Skocz do zawartości


Zdjęcie

Historie O Duchach


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
69 odpowiedzi w tym temacie

#31

liha.
  • Postów: 9
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Witam.
Historia jest taka: będąc w tym roku na wakacjach w moim rodzinnym miasteczku idąc ulicą zobaczyłem dom , zwykły klocek piętrowy , który we wszystkich oknach miał plakaty z Papieżem , Matką Boską i chyba większością świętych , a przed domem stała figura Matki Boskiej .Popytałem kumpli i dowiedziałem sie , że dom stoi pusty od paru miesięcy za fajną cenę , i nikt nie może tam długo mieszkać. To nie jest jakieś oddalone miejsce , dom jak dom . Otóż już kiedy budowano ten budynek , budowlańcy słyszeli jakieś łomoty i przez 6 miesięcy pracowały tam trzy ekipy . Właściciel sie wprowadził i mieszkał tam z rodziną przez 2 miesiące , potem sie wyprowadził , dom odsprzedał , nowy mieszkaniec po 4 tygodniach tylko śmignął. Dom uzyskał opinię nawiedzonego. Naprawdę jest o tym przekonanych cała masa osób.
Od samego początku moje podejście było co najmniej sceptyczne i twierdziłem , że to bzdura , plota , wymysł.
I MIAłEM RACJę :mrgreen: . Gdy rozmawiałem z moim wieloletnim znajomym , który jak raz jest księdzem w parafii w tym miasteczku , to powiedział mi , żebym mu nawet tych bzdur nie powtarzał , bo sie już tyle nasłuchał o tym domu , że jest chory. Jak zapytałem o egzorcyzmy to wybuchną razem ze mną śmiechem i popukał się w głowę.
Wracając do domu , budynek stał trzy miesiące pusty i znajomek kupił go z działką za 70 tysięcy , cena super. Mieszka tam z rodziną , nic mu nie puka , nie stuka , historia jest jedną z jago sztandarowych przy wódeczce , jest ogromnie zadowolony z nabytku.
Co to plotka potrafi sprawić. pozdrawiam.liha
  • 0

#32

Erol_Ramon.
  • Postów: 115
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

mi kiedyś mama mówiła że poszła do lasu nazbierać jagódek na obiad (mieszkała wówczas na wsi, miała 12 lat) . nagle spojrzała sie na jałowiec. zobaczyła tam twarz przystojnego faceta, który z uśmechem się na nią ptrzył, po czym od dołu do góry się rozpłynął. mama więc zwiewała ile sił w nogach do domu.

siedem lat później budodwano drogę, i w miejscu gdzie mama widziała ducha znaleziono ciało młodego żołnierza
do teraz stoi tam krzyż


a inna historia mówi o tym, jak mój dzidek siedział z prababcią w starym domku. była idealna cisza kiedy usłyszeli bardzo silne uderzenie w szafę. prababcia powiedziała: "synu, jutro jedziemy do miasta. ciotka lutka nie żyje". okazłao się, że miała rację. :o nikt nie mógł jej o tym powiedzieć
  • 0

#33

Berith.
  • Postów: 1115
  • Tematów: 26
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Mi kiedyś mama mówiła, że jak będę grzeczny, to Mikołaj mi przyniesie prezent.
Czy to znaczy że Mikołaj istnieje? Nie, podobnie może być i w tym przypadku.
Troche plotek + wyobraźnia = duch.
  • 0

#34

Erol_Ramon.
  • Postów: 115
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

mama ci to pewnie mówiła bo nie byłeś grzeczny, a ona by tego chciała.
  • 0

#35

Berith.
  • Postów: 1115
  • Tematów: 26
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Erol, to był tylko przykład dla porównania :mrgreen:
  • 0

#36

Erol_Ramon.
  • Postów: 115
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

wiem. ale która mama by chciała aby dzieci bały się po nocach? i jeszcze komu chciałoby się specjalnie wymyślać historjki? o Mikołaju może bo są dwie korzysci:

1. wyżej wspomniana :P
2. dziecko się cieszy

ale duchy? :/
  • 0

#37

martajg.
  • Postów: 13
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

no to ja opowiem swoją historię, osobiście przeżytą i niezmyśloną :)

Otóż tak. szukaliśmy z rodzicami jakiegoś taniego domu wokół miasta. Mama znalazła jakiś dom w necie, zadzwoniła do babki i umówiliśmy się na wieczór, by go zobaczyć. No to ok, my z siorx w siódmym niebie, bo lubimy oglądać domki:) zbliżała się umówiona godzina, więc pojechaliśmy. Gdy dotarliśmy do domu sprawiał w ogóle jakieś dziwne wrażenie, ale każdy z nas to chyba zignorował, może sprawiał takie wrażenie tylko dlatego, że był no taki trochę... sama nie wiem. Ale szczegół. Oglądamy ten dom, wszystko w miarę ok, oprócz tego że no nie w moim guście. Babka sprowadziła nas na dół,
by pokazać dobudówkę-kotłownię. Otworzyła od niej drzwi...mnie z mamą- bo my stałyśmy akurat na parterze, reszta na innym piętrze lub na dworze-przeszył nas jakiś niepokój, dreszcz, coś takiego, że zrezygnowaliśmy z tego domu i chcieliśmy wyjść. Ale zapomnieliśmy o tym domu, znaleźliśmy inny. Parę dni temu mama dowiedziała się od kolegi, który mieszka we wsi, w której byliśmy, że facet, który tam mieszkał parę dni, tygodni wcześniej zanim pojechaliśmy tam schlał się na maxa i schodząc do kotłowni skatulkał się po schodach... i zmarł...
  • 0

#38

kala.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Mam dużą rodzinę. Często podczas spotkań, kiedy tylko jest do tego okazja, zaczynają opowiadać o swoich prawdziwych doświadczeniach z duchami.

Moi dziadkowie mieszkają na wsi w starym domu w którym niegdyś mieszkała niemiecka rodzina. Od samego początku , coś nie dawało im spokoju. Ciągle słyszeli po nocach jakieś dziwne odgłosy, otwieranych drzwi, skrzypienie starych schodów. Najpierw nikt im nie wierzył. Najbardziej sceptyczna osoba z rodziny ( szwagierka mojej babci ) przyszła któregoś wieczoru, aby przekonać się czy opowieści moich dziadków nie są czasem wyolbrzymione. Wpadła na pomysł, żeby posypać schody i cały korytarz popiołem z pieca. Tak też zrobili. Rano, gdy wszyscy się obudzili i poszli sprawdzić efekt swego doświadczenia, zobaczyli ślady na popiele. Były to odciśnięte stopy, jedna jakby owinięta szmatą. Wtedy to, nie było już wątpliwości. Nic nikomu się nie zdawało. A szwagierka mojej babci przez dłuższy czas nie chciała ich odwiedzać.
Różne dziwne zjawiska pojawiają się, zanikają na jakiś czas, by znów powrócić.
Często mój dziadek napotykał na jakieś nieznajome osoby chodzące po jego podwórku, obserwujące go przy pracy związanej z dokarmianiem zwierząt w oborze itp. Kiedyś w biały dzień stojąc z kilkoma gospodarzami zauważył dziwną kobietę w chuście. Już prędzej ją widzieli a że był dzień postanowili pójść za nią. Kobieta szła szybko, nie reagowała na pytania. Przeszli pole za domem, mały sad, pastwisko. Zobaczyli że kobieta wchodzi do rowu. Na kilka sekund stracili ją z oczu. Weszli za nią, ale w rowie nikogo nie było a nie widzieli żeby wychodziła....
To tak na początek, jeśli kogoś zainteresowały moje historie to chętnie opowiem więcej. A jest co opowiadać.
  • 0

