Skocz do zawartości






Zdjęcie
- - - - -

Pamiętnik czasu zarazy - odc. 2

Napisane przez Zaciekawiony , 16 March 2014 · 2358 wyświetleń

zombie apokalipsa zaraza humor
Urywki z pamiętnika Anny Bajber, gospodyni domowej spod Warszawy koło N. Dokument zarchiwizowany w ramach projektu UNESCO "The Great Illness Documentary".
 
19 listopada
Miniony dzień obfitował w tak przerażające zdarzenia, że trudno mi go opisać. A więc tak - nad ranem po wytarciu kurzów zapukałam do męża, ale nie odpowiadał, więc weszłam. Siedział w kącie, zwinięty w kłębek, patrząc w jeden punkt nieobecnym wzrokiem, był bardzo blady a bose stopy miał całkiem sine. Przestraszyłam się i podeszłam do niego. Wtedy na mnie spojrzał, ale dziwnie. Jakby nie widział mnie, tylko poruszającą się rzecz. I gdy pytałam co mu jest twarz mu się zmieniła.
Mąż miał zazwyczaj apatyczną, nijaką twarz, jaka nie zapadała w pamięć, może z wyjątkiem śmiesznego, śladowego wąsika. Gdy był pijany zamieniała się w błazeńską maskę wesołka. Ale teraz daleko było mu do wesołości. Rozszerzył przekrwione oczy, ściągnął brwi a czoło przecinały mu głębokie bruzdy; nozdrza zadrgały a gdy odsłonił zęby pociekła mu obficie zielonkawa ślina. Przez moment wpatrywałam się w ten zwierzęcy pysk, a potem zadziałała intuicja - cofnęłam się szybko i wyciągnęłam obronnym gestem szczotkę do kurzu. On w tym samym momencie wyprostował się jak na sprężynie i złapał zębami koniec szczotki. A potem go odgryzł.
Cofałam się małymi kroczkami okrążając łóżko, wyciągając nadal jak jarmarczny muszkieter tą ogryzioną szczotkę do kurzu, gdy mąż rozgryzał uchwyconą końcówkę. Zaprzestał żucia, jakby rozważając czy na pewno mu smakuje, po czym wypluł. Zmiażdżony plastik i włosie wylądowały pomiędzy nami. Śledząc mnie wzrokiem oceniał odległość a gdy byłam już pod drzwiami skoczył. Dosłownie przeskoczyłam próg, ciągnąc za drzwi i czując jak boleśnie łapie mnie za ramię. Na szczęście wyrwałam się, zatrzaskując drzwi. Odbiegłam kilka kroków, lecz stanęłam bezradna pośrodku korytarza.
Drzwi pozostawały zamknięte. Klamka dygotała szarpana nieporadnie. Z sypialni dobiegał charkot i warczenie, jakby spętanych ogarów. Co robić - pytałam sama siebie - mój mąż oszalał. Na mózg mu padło w ciągu nocy. Tymczasem odgłosy zza drzwi ucichły. Wpatrywałam się w jasne, dobrze nawoskowane drewno, nie mogąc dociec, co się za nimi dzieje. Wołałam męża, lecz nie odpowiadał. Przeklinając sama siebie w duchu, zbliżyłam się o krok.
To może tylko chwilowy napad, uspokajałam się, choć nie wierzyłam w to. Mimo to zbliżyłam się jeszcze krok i kolejny. Drzwi nadal milczały, nie zdradzając swych tajemnic. Postawiłam kolejny krok a końcówka odgryzionej szczotki znalazła się tuż przy drzwiach. Słabo, machając nią w wyciągniętej dłoni, zapukałem, pytając : "Kochanie, czy dobrze się czujesz?!". Wtedy uderzył.
Całe skrzydło drzwi wypadło z zawiasów, rozbijając się o przeciwległą ścianę, nim zdołałam zareagować uderzył mnie pięścią w brzuch, powalając na podłogę. Łapiąc z trudem oddech widziałam jak skulony spogląda w moją stronę, uśmiechając się z przerażającym triumfem. Opierając się na zdrowej ręce, sparaliżowana strachem mogłam tylko odsunąć się po gładkiej, dobrze wyfroterowanej posadzce, ale z każdym moim posunięciem on robił jeden krok do przodu. Namacałam ręką ciężki, obły kształt strącony ze stoliczka i wyciągnęłam przed siebie. Porcelanowy koteczek.
Mój ulubiony kotek z chińskiej porcelany, pamiątka z dzieciństwa wytarta setkami serdecznych pocałunków kładzionych na jego mlecznym pyszczku każdego wieczoru...
A masz! - rzucony kotek roztrzaskał się na jego płaskim czole. To dodało mi energii, podparłam się i sięgnęłam na najbliższą półkę. Jakiś okrutny los sprawił, że trafiłam właśnie na tą. Ozdobny talerz po zmarłej ciotce - trach w ryja! Szklany anioł po matce - buch prosto w wyszczerzone zęby! Fajansowa popielniczka po ojcu - w jajca z tym! A gdy pokrwawiony mąż przykląkł tocząc zielonkawą pianę, ujęłam oburącz terakotową płytę z wesela z napisem "Aż po grób" i roztrzaskałam mu na głowie.
 
