Umrzemy w tłoku!
Miasto to przyszłość ludzkości. Do 2050 roku dwie trzecie mieszkańców naszej planety będzie żyć w mniejszych lub większych metropoliach - tak na łamach ostatniego "Science” przewidują uczeni. W sześciu różnych pracach zastanawiają się, jak będzie wyglądała nasza egzystencja w takich supermiastach - czytamy w DZIENNIKU.
Na początku XX wieku zaledwie 10 proc. ludzkości mieszkało w miastach, dziś jest to ponad 50 proc., czyli ok. 3,3 mld osób.
W przyszłości najszybciej będą się rozwijały metropolie w krajach Trzeciego Świata. Głównie w Azji i Afryce będą powstawać nowe tzw. megamiasta - kolosy będące domem dla ponad 10 mln ludzi. Według przewidywań Organizacji Narodów Zjednoczonych już w 2030 roku na obszarze krajów rozwijających się liczba mieszkańców wsi i miast wyrówna się, zaś w 2050 już ok. dwóch trzecich tamtejszej ludności będzie mieszkać w miastach.
Klimat wariuje
Miliardy osób stłoczonych na stosunkowo niewielkiej powierzchni będą miały gigantyczny wpływ na środowisko naturalne całej Ziemi. Obecnie miasta zajmują ok. 3 proc. powierzchni naszego globu. Jednak pochodzi z nich aż 78 proc. globalnej emisji dwutlenku węgla, zużywa się w nich 60 proc. wody na potrzeby domowe i 76 proc. drewna na użytek przemysłu. Są więc motorami, które napędzają zmiany klimatyczne. Wzrost liczby miast może je jeszcze bardziej przyspieszyć.
Poza tym z metropoliami wiąże się jeszcze inny problem - zjawisko tzw. miejskiej wyspy ciepła: na obszarze zabudowanym temperatura jest wyższa niż na wsi. Dlatego panujące w centrach miast temperatury już dziś przekraczają czarne prognozy specjalistów od klimatu. U ludzi mogą one wywoływać dolegliwości zdrowotne (np. duszności, problemy z sercem), wśród zwierząt i roślin ocieplenie jednym sprzyja, a utrudnia przetrwanie innym gatunkom. Ma też wpływ na cyrkulację powietrza w pobliżu metropolii - prądy powstające nad miejskimi wyspami ciepła mogą wpływać na tworzenie się smogu lub unosić zanieczyszczenie z dala od miasta.
Oszczędność przede wszystkim
Ocieplenie globalne i miejscowe niesłychanie podnosi w miastach zużycie wody oraz energii. Jak się ocenia, 3 - 8 proc. zużycia prądu elektrycznego w Stanach Zjednoczonych idzie na złagodzenie efektu miejskiej wyspy ciepła (np. na klimatyzację). Z kolei wzrost temperatury powietrza o 1 stopień może podnieść miesięczne zużycie wody przez przeciętną amerykańską rodzinę nawet o metr sześcienny (czyli tysiąc litrów).
Wiedząc o tych wszystkich zjawiskach, można próbować im zapobiegać. Wiele ulepszeń zostało już wprowadzonych. Buduje się np. dachy z materiałów odbijających promieniowanie słoneczne, co zmniejsza potrzebę chłodzenia wnętrza budynku. Jednak jak czytamy w "Science”, problem polega na tym, że kraje, w których w najbliższych dekadach będą powstawać nowe miasta, nie mają środków materialnych ani uregulowań prawnych, by wprowadzać rozwiązania ekologiczne.
Nowy miejski ekosystem
"Miasta tworzą zupełnie nowe środowisko biologiczne. Jakkolwiek nienaturalne by ono było, to właśnie z nim na co dzień będą obcować w przyszłości mieszkańcy miast" - mówi jeden z autorów artykułu poświeconego miejskiej ekologii Stanley Faeth z Arizona State University.
Badania wykazują, że urbanizacja powoduje zmniejszenie się liczby rodzimych gatunków fauny oraz flory w pobliżu, jak również w samych miastach. Za to wzrasta w nich populacja ptaków i stawonogów (np. pająków). Często pojawiają się tam też gatunki obce, np. importowane ptaki egzotyczne. Podobnie jest też w przypadku roślin, gdyż w miejskich zieleńcach i przydomowych ogródkach dominują gatunki z różnych stron świata. Natomiast stworzenia najlepiej przystosowane do warunków miejskich, takie jak gołębie, spotkać można praktycznie we wszystkich metropoliach naszego globu. Uczeni podkreślają, że warunki panujące w miastach wymuszają na faunie i florze konieczność dostosowania się, dlatego stają się siłą napędową ewolucji biologicznej u roślin, zwierząt oraz ludzi.
Miejskie choroby
W pierwszych wielkich miastach ery nowożytnej, np. w XVIII- czy XIX-wiecznym Londynie oraz Paryżu, życie było ze wszech miar niezdrowe. Choroby zakaźne: cholera, ospa, odra, gruźlica czy tyfus, dziesiątkowały mieszkańców, a największe żniwo zbierały wśród dzieci. Jak wyjaśnia w artykule "Health and Urban Living” (Zdrowie i życie miejskie) Christopher Dye ze Światowej Organizacji Zdrowia, mieszkańcy ówczesnych miast byli łatwym celem dla chorób, gdyż tylko niewielka grupa najbogatszych żyła tam dostatnio. Miejska biedota nie dojadała i mieszkała w warunkach urągających wszelkim współczesnym wyobrażeniom na temat higieny. Z jednej więc strony przyrost naturalny mieszkańców miast było ograniczony wysoką śmiertelnością dzieci, z drugiej zaś - biedą.
W dzisiejszym świecie w większości aglomeracji miejskich nie ma problemu z dostępem do czystej wody pitnej, kanalizacji, wywozu śmieci oraz podstawowej opieki zdrowotnej. Te zdobycze nowoczesnej cywilizacji miały ogromny wpływ na poprawę zdrowia mieszczuchów, przynajmniej jeśli chodzi o śmiertelnie niebezpieczne choroby zakaźne. Dzięki temu coraz więcej małych dzieci dorasta bez przeszkód i umiera dopiero w podeszłym wieku. Trend ten będziemy też obserwować w przyszłości. Dziś mieszkańcy miast cierpią natomiast powszechnie na przewlekłe choroby niezakaźne, takie jak cukrzyca, nadciśnienie i nowotwory. Tego typu choroby cywilizacyjne będą dominować także za kilkadziesiąt lat.
Mniejsze rodziny
Nie tylko zdrowie, ale i sytuacja ekonomiczna mieszkańców wielu miast w ostatnim czasie się poprawiła. Można by więc przypuszczać, że miastowi będą mieli teraz więcej dzieci. Tak nie jest. Trend ten widać nawet w Afryce. W stolicy Etiopii Addis Abebie w rodzinie jest średnio 4 dzieci mniej niż w rodzinach żyjących na wsi.
Według uczonych zmniejszenie liczby potomstwa jest przystosowaniem ewolucyjnym do życia w warunkach miejskich. Skoro nie istnieje już zagrożenie ze strony chorób zakaźnych, nie ma potrzeby posiadania wielkiej liczby potomków. Miarą sukcesu jest jakość potomstwa, któremu przekażemy swoje geny. Wedle nowych reguł rodzice muszą więcej inwestować w rozwój dzieci, przede wszystkim w ich edukację. Im mniej mają synów czy córek, tym więcej mogą zaoferować każdemu z nich (również w formie materialnego spadku). Tak więc chęć zapewnienia dobrego startu i przekonanie, że koszty posiadania licznego potomstwa są zbyt wysokie, prowadzi do ograniczenia wielkości miejskiej rodziny.
* * *
Większość nowych megamiast, w których w 2015 r. mieszkać będzie 10 i więcej milionów ludzi znajduje sie w krajach rozwijających się, głównie w Azji. Jednak najwyższe tempo urbanizacji widać w Afryce, gdzie populacja miast jest również najmłodsza na świecie – średnia wieku wynosi 20 lat.
Megamiasta w 2015 roku:
Tokio, Japonia - 35,5 mln !!
Bombaj, Indie - 21,8 mln
Meksyk, Meksyk - 21,5 mln
Sao Paulo, Brazylia - 20,5 mln
Nowy Jork – Newark, Stany Zjednoczone - 19,8 mln
Delhi, Indie - 18,6 mln
Szanghaj, Chiny - 17,2 mln
Kalkuta, Indie - 16,9 mln
Dhaka, Bangladesz - 16,8 mln
Dżakarta, Indonezja - 16,8 mln
Lagos, Nigeria - 16,1 mln
Karaczi, Pakistan - 15,1 mln
Kair, Egipt - 13,1 mln
Pekin, Chiny - 12,8 mln
Istambuł, Turcja - 11,2 mln
Moskwa, Rosja - 11 mln
zrodlo: dziennik.pl