#39

Indigo.
  • Postów: 89
  • Tematów: 4
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

a więc ja przedstawię wam ładną opowieść zasłyszaną od mojej prababci już dosyć dawno ... otóż kiedyś , jeszcze przed wojną , gdy mieszkała w takim ładnym dworku ponoć zawsze w określonych godzinach popołudniowych i wieczornych pojawiał się u n ich w ogrodzie jak to mówiła "mglisty pies" ponieważ zawsze wydawał się jakby jego postać składała się z mglistej cieczy :/ ... jej okno było na wprost od ogrodu więc miała doskonały widok na niego oraz tego właśnie psa ... wyglądem był on podobno bardzo duży , z przyklapniętymi uszami , szwędał się po ogrodzie najczęściej rozkopując coś lub niuchając nosem po ziemi ... co dziwne po jego zniknięciu ziemia nigdy nie była ani rozkopana ani nie widniały na niej ślady psich łap (pewnie nie zauważono też jego paskudztw :) ) ... nie mogło jej się wydawać gdyż widziało jego wielu domowników a koty zawsze chowały się po kątach , jeżyły i były bardzo nerwowe ... co ciekawe , znikał on zawsze ok godziny 3 , wtedy to wszystko uspokajało się ... hmm , nie wiem na ile prawdziwa jest ta opowieść jednak o ile znam moją szanowną babunię :) to nigdy nie miała zwyczaju kłamać co zawsze stanowczo potępiała :]
  • 2

#40

Hunter.
  • Postów: 302
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Indigo- historia naprawde ciekawa co do tego psa to również słyszałem coś takiego z tym że to był podobno diabeł w postaci wielkiego czarnego psa,swoją drogą ojcu Pio kilkakrotnie objawiał się diabeł w postaci psa,więc wiesz wszystko jest możliwe.
  • 0

#41

Iguana21.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

W październiku ubiegłego roku babcia mojego męża trafiła do szpitala, a to już staruszka była bo miała 91 lat. Karetka zabrała ją z domu nieprzytomną. Ja widziałam się z nią w życiu jeden raz, ponieważ mój mąż nie utrzymywał z nią kontaktu. Marne były szanse na to że babcia wyjdzie ze szpitala, ale każdy miał nadzieję.
W piątek 20.10.2006r.
pojechaliśmy z mężem i teściami do szpitala, byłam wtedy w 5 miesiącu ciąży więc ze względów oczywistych nie weszłam na salę się pożegnać z babcią. Wieczorem kładąc się do łóżka czułam się trochę dziwnie, tak jakby coś leżało mi na sercu. W nocy śniło mi się jestem w domu babci z moim mężem i resztą rodziny, a babcia leży na łóżku i się żegna, podeszłam do niej, wzięła moją rękę w swoją i powiedziała żebym w listopadzie uważała na siebie, żebym słuchała lekarzy i nie przejmowała si tym że leki nie działają, żebym się nie martwiła porodem bo będzie trwał 15 minut i będzie bezbolesny. Mówiła też żeby o nią się nie martwić bo o nią zadbają i będą jej dawali lekarstwa. O godzinie 6:10 zadzwonił telefon wyrywając mnie z tego snu , odebrał mąż a ja już wiedziałam co się stało. Zastanawiam się dlaczego odwiedziła mnie, przecież prawie się nie znałyśmy.
Jak się okazało w listopadzie miałam zatrucie ciążowe- Gestozę i musiałam do końca ciąży przyjmować lekarstwa na zbicie ciśnienia. Nie przyjmowanie lekarstw groziło odklejeniem łożyska, a w konsekwencji śmiercią dziecka.
W grudniu trafiłam do szpitala,na szczęście ciśnienie się unormowało i wyszłam do domu. W lutym trafiłam drugi raz i tym razem również wszystko było w porządku. 01.03.2007r. sama zgłosiłam się do szpitala z bardzo wysokim ciśnieniem. Lekarzom udało się zbić ale do domu już mnie nie puścili. We wtorek 06.03. od samego rana kręciło mi się w głowie i strasznie źle się czułam, jak się okazało miałam 185/115. Zbijali tabletkami,zastrzykami i nic!!! W końcu lekarze zadecydowali że zrobią cesarskie cięcie. Po dwóch godzinach leżałam na sali pooperacyjnej z moim zdrowiusim synusiem.

