






91. Festival of the forties, czyli Orzeł Wylądował (VI)
Napisane przez
Blitz Wölf
,
w
Militaria, reko i szpej
23 July 2017
·
1043 wyświetleń
Chociaż impreza trwała już od piątku (21.07.2017) - byłam w stanie dotrzeć dopiero w niedzielę (23.07.2017). W zasadzie wpadłam tylko na kilka godzin, jednak czasu wystarczyło, aby obejrzeć wszystko dwa razy - teren był malutki, a i LHG niewiele. Każda z grup odrobiła zadanie domowe - dioramy przedstawiały naprawdę wysoki poziom, a na szczególną uwagę zasługiwały lazarety. W szpitalach polowych zawsze siedział ktoś, kto z pasją i błyskiem w oku opowiadał o medycznym szpeju i przebiegu operacji w warunkach polowych*. Niestety nie demonstrowali tychże operacji, ale przecież nie można mieć wszystkiego. W tym samym czasie nad głowami zwiedzających i rekonstruktorów przelatywały spitfire'y i hurricane'y. Piękna tych pełnych wdzięku maszyn nie opiszą słowa, one wręcz tańczą w przestworzach! Wiele grup zaopatrzonych było w pojazdy z epoki - motocykle, half-tracki i jeepy jeździły sobie w najlepsze po wyznaczonych trasach. Z ciekawszych widoków należy wymienić także sokoły - żywe ptaki trzymano na terenie jakiejś fundacji, której nazwy nie pomnę (nie pamiętam, niestety). Można było podejść na dość bliską odległość i spojrzeć w oczy tym królom prędkości.
Pestka - taki mój los. Po raz pierwszy miałam okazję przetestować nowy, khaki beret. Z zaskoczeniem przyznaję, że dość dobrze trzyma się głowy. Przez wrodzoną skromność nie wspomnę, ile osób poprosiło mnie o pozowanie do zdjęcia i opowiedzenie o PSK, ale wiecie - soł macz fejm. ^^
Jechałam na event z nastawieniem na kompletowanie szpeju, ale nieco się zawiodłam pod tym względem - stoiska były, a jakże, ale nie znalazłam niczego, co byłoby w mojej liście rzeczy do kupienia "na już". No nic - być może odbiję to sobie na "War and Peace"!
* - na szczęście miałam przy sobie kogoś, kto znał mowę Albionu na tyle, aby mi na bieżąco tłumaczyć. Na nieszczęście - bał się igieł, piły do kości i tym podobnego sprzętu, więc jak najszybciej chciał opuścić tereny Czerwonego Krzyża.
Pestka - taki mój los. Po raz pierwszy miałam okazję przetestować nowy, khaki beret. Z zaskoczeniem przyznaję, że dość dobrze trzyma się głowy. Przez wrodzoną skromność nie wspomnę, ile osób poprosiło mnie o pozowanie do zdjęcia i opowiedzenie o PSK, ale wiecie - soł macz fejm. ^^
Jechałam na event z nastawieniem na kompletowanie szpeju, ale nieco się zawiodłam pod tym względem - stoiska były, a jakże, ale nie znalazłam niczego, co byłoby w mojej liście rzeczy do kupienia "na już". No nic - być może odbiję to sobie na "War and Peace"!
* - na szczęście miałam przy sobie kogoś, kto znał mowę Albionu na tyle, aby mi na bieżąco tłumaczyć. Na nieszczęście - bał się igieł, piły do kości i tym podobnego sprzętu, więc jak najszybciej chciał opuścić tereny Czerwonego Krzyża.