Skocz do zawartości


Zdjęcie

Zwiastuny smierci


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
128 odpowiedzi w tym temacie

#121

Wiedzminka92.
  • Postów: 2
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Witam.
Na początek myślę, że wypadałoby się przywitać, ponieważ mimo iż czytam was już od jakiegoś czasu - dopiero niedawno się zalogowałam, a dzisiaj korzystając z tego, ze mam wolne postanowiłam wreszcie opisać historię, która w sumie cały czas się toczy i coraz bardziej mnie intryguje. Co prawda troszkę odgrzebuje temat, ale to chyba najlepsze miejsce ze względu na specyfikę zdarzeń, o których będzie mowa.

Zaznaczę jeszcze, że nie jestem osobą, która na każdym kroku szuka jakichś paranormalnych elementów, lub próbuje wszystko zwalić na siły nadprzyrodzone. Raczej mocno stąpam po ziemi, a kwestiami omawianymi na forum interesuję się raczej z czystej ciekawości i podchodzę to tego może nie tyle sceptycznie co neutralnie, bo gdzieś tam w środku chyba chciałabym wierzyć, że coś w tym wszystkim jednak jest i nie wszystko na świecie da się opisywać i tłumaczyć na chłodno, technicznie, w liczbach. Tyle tytułem i tak już za długiego wstępu.

Ad rem:

Historia rozgrywa się na przestrzeni kilku lat, ciężko mi w tym momencie dokładnie umiejscowić w czasie, kiedy to się zaczęło, na pewno nie wcześniej niż 3-4 lata temu, trwa właściwie do dzisiaj, chociaż obecnie (od około pół roku) można powiedzieć, że jakby "w stanie wstrzymania".
Głównym bohaterem wydarzeń, właściwie elementem najbardziej intrygującym jest pies mojego sąsiada. Bliskiego sąsiada, bo dzieli nas tylko niewielka gminna droga, mieszkamy dokładnie na wprost siebie, więc na owe zwierzątko mogę mieć cały czas podgląd (właściwie bardziej by pasowało określenie podsłuch), tym bardziej, że okno (balkonowe) mojego pokoju (w którym również śpię) znajduje się akurat od strony sąsiada.

Piesek to mieszaniec, ciężko mi określić jaką rasę najbardziej przypomina. Jest wielkości bernardyna, z tym że sam w sobie dużo drobniejszy, ale objętości dodaje mu duża ilość pięknego z resztą futra (jest długowłosy, sierść w kolorze czarny - połysk ;) ). W jego zachowaniu nie byłoby nic dziwnego (sympatyczna psina, bawi się z dziećmi sąsiadów, na inne psy szczeka, ogólnie opcja standard), gdyby nie jedna właściwość, która obecnie już ze względu na to, że się z nią wybitnie nasz osobnik nie kryje może przyprawiać sąsiadów (więc właściwie i moją rodzinę) o poważny stres.

Otóż pierwszy raz psia dała nam się we znaki właśnie wspomniane 3-4 lata temu (gdyby komuś to było do czegoś potrzebne jestem w stanie bardziej konkretnie to przybliżyć robiąc sobie spacer na grób sąsiada, aczkolwiek chyba nie jest to aż tak istotne). Wspomniany w nawiasie lokator grobowca to teść właściciela omawianego zwierzątka. Mieszkał dwa domy od niego, chorował długo na raka będąc już w podeszłym wieku, a jego związek z pieskiem i historią jest następujący: jakieś dwa-trzy tygodnie przed jego śmiercią, (która dla rodziny mimo choroby była jednak zaskoczeniem, bo stan jakoś znacząco się nie pogarszał, no ale wiadomo jak to jest z rakiem) psina zaczęła urządzać właścicielom, oraz sąsiadom (bo głos miała donośny) okropne nocne koncerty. Osobiście mam w zwyczaju spać przy otwartych oknach, ze względu na zamiłowanie do świeżego powietrza, więc nowe zajęcie czworonożnego sąsiada odczułam bardzo dobitnie, tym bardziej, że wcześniej, a mieszkał tu już kilka lat tylko poszczekiwał czasem. Tym razem było to okropne wycie, właściwie to określenie nie oddaje faktycznego brzmienia, bardziej można by to nazwać jękami. Głośne, piekące w uszy dźwięki w bardzo, ale to bardzo nieprzyjemnych tonacjach. Zdarzało mi się nawet na przemian z ojcem krzyczeć na niego po imieniu przez okno, ale dawało to tylko kilka sekund spokoju, przez które piesek słysząc swoje imię szukał nas tylko wzrokiem, a kiedy orientował się, że nic od niego właściwie nie chcemy wracał do swojego wycio-jęczenia. Zamykałam okna, wkładałam słuchawki do uszu, aż w końcu zaczęłam się przyzwyczajać i godzić w duchu, że tak już będzie (bo właściciele sprawiali wrażenie jakby im te dźwięki w niczym nie przeszkadzały i nic nie zamierzali z tym robić). Wtedy właśnie (po około 2-3 tygodniach) doszła do nas wiadomość o śmierci wspomnianego wcześniej starszego Pana. Ok, chorował, umarł, naturalna kolej rzeczy. Tyle, że noc po jego śmierci była już... cicha. Pies spał spokojnie przy bramie, jak to miał w zwyczaju robić wcześniej i nie raczył nas żadnymi dźwiękami ani w tą noc, ani następną, ani przez następne tygodnie, miesiące.