Wierzę w to że zmarli kontaktują się z nami chcąc nam coś przekazać, bądź się pożegnać. Tak jak to było w moim przypadku.
  • 0

#42

Matixus.
  • Postów: 99
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

No to kolejna moją historię .
Mama mojego kolegi (kiedy u nich nocowalem) opowiedziala mi historie o ich dziadku , a mianowicie (napisze to tak jakbym byl nią) :

Dziadek szedł z pracy około 19:00 (juz bylo ciemno) . Szedł koło lasku i zauwazyl konia . Poszedł za nim. Weszli do lasku i kon dalej szedł a dziadek za nim. W pewnej chwili dziadkowi stało się zimno i koń znikł a jak się okazało dziadek stał do połowy w wodzie (bagnie które było w lesie) . Jak się potem dowiedział o tym że 15 lat wczesniej bagno bylo zarosniete i kiedy młody jeżdziec na nie wjechał , utonol razem ze swym koniem . Podobno zmarło tam już 3-8 osób .
  • 0

#43

Arkadiusz.

    Pilot in command

  • Postów: 757
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Również i w mojej rodzinie krąży kilka opowieści, które w dzieciństwie przyprawiały mnie o ciarki... Oto dwie z nich:

Było to w końcu lat 50. Koledze mojego dziadka nagle zmarła żona, czyniąc półsierotą niespełna roczną córeczkę. Sąsiadki, które pomagały mężczyźnie w opiece nad małą zwróciły uwagę na pewne nietypowe zachowanie dziecka. Otóż mała potrafiła w ciągu sekund przejść od płaczu spowodowanego np. strachem do niepohamowanej radości. Któregoś wieczora po pracy kolega zaprosił mojego dziadka na partyjkę szachów, jednak gra nie szła im zbytnio - kolega był nadal mocno przybity śmiercią młodej żony, cały czas o niej wspominał. Dziadek doszedł do wniosku, że nalepiej będzie jeśli chłop wyrzuci wszystko, co mu na sercu leży - zaczęli więc rozmawiać. Kiedy na chwilę zamilkli, z pokoju obok, gdzie znajdowała się kołyska z dziewczynką dało się słyszeć gaworzenie. Kolega wstał, aby sprawdzić czemu mała jeszcze nie śpi. Pokój rozświetlał tylko blask latarni ulicznej. Kolega w półmroku zauważył, że... kołyska miarowo porusza się na boki, a dziecko wesoło gaworzy i wyciąga w górę rączki. Zamurowało go... kiedy pierwszy szok minął, przypomniał sobie o dziadku w kuchni. Wrócił więc blady jak ściana i wyszeptał: "Kazik, choć zobacz..." Stanęli w progu i przyglądali się zjawisku. Nagle kolega zapalił światło oświetlające pokój i wtedy wszystko ustało, a mała natychmiast zaczęła płakać. Dziadek i kolega w milczeniu wpatrywali się w płaczącą dziewczynkę zupełnie nie rozumiejąc tego co przed chwilą widzieli. Nagle kolega odezwał się: "Marta (tak miała na imię jego żona) nie bój się. To ja i Kazik, mąż Irenki (moja babcia), nie bój się" W sekundzie w pokoju zaległa cisza - mała przestała płakać, a następnie zaczęła znów radośnie gaworzyć wyciągając rączki. Kołyska nie poruszała się, ale widać było, że dziecko widzi w pokoju kogoś więcej niż tylko dziadka i jego kolegę. Od tamtej nie widzieli się dosyć długo, jednak jakieś dwa miesiące później znów się spotkali. Znajomy powiedział wtedy: "Ja wiem, że ona jest przy małej Kazik, ona jej krzywdy nie da zrobić"

