Skocz do zawartości


Zdjęcie

Bob Lazar


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
21 odpowiedzi w tym temacie

#1

dj_cinex.

    VRP UFO Researcher

  • Postów: 3305
  • Tematów: 412
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 20
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

W 1989 roku Bob Lazar wywołał sensację, twierdząc, że pracował nad ściśle tajnym projektem rządowym, dotyczącym badań systemu napędowego obcego statku kosmicznego, przetrzymywanego paez wojsko w warsztatach zwanych S4 w pobliżu Groom Lake w Newadzie.

Po raz pierwszy Bob Lazar pojawił się pod pseudonimem "Dennis" jako czarna sylwetka w wiadomościach telewizji Las Vegas wiosną 1989 roku, później, już pod własnym nazwiskiem, wystąpił w dziewiątej części programu specjalnego UFO: The Best Evidence, prowadzonego przez dziennikarza z Las Vegas, George'a Knappa dla CBS na antenie Kanału 8 KLAS-TV w październiku tego samego roku. Program omawiał nie tylko niezwykłe twierdzenia Lazara, lecz takie jego osobiste losy podczas i po rzekomym zatrudnieniu w S4.

Dołączona grafika

Jeśli Lazar mówi prawdę, jego opowieść może mieć wstrząsające następstwa. Nie trzeba dodawać, że wielu badaczy grzebało w jego przeszłości i odkryło, że akta personalne Lazara nie zawsze zgadzają się z tym, co mówi. Jednakże George Knapp zgodził się z Lazatem, że akta młodego naukowca zostały z rozmysłem zmienione. Na antenie potwierdził, że według niego Bob Lazar mówi prawdę. Nieco później, w magazynie UFO Knapp podkreślał, że od początku do końca historia Lazara wykazuje konsekwencję, że istotnie pracował w Laboratorium w Los Alamos, a ostatnio zdobyta kopia akt personalnych W-2 potwierdza, że pracował również dla Biura Wywiadu Marynarki Wojennej, rzekomego zleceniodawcy projektu związanego z obcymi. Tak czy inaczej "prawdziwa tożsamość Boba Lazara" do tej pory pozostaje przedmiotem gorącej dyskusji.

Ralph Steiner [RS] i ja zaaranżowaliśmy wywiad z Bobem [BL] 22 września 1990 roku. Towarzyszył nam fizyk nuklearny [PH], obecnie zatrudniony w warsztatach rządowych, których nazwę na jego prośbę zatajamy, oraz biznesmen z Las Vegas, Gene Huff [GH], który prawdopodobnie zna historię Lazara lepiej niż ktokolwiek inny, nie licząc samego Lazara i od początku jest jego zagorzałym orędownikiem. Przedstawiany poniżej wywiad stanowi najpełniejszą z opublikowanych wersji historii Boba Lazara. Na jego prośbę nie ujawniliśmy pewnych technicznych detali opisywanego statku.

Jednakże, być może niektóre z nich wkrótce ujrzą światło dzienne. Latem 1991 roku Bob przygotował na kasecie video własną wersję opowieści: The Lazar Tape, and Excerpts from the Government Blble. Jak wyjaśnił: "Nie wiedząc niczego o niezidentyfikowanych obiektach latających i podróży międzyplanetarnej, spędzamy niezliczone godziny, analizując nie potwierdzone spekulacje szarlatanów... Większość z tego, co ufologia uważa za magię, jest nauka, której nie znamy. The Lazar Tape przedstawia punkt widzenia laika."

P.S.
Planuje także zamieścić obszerny wywiad z Bob'em Lazar'em
____________________________________
Źródło: ]http://www.ejsi.com.....247[/i]</span>
____________________________________
  • 0



#2

Eury.

    Researcher

  • Postów: 3467
  • Tematów: 975
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 108
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dla mnie Lazar jest wiarygodny. Dlaczego?

Po pierwsze, kto chcialby tak zatruwac sobie zycie, gloszac publicznie falszywe rewelacje dotyczace UFO, strefy 51, tajemniczego pierwiastka, antymaterii itd..

Po drugie Lazar wykonal dosyc dobry choc ryzykowny ruch. Publicznie w mediach opowiadal o tym co widzial pracujac w strefie 51. Nie zakrywal twarzy, nie zmienial głosu. Poslugiwal sie wlasnym, prawdziwym nazwiskiem. Robil i robi to wszystko po to, aby swiat o nim uslyszal. Taka zagrywka daje mu przewage, bo teoretycznie teraz nikt nie moze go ani zastraszyc ani zlikwidowac.

Niestety... wszystkie dane dotyczace jego przeszlosci zostaly zlikwidowane, nie zostal ani jeden wpis w szkolnych ksiegach traktujacy o nim. Wszystko po to aby ludzie przestali mu wierzyc co do strefy. No bo jak uwierzyc komus, ze pracowal przy generatorze antymaterii, skoro klamie co do wlasnego wyksztalcenia...
  • 0



#3 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

ale jego wiedzy mu nikt nie odbierze...
  • 0

#4

dj_cinex.

    VRP UFO Researcher

  • Postów: 3305
  • Tematów: 412
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 20
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Wywiad z Bob'em Lazar'em : (Część I)

Bob Lazar : Technologia obcych w rękach rządu


Michael Lindemann: Bob, krąży o tobie wiele plotek i hipotez, toteż mam nadzieję, że podczas tej rozmowy oddzielimy prawdę od fałszu. Na początek, dlaczego podjąłeś pracę w S4 i dlaczego ją porzuciłeś?

Bob Lazar: Początkowo nie miałem pojęcia, czego naprawdę dotyczy projekt. Wiedziałem jedynie, że mam pracować nad zaawansowanym systemem napędowym. Z czasem dowiedziałem się, że prawdopodobnie chodzi o system napędowy oparty na polu magnetycznym i tym bardziej pragnąłem podjąć proponowaną pracę. Pomyślałem, że to fantastyczna okazja i tak też było.
Wracając do S4, początkowo sądziłem, że będę pracował w Strefie 51, gdzie realizuje się ogromną liczbę projektów, w tym wiele nieoficjalnych projektów rządowych typu SR-71. Znałem kilku ludzi pracujących w Strefie 51, więc nie podejrzewałem, że będzie to coś ściśle tajnego czy związanego z technologią obcych. W rzeczywistości, po raz pierwszy dowiedziałem się, że pracuję w S4, kiedy tam się znalazłem. Wylądowaliśmy w Strefie 51, chwilę później wsiedliśmy do autobusu i ruszyliśmy. Jechaliśmy tak długo, że uświadomiłem sobie, Jezu, nie pracuję w Strefie 51. Później, po przejechaniu mniej więcej piętnastu mil na południe, powiedziano mi, że będę pracował w S4. Tak czy inaczej, pojechałbym tam, ponieważ sądziłem, że wezmę udział w niezwykle interesującym projekcie.

ML: Od kogo dowiedziałeś się o pracy? Kto poprosił cię o wzięcie udziału w projekcie?