Nie wiem, czy ktoś poza mną zwrócił uwagę na tą synchronizacje zdarzeń, nie rozmawiałam o tym z nikim, bo w sumie uznałam to za zwykły zbieg okoliczności. Nagle zaczął wyć to i nagle przestał, nie ma powodu, żeby to od razu łączyć ze śmiercią dalszego sąsiada. I tak by pewnie zostało, gdyby nie to, że jakoś ponad rok później wystąpiła analogiczna sytuacja. Tym razem wycie trwało około miesiąc, poprzedziło śmierć innego sąsiada, tym razem już nie z rodziny właścicieli, aczkolwiek mieszkającego również obok, tyle że z drugiej strony. I również noc przed śmiercią owego Pana była ostatnią, w której słyszeliśmy wycie. Wtedy już mnie to dosyć mocno zaintrygowało, rozmawiałam nawet o tym z siostrą, jak się okazało też zauważyła tą dziwną zbieżność wypadków.

W grudniu zeszłego roku zostaliśmy już całkowicie utwierdzeni w przekonaniu, że przypadek to jednak nie jest, tym razem byliśmy na pogrzebie mojego wujka i za razem bezpośredniego sąsiada "przez płot". Psina konsekwentnie zachowała się według wcześniejszego wzoru. Od tamtego czasu nie wyje.

Dodam jeszcze, że te trzy zgony były jednymi wśród sąsiadujących z kochaną psiną domów, w ciągu ostatnich lat, więc można powiedzieć, że czujność czworonoga działa w 100%. Podejrzewam, że jak następnym razem zacznie wyć, to sąsiedzi będą bliscy śmierci, ale ponadprogramowo - na zawał, ze strachu. Bo po tym trzecim incydencie już prawie wszyscy, z którymi utrzymuje kontakt z sąsiedztwa zauważyli dziwną zależność.

Tak, więc o ile do snów, tłukących się szklanek, itp. jestem bardzo sceptycznie nastawiona, o tyle wierzę, że zwierzęta, a szczególnie psy są w stanie wyczuć jednak więcej niż my. Przywiązanie do natury chyba robi swoje, aż czasem żałuje, że człowiek pozbawił siebie mocy niektórych zmysłów na rzecz małżeństwa z techniką.

Mam nadzieję, że nie zasneliście przy czytaniu, bo miało być rzeczowo i zwięźle, a wyszło mi spore opowiadanie. Gdyby kogoś zainteresował temat, chętnie odpowiem na pytania, lub dopowiem coś, jeśli pominęłam :)

Użytkownik Wiedzminka92 edytował ten post 17.05.2012 - 14:59

  • 1

#122

Wieniawa.
  • Postów: 55
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

O zwiastunach śmierci nie mam bladego pojęcia, szczerze mówiąc :o
Nie czytałem nawet, a przewaliłem sporo literatury o tematyce paranormalnej.
Myślę, że zwiastuny nic nie dają, bo trudno by je było na czas zinterpretować :(
  • 0

#123

ciemność.
  • Postów: 1937
  • Tematów: 21
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Ależ to całkiem normalne, co robi pies! Psy mają znakomity węch.

W jego mózgu obszar odpowiadający za węch jest większy 40 razy (w proporcji do całego mózgu) i 4 razy w wielkości bezwzględnej niż u człowieka. Psy rozpoznają zapachy od 1000 do 10000 razy lepiej niż ludzie, lepiej je zbierają, potrafią też poruszać nozdrzami i określać precyzyjnie kierunek skąd dociera zapach

Pies jest świetnie przystosowany do węszenia – błona w jego nosie z komórkami rozpoznającymi zapachy miałaby po rozwinięciu 390 cm2 (u człowieka zaledwie 7cm2!). Człowiek dysponuje jedynie 5mln receptorów węchowych, jamnik już – 125mln, owczarek niemiecki – 225mln, bloodhound – aż 300 mln! Bloodhoundy są wykorzystywane przez strażaków do poszukiwania topielców, bo płynąc na łodzi potrafią wyczuć zwłoki nawet wtedy, gdy te znajdują się pod wodą!

http://www.cafeanima...a/Psi-wech,2070

Ludzie chorzy pachną inaczej. Pachną chorobą, śmiercią. Powiedziałby Ci o tym każdy pies, gdyby umiał mówić. A pies, jako zwierzę uczuciowe i wrażliwe, doskonale rozumie, co może znaczyć taki przykry zapach.

Naukowcy z Wielkiej Brytanii opisują w "British Medical Journal" swoje doświadczenia, z których wynika, że psy umieją za pomocą węchu rozpoznać osobę chorą na raka pęcherza moczowego. Po podsumowaniu wyników okazało się, że psy wywąchały raka średnio w 41 proc. (najlepsze okazały się cocker spaniele osiągały wynik 56%). W 1989 r. o takiej możliwości donosił "The Lancet". W którym dwóch londyńskich dermatologów opisało przypadek swojej pacjentki, która zgłosiła się do nich z prośbą o usunięcie z nogi znamienia. Zaniepokoiło ją zachowanie psa, który ciągle obwąchiwał znamię. Zwierzę próbowało nawet je ugryźć.

http://www.zyciezwie...r_psi_wech.html

Psy wyczuwają zapach komórek nowotworowych. Wskazują na to badania prowadzone przez prof. dr Tadeusza Jezierskiego z Zakładu Zachowania się Zwierząt Instytutu Genetyki i Hodowli Zwierząt PAN w Jastrzębcu pod Warszawą.

Całość: http://www.eduskrypt...ow-info-67.html

Naukowcy ze Szpitala Schileerhoehe w Niemczech przeprowadzili badania na wolontariuszach, chorych na raka płuc i pacjentach zdrowych. Specjalne wyszkolone psy policyjne zidentyfikowały 71 próbek z rakiem płuc na 100 możliwych oraz poprawnie wykryły próby 372 osób, które nie miały raka płuc na 400 możliwych do zidentyfikowania. Uzyskane wyniki potwierdzają stałość związków, które znajdują się w wydychanym powietrzu przez osoby chore.

http://futureblog.pl...owu-niezawodny/

Użytkownik ciemność edytował ten post 27.05.2012 - 08:50

  • 1



#124

Po_prostu.
  • Postów: 264
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Mój znajomy opowiadał, że jego wujek umarł na raka. Dzień przed śmiercią odwiedziła go rodzina i ojciec mojego znajomego zrobił sobie zdjęcie z tym wujkiem. Po wywołaniu okazało się, że jego postać była cała zamazana, natomiast ojca tego znajomego było dobrze widać. Było to robione aparatem analogowym. Może aparat zarejestrował, jak tego wujka opuszczają jakieś bliżej niezisdentyfikowane "siły życiowe" :hm:
  • 0

#125 Gość_RekaThora

Gość_RekaThora.
  • Tematów: 0

Napisano

Zgodzę się z ciemnością, co do przewidywania śmierci przez psa, czytając post Wiedźminki tez miałam takie odczucia. Ciekawa jestem, czy może można szkolić psy w tym kierunku, aby wyczuwały jakieś zapachy, które mogą zwiastować śmierć. Może już są szkolone? Myślę jednak, że nie każda choroba śmiertelna może wpływać na zapach człowieka, a tym samym na rozpoznanie śmierci przez czworonoga.
  • 0