Padł nieprzytomny na posadzkę, krwawiąc z pociętej szkłem twarzy. Trzymając w pogotowiu gipsowego aniołka, podniosłam się. Stłuczony łokieć promieniował bólem, nie to było jednak najważniejsze. Żyje czy nie? Raczej nie ruszał się, ale wolałam być pewna. Mógł być jedynie nieprzytomny i poważnie ranny, zatem potrzebował pomocy. Zawróciłam do kuchni po tłuczek do mięsa i kij od szczotki, i dopiero tak uzbrojona ostrożnie przybliżyłam się do jego pokiereszowanego ciała. Najpierw z daleka, poza zasięgiem rąk, trąciłam kijem jego dłoń. Brak reakcji.
Trąciłam więc głowę, najpierw lekko, potem nieco mocniej, ale nie uzyskałam żadnego efektu. Dopiero teraz spłynęła na mnie świadomość konsekwencji - jeśli faktycznie zabiłam go na śmierć, trudno będzie udowodnić, że jedynie się broniłam, i to koniecznie. Jeśli jeszcze śledczy odnajdą moich kochanków, to przepadłam z kretesem. Przez chwilę zastanawiałam się, czy zmieści się w dole kompostowym, ale odrzuciłam to jako niedorzeczność - ja, Anna Bajber, przeciętna gospodyni domowa, miałabym zakopywać męża w ogródku?
Cóż, pozostawało zadzwonić na policję i usiłować to czymś wytłumaczyć. Zaprzątnięta już tylko myślą co powiedzieć, i czy nie nabić sobie demonstracyjnie jakiegoś guza na twarzy, zrobiłam krok do przodu. Ruch jego ręki był tak szybki że ledwie się spostrzegłam, a już trzymał mnie za kostkę i pociągnąwszy na ziemię, przysunął do ust. Przez moment czułam jak jego zęby wbijają się w materiał pantofla, nim zdołałam wyrwać stopę. Nie zdążyłam wstać, gdy podskoczył, chwytając za szyję, gdy zaś zbliżył swą oślinioną gębę do mojej twarzy, owiewając mnie zgniłym oddechem, z całej siły trzasnęłam go w twarz tłuczkiem do mięsa. Aż do teraz prześladuje mnie obraz obucha wgniatającego się w jego policzek, z przeraźliwym trzaskiem miażdżonych kości, po którym ustami wypłynęła krew zmieszana z zębami, i jego bulgotliwy okrzyk, gdy osuwał się na ziemię. Nie czekając dalej, zatrzymując się tylko by poprawić włosy i włożyć kurtkę. I jeszcze tylko raz by włożyć pantofelki. Wybiegłam co tchu, zatrzaskując drzwi domu, i zdyszana, z tłuczkiem w ręku, oparłam się o ogrodzenie. Zupełnie nie zauważyłam przechodzącej obok pani Telimeny, jak zawsze w czapce zsuniętej na czoło i dużych, czarnych okularach.
Zapytała czy coś się stało, zaczęłam wyjaśniać że mój mąż, że to stało się nagle, ale przerwała mi. "Uderzył panią?" Przytaknęłam, bo to też, a wtedy dodała: "Ależ proszę się nie martwić, pani Aniu, mężczyźni tak mają. Jak to mówią, kto się czubi ten się lubi, zresztą my baby jesteśmy głupie zawsze im przeszkadzamy. Ja na przykład zawsze źle doprawię zupę. Ale jak mnie mój Horacy trochę obije, to zaraz się lepiej czuję" - i to mówiąc mrugnęła podbitym oczkiem znad okularów, po czym odeszła swoją drogą. Spoglądałam zdumiona.
 
Ale cóż, należało coś przedsięwziąć. Poszłam do Stefana. Już z daleka zauważył, że na bluzce pod kurtką mam krew. Zaczęłam więc tłumaczyć, że mąż, że to się stało tak nagle i uderzyłam go tylko kilka razy, na co wstał i przestraszonym głosem powiedział "Nie wzywałaś jeszcze policji?" Zaprzeczyłam ruchem głowy, i chciałam wytłumaczyć, że dlatego przyszłam do niego, on jednak stanowczo stwierdził, że nie mogę go w to mieszać, ze nie ma z tym co zrobiłam nic wspólnego i wyprosił mnie za drzwi. Zupełnie nie wiedziałam o co mu chodzi, pierwszy raz się tak zachował. Poszłam się obok i zadzwoniłam na policję od sąsiadki. Nie wdawałam się w tłumaczenia, powiedziałam że mąż usiłował mnie zabić. Tłuczek wyrzuciłam w krzaki, rozpięłam kurtkę by było widzieć sińce na szyi, i czekałam. Cóż dalej...
Gdy przybyli policjanci i bardzo zaniepokojeni moją nieskładną opowieścią udali się do naszego domu, męża już tam nie było. Przybyły policjant poważnie zapytał, czy mąż był chory i czy został ostatnio ugryziony. Gdy potwierdziłam obejrzał dokładnie moje obrażenia, mówiąc że jest mu to potrzebne do protokołu, szczególnie uważnie stopę, na której jednak nie odnalazł żadnego zranienia. Teraz mam czekać w domu aż przybędą specjalne służby z Warszawy. Zatem czekam i nie wiem co będzie jutro.

  • 3



Kwiecień 2024

P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
222324 25 262728
2930     

Ostatnie wpisy

Ostatnie komentarze

użytkownicy przeglądający

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych

Ostatni odwiedzający

  • Zdjęcie
    Kamala
    28.09.2023 - 22:01
  • Zdjęcie
    Mydaw
    19.03.2023 - 21:23
  • Zdjęcie
    Książe Zła
    28.04.2022 - 12:29
  • Zdjęcie
    Kip
    19.12.2021 - 22:24
  • Zdjęcie
    Ni_Ka172
    02.02.2021 - 23:18