BL: Nikt pierwszy nie poprosił mnie o wzięciu udziału w projekcie. Rozesłałem curiculum vitae wraz z prośbą o zatrudnienie do kilku laboratoriów w kraju. Chciałem ponownie znaleźć się w centrum wydarzeń. Jedną z kopii wysłałem także do Eda Tellera. Spotkałem go wcześniej w czerwcu 1982 roku w Los Alamos, porozmawialiśmy chwilę i trudno powiedzieć, że zaprzyjaźniliśmy, ale zawarliśmy znajomość. W dniu naszego spotkania gazeta z Los Alamos na pierwszej stronie zamieściła artykuł i zdjęcie zbudowanego przeze mnie samochodu odrzutowego. Poszedłem na wykład Tellera, lecz przyszedłem jakieś dwadzieścia czy trzydzieści minut za wcześnie. Podchodząc do sali wykładowej, zobaczyłem go przy automacie do gazet, opierającego się o ścianę i czytającego gazetę na pierwszej stronie. Powiedziałem więc, hej, miło pana spotkać i dodałem: „Przy okazji, to o mnie pan czyta” i tak zaczęliśmy rozmowę. Jako że w pobliżu była niewielka kafejka, usiedliśmy i porozmawialiśmy chwilę.
Pisząc do niego, przypomniałem o naszym spotkaniu. Napisałem o wyjeździe z Los Alamos i projektach, nad którymi później pracowałem. Widać mnie zapamiętał. Nieco później zadzwonił i chociaż nie pamiętam dokładnie rozmowy, sądzę, że powiedział coś w tym stylu: zadzwonią do ciebie z..., lub przesłałem twoją prośbę do..., w każdym razie kogoś z EG&G. Jednak już po dziesięciu, czy piętnastu minutach po jego telefonie, zadzwonili do mnie z EG&G Special Projects i zaprosili na rozmowę wstępną. Więc w ten sposób, jeśli można to tak nazwać, poproszono mnie o wzięcie udziału w projekcie.

GH: Teller powiedział, że sam nie może nic zrobić, ale jako szef konsultantów załatwi, że zadzwoni do ciebie ktoś inny.

BL: Właśnie.

ML: Czy EG&G w końcu cię zatrudnili?

BL: Nie.

ML: Czy przyjęło cię Biuro Badań Marynarki Wojennej?

BL: Tak. EG&G nie miało z tym nic wspólnego. Z uwagi na projekty przeprowadzane w Sferze 51, z budynku i samolotów EG & G korzysta kilka innych firm i komórek rządowych. W budynku EG&G najczęściej przeprowadza się rozmowy wstępne. Niektórzy powiadają, ie EG & G jest przykrywką dla agend rządowych, może nawet kiedyś i ja coś takiego powiedziałem; ale w tej chwili wydaje mi się, że EG & G dostarcza im jedynie zaplecza.
A dlaczego porzuciłem tą pracę? To dosyć dziwne i złożone zagadnienie. W momencie podpisywania umowy, a jeśli chodzi o ścisłość, nawet wcześniej, zgodziłem się na podsłuch rozmów telefonicznych, niespodziewane przeszukiwania samochodu i domu i tym podobne zabezpieczenia. Korzystali z tego przez cały czas. Od czasu do czasu rozmawiałem z przyjacielem, który pracował na poligonie do testowania urządzeń maskujących Tonopah. Ktokolwiek podsłuchiwał nasze rozmowy, nawet nie wiem, z jakiego wydziału pochodzili, zjawiał się w domu w chwilę po telefonie. Pokazywali mi zapis niedawnej rozmowy z niektórymi zdaniami podkreślonymi na czerwono i musiałem im tłumaczyć, o czym mówiliśmy, albo co mieliśmy na myśli. Upewniłem się, że byli niedaleko, zapisywali wszystko, co powiedziałem, analizowali rozmowę i natychmiast ją weryfikowali. Trudno odmówić im czujności i znajomości rzeczy. Tak czy inaczej, podsłuchiwali moje rozmowy telefoniczne i wiedzieli o wszystkim, co się działo, także w moim życiu osobistym.
W tym czasie moje małżeństwo przeżywało kryzys, powoli zaczęliśmy z żoną oddalać się od siebie. Nie sądzę, bym wspominał o tym publicznie, chociaż George Knapp i inni wiedzieli o wszystkim. Moja żona wdała się z kimś w romans i, oczywiście, rozmawiali przez telefon. Wszyscy, oprócz mnie, o tym wiedzieli. FBI czy też inna agencja, która założyła mi podsłuch, zastanawiała się, co z tym począć. Właśnie zacząłem pracować w S4. Nie zostałem zatrudniony na pełnym etacie, wzywano mnie jedynie od czasu do czasu. Przełożeni zaczęli się zastanawiać, czy nie powinni mnie zwolnić, obawiali się, czy kiedy odkryję, co się dzieje, nie ulegnę zbyt wielkiemu stresowi i nie będę stanowił zagrożenia dla bezpieczeństwa projektu.
Dlatego właśnie cofnięto mi pozwolenie na dostęp do spraw ściśle tajnych. Obawiali się, że stanę się, jak to określili „emocjonalnie niestabilny”.

RS: Czy zwolnili cię po tym, jak zabrałeś Gene'a i Johna [Lear] na miejsce testów, czy wcześniej? 1 (Lazar był pierwszy osoba, która ujawniła, że próbne loty rzekomo obcego obiektu latającego można obserwować bezkarnie, jakieś piętnaście mil od poligonu, z opuszczonego odcinka lądowiska BLM wzdłuż autostrady stanowej 375, w pobliżu miejsca prób nuklearnych w Newadzie. Obszar ów znany jako Mailbox Road, słupek drogowy z oznaczeniem 29-1/2 przy drodze 375, stał się odtąd najprawdopodobniej najdawniejszym na świecie miejscem odwiedzanym przez chętnych do obejrzenia niezidentyfikowanych obiektów latających).

BL: Później.

GH: Wszyscy podejrzewali, że wyrugowano go z projektu i uniemożliwiono dostęp do tajnych akt, ponieważ zabrał nas na poligon, ale to nieprawda. Nadal pracował dla nich, ale nie wzywali go zbyt często, a nadmiar wolnego czasu mu nie służył. Przełożeni nie chcieli, by dowiedział się o romansie żony, lecz pewnego dnia zadzwoniła do matki i powiedziała: ,.Mam romans i powiedziałam o wszystkim Bobowi „. Podsłuchawszy tą rozmowę, wezwali Boba i cofnęli mu dostęp do tajnych danych, twierdząc, że pozwolenie na wgląd w tego typu akta otrzymują jedynie ludzie zrównoważeni emocjonalnie. Chyba nawet łudzili cię nadzieją, że po sześciu czy dziewięciu miesiącach przywrócą ci dawny status, prawda?

BL: Tak. Dlatego zostawiłem pracę w S4. Nie rzuciłem jej, po prostu cofnięto mi dostęp do akt. Mimo wszystko znaleźli się w kłopotliwym położeniu, ponieważ sporo wiedziałem i miałem bezpośredni kontakt z badaniami. Pojawiły się spięcia... Jednak to nie należy do historii o początkach i końcu pracy.

ML: Mówisz, że zabrałeś Gene'a i Johna Lear, by pokazać im migoczące światełko nad górami...?

BL: Gene'a i Johna Lear, Jima Taliam, byłą żonę i jej siostrę... tak, to prawda.

GH: Nie wszystkich jednocześnie. Było kilka wypraw.

ML: ...zabrałeś tam tych ludzi i to, samo w sobie, nie wystarczyło, by cię zwolnić?

BL: [śmiejąc się] Och, tak, jak dla nich, starczyło. Lecz nigdy nie usłyszałem: „Odbieramy ci dostęp do tajnych akt „, „Już tu nie pracujesz” czy ,”Nigdy tu nie wracaj „. Następnego dnia przesłuchali mnie i nie było to zbyt przyjemne doświadczenie. Ogólnie mówiąc, dostałem po łapach.

ML: Zabranie Gene'a i kilku innych, by pokazać im światełko nad górami, to jedno, ale pojawienie się w telewizji, to zupełnie coś innego. Co popchnęło cię do tego kroku?