Jedna z moich ciotek mieszkała na wsi razem z bratem, oraz jego żoną. Brat pracował w lesie przy wyrębie drzew - prowadził konia, który wyciągał ścięte pniaki na skraj lasu, skąd zabierała je ciężarówka. Kiedy roboty było mniej wuj zajmował się własnym "przedsiębiorstwem transportowym" - mniej zamożnym sąsiadom wypożyczał to konia, to furmankę czasem zaś ktoś wykupował "pełny czarter" tj. furmanka+koń+załoga (wuj) :) Ta ostania usługa obciążona była - dziś można rzec - opłatami manipulacyjnymi. Chodziło oczywiście o określoną we flaszkach ilość KPN-u (Koniaku Pędzonego Nocą) Oczywiście wuj chytry nie był, i jeśli dostał "przelew" natychmiast dzielił się z chlebodawcami, w efekcie wóz do domu wracał na autopilocie, z kapitanem, pierwszym oficerem i technikiem pokładowym w jednej osobie, chrapiącym na podłodze (koń znał drogę z nawet najodleglejszych wiosek) Któregoś razu wuj podczas wypitki gorzej się poczuł, więc współbiesiadnicy usadzili go w "kokpicie" i dali polecenie (bardziej koniowi jak jego właścicielowi) aby wracał do domu. Najprawdopodobniej w czasie drogi wuj doznał zawału i padł nieprzytomny na deski. We własnym domu wprowadził taki zwyczaj, że kiedy wracał z pracy, przed wjazdem na podwórko uderzał batem w parapet, bądź róg mieszkania. Ściany od zewnątrz pokryte były papą, więc dźwięk był dobrze słyszalny. Był to znak dla siostry bądź żony, aby otworzyły bramę i stajnię. Tym razem siedzące w domu kobiety również usłyszały stukot końskich kopyt, skrzypienie wozu i trzaśnięcie bata, najpierw w parapet, później w ścianę... Kiedy wyszły na podwórko, przed bramą nikogo nie było. Mocno się przestraszyły - były pewne, że stało się coś złego. Weszły jednak do domu. Czekały, jednak wuj nie wracał. Pocieszały się, że może znów gdzieś napotkał okazję do wypicia kielicha. Nagle od strony wsi odezwało się ujadanie psów, niezwykle głośne, przetykane wyciem (co nigdy się nie zdarzało - owszem, wiejskie psiska kiedy słyszały, że drogą jedzie wóz, bądź ktoś idzie ujadały, jednak nigdy nie wyły) Ciotka z bratową wybiegły na podwórko. Przed bramą stał zaprzęg z martwym już wujem. Koń bardzo ciężko oddychał, jego boki świeciły się od potu. Obie kobiety zaczęły lamentować, zbiegli się sąsiedzi. Któryś z nich wyprządł zwierzę, wtedy koń stanął dęba, wyrwał się i podbiegł do starej wanny z której przez długi czas łapczywie pił. Otworzono stajnię i zaprowadzono do niej słaniające się resztką sił zwierzę. Wuj po kilku dniach został. Jakiś czas później przyszedł sąsiad, pożyczyć wozu z koniem, jednak zwierzę na widok furmanki dostawało ataku paniki i za nic nie dało założyć sobie uprzęży. Wkrótce więc konia sprzedano, zaś wóz rozebrano, bo kupić nikt go nie chciał... Sąsiedzi zaś zmęczenie konia w dniu, kiedy wiózł zwłoki swego pana tłumaczyli jak dla nich faktem oczywistym: na wozie oprócz wuja siedziała śmierć, która podobno bardzo ciąży zwierzętom pociągowym. W czasach, kiedy na wiejskie cmentarze trumny wożono tzw. "dwukółkami" nieraz rzekomo zaprzęgano nawet dwa konie. Droga do nekropolii była dla nich bardzo ciężka, zaś wracały bez śladu zmęczenia... Ile w tym prawdy - nie wiem...
  • 1



