Skocz do zawartości






Zdjęcie
* * * * * 1 głosów

22/23 sierpnia, 2079 rok [AKCJA]

Posted by Connor , w Opowiadanie 22 September 2014 · 1891 wyświetleń

22/23 sierpnia, 2079 rok
AKCJA

 

Mateusz zamknął swój notes. Siedział w małym pokoju na piętrze, a jego biurko znajdowało się przy oknie. W zasadzie to biurko było przez niego przywłaszczone. Najwidoczniej wcześniej należało ono do dziecka, które było na pożółkłym, lekko rozdartym i pogniecionym zdjęciu. Mateusz znalazł je na podłodze obok złamanej ramki i potłuczonego szkła, które wcześniej służyło jako szyba w oknach pokoju i osłona zdjęcia. Na fotografii znajdowały się jeszcze dwie osoby. Matka i ojciec. Wziął głęboki oddech i raz jeszcze spojrzał przez przez potłuczoną szybę okna znajdującego się naprzeciw niego przy biurku. Gdy spojrzał w dal i ponownie zobaczył blask zbliżającego się ognia zacisnął wargi a do oczu napłynęły mu łzy. Znowu musi się przemieszczać, znowu uciekać. Wcale nie było tak jak to kiedyś oglądał na filmach, na których dzielny bohater potrafił przetrwać wszystko w pojedynkę i zabić wszystkich wrogów. Mateusz otworzył usta i wziął głęboki oddech po czym po chwili wypuścił go tą samą drogą, którą go nabrał. Spojrzał w dół. Przy nodze starego, drewnianego biurka leżał plecak. Chwycił go i trzymając jedną ręką, drugą zgarniał rzeczy do środka. Odchodząca z blatu biała farba wchodziła mu za brudne paznokcie, czasem delikatnie go kłując. Spakował brudny i śmierdzący już od dłuższego czasu szaro-brązowy ręcznik, który kiedyś był jeszcze biały, pamiątkowy srebrny zegarek kieszonkowy, dwa jabłka, butelkę wody i skórzany notes z przymocowanym długopisem. Wstał z krzesła i założył brudny zielony plecak, następnie chwycił stojące obok oparte o połamany regał AK-47 i przewiesił przez plecy. Spojrzał jeszcze na leżącą na podłodze przy regale książkę, która nosiła tytuł „Bastion”, ale nie podniósł jej. Do kieszeni schował latarkę, a za pasek z tyłu włożył Glocka. Raz jeszcze rzucił okiem na pomieszczenie tęsknym wzrokiem. Było dość małe, a jedynymi jego przyjaciółmi były szczury. Kiedyś próbował je upolować, ale były zbyt szybkie i Mateusz musiał niejednokrotnie pogodzić się z tym, że pójdzie spać bez kolacji. Wychodząc z pokoju naprzeciw niego znajdował się inny, większy pokój, który kiedyś zapewne służył za sypialnię. Dwuosobowe łóżko było spalone, a kości leżące na nim świadczyły o tym, że ktokolwiek tam był- spalił się żywcem. Na górnym piętrze znajdowała się jeszcze łazienka, ale równie dobrze mogło jej tam nie być. Przecież wody nie było, umywalka, toaleta i wanna były całkowicie zniszczone, a na pobitych kafelkach było mnóstwo starej krwi. Mateusz zajrzał tam tylko raz, na samym początku gdy tutaj zawitał, czyli trzy tygodnie temu.
 
Drewniane schody liczyły 20 stopni, a u dołu odbijały w lewo delikatnym skrętem. Były nadpalone. Z każdym krokiem w dół słyszało się skrzypienie, jakby opowiadały historię tego, co wydarzyło się tutaj zapewne niedługo po 2074 roku. Nikt ich jednak nie chciał słuchać. Tym bardziej Mateusz, który teraz delikatnie, ale pospiesznie schodził na dół dotykając ręką ściany, tak jakby psychicznie starał się przekonać samego siebie, że jest bezpieczniej. Pokonywał te schody z góry do dołu wiele razy i za każdym razem bał się, że w końcu nie wytrzymają i załamią się pod nim. Parter był zupełnie zrujnowany. Wielka dziura w ceglanej ścianie, która znajdowała się naprzeciw schodów wpuszczała rano do środka najwięcej światła słonecznego, które nie było już tym samym światłem co kiedyś. Promienie słońca wpadały przez dziurę w ścianie tylko przez cztery godziny. Przez resztę dnia było już mroczno i ciemno, bo wszystkie okna we wszystkich czterech pomieszczeniach były zabite przegniłymi deskami i zasłonięte starymi, zakrwawionymi prześcieradłami. Mateusz zakrył usta i nos chustą ruszając na zachód. Z początku nie tracił czasu i szedł dość szybko, ale gdy oddalił się od domu stwierdził, że ludzie, którzy szli do niego najprawdopodobniej zatrzymają się w tym zniszczonym budynku i zwolnił kroku. Szedł teraz przez jakąś wieś. Dookoła niego znajdowało się kilka domów, stodoła i mały sklepik, ale niestety wszystko było doszczętnie zniszczone. Znał te tereny, bo nie raz przychodził tutaj uzupełniać zapasy albo szukać fantów. To właśnie tutaj w jednym z domów znalazł książkę, którą zostawił za sobą. Przeczytanie jej zajęło mu sporo czasu, ponieważ jego wzrok nie potrafił dostosować się do mroku, który panował przez większość czasu.
 
Dochodziła godzina pierwsza nad ranem i duży, biały Księżyc rozświetlał mu drogę przez gęstą, żółtawą mgłę. Dopiero teraz, gdy pomyślał, że tę mgłę można kroić nożem, przypomniało mu się, że zapomniał go zabrać z domu.
Pewnie nadal jest wbity w podłogę, w miejscu gdzie spałem...- pomyślał i westchnął głośno. Zauważył parę wydobywającą się z jego ust. Zbliżał się koniec sierpnia i pomimo, że dni były jeszcze dość ciepłe, to noc stawała się czasem nadzwyczaj zimna. Globalne ocieplenie, ta jasne. Ale czy to dni były czasem ciepłe a noce zimne, czy odwrotnie? Przychodziły takie chwile, że Mateusz nie wiedział czy obecnie jest dzień czy noc. Rzadko, ale jednak. Przyprawiało go to o dreszcze i wywoływało strach większy niż zwykle cokolwiek innego. Teraz delikatny wiatr co jakiś czas przybierał na chwilę na sile poruszając okolicznymi drzewami i krzakami. Mateusz złapał się na tym, że czasem pośród szumu, które wywoływały słyszał jakieś szepty, ale przecież to nie było realne. Chociaż teraz już nic nie wydawało się prawdziwe. Szedł ulicą sam i w pobliżu pewnie nikogo nie było. Zszedł do rowu, zdjął karabin i plecak, usiadł i postanowił, że chwilę odpocznie. Wiedział, że trzeba być naprawdę głupim, aby spać na dworze, ale nie miał siły zawracać te kilkaset metrów do domów, które minął.
Maksymalnie dziesięć minut- obiecał sobie, po czym otworzył plecak i zjadł pół jabłka. Resztę schował na później. W koronach drzew pod którymi się znajdował usłyszał nagle trzepotanie skrzydeł i charakterystyczny już dla niego odgłos kruka. Rozłożył się w rowie i zamknął oczy.
Obudził go szczęk przeładowywanego karabinu. Otworzył powoli oczy i zobaczył przed sobą ciemny, zamazany prostokąt. Przetarł oczy, a kobieta, która stała przed nim celując do niego z karabinu zaczęła przesuwać się w jego lewą stronę. Po chwili słyszał kolejne odbezpieczanie broni i w mgnieniu oka znalazł się otoczony z tyłu półokręgiem przez pięciu ludzi. Szósty podszedł i stanął naprzeciw niego na skraju drogi, nie schodząc do rowu. Był średniego wzrostu z lekko odstającym brzuchem, średniej długości siwą brodą i chustą na głowie. Ubrany w skórzane buty, skórzane spodnie i skórzaną kurtkę. Cały na czarno.
Typowy motocyklista... Ze swoim klubem.- pomyślał Mateusz.

  • 0



No siema.

Tutaj nad tym blokiem, tym wpisem, który teraz czytasz istnieje taka ramka z napisem "Lubię ten blog". Kliknij ją, aby otrzymywać powiadomienia o nowych notkach ;)
 
Zostaw też komentarz :)

Ostatnie komentarze

użytkownicy przeglądający

0 użytkowników, 1 gości, 0 użytkowników anonimowych

Tagi

    Ostatni odwiedzający

    • Zdjęcie
      Kip
      12.01.2020 - 21:14
    • Zdjęcie
      Książe Zła
      21.09.2019 - 11:19
    • Zdjęcie
      januszek
      09.05.2016 - 17:20
    • Zdjęcie
      loki2803
      05.03.2016 - 23:08
    • Zdjęcie
      Edward IV Groźny
      20.02.2016 - 23:27