BL: Dobre pytanie. Co popchnęło mnie do tego kroku...? [do GH] Kiedy mnie postrzelili? Przedtem czy potem?

GH: Cóż, na początku wziął udział w programie George'a Knappa jako anonim, chcąc zapewnić sobie bezpieczeństwo. Na miesiąc przed wystąpieniem w telewizji nie godził się na podanie jakichkolwiek danych.

BL: Występowałem pod postacią „Dennisa”.

GH: Postrzelili cię później.

BL: Później? Sądziłem, że właśnie dlatego wystąpiłem. Może po prostu zwariowałem! [śmiechy] George zadzwonił do mnie, kiedy byłem w domu Johna Leara, ale powiedziałem: „Nie, nie, nie! Zapomnij o tym! „. Jednak nalegał i w końcu zgodziłem się wystąpić jako postać bez twarzy. Mówiliśmy o cyfrowym przetworzeniu twarzy i głosu; przypuszczam, że w głębi duszy sądziłem, że mnie nie rozpoznają. Program miał miejsce dość dawno temu. Tyle się od tego czasu zdarzyło, że trudno mi ułożyć wszystko w pewnym chronologicznym porządku. Jednak naprawdę nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Być może czułem się zobowiązany. Tak czy inaczej, nie był to najlepszy pomysł. Natychmiast spowodował mnóstwo kłopotów.

ML: Wielokrotnie publicznie dałeś do zrozumienia, że nad projektem stulecia pracowali nie najlepsi naukowcy, a także ubolewałeś nad sposobem, w jaki cię potraktowano.

BL: Tak, przede wszystkim miałam im za złe ukrywanie projektu o tak istotnej wartości, a po drogie nieumiejętne korzystanie ze zdobyczy nauki.

ML: A sposób, w jaki cię potraktowano?

BL: Cóż, oczywiście o wiele bardziej przejmujemy się tym, jak nas traktują niż jak traktują innych, lecz biorąc pod uwagę wszystko, co się zdarzyło, potrafię ich zrozumieć. Nie to było moim głównym zarzutem.

ML: Biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności, zgadzasz się, że potraktowano cię słusznie, mimo że nie było to zbyt przyjemne?

BL: Nie mówię, że słusznie. Ale potrafię ich zrozumieć.

ML: Chciałbym wtrącić pewną dygresję. Ostatnio wiele się mówi, że rząd zmienia swą politykę. Od dawna ukrywał istnienie obcych, lecz od kilku lat zmienia nastawienie. Czy to możliwe, że to, co zrobiłeś, czy wiedziałeś o tym, czy nie, było zaplanowane przez rząd, który dąży do stopniowego wyjawienia całej historii? Co o tym sądzisz?

BL: Możliwe. Nie przeczę, że to możliwe, chociaż z pewnością nic o tym nie wiedziałem. Masz na myśli „kontrolowany przeciek informacji „, prawda?

GH: Mogło się tak zdarzyć, ale czy się zdarzyło? To zupełnie inne pytanie.

BL: Nie, nie sądzę. Skąd mogliby wiedzieć, że zamierzam coś ujawnić? Na początku sam nie miałem takiego zamiaru. Gene był moim najbliższym przyjacielem, a nie powiedziałem mu ani słowa. Nie powiedziałem niczego nawet własnej żonie. Dopóki pracowałem dla Biura Badań Marynarki Wojennej, nie złamałem zasad bezpieczeństwa. Nie wiem jakim sposobem mogliby odgadnąć, co zrobię.

ML: Niektórzy twierdzą, że, chociaż to mało prawdopodobne, rząd zaplanował twoje wystąpienie. A może skorzystali z okazji: „Och, spójrzcie. Lazar chce to ujawnić, co za sposobność „. Postanowiłeś opowiedzieć o wszystkim z własnej inicjatywy, a w rzeczywistości posłużyłeś ich celom.

BL: To możliwe.

ML: Czy masz na to dowody?

BL: Nie.

GH: Nie doceniasz sposobu, w jaki to przeprowadził. Nie spieszył się, nawet z udziałem w programie George'a Knappa, a później ni stąd, ni zowąd pojawił się w telewizji. Po wszystkim mogą mówić: „Och, tak, planowaliśmy, że Lazar to zrobi „. Lecz co mogli wtedy zrobić? Aresztować go? Zabić? I udowodnić tym samym, że wszystko, co mówi jest prawdą? Przechytrzył ich. Nie wiedzieli, z iloma ludźmi rozmawiał i co im powiedział. Wiemy, że podsłuchiwali rozmowy telefoniczne, lecz nie wiedzieli, ile z tego, co mówił Bob i inni jest prawdą. Musieliby uciszyć wielu ludzi, wszystkich, o których wiedzieli. Tak więc, sprawił im więcej kłopotu, niż się na ogół sądzi.

PH: Uważasz, że nie wykryli niczego wcześniej? A kiedy wystąpiłeś w programie Knappa? Podejrzewam, że szybko doszli do tego, kim jesteś, prawda?

BL: Natychmiast. lak tylko wyszedłem [z biura ochrony], zadzwonił Dennis Mariam...

PH: Wtedy mieli okazję zamknąć ci usta.

BL: Wkrótce zostałem postrzelony. Chociaż nie był to najcelniejszy strzał w historii ludzkości...

PH: Sądzę, że dla jakiejś przyczyny, postanowili pozwolić ci mówić.

GH: Kilka dni przed programem w telewizji, Biuro Sił Powietrznych do Badań Specjalnych [AFOSI] przesłuchało przyjaciela Boba...

BL: Przyszli i wyciągnęli go z pracy

GH: ...chcieli się dowiedzieć, gdzie jest Bob, ponieważ „pragnęli mu jakoś pomóc”. Jednak być może to zbieg okoliczności, AFOSI nie jest we wszystko wtajemniczane i mogli nie orientować się, o co chodzi. Przecież ludzie z S4 wiedzieli, gdzie Bob mieszka. Byli u niego tysiące razy. Co mogli mieć na myśli, pytając gdzie jest?

BL: W tym czasie mieszkałem gdzie indziej.

GH: To prawda. Lecz AFOSI bezskutecznie szukało go wcześniej, przed programem.

PH: Nie można posądzać ich o całkowitą nieudolność.

BL: Z pewnością miałem łut szczęścia.

PH: Nie rozmawiałbym z tobą, gdybym sądził, że zamierzasz wyjawić coś, co zagrozi bezpieczeństwu narodowemu. Rząd miał mnóstwo czasu, by cię powstrzymać i nie zrobił tego. Przypuszczalnie, godzą się na ujawnienie większości tego, co mówisz, nie widząc zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego. Inaczej już nie byłoby cię na świecie.

GH: Czy jednak mogą coś zrobić? Mogliby go zabić, lecz co wtedy? Pośrednio przyznaliby mu rację.

PH: Nie sądzę, by się do tego posunęli. W programie badań nad bronią atomową, rozpoczętym w Los Alamos, brali udział ludzie, którzy okazali się zbyt gadatliwi. Powstrzymano ich. Zniknęli i nie wiem, czy kiedykolwiek czegoś się o nich dowiemy. Nie przypuszczam, by ich zabito, lecz jestem pewien, że ich odizolowano. A może usłyszeli: „Wyjedźcie, a jeśli jeszcze raz przyłapiemy was na gadaniu, bardzo tego pożałujecie.” Potrafią uciszyć ludzi. Jestem pewien, że przekonaliby i ciebie, gdyby zabrali się do tego odpowiednio agresywnie.

