Podniebny wyścig spalin
Lecąc samolotem z Warszawy do Chicago, każdy z pasażerów wysyła w atmosferę 2,5 tony dwutlenku węgla.
Niemal trzy razy więcej niż przeciętny Hindus emituje przez rok.
ONZ nazwała lotnictwo czarną owcą w walce z ociepleniem klimatu.
Transport powietrzny jest najszybciej rosnącym źródłem emisji gazów cieplarnianych (aż o 70 proc. w latach 1990-2002). Linie lotnicze dzięki agresywnej polityce cenowej zachęcają do latania i odbierają pasażerów znacznie bardziej przyjaznym środowisku kolejom. Według prognoz Urzędu Lotnictwa Cywilnego na polskich lotniskach w tym roku odprawi się aż o 5 mln osób więcej niż rok temu.
Wprawdzie dziś samoloty są odpowiedzialne jedynie za blisko 2 proc. wytwarzanego przez ludzi dwutlenku węgla, ale szacuje się, że ich rzeczywisty udział w ociepleniu klimatu jest czterokrotnie większy. Wynika to z tego, że ich spaliny dostają się bezpośrednio do górnych warstw troposfery i stratosfery, gdzie są bardziej szkodliwe niż bliżej ziemi.
Nie bez znaczenia są również białe ślady kreślone przez samoloty na niebie. To smugi kondensacyjne złożone z drobinek lodu, które tworzą się, gdy rozgrzane spaliny wpadają do zimnego powietrza. Przyczyniają się one do powstawania chmur cirrusów na dużych wysokościach. Zachmurzenie odbija część światła i zmniejsza ilość energii słonecznej docierającej do powierzchni planety, ale z drugiej strony - pochłania i zatrzymuje promieniowanie cieplne wypromieniowywane przez Ziemię. U cirrusów ten ostatni efekt, niestety, przeważa.
Według szacunków Międzyrządowego Panelu ONZ ds. Zmian Klimatycznych (IPCC) do roku 2050 pokrycie nieba smugami kondensacyjnymi wzrośnie aż czterokrotnie, a udział lotnictwa w emisji gazów cieplarnianych - do 15 proc.
Jak temu przeciwdziałać?
W Europie trwają obecnie debaty nad włączeniem lotnictwa do unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla. W ten sposób Komisja Europejska chce promować tych przewoźników, którzy są najbardziej przyjaźni środowisku.
Zdaniem dyrektora Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA) Giovanniego Bisignaniego trzeba zacząć od usprawnienia zarządzaniem ruchem w powietrzu. Wyliczył on, że skrócenie lotu tylko o jedną minutę oznacza 160 kg dwutlenku węgla mniej w atmosferze. To tyle, ile jedna zmywarka produkuje przez cały rok. Może się wydawać mało, ale po przemnożeniu przez ponad 77 tys. rejsowych samolotów, które startują każdego dnia, daje to już ponad 12 tys. ton dwutlenku węgla. Tyle samo emituje cały Tadżykistan.
Jak jednak skrócić lot bez dodania gazu i zwiększenia tym samym zużycia paliwa? Bisignani proponuje wytyczenie bardziej ekonomicznych tras. Rządy często odmawiają otwarcia dużych części przestrzeni powietrznej nad swoimi państwami, więc samoloty muszą pozostawać w powietrzu dłużej niż jest to konieczne. - Podejście do Hongkongu jest o mniej więcej 25 min dłuższe, niż powinno - twierdzi Bisignani. - Z Sao Paolo do Limy lecimy o 9 min za długo, z Johannesburga do Londynu - o 10 min.
Europie pomogłoby wprowadzenie jednego systemu kontroli ruchu powietrznego. Dziś jest ich aż 34, co kosztuje środowisko 12 mln ton dwutlenku węgla rocznie.
Nigdy więcej samolotem
Niektórzy ekolodzy próbują walczyć z emisją samolotów na własną rękę. BBC opisywała niedawno historię 28-letniej Brytyjki Barbary Haddrill, która w ogóle przestała latać. Nie zmieniła decyzji nawet wtedy, gdy poproszono ją, by została świadkiem na weselu w odległej o pół świata Australii. Zamiast kilku godzin w samolocie, spędziła dwa miesiące w pociągach i na promach, przemierzając trasę z Londynu do Darwina poprzez Moskwę, Pekin, Hanoi, Bangkok i Singapur.
Na świecie powstaje coraz więcej firm, które oferują możliwość zadośćuczynienia za odbyty lot i spowodowaną nim emisję dwutlenku węgla. Na ich stronach internetowych można obliczyć, ile gazów cieplarnianych ulotniło się podczas podróży, a następnie wpłacić odpowiednią sumę na programy, których celem jest przeciwdziałanie ocieplaniu klimatu.
Współpracująca z liniami British Airways firma Climate Care Trust finansuje np. instalowanie energooszczędnych lamp w szkołach w Kazachstanie czy ekologicznych kuchenek w Hondurasie. Za dwutlenek węgla wyemitowany na trasie Warszawa - Paryż zapłacimy jej 3,36 euro, a za przelot do Tokio - 21,6 euro. Takie dobrowolne opodatkowanie stało się ostatnio modne. Organizatorzy olimpiady 2012 w Londynie zamierzają zapłacić ekologiczną daninę za przeloty widzów i sportowców na igrzyska, aby były one "neutralne dla klimatu". Zespoły muzyczne Pink Floyd i Pearl Jam opłacają swoje "wolne od dwutlenku węgla" tournée.
Kłopot w tym, że każda firma wylicza koszty zniszczenia środowiska inaczej. W niemieckiej organizacji pozarządowej Atmosfair eko-danina za tę samą podróż Warszawa - Tokio kosztuje już 122 euro, zaś ilość wyemitowanego dwutlenku węgla jej internetowy kalkulator wylicza na 6 ton, czyli niemal trzy razy więcej niż u Climate Care.
Nie brak też krytyki, że sprzedając spokój sumienia, programy tego typu zniechęcają podróżnych do rzeczywistej proekologicznej zmiany stylu życia, co jest najskuteczniejszą metodą ograniczenia emisji.
Zielone samoloty?
Producenci samolotów i linie lotnicze zaczynają ścigać się o tytuł najbardziej "zielonych". Europejski Airbus chwali się, że jego 555-miejscowy A380 spala jedynie 2,9 l na pasażera na 100 km, czyli o 12 proc. mniej niż Boeing 747-400. Ale amerykański konkurent odpowiada, że jego Super-jumbo 747-8, który ma być oddany do użytku w 2010 r., będzie palić jeszcze o 10 proc. mniej.
Click