego dystansu świadczą, wiem jednak, że nie mogę mieć pewności... Jednak z innej jeszcze strony: gdyby ludzie ci byli rzeczywiście nekrofilami, lecz wypływałoby z tego jakieś dobro, jakaś pożyteczność, czy nie byłaby dostatecznym usprawiedliwieniem niezachowywania przez nich szacunku dla zmarłych? - W odczuciu wielu nie, lecz czy nie warto zastanowić się nawet nad opcją "większego dobra" takich doświadczeń? Bo w ich użyteczność nie ma moim zdaniem co wątpić.