BL: Ależ starali się. Grozili mi, powtarzając: „Zabijemy cię” i...

PH: Ciekawe, że mimo to odważyłeś się ciągnąć to dalej...

GH: Pamiętaj, że właśnie dowiedział się o romansie żony. Był w takim stanie, że było mu wszystko jedno, czy umrze, czy przeżyje.

BL: To prawda. W rzeczywistości to mi pomogło. Nie obchodziło mnie, o czym mówią. Pewnego razu jeden z nich zaczął mi grozić: „Pomyśl o okaleczeniu, śmierci, zakładzie psychiatrycznym” Powtarzał to w kółko, a ja czułem się jak ogłuszony. W pewnej chwili zacząłem się uśmiechać. Nie potrafili w to uwierzyć. Po prostu zacząłem się uśmiechać. Zupełnie nie wiem dlaczego. A wtedy powiedzieli: „Tak? Dobrze, dostaniemy twoją żonę.” Chyba naprawdę nie wiedzieli, co powiedzieć.

GH:
„Dobrze, bierzcie ją sobie.”

BL: Otóż to.

C.D.N.
  • 0



#5

Jocker.
  • Postów: 240
  • Tematów: 9
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Mam mieszane uczucia co do Boba Lazara ale bardziej uważam że jest wiarygodny nie podam dowodów bo mam tylko takie przeczucie że jest wiarygodny
ogladałem kiedyś o nim program Fajne to było i jak go badali wykrywaczem kłamstw to tez nic nie stwierdzili żeby kłamał albo coś na 4 testy 2 były pozytywne (teraz nie pamiętam do jakie to były testy:) ) ale mniejsza z tym
Powiem: Jest to jedna z najbardziej kontrowersyjnych osób w dzisiejszych czasach :-D
PS sorki za błedy itp
  • 0

#6

Indoctrine.
  • Postów: 1450
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

To Lazar wspominał o pierwiastku 115 używanym w ufo, prawda?
Niestety to wystarczy by go mieć za niewiarygodnego.
  • 0

#7 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

dlaczego tak myslisz?
  • 0

#8

Indoctrine.
  • Postów: 1450
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Ponieważ wiemy trochę o tym 115, wszystko wskazuje, że nie nadawałby się on raczej do niczego. Rozumiem, że ileś lat temu powiedzenie o nowym pierwiastku musiało wzbudzać zainteresowanie, lecz teraz wychodzi na jaw, że nie wiedział za bardzo co mówi.
  • 0

#9 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

moze wlasnie w tym tkwi sek? Billy np. dal naukowcom do zbadania w laboratorium metaliczny krysztal..lapali sie za glowy jak mozliwe sa takie zachadzace reakcje. nie mieli pojecia jak mozliwe...wiec jak mozemy zakladac ze to niemozliwe? bo co? bo nasza nauka przedstawia w dzisiejszych czasach takie stanowisko w tej sprawie?
  • 0

#10

dj_cinex.

    VRP UFO Researcher

  • Postów: 3305
  • Tematów: 412
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 20
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Wywiad z Bob'em Lazar'em : (Część II)

Bob Lazar : Technologia obcych w rękach rządu


...

GH: Podejrzewam, że nigdy nie dowiemy się, co o tym wszystkim sądzili. Ktoś, prawdopodobnie Dennis Mariam wpakował się w poważne kłopoty. Miał dopilnować, by Bob przestał udzielać się publicznie. Tymczasem Bob wystąpił w programie telewizyjnym. Jak sądzicie, kto musiał za to zapłacić? Ktoś zapłaci.

ML: Będąc gościem w programie radiowym u Billa Goodmana w listopadzie 1989 roku2, odebrałeś telefon od człowieka, nazywającego siebie „pracownikiem Merkurego”, który twierdził, że inni również pragną się ujawnić. Czy od tego czasu coś się wydarzyło? (The Bifly Goodman Happening, nadawany późnym wieczorem talk show stacji radiowej KVEG z Las Vegas często prezentował poglądy Boba Lazara i innych ekspertów UFO. Nagle został zdjęty z anteny. Zdenerwowani słuchacze twierdzili, że Goodman musiał zbytnio zbliżyć się do prawdy, ponieważ jego program cieszył się wielkim powodzeniem. Po jakimś czasie program Goodmana wrócił na antenę).

BL: To niepoważni ludzie. Naprawdę nie mam pojęcia, o co im chodzi. Po jakimś czasie zadzwonili do mnie z programu Billa Goodmana. Podobno ten facet skontaktował się z nimi. Mówił, że wszyscy pracownicy Merkurego są przetrzymywani w S4 i torturowani. Prosił o pomoc. Wiesz, wydaje mi się, że to po prostu wariat.

GH: Pytaliśmy go, czy powiadomił ich rodziny? Czy ktoś wie, że zaginęli? Nie odpowiedział.

BL: Oczekiwał, że pobiegnę do S4 i ich uwolnię? To śmieszne.

RS: Być może jednak planowali, że przekażesz informacje dalej. Wspomniałeś, że w pokoju akt, oprócz informacji technicznych widziałeś raporty z sekcji zwłok i inne dane o istotach pozaziemskich. Biorąc pod uwagę daleko idącą specjalizację nauki, po co by je tam umieszczono?

BL: Nigdy nie byłem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Jednak akta nie były kompletne. Zawierały może półtora stronicowe streszczenia wielu zagadnień. Być może umieszczono je tam dla zaspokojenia ciekawości. „Masz do czynienia z rym i z rym, a teraz zamknij się i nie zadawaj więcej pytań „ zamiast „Pracuj nad statkiem i w ogóle nie zadawaj pytań „.

RS: Czy widziałeś jakieś zdjęcia?

BL: Tak.

ML: Zdjęcia istot pozaziemskich?

BL: Tak, przeważnie raporty z sekcji zwłok. Zwłoki były rozerwane, miały otwartą klatkę piersiową, wyjęte organy wewnętrzne. Większość fotografii przedstawiała narządy. Co to miało wspólnego z moją pracą? Nie mam wykształcenia medycznego. Jestem słaby z biologii. A trudno mi uwierzyć, że zostawiono je przez przypadek. Z pewnością istniała jakaś przyczyna, dla której pokazano mi tamte zdjęcia, chociaż nie mam pojęcia jaka.

GH: Wyjaśnijmy to. Będąc w pokoju zawierającym sto dwadzieścia akt ze streszczeniami, Bob widział sprawozdania dotyczące wielu rzeczy: sekcji zwłok, obcej cywilizacji itd. Wygląda na to, że każdy naukowiec Znalazłby tam coś dla siebie. Bob znalazł także nieco danych o najbardziej interesujących go układach napędowych. Wygląda na to, że ów pokój ze streszczeniami czekał na naukowców ze wszystkich dziedzin, a każdy z nich miał otrzymać całość informacji, ponieważ trudno zmusić naukowców, by pracowali nad czymś, nie pytając: „Przy okazji, czy to ma coś wspólnego z obcymi?” Lepiej pozwolić im poznać prawdę. Tak więc, przypuszczam, że początkowo przekazywano naukowcom streszczenia ze wszystkich dziedzin, a następnie bardziej szczegółowo opracowane informacje z interesujących ich pól badawczych.

BL: Wciąż zadaję sobie pytanie: dlaczego zatrudnili mnie przy tym projekcie?

ML: Czy znasz odpowiedź?