#44

bianka.
  • Postów: 301
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Arkadiusz jeśli chodzi o pierwsza historię,to uwierz roczniak,przechodzący ze skrajnego płaczu do skrajnego śmiechu bez powodu to właśnie jak najbardziej TYPOWY roczniak. Jeźeli chodzi o zdarzenie nocą: dziecko sie obudziło i gaworzyło,ojciec błysnął mu światłem po oczkach to maluszek zapłakał,ojciec sie odezwał (to nic,że niby do ducha matki) maleństwo usłyszało głos taty,więc się uspokoiło.
Druga historia: dla mnie rewelacyjna,fajnie napisana z humorem,ale przeszywająca strachem. Koń-mądre,wierne zwierze to wiadomo! Na pewno czuł,że Pan nie żyje...zwierzęta boją się martwych tak samo jak ludzie.Kiedyś szłam z moim psem i na drodze leżały zwłoki kota,mój pies stanął i pierwszy raz widziałam u niego takie zachowanie...miał takie zdziwione oczy,chciał podejść powąchać (na co mu oczywiście nie pozwoliłam). Odeszliśmy,a on tak położył uszy i ogon podkulił,i oglądał się za siebie i widziałam...że się bał.
  • 0

#45 Gość_Burnago

Gość_Burnago.
  • Tematów: 0

Napisano

Ja sam nie doświadczyłem "spotkań" z duchami. Jedyna rzecz z których pamiętam to: miałem 12 lat, było już późno w nocy to położyłem się spać i zostawiłem otwarte drzwi w pokoju. Tak sobie leże bo nie mogłem usnąć nagle usłyszałem jakieś kroki za mną - powolne, cały czas się zbliżały do mojego łóżka. heh ale sie bałem nawet nie wiem czego... kiedy doszło to do momentu "krytycznego" kiedy się już zatrzymały przedemną szybko odwróciłem się ale nikogo nie było. To było tak realistyczne że nie możliwe żeby mi się zdawało. Wyszedłem z pokoju do mojego ojca który oglądał TV pytałem się czy był u mnie w pokoju on powiedział, że nie ale jak powiedziałem że kogoś słyszałem to on: "Aaa to ja byłem... przecież jak idę do kuchni to zaglądam". Ale nie możliwe, żeby w sekundzie przeniósł się na fotel w salonie :mrgreen:

Reszta to historii prawdziwych to np: po śmierci mojej ciotki (siostry mojej babci) siedziałem sobie z 2 letnim kuzynkiem na parterze w jej domu. Piłem sobie herbatę w kuchni z której był widok na ciemny korytarz. Nagle spojrzałem na 2 kuzyna, ten siedział przy stole jeszcze nie umiał mówić ale strasznie gapił się w ten korytarz, śmiał się i coś tam mamrotał zupełnie jak by chciał coś powiedzieć. Ja powiedziałem: "A Tobie co?" A ten dalej śmiał się do czegoś w tym ciemnym korytarzu coś gadając po swojemu. Nie wątpię, że ciotka mu się po śmierci ukazała.

Aha i jeszcze jedno... mam w łazience taką szafkę na pierdoły. Chyba 2 razy bardzo szybko się sama otwarła mojej mamie zupełnie jak by ktoś ją otworzył energicznie. Ja sam przebadałem tą sprawę... nie było szans aby tą szafkę otworzył jakiś przewracający się dezodorant. Po przemyśleniach przypomniało mi się że między tymi dniami w których się otwierała szafka minął dokładnie rok a na dodatek to była któraś tam rocznica tragicznej śmierci mojej ciotki.

No to tyle narazie. Nic mi się więcej nie przypomina. :)
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych