Napisano
10.12.2007 - 22:52
To wszystko jest tak głębokie... Zastanawiam się czy to, kim jestem teraz, jakich dokonuje wyborów i jakim jestem człowiekiem jest wynikiem moich poprzednich "żyć". Nie wiem jak Wy, ale nigdy nie wierzyłem i nie uwierzę w złych ludzi - zabójców, pedofilów itd. Nie wierze, by ktoś chciał komuś sprawić ból, skrzywdzić. Nie rozumiem tego! Gdy widzę to co się dzieje, tłumacze to sobie na wiele sposobów, jednym z nich jest: może to ludzie, którzy mieli mniej żyć, są zagubieni i nie wiedzą co robić, popełniają błędy. Tego zła jest niestety coraz więcej, mnóstwo ludzi cierpi. Skoro zdobywamy doświadczenie i odkrywamy prawdę w naszych życiach to czemu tak się dzieje? Zgodnie z tą logiką świat powinien dążyć do bycia coraz lepszym, a dzieję się odwrotnie. Wciąż też nie daje mi spokoju fakt, że ludzi jest coraz więcej... Skąd oni się biorą? Coś co ma początek musi mieć koniec i wszyscy o tym wiedzą: kim byłem, gdy nie istniałem? Co się ze mną działo? Wszyscy tak mówimy, piszemy o reinkarnacjach, piekle i niebie. Odpowiedź jest najprostsza z możliwych. Jest śmierć, nie ma człowieka. Nie ma Ciebie, nie ma nas. Umierasz i kończysz, nie słyszysz, nie widzisz, nie czujesz, nie myślisz - nie istniejesz... Nie sądzicie, że to najbardziej logiczne? Umieramy jak wszystkie stworzenia, a rodzimy się... Po co? Sam nie wiem... Ale nie wszystko musi mieć odpowiedź. Tylko my ludzie zadajemy pytania, co jest efektem ubocznym naszego stworzenia. Zwierzęta tego nie wiedzą, dlatego żyją "szczęśliwie" nie zadręczając się tym. A my się boimy tego co będzie po śmierci. Nie ma czego, bo po śmierci nie ma nic...