BL: Nie, nie znam. Z pewnością nie należę do wybitnych fizyków, zajmujących się tego typu napędem. Nie mam pojęcia o metalurgii. Niewiele wiem o wielu rzeczach, których wymagał projekt. Jestem ściśle wyspecjalizowany, chociaż posiadam szeroki wachlarz zainteresowań i jestem niespokojnym duchem, że tak powiem. Zwykle zabieram się do pracy w niecodzienny sposób. Nie opieram się na znanych, wypróbowanych regułach. Zazwyczaj schodzę z utartej ścieżki i próbuję czegoś dziwnego. Dzięki temu powiodło mi się w Los Alamos i nie tylko. Przypuszczam, że chcieli kogoś z zewnątrz, z nowymi pomysłami i niecodziennym podejściem do sprawy. Jeżeli tego szukali, to właśnie znaleźli. Jeśli jednak szukali wybitnego fizyka nuklearnego, nie spełniłem ich oczekiwań. Projekt zyskałby na zatrudnieniu wybitnych naukowców, lecz takich nie spotkałem, nie widziałem takie specjalistycznego sprzętu.

RS: Chcesz powiedzieć, że brakowało im wyposażenia i wykwalifikowanego personelu?

BL: Z pewnością mieli za mało ludzi, by coś osiągnąć. Nie wiem, jakim cudem udało im się tak wiele dokonać z dwudziestoma dwoma ludźmi. Być może zatrudniali ich więcej, lecz z tego, co zrozumiałem i przeczytałem, tylko tylu pracowało nad projektem. Jeśli chodzi o sprzęt, nie, nie widziałem go zbyt wiele. Mówimy o minimum.

PH: Czy potrafią pilotować statek obcych? Czy znają wszystkie zasady działania? A może mieli kłopoty z pilotażem i zdarzyło im się go rozbić?

BL: Naprawdę nie wiem. Żaden ze statków nie wyglądał na zniszczony, czy choćby poobijany i porysowany przy próbach pilotażu. Nie mam pojęcia jak daleko są zaawansowani w nawigacji. Z bliska w działaniu widziałem jedynie model sportowy. Ani przez moment nie tracili nad nim kontroli.

PH: Czy sądzisz, że ktoś go pilotował?

BL: Tak przypuszczam, chociaż nie potrafię tego potwierdzić. Zakładam, że był pilotowany od środka.

PH: Manewrował?

BL: Przesunął się jedynie w lewo, a później w prawo. W czasie, kiedy go obserwowałem, nie wykonał żadnego gwałtownego manewru. Owej środowej nocy, gdy nas pochwycono, przeprowadzano testy modelu sportowego. Gdyby nie pech, powstałby fantastyczny film wideo.

GH: Skasowali go.

PH: Z jak bliska obserwowaliście statek?

BL: Nie jestem zbyt dobry w ocenianiu odległości, ale myślę, że staliśmy jakieś pięćdziesiąt czy sto stóp dalej. Stałem tuż przy wrotach hangaru, kiedy wzniósł się w powietrze.

ML: Czy wiesz, w jaki sposób zdobyliśmy model sportowy?

BL: Nie.

ML: Czy pracując w S4 dowiedziałeś się o czymś, co świadczyłoby o pewnego rodzaju współpracy z obcymi?

BL: [długa przerwa, nerwowy śmiech]: Jeśli jeden z przeczytanych przeze mnie dokumentów okazałby się prawdziwy, to możliwe. Nie przypuszczam, bym miał do czynienia z dezinformacją czy fałszem, lecz jedno ze streszczeń odnosiło się do wydarzenia związanego z wymianą informacji między obcymi, a naukowcami pracującymi nad statkiem, oraz zaistniałym konfliktem. Mogło to mieć miejsce w 1978 lub 1979 roku. Nie mam pewności, co do wymiany informacji, lecz dokument potwierdzał istnienie obcych pracujących nad jakimś projektem, toteż zakładam ich współpracę z ludźmi.
Jeśli to prawda, być może model sportowy nie pochodzi z katastrofy, lecz otrzymaliśmy go od obcych. Jednakże w tym momencie rodzą się nowe pytania. Czym wrócili? Dlaczego dziś nie kontynuuje się badań? Po co stworzyliśmy projekt S4, zaczynając badania od początku? Dlaczego budujemy coś od podstaw, jeśli otrzymaliśmy to w prezencie? Widocznie nie dostaliśmy książki z instrukcjami, specyfikacji technicznych, czy czegoś podobnego.

ML: Czy mógłbyś powiedzieć, co dokładnie wyczytałeś w raporcie?

BL: Istoty pozaziemskie pracowały w odizolowanym laboratorium. Obszar był ściśle strzeżony. Z pewnością strzegło go wielu uzbrojonych wojskowych, tak jak w S4, gdzie wszyscy chodzili z bronią automatyczną. Z tego, co zrozumiałem i pamiętam, nastąpiło nieporozumienie. Jeden z wojskowych próbował wejść na obszar badań, gdy dano mu znak, by się zatrzymał.

ML: Obcy dali znak?

BL: Tak, obcy dali znak. Tak przeczytałem. Obcy zakazali wnosić broń na obszar badań. Przypuszczam, że wiązało się to z rodzajem wytwarzanego pola. Prawdopodobnie obawiali się wybuchu. Istniała zasada, by broń zostawiać przed wejściem na obszar badań bądź nie wchodzić dalej. Tymczasem jakiś mało bystry strażnik czy wojskowy potraktował to jako próbę sił i postanowił pójść dalej. Co dziwne, zginął, nim zdążył wejść do pokoju. Streszczenie nie podawało żadnych szczegółów, jedynie, że zmarł z powodu rany głowy. Obie strony zareagowały zbyt gwałtownie. W wyniku konfliktu zginęli wszyscy wojskowi i ani jeden z obcych. Wszyscy ludzie zginęli niemal natychmiast, z powodu ran głowy.
Nie sądzę, żeby obcy mieli wrogie zamiary. Prawdopodobnie chcieli zapobiec katastrofie. Oczywiście, mogli po prostu wpaść we wściekłość, boom, i wszyscy giną. Raport nie wspomina o rodzaju użytej broni, lecz z pewnością żadna z istot pozaziemskich nie ucierpiała.

PH: Czytałeś o tym, czy słyszałeś?

BL: Czytałem.

ML: Znalazłeś ów raport we wspomnianym archiwum?

BL: Leżał w stosie dokumentów, które zdążyłem przejrzeć. Później słyszałem tę historię raz jeszcze, podobno wydarzyła się w Dulce w Nowym Meksyku.

ML: A według tego, czego się dowiedziałeś, gdzie to się zdarzyło?

BL: Na poligonie badawczym w Newadzie, w Strefie 51, S4. Nie znam dokładnego miejsca.

ML: I, o ile wiesz, od tego czasu nie było w bazie obcych?

BL: Nie, jeśli w ogóle kiedyś byli. Ów raport to jedyna wzmianka o jakiejkolwiek współpracy pomiędzy nami a obcymi. Jednakże, zakładając, że mówi prawdę, sądzę, że otrzymaliśmy owe statki w darze, a nie odzyskaliśmy z katastrofy czy zdobyliśmy podstępem.

RS: Co należało do twoich zadań? Nad czym pracowałeś, zajmując się układem napędowym?

BL: Nie pracowałem według ustalonego grafiku. Większość czasu spędziłem na obserwacjach i zapoznawaniu się z tym, co już zrobiono. Niewątpliwie koncentrowałem się na układzie napędowym, a dokładniej na działaniu wzmacniaczy grawitacji. Istnieją dwa tryby pilotażu, w atmosferze i przestrzeni kosmicznej. Wojskowi przede wszystkim pragnęli poznać sztukę nawigacji w przestrzeni kosmicznej, co wiązało się z działaniem wzmacniaczy grawitacji, wytwarzaną przez nie energią i fizyką fal grawitacyjnych, ich wytwarzania, rozprzestrzeniania, wzmacniania i zmiany faz.

ML: Miałeś pracować nad pilotażem w przestrzeni kosmicznej, lecz zacząłeś od czegoś zupełnie innego, prawda?

BL: Cóż, zastanawiając się nad konkretnym problemem, pomyślałem o reaktorze. Stwierdziłem, że nie da się rozgryzać problemu od środka. Nie znaliśmy nawet źródła zasilania. Rozpocząłem od reaktora i zacząłem się zastanawiać, skąd pochodzi wzmacniana przez pędniki fala grawitacyjna. Oczywiście, nie byłem pierwszym, który zajmował się reaktorem, ale jak dotąd nikt nie odkrył, dlaczego fala grawitacyjna rozprzestrzenia się w górę poprzez prowadnicę fali. Założyli to z góry, nie zgłębiając problemu, a ja również o tym nie myślałem. Zaczynając pracę, skupiłem się na samym paliwie, na pierwiastku 115. Miałem do dyspozycji podstawowe dane, ale żadnych szczegółów. W chwili, gdy przystępowałem do projektu, nie znali nawet natury paliwa.

ML: Nie zidentyfikowali pierwiastka 115?

BL: To ja go zidentyfikowałem. To mój jedyny wkład do projektu. Nie upieram się, że to na pewno pierwiastek 115. Może nosi nieco niższą liczbę atomową, na przykład 114, ale mieści się mniej więcej w tym przedziale układu pierwiastkowego.

ML: Przed spotkaniem rozmawialiśmy o nowych pojęciach. Pierwiastek 1 l5 nie jest zbyt precyzyjnym określeniem?

BL: Nie. Nazywam go pierwiastkiem 115, ponieważ przyzwyczaiłem się do tej nazwy. Uważam jednak, że prawdopodobnie nosi taką liczbę atomową.

PH: Jak udało ci się poznać jego właściwości? Korzystałeś ze spektrografu masy?

BL: Cóż, istnieje wiele sposobów, lecz wykorzystałem przede wszystkim spektrograf masy. Wymyślaliśmy różne dziwne testy. Analizą pierwiastka 115 zajmowało się także laboratorium w Los Alamos, chociaż nie wiem, czy zdawali sobie sprawę, z czym mają do czynienia.

PH: Jakimi właściwościami wykazuje się ów pierwiastek? Czy jest radioaktywny, a jeśli tak, ile wynosi czas rozpadu?

BL: Pierwiastek 115 nie jest radioaktywny.

PH: W układzie pierwiastkowym pierwiastek 115 stałby blisko bizmutu. Przypomina więc ołów? Rodzaj srebrzystego, miękkiego metalu...?

BL: Nie, barwą przypomina ciemną pomarańczę. Ponadto jest niezwykle miękki, z łatwością daje się rzeźbić paznokciem. Przy tym niebywale ciężki. Podnosząc niewielki kawałek, łatwo stwierdzimy, że to nie ołów. Jest zdumiewająco ciężki.

ML: Tak więc dopiero dzięki tobie zidentyfikowali paliwo?

BL: Tak, co potwierdza moje spostrzeżenie, że pracując od kilku lat nad projektem, nie mieli pojęcia o naturze paliwa. A przecież paliwo to podstawa, uzasadniony punkt wyjścia.

PH: Nad projektem pracowali laicy? Naukowcy?

BL: Nie wiem.

GH: [do pozostałych pytających] Czy wiecie, dlaczego potrzebowali kolejnego człowieka? Słyszeliście tą historię?

RS: Może nam opowiesz?

GH: Powyższa historia dowodzi nieudolności prowadzonych badań.

BL: Mieli do dyspozycji sprawny reaktor. Wiem, że usunęli kilka ze statków, a wszystkie były zasadniczo takie same. Postanowili zajrzeć do wnętrza działającego reaktora i otworzyli go. Cóż, reaktor wybuchł i zabił pracujących przy nim ludzi. Trudno nazwać to naukowym podejściem do problemu. To szaleństwo. Zatrudnili mnie w miejsce ludzi, którzy zginęli podczas próby z reaktorem. Wielokrotnie widziałem rzeczy, które świadczyły o nieprofesjonalnym, graniczącym ze śmiesznością prowadzeniu projektu.

PH: Co masz na myśli, twierdząc, że nie wiesz, kim byli pracujący w S4 ludzie? Byłeś tam zbyt krótko, ukrywali wszystko w tajemnicy, czy nie chcesz o tym mówić? Podejrzewam, że gdybym poznał ludzi pracujących nad układem zasilania czy reaktorem, zorientowałbym się, czy mam do czynienia z laikami, technikami czy naukowcami. Jednak z tego, co opowiadasz, pracujący w S4 ludzie wychodzą na idiotów, niezbyt lotnych wojskowych, pozbawionych jakichkolwiek podstaw naukowych.

BL: Zgadza się, w S4 pracowali prawdopodobnie sami wojskowi. Być może byłem jedynym cywilem. Nie wiem.

PH: Dlaczego nie wiesz? Nie byłeś tam dość długo? Przecież musiałeś z nimi rozmawiać, prawda?

BL: Nie, nie pozwolono mi na rozmowy. W S4 nie można po prostu podejść do kogoś i zacząć rozmowę. Każdy ma wyznaczonego opiekuna, jedyną osobę, która z nim rozmawia. Zapomnij o zaczepieniu kogoś w holu. Nawet w drodze do toalety towarzyszy ci ochrona.

PH: Jak sądzisz, czego się do tej pory dowiedzieli? Czego dokonali? Nie czytałeś raportów? Z nikim nie rozmawiałeś?

BL: Cóż, rozmawiałem z Bartym. Był moim opiekunem. Nie wiem, czy później nie zostałbym dopuszczony do rozmów z innymi, jednak rozmawiałem jedynie z Barrym. Ponadto miałem w ręku skoroszyt z wyjmowanymi kartkami, podstawowy raport o dotąd przeprowadzonych analizach i badaniach...

PH: Od jak dawna pracowali nad projektem?

BL: Przynajmniej parę lat.

C.D.N.
  • 0



#11

turrkus.
  • Postów: 851
  • Tematów: 15
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ponieważ wiemy trochę o tym 115, wszystko wskazuje, że nie nadawałby się on raczej do niczego.

No wlasnie, moze wiemy o tym 115 za malo i nie mamy pojecia jak by go efektywnie wykorzystac?
Jak dla mnie Bob L. jest jednym z nielicznych w ktorego opowiesci wierze (jakos mu dobrze z oczu patrzy :P ).
  • 0

#12

Indoctrine.
  • Postów: 1450
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

turrkus--> Może wiemy mało, ale wiemy na pewno tyle, że jest to pierwiastek wysoce niestabilny.
  • 0

#13

turrkus.
  • Postów: 851
  • Tematów: 15
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

turrkus--> Może wiemy mało, ale wiemy na pewno tyle, że jest to pierwiastek wysoce niestabilny.

Jest niestabilny gdy otrzymujemy go za pomoca ziemskich technologii.
115 o ktorej mowi Bob zostal stworzony przez bardziej zaawansowana cywilizacje, ktora do jego wytworzenia uzywa zapewne zupelnie innych metod i technologii, ktore prawdopodobnie sa w stanie wyeliminowac problem niestabilnosci.
  • 0

#14

dj_cinex.

    VRP UFO Researcher

  • Postów: 3305
  • Tematów: 412
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 20
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Wywiad z Bob'em Lazar'em : (Część III)

Bob Lazar : Technologia obcych w rękach rządu


...

GH:
W ten sposób wracamy do początkowego pytania o zatrudnienie Boba. Prawdopodobnie Teller, dla jakiejś przyczyny, zapamiętał go i polubił. Pomógł mu dostać się do programu. Nie wszyscy widzieli Boba w S4, lecz nie chcieli odmówić Edwardowi Tellerowi. [do BL] Wiesz, nie byłeś jednym z nich.

BL: Tak, nie mam co do tego wątpliwości.

RS: Kim zatem byli pracujący nad projektem? Czego wymagano od kandydatów? Poddano cię jakimś specjalnym testom?

BL: Przeszedłem standardową rozmowę wstępną, chyba nawet łatwiejszą od tej przeprowadzonej przed przyjęciem do Los Alamos. Nie dostrzegłem w niej niczego niezwykłego. Z pewnością niezwykłe były zasady bezpieczeństwa. Nigdy przedtem nie przeszukiwano mi domu ani nie zakładano podsłuchu. Jednak tego typu zabezpieczenia dotyczyły wszystkich zatrudnionych przy projekcie. Naprawdę nie wiem, jak decydowali, kto wejdzie do gry.

RS: Czy nie uważasz, że podstawowy problem polega na konflikcie interesów między wynajęciem wybitnych naukowców, a przestrzeganiem wymogów bezpieczeństwa?

BL: Tak sądzę. Jednak nie wydaje mi się, by poszukiwali wybitnych ludzi.

RS: O to mi chodzi. Zatrudniając sławnych naukowców, musieliby zrezygnować z tajemnicy. Dlatego są zmuszani szukać ludzi mniej wybitnych, którzy z kolei nie radzą sobie z problemami projektu.

BL: Możliwe.

GH: Podejrzewam, że potrafiliby namówić jakiegoś wybitnego fizyka na milczącą współpracę, więc chodzi o coś innego.

ML: Czy wiesz, i możesz powiedzieć, kto opłaca ów program?

BL: Nie wiem. Nie pamiętam już czy słyszałem, a może czytałem, że jest refundowany przez SDI (Inicjatywę Obrony Strategicznej).

GH: Prowadzimy obecnie badania nad jego aktami personalnymi W-2. Może coś się wyjaśni.

RS: Czy to prawda, że na identyfikatorach nosiliście symbol MAJ (Majestic)?

BL: Tak. Kiedy je po raz pierwszy zobaczyłem, uśmiechnąłem się i zacząłem się zastanawiać, czy to naprawdę projekt Majestic, o którym wszyscy mówią, czy, zakładając, że dokumenty Majestic-12 są fałszywe, rodzaj żartu, a może nostalgia za czymś, co się skończyło? Tak, czy inaczej, na naszych identyfikatorach widniał symbol MAJ. Jedyną osobą z napisem MAJESTIC na identyfikatorze był Dennic. Sądzę, że był szefem ochrony, lub kimś takim. Z pewnością nie był naukowcem. Nie miał nic wspólnego z fizyką. Ale za każdym razem kiedy pojawiały się kłopoty, zjawiał się Dennic. Kiedyś zabrałem Gene'a na tajne zebranie w jednym z kasyn na dole, by go sobie obejrzał. Dennic nawet wyglądał jak komandos. Nie pasował do stereotypu naukowca.

ML: Myślisz, że brałeś udział w programie Majestic, czy to tylko mit?

BL: Nie wiem. Na identyfikatorze Dennica widziałem nazwę Majestic. Dowiedziałem się także, że Majestic oznacza poziom dostępu do tajnych danych, o trzydzieści osiem poziomów wyższy od poziomu Q. Może ktoś, wiedząc o tym, stworzył dokument MJ-12. A może sam pracowałem dla MJ-12. Naprawdę nie wiem.

RS: Nazwa Majestic pojawiła się w twoich aktach personalnych W-2. Co oznaczała?

BL: Właśnie nad tym pracujemy.

ML: Czy wiesz coś o innych sprawnych obiektach latających na terenie S4?

BL: Podejrzewam, że mieli do dyspozycji sprawne statki, ale nie jestem do końca pewien.

ML: Chodzą pogłoski, że ludzie we współpracy z obcymi stworzyli bazy na Księżycu, a nawet na Marsie. Czy posiadasz jakieś informacje, potwierdzające tego typu doniesienia?

BL: Nie.

ML: Czy wiesz coś o próbnych lotach w przestrzeni kosmicznej?

BL: Nie. I nie sądzę, by się na to odważyli. Wątpię, że potrafiliby zawrócić przy zerowej grawitacji. Wyraźnie nie są obeznani z pilotażem w trybie „Beta”. Wiem, że to naprawdę nie nazywa się tryb „Beta” i przez ostatni rok usiłowałem zapamiętać, jak się naprawdę nazywa, ale nie udało mi się, toteż pozostanę przy nazwie tryb „Beta”. Prawdopodobnie przy wejściu w obszar niskiej grawitacji, zaczynają się wielkie problemy z pilotowaniem statku. Zaczynając manewr obracania, statek wchodzi w niższy poziom grawitacji, a jednocześnie w tryb „Beta” i trudno jest go utrzymać pod kontrolą. Prawdopodobnie dlatego tak im zależało na poznaniu zasad pilotażu w przestrzeni kosmicznej. Tak więc nie sądzę, by, jak dotąd, udało im się opuścić atmosferę Ziemi.

GH: Poza tym, myślą logicznie i pamiętają czym jest paliwo, co się stanie, gdy rozbiją statek? Nastąpi wybuch nuklearny? Jak by to wytłumaczyli?

ML: Czy katastrofa z udziałem pierwiastka 115 mogłaby doprowadzić do wybuchu nuklearnego?

BL: Nie, chociaż nastąpiłaby niewielka eksplozja, ponieważ w reaktorze znajdują się śladowe ilości antymaterii. Wszystko zależałoby od poziomu zasilania, lecz nie sądzę, że nastąpiłaby wielka eksplozja. Przypuszczam ponadto, że w chwili katastrofy większość systemów automatycznie uległaby wyłączeniu.

GH: Ludzie, którzy otworzyli pracujący reaktor, zginęli w wybuchu.

ML: Tak, ale wybuch nie był zbyt wielki.

GH: Cóż, mógłbym dyskutować, czy wybuch, który zmiótł opancerzone drzwi można nazwać niezbyt wielkim.

BL: Masz rację. To było duże boom, powiedziałbym około 20 kiloton lub coś koło tego.

ML: Tak potężny wybuch? No dobrze.

PH: Czy nadal rozmawiamy o modelu sportowym?

BL: To jedyny, który widziałem.

PH: Jaką miał średnicę?

BL: Trzydzieści lub trzydzieści pięć: stóp.

PH: Moc reaktora?

BL: Straszliwa. Nie pamiętam dokładnie, ale...

PH: W megawatach?

BL: Większa, chyba ze sto lub dwieście megawatów.

ML: Mając do dyspozycji odrobinę pierwiastka 115 i wiedząc, co robić, potrafiłbyś odtworzyć reaktor lub wzmacniacze?

BL: Wzmacniacze tak. Reaktor nie.

ML: Nie wiedziałbyś jak odtworzyć reaktor?

BL: I mieć go pod kontrolą? Nie. Wzmacniacze to drobiazg, ale nie znam budowy reaktora na tyle, by zaryzykować jego odtworzenie. Mógłbym zbudować działający reaktor, ale... [śmiech] Może za jakiś czas by mi się udało.

ML: Czy bez urządzenia przenoszącego fale grawitacyjne, sam wzmacniacz jest coś wart
BL: Nie.

ML: Czy wiesz, jak w kontrolowanych warunkach przenosić i wzmacniać fale grawitacyjne?

BL: Tak, wiem.

PH: Może istnieją inne sposoby...

BL: Przypuszczam, że czyniono próby z użyciem plutonu. Podejrzewam, że wiąże się to z przypadkiem Cash-Landrum.

ML: Czy sugerujesz, że w przypadku Cash-Landrum mieliśmy do czynienia ze statkiem wykorzystującym technologię obcych, lecz zbudowanym przez człowieka i zasilanym plutonem?

BL: Tak, to właśnie sugeruję. Nie znalazłem niczego w przeczytanej dokumentacji, ale parokrotnie słyszałem o silnie skażonym obiekcie pogrzebanym gdzieś w Strefie 51. Sądzę, że dokonywali prób ze statkiem zasilanym plutonem, lecz trudno było nad nim zapanować, a zasilanie się nie sprawdziło.

PH: Czy bombardowanie atomów wystarczy do wytworzenia fali grawitacyjnej?

BL: Nie. Może ją do pewnego stopnia wzmocnić czy stymulować. Jednak jedynie pierwiastek 115 wytwarza dostatecznie silną falę grawitacyjną, by odchylić wystrzelony w jego kierunku promień lasera.
Nie wiem, czy wspomniałem o tym wcześniej, ale wzmacniacze zawsze działają na pełnych obrotach, wytwarzając maksymalną moc fali grawitacyjnej, dzielonej następnie na fazy od zera do 180 stopni. Mamy do czynienia z polami magnetycznymi, przyciągającym i odpychającym. Wyłączenie reaktora oznacza ustawienie wzmacniaczy w pozycji zerowej, pomiędzy oboma polami. Zasada działania jest niezwykle prosta. Przypomina bardziej silnik parowy, niż wysoko rozwiniętą technologię obcych. Powszechnie uważa się, że technicznie obcy wyprzedzają nas o dziesiątki tysięcy lat, jednak według mnie górują nad nami najwyżej o sto lub dwieście lat.

RS: Bob, mówiłeś, że w pokoju archiwum czytałeś o związku obcych z ewolucją i genetyką człowieka. W jakim kontekście? Co widziałeś?

BL: Nie cierpię się powtarzać. Opowiadam o tym za każdym razem, gdy mnie pytają, ponieważ to, co widziałem stanowi jedyny dowód prawdy moich słów. Nie omieszkam dodać, że wszystko, co znalazłem wtedy na temat układu napędowego, okazało się prawdą. Jednak, chociaż sam pracowałem przy technologii obcych, wiem, że trudno uwierzyć w ich istnienie. W archiwum znalazłem książkę, opisującą historię rozwoju naszego gatunku, napisaną z innego niż nasz punktu widzenia. Nie nosiła żadnego tytułu. Ludzi opisywano w niej jako „naczynia”, a Ziemię nazywano Sol 3. Stanowiła rodzaj raportu.

ML: Nazywano ludzi „naczyniami”?

BL: Tak, chociaż nie wiem, co miały przechowywać owe naczynia. Możliwość interpretacji jest dowolna.

ML: Chcesz powiedzieć, że ową książkę napisali obcy?

BL: Pozwólcie, że opowiem wam, jak wyglądała. Z pewnością napisano ją z dziwnego, zupełnie odmiennego punktu widzenia, przedstawiając dzieje Ziemi, jej historię i mieszkańców. Jeśli pamiętacie, dawna Encyklopedia Culliera w rozdziale poświęconym anatomii zawierała puste strony. Po nich znajdowały się rysunki układu krążenia, narządów wewnętrznych i tak dalej. W omawianej książce najbardziej niesamowite okazały się ilustracje. Przewracając stronę, natrafiało się, powiedzmy, na obrazek budynku z suszonej cegły, a poruszając stroną, dostrzegało się poszczególne poziomy domu. Ilustracje przypominały obrazy trójwymiarowe, chociaż były o wiele wyraźniejsze. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Nie wiem, czy stworzyli je ludzie, czy obcy, ale odpowiednio poruszając stroną, widziało się fronton, drewniany szkielet domu, a nawet fundamenty. Ilustracje mnie zafascynowały. W nich także ludzi nazywano „naczyniami”.

ML: Jesteś pewien, że pojęcie „naczyń” odnosiło się do ludzi?

BL: Tak.

ML: O czym wspominano w owej książce, opisując ludzi? O naszej historii? Sposobie zachowania?

BL: Mówiono o zaletach i trwałości „naczyń”. Czy mieli na myśli naczynia duszy? Czy ciało jest naczyniem duszy? W każdym razie w książce pisano o potrzebie zachowania „naczyń”, o tym, jakie są wyjątkowe, niezwykle wyjątkowe...

GH: Trudno spotkać życie podobne do naszego.

BL: Bardzo trudno. Notabene, na odwrocie książki odkryłem drugą, czytaną odwrotnie część, dotyczącą cywilizacji obcych z gwiazdozbioru Sieci. Dwie książki w jednej.

ML: Zatem z jednej strony książka opisywała historię Ziemi z perspektywy obcych, a z drugiej dzieje planety 2 gwiazdozbioru Sieci, z której przypuszczalnie...

BL: Otóż to. Niestety, nie potrafię dowieść prawdy moich słów. Poza tym, kiedy otworzyłem książkę, zafascynowałem się rysunkami i minęło trochę czasu, nim uświadomiłem sobie, co mieści się po drugiej stronie. Tak więc zmarnowałem wiele czasu na czytanie o dziejach Ziemi. Przekręciwszy książkę, zobaczyłem opisy obcej cywilizacji. Gdybym zyskał trochę czasu, mógłbym dowiedzieć się o wiele więcej.
Ponadto tak naprawdę NIE interesowały mnie ani trójwymiarowe zdjęcia, ani raporty z sekcji zwłok. To wszystko było fascynujące, zdumiewające i godne zainteresowania, aleja szukałem czegoś o układzie napędowym.

GH: Ludzie często pytają Boba, czy nie uważa, że miał do czynienia z dezinformacją. Jednak trudno przypuszczać, by ktoś przygotował tak rozległą, dotyczącą tylu dziedzin mistyfikację.

ML: Nie wydaję mi się, by technologia tworzenia tego typu trójwymiarowych zdjęć była szeroko rozpowszechniona.

BL: Może właśnie dlatego, że mam własną pracownię fotograficzną, tak wiele czasu straciłem na ich oglądanie.

ML: Czy widziałeś kiedyś coś podobnego? Wiesz, jak je stworzono?

BL: Nie. Na pierwszy rzut oka ilustracje były ledwo dostrzegalne. Nie zmieniały się stopniowo, lecz płynnie przechodziły z jednego poziomu w drugi.

PH: Czy czujesz niepokój, wiedząc o istnieniu istot pozaziemskich?

BL: Nie, dzięki temu wiele rzeczy nabrało sensu.

C.D.N.
  • 0



#15 Gość_muhad

Gość_muhad.
  • Tematów: 0

Napisano

naprawde mozemy bardzo malo wieciec i o chemii jak i fizyce... :smile: smieszy mnie ze wielcy naukowcy odrazu sie tak madrza ze cos jest niemozliwe...bo sa pierwiastki i inne duperelki by czemus sluzyly...wszystko czemus sluzy...
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych