Mi nigdy sie nic nie śniło (a raczej sny były takie że ich nie pamientałem nawet na sekunde po otwarciu oczu).
Ale dzisiaj nad ranem i w ostatnich dniach w nocy...mam ich kilka jak nie kilkanaście razy na noc.
I nic by nie było ,ale niedość że niektore mi się wryły w pamięć to jeszcze jak sobie uświadamiam że śnię (to to akurat mi łatwo przychodzi)czuję ból w całym ciele jakby wszystko ci ścierpło tak zparaliżowało (ale moge oddychać) .
Podczas tego paraliżu jakby mój wzrok "przenosił się" ze snu do rzeczywistości jakbym wydział siebie z 3 osoby i widział ze mam ten paraliż i go czuję(znaczy ta 3 osoba też czuje ten paraliż).
Nagle sen się urywa, jest mi stracsznie zimno (jestem odkryty do połowy klatki piersiowej),poprawiam kołdrę i znowu od początku...
zapamiętałem dzisiaj 2 sny
1.
Jestem w jakiejś sali (aula w mojej byłej szkole?) stoję przy ambonie(to nie jest balkon) z mojego kościoła i cos mówię,
nie pamiętam co ale nagle zaczyna dzwonić telefon, huczy z siłą syreny (drrryń drrrryń...).
Pytam się publiki czy tu gdzieś jest telefon,nagle sobie uświadamiam co ja robie w auli w gimnazjum które ukończyłem??!!.... i zaczął sie chłód i "paraliż"
2.
Idę przez miasto do ktorego dojeżdzam, jestem na rynku i patrze a tam koło ściany robole układają kostkę brukową. Szedłem prawdopodobnie lekaża ,bo w tą uliczkę sie idzie, i ominąłem ich idąc po ścianie jak zwykły pieszystoję przed poradnią i uświadomiłem sobie że mam być dopiero za 3 dni.....zaczął się paraliż , chłód i ta perspektywa
Dzisiaj się obudziłem i czym prędzej włączylem kompa żeby to napisać(przepraszam za błędy ale no w szoku jestem)