Swiadomy sen a relatywność czasu.
Na początku tego tekstu warto wspomnieć czym jest ów tytułowy "świadomy sen". Otóż świadomy sen (ang. Lucid Dreaming lub jako akronim LD), zwany też jasnym snem, jest to stan podobny do zwykłego snu, jednak osoba śniąca zachowuje pełną świadomość i w ten sposób może kontrolować swoje sny. Uzyskanie świadomości we śnie pozwala kontrolować bieg jego wydarzeń. Może to służyć do przerwania powtarzających się koszmarów sennych lub zwykłej rozrywce - w takim kontrolowanym śnie można odwiedzić dalekie miejsce, spotkać kogoś czy sprawdzić się w sytuacji trudnej do uzyskania w rzeczywistości - śpiew przed dużą publicznością, skok ze spadochronem (lub nawet bez), nurkowanie, czy (dosyć popularne) przygody seksualne. Wytłumaczenie to znaleźć można w całym internecie, począwszy od wikipedii, a na naszym forum skończywszy. Zatem, skoro już wiemy dokładnie co mam na myśli, warto przejść do zapoznania się z drugim pojęciem użytym w tytule, jest nim relatywność, a dokłądniej relatywność czasu. Otóż relatywność to nic innego jak względność, a w tym konkretnym wypadku względność odczucia upływu owego czasu. Te dwa pojęcia są zazwyczaj zupełnie obojętne wobec siebie, chociaż osoba lubiąca pożartować dość łatwo może stwierdzić, iż w czasie snu rzeczywista podróż przez pół Polski to była zaledwie chwilka, celowo nie napisałem przez całą Polskę, bo wtedy mielibyśmy do czynienia ze zwykłym śpiochem. ;-)
Wiemy już czym jest świadomy sen, wiemy czym jest relatywność czasu, przejdźmy do konkretniejszych spraw. Do napisania tego tekstu nakłonił mnie mój własny, niekoniecznie świadomy, sen. Nie będę się zagłębiał co było jego treścią, lecz postaram się przełożyć myśli jakie mi przyszły do głowy po głębszym zastanowieniu się nad jego istotą. Pobieżnie rzecz ujmąc, przebudziłem się nad ranem o godz. 6 jak zwykle i jak zwykle nie pamiętałem co mi się śniło, taki codzienny standard. Korzystając z okazji, iż mamy długi weekend, a za oknem lało, bezpretensjonalnie przerzuciłem się na drugi bok i usnąłem dalej. Po przebudzeniu pamiętałem co tym razem mi się przyśniło, było to dla mnie czymś w rodzaju bardziej interakcji niż zwykłego spania, jako że byłem w pełni świadmy tego, że mi się to śni. Po przebudzeniu byłem przekonany, iż przez rozleniwienie straciłem jakieś kolejne 3, może 4 godziny z życiorysu, lecz po odwróceniu przywitała mnie 6.15!, co śmieszniejsze, pomijając już ową różnicę w odczuciu przespanego czasu, bo czymże są 3 godziny do 15 minut ;-) to w owym śnie minęło około dwóch dni, których poszczególne fragmenty bezproblemowo mogłem sobie przypominać, tak jakby zdarzyły się naprawdę, a więc różnica czasu z bagatela 3 godzin urosła do ponad 30. Powiecie pewnie, no fajnie, ale co z tego, że się coś przyśniło? Przecież wszyscy tak mamy i jakoś od stuleci świat się nie zmienia? Tu przyznam wam rację, lecz co by było, gdyby zjawisko to wykorzystać?
Spontaniczne i chwilowe uzyskanie stanu świadomego snu może nastąpić bez szczególnego wysiłku, jest jednak zjawiskiem stosunkowo rzadkim. Spontaniczny świadomy sen zdarza się dzieciom, sprzyja mu też popołudniowa drzemka i wczesne położenie się spać wieczorem. Czasem samo czytanie czy rozmowa o tym zjawisku indukuje świadomy sen. Wiele technik medytacyjnych kładący nacisk na rozwój wewnętrzny wspomina o możliwości utrzymania świadomości także we śnie.
Lecz ważniejszym jest to, iż świadomego snu można się ... nauczyć.
Na pewno niejednokrotnie uczyliście się przed kartkówką z matmy, fizyki, chemi, lecz z powodu zbyt późnego zabrania się do nauki, nie raz brakło wam czasu do przećwiczenia zadań na tyle, by stwierdzić, że zrobiliście ich już na tyle dużo, że są formalnością. A co jeśli uzyskując świadomość we śnie, moglibyście wykorzystać ją do ćwiczenia owych zadań? W godzinę snu, która mogłaby w naszym odczuciu trwać dzień lub dwa, a może i tydzień, możnaby przerobić całe setki zadań, w końcu nasz mózg jest mega-symulatorem, mogącym wykreować dla nas dowolną rzeczywistość, a jak wskazałem powyżej, również dowolny upływ poczucia czasu, w stosunku do czasu płynącego na odliczającym go budziku. Co zaś ciekawsze, każdy z nas ma możliwość kontrolowania owego symulatora, którego normalnie używamy maksymalnie w 15 - 19 jednostkach procentowych.
Nie mylcie jednak tego w projekcjami astralnymi, gdyż nie o tym jest tutaj mowa. Osoby doświadczające świadomych snów opowiadają o niezwykłej realności doznań, czasem wręcz stwierdzają, że rzeczywistość senna wygląda na bardziej rzeczywistą niż ta prawdziwa. Zdecydowanie należy odróżnić świadome sny, następujące w fazie REM, po około 1,5h godziny snu, od wizualizacji i lekkiego snu początkowego. W prawdziwym śnie rzeczywistym nie czuje się swego rzeczywistego ciała - można kontrolować senne ciało, ale nie fizyczne. Czym innym jest natomiast podświadomość i jej wpływ na świadomość, te można kształtować i deformować podczas snu, to dlatego po wyśnionym koszmarze boimy się ciemności, czy też budzimy się wypoczęci, jeśli śniły się nam "przygody", w dowolnej formie. ;-)
W ten sam sposób moglibyśmy wykształtować w sobie przekonanie o łatwości wspomnianych wcześniej zadań z fizyki czy matmy, a jak powszechnie wiadomo, to co nas blokuje, to właśńie prekonanie o tym, że jest trudne, a my niewiele zrobiliśmy, by to zmienić. Bez tego przekonania nawet "najrudniejsze" zadania o wiele łatwiej się "rozwiązują".
Część ludzi w naturalny sposób uzyskuje świadomość śnienia bez stosowania specjalnych ćwiczeń. Pozostali, aby wywołać i utrzymać stan świadomości we śnie mogą posługiwać się różnymi technikami wspomagającymi. Każdy człowiek ma co noc sny, nie każdy je zapamiętuje. Pamięć snów i zdawanie sobie sprawy z ich istnienia jest kluczowe do uzyskania świadomości we śnie.
Od razu podkreślę istotny fakt, który na pewno przyszedl do głowy tym, lubiącycm chodzić "na skróty". Od uzyskania świadomości, iż mamy LD, do przejęcia nad nim kontroli daleka droga. Z badań, jakie przeprowadzono, wynika, iż większość ludzi, którym świadome sny zdarzały sie od dziecka, łatwiej kontroluje zwykłe sny, niż te świadome. Część poglądów kieruje się w stronę tego, iż jest to po prostu niemożliwe, jednak drugi nurt wychodzi ku przekonaniu, iż odpowiednie ćwiczenia i praktyka, pozwalają na wysoką ingerencję w temat snu, a co za tym idzie na przejęcie nad nim kontroli w wystarczającym stopniu, aby o nim decydować, jak i o tym, jakie będą jego detale.
Neurolodzy, z głównego nurtu badań naukowych w tym zakresie, sądzą dość powszechnie, że efekty te są zwykle powodowane silnym pobudzeniem określonych fragmentów mózgu i mogą być z powodzeniem wyjaśniane w racjonalny sposób. Umieją też poprzez prowadzone eksperymenty wywoływać te stany na "jednostkach", na których przeprowadzają swoje badania, jednak owe kosztują niebagatelne sumy pieniędzy. Lecz zanim ktoś zdecyduje się na wyrzucenie takich sum z własnego portfela, warto na pewno spróbowac samemu wywołać ten stan, z oszczędnością dla grubości "sakiewki" zyskamy dodatkowe atrybuty, pewność siebie w określonym rodzaju problemu, czy też utrwalenie zdobytej wiedzy, wyćwiczonej podczas snu. W końcu nie raz idąc spać mamy przekonanie, iż nic nie umiemy, budząc się zaś przekonujemy się, że w czasie snu wiedza nam się "ułożyła" we właściwych miejscach. A jeśli uparcie nic nam z tego nie wyjdzie, to przynajmniej będziemy mieć przyjemność płynącą z relaksu i porządnego wyspania się.