#126

Vrah.
  • Postów: 16
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Mój znajomy opowiadał, że jego wujek umarł na raka. Dzień przed śmiercią odwiedziła go rodzina i ojciec mojego znajomego zrobił sobie zdjęcie z tym wujkiem. Po wywołaniu okazało się, że jego postać była cała zamazana, natomiast ojca tego znajomego było dobrze widać. Było to robione aparatem analogowym. Może aparat zarejestrował, jak tego wujka opuszczają jakieś bliżej niezisdentyfikowane "siły życiowe" :hm:



Ty tak na serio ?

Jak by aparaty analogowe były takie dobre to by do tej pory były używane przez większe grono ludzi. Za dzieciaka mama robiła mi mnóstwo zdjęć takim aparatem i nie wszystkie zdj są perfekcyjne, też na niektórych jestem rozmazany są różne cienie, a jakoś żyje jeszcze.
  • 0

#127

ciemność.
  • Postów: 1937
  • Tematów: 21
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Ciekawa jestem, czy może można szkolić psy w tym kierunku, aby wyczuwały jakieś zapachy, które mogą zwiastować śmierć. Może już są szkolone?

Pewnie, że można. W jednym z tych podanych tekstów było to opisane.

Co do aparatu fotograficznego - wystarczy, że fotografowana osoba się ruszy i już jest rozmazana. Im gorsze światło, tym wyższej jest prawdopodobieństwo - aparat, aby zdjęcie było dobrze doświetlone, musi ustawić dłuższy czas naświetlania. Wtedy zdjęcie nie jest robione w 1/1000 sekundy, ale np: w 1/60 sekundy. Obiekt utrwala się więc przez dłuższy czas, dlatego nawet przy drobnym poruszeniu się rozmazuje. Zdjęcia robione w pomieszczeniach wychodzą tak bardzo często. Gdyby to była cyfrówka, dałoby radę to sprawdzić. ;)
  • 0



#128

sylwikk.
  • Postów: 4
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jestem tu nowa i chcę tylko przytoczyć krótką rodzinna historię która mną mocno wstrzasnęła - zresztą nie tylko mną...
Człowiek sam najlepiej wie kiedy umiera i nie potrzebuje żadnych zwiastunów - co najwyżej My sobie to pięknie wytłumaczymy bo zobaczymy czarnego psa, zdjęcie wyjdzie nie ostre, coś się stłucze itd.
Moja św pamięci babcia leżała w szpitalu - jej stan był stabilny jednak lekarze dalej nie stwierdzili co babci dolega i skąd nagłe pogorszenie się stanu zdrowia, jednak babcia była w stanie normalnie funkcjonować - sama jadła, poruszała się samodzielnie i byław pełni władz umysłowych (żadnych alzheimerów).
Mamusia jak codzień odwiedziła babcię i przywiozła jej domowe jedzonko - jak babcia zawsze jadła ze smakiem potrawy mamy tak tego dnia odmówła i powiedziała żeby mamusia jutro jej obiadu nie gotowała bo jutro jej już tu nie będzie. Mama nie wiedziała co ma myśleć - myślała że chcą babcię wypisać bo przecież czuła się dobrze i poszła do pielęgniarek jednak te temu zaprzeczyły, więc poszła do babci z pretensją o wprowadzenie jej w błąd. Babcia odpowiedziała że ona dzisiaj umrze i że to czuje, matka jednak nie uwierzyła. Po powrocie do domu opowiedziała o tym rodzinie. Tej nocy babcia odeszła.
Cały czas mnie zastanawia skąd ona mogła to wiedzieć? Rozumiem że ludzie konający to przeczuwają, ale że dobrze czujaca się osoba?
  • 0

#129

renatka6.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Podobno sen o wypadających włosach i zębach symbolizuje śmierć kogoś bliskiego, u znajonej wszystkie zegary zatrzymały się w godzinę śmierci babci

________________
***

Reklamowanie zabronione.

Dołączona grafika

/Ratohnhaké:ton

  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych